Co się dzieje?
Ze strony internetowej PZJ możemy się dowiedzieć o zmianie siedziby biura Związku. Istotna sprawa, ale w gruncie rzeczy techniczna. Na marginesie - nie potwierdziły się plotki, że obecny zarząd planuje przenieść siedzibę Związku do Poznania czy do Baborówka, bo i takie głosy dało się słyszeć.
Dlaczego piszę o plotkach? Bo te rodzą się wtedy, kiedy nie ma informacji. A jeśli brak informacji jest permanentny, to plotki zaczynają się mnożyć, potęgować, żyć własnym życiem.
Informacji!!!
W piątek 2 października miało miejsce zebranie zarządu PZJ. To zdaje się na tym zebraniu przypieczętowana została sprawa zwolnienia z pracy Konrada Rychlika. Piszę „zdaje się”, bo dowiedzieliśmy się o tym z portalu internetowego „Świata Koni”. Na stronie PZJ nie znajdziemy o tym ani słowa. Nie zamierzam w tym momencie oceniać tego faktu (o ile faktycznie miał miejsce), ale jeśli Konrad Rychlik przepracował w biurze PZJ 15 lat i dla ludzi ze środowiska, a zwłaszcza z tych konkurencji jeździeckich, którymi się zajmował, był jedynym i podstawowym łącznikiem z PZJ, wypadałoby poinformować o jego odejściu. Chociażby po to, aby podać, kto teraz przejmie ten obszar, jakim zajmował się kol. Rychlik. To jest przecież istotna informacja z punktu widzenia ciągłości pracy biura PZJ.
Zdaje się, że nastąpiły jeszcze inne ruchy kadrowe. Dlaczego do dziś nie ma o tym żadnej oficjalnej informacji?
Panowie – te słowa kieruję do członków zarządu, w tym niedawno wybranego prezesa – jesteście to winni środowisku. Jeśli nawet całe środowisko jest dla Was nieistotne, to chociaż pamiętajcie o tych, którzy na Was głosowali. Pamiętajcie o tym choćby w swoim interesie. Nie informując środowiska o istotnych decyzjach, jakie podejmujecie, denerwujecie ludzi. Nie rozumiecie, że zapłacicie za to podczas wyborów?
Czy wstydzicie się swoich decyzji? Czy też może konieczność przeprowadzki była tak wielkim wyzwaniem dla Waszych intelektów, że nie jesteście już w stanie spłodzić kilkuzdaniowego komunikatu? A może uważacie, że lepiej nic oficjalnie nie mówić, w myśl zasady, ciszej nad tą trumną?
Ważne wydarzenie?
Gdyby nie Wojciech Pisarski i jego komunikaty na facebooku, to pewnie pies z kulawą nogą nie wiedziałby, że 14 października w Warszawie odbędzie się kongres Europejskiej Federacji Jeździeckiej (EEF). Za kilka dni ważne wydarzenie w życiu naszego Związku, ale o tym na stronie internetowej PZJ też nie znajdziemy ani śladu informacji.
Zjazd EEF nie jest zwykła ceremoniałką, którą trzeba odbębnić i zapomnieć o niej. Na tym zjeździe odbędą się wybory nowych członków zarządu. Do tej pory we władzach, a konkretnie w zarządzie, reprezentowali nas, kolejno: Michał Wróblewski, a następnie Wojciech Markowski. Polski Związek Jeździecki powinien zrobić wszystko, aby do władz wszedł kolejny Polak. Mamy do tego „moralne” prawo, a jako gospodarze spotkania – bardzo dobrą okazję.
Nie zamierzam się w tym momencie wdawać w dyskusję, kto powinien być kandydatem polskiej strony do miejsca "zwolnionego" przez przedwcześnie zmarłych panów Wróblewskiego i Markowskiego.
Pytanie brzmi, czy w ogóle obecne władze PZJ takiego kandydata mają? Czy prowadzą jakąś politykę, aby on został wybrany? Czy w ogóle widzą taką potrzebę?
Mam co do tego poważne wątpliwości. Nie wynikają one tylko z faktu, że na stronie internetowej PZJ nie ma tym wydarzeniu cienia informacji. Chodzi też o to, że nie ma śladu przygotowań do tego wydarzenia.
Zapytałem dziś dwóch Marcinów - Szczypiorskiego i Konarskiego, czy wiedzą o zjeździe EFI w Warszawie i czy zostali na to wydarzenie zaproszeni? Obaj potwierdzili, że wiedzą, ale od bardzo niedawna, ale żadne z nich nie został zaproszony. Dlaczego moim zdaniem powinni zostać zaproszeni?
Odpowiem tak. Gdybym był prezesem PZJ i zależało mi, aby ktoś z Polski został wybrany do władz EEF, to zadbałbym o odpowiednią oprawę zgromadzenia generalnego tego ciała. Między innymi poprzez zaproszenie na nie wszystkich byłych prezesów PZJ, a także wszystkich tych ludzi, którzy byli lub są we władzach FEI. W tym drugim wypadku jest to krótka lista (mowa o żyjących): Władysław Byszewski, Andrzej Orłoś, Adam Wąsowski i wspomniany Marcin Konarski. Wiadomo, że ze względu na stan zdrowia dwaj pierwsi panowie nie mogliby skorzystać z zaproszenia, ale dwaj pozostali tak.
Obecność tych osób (byłych prezesów oraz panów W. i K.) dodałaby splendoru zjazdowi, podkreśliła, iż przywiązujemy do niego należną wagę, a przede wszystkim pokazałaby, że nie wypadliśmy sroce spod ogona, że mieliśmy i mamy swoich ludzi w FEI, to tym bardziej zasługujemy no to, aby „nasz” człowiek został wybrany do zarządu EEF na tym zjeździe.
Ale czy obecne władze PZJ doceniają rolę tego zagadnienia – nie sposób na to pytanie odpowiedzieć. Nie sposób nawet powiedzieć, czy wiedzą o tym, że są gospodarzami zjazdu European Equestrian Federation?
Marek Szewczyk
|