Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Przejdą do historii?

Nadesłany przez Marek Szewczyk 21.09.2015, 14:26:09 (4620 odsłon)

A więc stało się. Wniosek o odwołanie pani prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, Agnieszki Marczak, złożony przez prezydium Rady PKWK, przewodniczącego Tomasza Chalimoniuka oraz wiceprzewodniczących Monikę Słowik i Michała Romanowskiego, został przegłosowany na posiedzeniu Rady 16 września stosunkiem głosów 13:11. Warto przypomnieć, że pani Marczak pełni funkcję prezesa PKWK dopiero od grudnia 2014 roku.

Jak na to patrzeć? O co tu chodzi?

Jako osoba, która interesuje się wyścigami konnymi od lat, ale stojąca nieco z boku, mam kilka refleksji, którymi chciałbym się z Państwem podzielić. 



Pierwsza jest taka, że widzę wiele podobieństw między dwoma środowiskami: lepiej mi znanym jeździeckim a światem wyścigów konnych.

I jedno i drugie środowisko nie potrafi się skupić wokół najważniejszych celów. Na przeszkodzie stoi partykularyzm interesów, patrzenie tylko na czubek własnego nosa.

Stopień skłócenia ludzi w obu tych środowiskach jest podobny, a jest to stopień olbrzymi. Pod tym względem, my Polacy, jesteśmy chyba rekordzistami świata.

 

No i wreszcie fakt, że jeśli chodzi o głosowania, to wszelka dyskusja w dniu obrad (zjazdu) czy prezentowanie programów, odpieranie zarzutów, nie ma sensu. Wszyscy głosują tak, z jakim nastawieniem przyszli na posiedzenie czy zjazd. Jeśli ktoś ma konkretne zdanie i nic go nie jest w stanie przekonać, ale to zdanie wynika z jego przekonań i sumienia – to OK. Niestety, w obu przypadkach widzę, że duży odsetek ludzi głosuje na zasadzie – co możecie mi zaoferować w zamian za to, że kogoś poprę, albo wprost przeciwnie – jeśli będę głosował przeciwko.

 

Tylko negacja

Przegłosowany wniosek o odwołanie prezes Marczak został złożony do ministerstwa  rolnictwa. Co teraz się wydarzy? Ponieważ jesteśmy w przededniu wyborów parlamentarnych i wielce prawdopodobnej zmiany ekipy rządzącej, najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że urzędnicy z ministrem włącznie do wyborów nie podejmą żadnej decyzji. Będą ją musieli podjąć ci, którzy będą kierować resortem rolnictwa po wyborach. Jeśli to będzie nowa ekipa, to dodatkowo wydłuży to okres oczekiwania na decyzję.

A jaka ona może być? Są trzy możliwości.

 

Minister wniosek przyjmie, odwoła Agnieszkę Marczak, a do czasu wyboru nowego prezesa, którego musi zaproponować Rada, powoła kogoś na pełniącego obowiązki  PKWK. To jest scenariusz, na który zdaje się najbardziej liczy Totalizator Sportowy, główny rozgrywający w tej sprawie.

 

Drugi jest taki, że odpisze Radzie, aby mu przedłożyła nazwisko kandydata na nowego prezesa (wyłonionego zgodnie z procedurą), a do czasu jego zatwierdzenia, klubem nadal będzie kierować pani Marczak.

 

No i trzeci, że minister wniosku w ogóle nie uwzględni (nie musi) i pani prezes będzie urzędować do końca swojej kadencji.

Do podjęcia tej ostatniej decyzji mogą mu pomóc dwa czynniki:

  1. Jeśli Rada składa wniosek o odwołanie prezesa, a nie przeprowadza jednocześnie całej procedury, która ma wyłonić nowego kandydata, to osłabia swoje działanie. Tylko połowicznie spełnia swoje ustawowe uprawnienia. Minister może powiedzieć: to jest niepoważne i nie potraktować wniosku poważnie.
  2. Merytoryczna miałkość uzasadnienia wniosku o odwołanie.

 

Nieuzasadnione, niepoważne czy kuriozalne

Nie wiem, czy minister poza wnioskiem dostanie też uzasadnienie, jakie dostali członkowie Rady PKWK. A powinien, aby wiedzieć, jakimi przesłankami kierowali się wnioskodawcy.

Uzasadnienie wniosku o odwołanie liczy aż 11 punktów. Weźmy choćby taki:

 

10. Wprowadzenie rozwiązań w sferze nadawania uprawnień związanych z wyścigami konnymi urągających jakimkolwiek standardom sprawiedliwego egzaminowania.

Postawmy się w roli ministra. Skąd ma on wiedzieć, o co chodzi? Na czym polega owo „urąganie standardom”? Czy jednego kandydata na trenera egzaminowała godna szacunku komisja, a innego nocny stróż?  Czy może jedni pisali test na stole, a inni musieli na kolanie? Bez podania konkretnych przykładów ten punkt jest niezrozumiały. Jest to na zasadzie: my uważamy, że „standardy urągały” i już.

  

Inny przykład – pkt. 7. Brak nadzoru nad pracownikami Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, którzy w związku z pełnionymi funkcjami dopuszczają się obrażania osób funkcjonujących w środowisku wyścigowym.

To już jest z pogranicza magla: jedna pani nawymyślała drugiej pani, albo jeden pan powiedział coś niecenzuralnego pod adresem innego pana. I co – za to ma odpowiadać prezes PKWK? Niepoważne.

 

Najbardziej kuriozalny jest pkt. 5. Brak nadzoru nad pracami Komisji Technicznych oraz Komisji Odwoławczej prowadzący do podważenia zaufania wobec instytucji odpowiedzialnych za czuwanie nad przestrzeganiem prawa wyścigowego.

Komisje: Techniczna i Odwoławcza pełnią taką rolę w życiu środowiska wyścigowego, jaką w życiu każdego z nas pełnią sądy, pierwszej bądź drugiej instancji. A sądy są – w każdym razie powinny być – niezawisłe! Tak jak rząd czy jakakolwiek inna władza nie ma prawa ingerować w pracę sądów, nic im narzucać, tak prezes PKWK nie może nic narzucać członkom tych komisji. Nie ma prawa ingerować w ich pracę, ich orzeczenia.

Owszem, ustawa o wyścigach konnych mówi, że prezes PKWK „sprawuje nadzór nad orzecznictwem KT i KO”, ale to jest różnica.

 

Autorzy tego punktu mają o tyle rację, że niektóre orzeczenia KT lub KO faktycznie „prowadzą do podważenia zaufania wobec tych instytucji.” Ale to jest problem kompetencji, fachowej wiedzy ludzi zasiadających w tych ciałach i ich umiejętności szybkiej oceny sytuacji i właściwego reagowania. I ten problem należy rozwiązywać. Można to robić w ten sposób, że zmienić w następnym sezonie skład tych ciał. Można też powołać nowych sędziów, uprzednio ich wyszkoliwszy. I to właśnie się dzieje. Z inicjatywy prezes Marczak ruszyło właśnie szkolenie nowych kandydatów na sędziów wyścigowych. Jak widać, pani prezes dostrzega problem i próbuje mu zaradzić, ale nie poprzez „nadzór”, czyli ręczne sterowanie pracami KT i KO!

 

Były i błędy

Nie jest moim zamiarem bronienie pani prezes PKWK poprzez omawianie wszystkich 11 punktów i podważanie ich. Po pierwsze – pani prezes sama się broni. I robi to w większości zarzutów celnie. Każdy może sam zapoznać się z argumentami, jakimi odpiera zarzuty (na stronie PKWK, w zakładce „organizacja klubu – porządki obrad Rady).

 

Po drugie dlatego, że uważam, że nie wszystkie zarzuty wnioskodawców odwołania pani prezes są bezpodstawne.

Choćby pkt. 2 dotyczący niejasnego sposobu ustalania handicapu generalnego. Zmiana handikapera i zmiana sposobu obliczania wagi dla koni wprowadziła nową jakość. Jest to obszar bardzo mało mi znany, ale wiem od fachowców, że zmiany spozostawiają wiele do życzenia. Jest więc co poprawiać.

  

No i pkt. 3 Dopuszczanie do wprowadzania wielokrotnych zmian do planu wyścigowego na 2015 rok skutkujących brakiem możliwości długofalowego planowania startów koni.

Utarł się zwyczaj, że plan przygotowuje organizator, a Jockey Club go tylko zatwierdza. Pani prezes wpadła w pułapkę tego zwyczaju, skutkiem czego była gorąca sytuacja tuż przed terminem zatwierdzania planu na sezon 2015. Niestety, w tym wypadku tłumaczenie panie prezes brzmi nieprzekonująco. Jestem skłonny przyznać rację pewnemu dyskutantowi na jednym z forum wyścigowych, który napisał mniej więcej w tym duchu: pani prezes tłumaczyła się – co ja biedna mogłam zrobić, kiedy plan dostałam tak późno. No właśnie – nie wolno było do tego dopuścić.

 

Ta sprawa faktycznie obciąża panią prezes, ale jest i optymistyczny akcent. Jeśli ktoś potrafi wyciągać wnioski z błędów, to już coś. A widać, że Agnieszka Marczak wyciągnęła wnioski z tego błędu. Panel dyskusyjny, jaki się odbył w początku września, a który dotyczył układania planu gonitw, świadczy, że problem ten został doceniony i daje nadzieję, że błąd nie zostanie powtórzony.

 

Niezbywalne prawo własności

Wybór Agnieszki Marczak na stanowisko prezesa polskiego Jockey Clubu był dla wielu zaskoczeniem. Jeszcze wcześniej było zaskoczenie, że w ogóle kandyduje. Zapewne można było w środowisku wyścigowym znaleźć kilka osób, które z racji doświadczenia, wiedzy i „zakotwiczenia” w tym świecie miałyby większe moralne prawo kandydować na stanowisko prezesa PKWK. Trochę przypadek, trochę układ sił w momencie głosowania sprawił, że wybrana została Agnieszka Marczak. Wybrana niewielką przewagą głosów: 13:9.

  

Zapewne niektórzy z tych, którzy na nią nie głosowali latem ubiegłego roku, nadal są jej przeciwni i 16 września głosowali za jej odwołaniem. Być może jej działania nie przekonały ich. Mają do tego prawo.

 

Ale nie można w tym wszystkim zapominać o sprawie najważniejszej – o niezależności. Niezależności od Totalizatora Sportowego. Wiadomo o co chodzi – „o niezbywalne prawo własności” Polskiego Klubu Wyścigów Konnych do 138 ha na Służewcu (obecnie w środku miasta) i majątku byłej instytucji państwowej – Państwowe Tory Wyścigów Konnych, a jeszcze wcześniej Towarzystwa Zachęty do Hodowli Koni w Polsce. „Niezbywalne prawo własności” zapisane w paragrafie 12 ustawy o wyścigach konnych z 2001 roku, które to prawo nieustannie Totalizator Sportowy próbuje obejść.

 

Śmiem twierdzić, że zaplanowany atak na panią prezes nastąpił zaledwie po 10 miesiącach jej urzędowania głównie z jednego powodu. Okazało się bowiem, że Agnieszka Marczak pokazała, że nie zamierza ulegać naciskom TS w sprawie deweloperskich planów TS w stosunku do terenu toru na Służewcu. Być może kiedy pani Marczak była wybierana, wielu sądziło, że OK, niech będzie ona. Mało znana w środowisku, do tego młoda kobieta, łatwiej będzie nią sterować. A tu niespodzianka. No to trzeba się jej pozbyć.

Widać to po tym, kto jak głosował. Oczywiście głosowanie było tajne, ale jest tajemnicą poliszynela, kto jak głosował. A wszyscy ci, którzy są w jakimś stopniu zależni od Totalizatora Sportowego, od jego pieniędzy, głosowali przeciwko pani Marczak.

 

Niestety, to głosowanie może być początkiem końca. Gdyby się okazało, że wynik tego głosowania zapoczątkowałby proces erozji „niezbywalnego prawa własności” lub jego obejście, to nie chciałbym być w skórze tych, którzy głosowali za wnioskiem o odwołanie prezes Marczak. Przejdą wówczas do historii. I to bez względu na to, czy głosowali kierując się własnymi przekonaniami czy też „kupieni” przez Totalizator Sportowy. A nie będzie to panteon chwały.

Marek Szewczyk

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 21.09.2015, 19:06  Uaktualniono: 21.09.2015, 21:36
 PTWK !
Może najwyższy czas do powrotu w struktury państwowe. Czyli PTWK jako państwowa rzetelna firma podległa ministerstwu, dopóki ludzie z tego okresu jeszcze żyją :). Tylko jawi się pytanie jakiemu ministerstwu? bo jak na razie żadne ministerstwo nie dba o to do czego jest powołane :). czy nie mam racji? Czy ministerstwo rolnictwa dba o polskich hodowców koni wyścigowych? no nie, przepraszam, jest kilka ministerstw które dbają, nie będę wymieniać żeby się nie narażać :)
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5