O kolegium sędziów
Chciałbym się podzielić ze środowiskiem swoimi przemyśleniami na temat – kto powinien zasiadać w kolegium sędziów. Gdybym był prezesem PZJ, starałbym się ten model wprowadzić w życie. Ponieważ nie jestem, poddaję go pod rozwagę obecnych i przyszłych władz. A swoją drogą, kto wie, może jeszcze kiedyś będzie mi dane próbować go wdrożyć.
Czym się mają zajmować członkowie Kolegium Sędziów, niby wszyscy wiedzą, ale może warto sobie przypomnieć.
- Szybkie wprowadzanie na polskie podwórko zmian w przepisach międzynarodowych, jakich dokonuje (prawie co roku) FEI. Zmiany te muszą być dokonywane w porozumieniu z menedżerami (kiedyś przewodniczącymi komisji) poszczególnych konkurencji i doradzającymi im komisjami.
- Opiniowanie pod kątem zgodności z przepisami międzynarodowymi i krajowymi oraz pod kątem spójności z innymi krajowymi przepisami czy regulaminami, wszelkich nowo powstających regulaminów, czy to konkurencji, czy to jakiegoś cyklu, czy rankingu, itp.
- Dbanie o podnoszenie kwalifikacji czynnych sędziów. W tym mieści się m.in. przeprowadzanie co dwa lata szkoleń licencyjnych dla czynnych sędziów. Wyznaczanie tych, którzy mają odpowiednie kwalifikacje i umiejętności, aby te szkolenia prowadzić.
- Dbanie o prawidłowy rozwój młodych sędziów na krajowym podwórku (stwarzanie im możliwości sędziowania, przypisywanie ich do starszych sędziów-promotorów).
- Dopingowanie młodych stażem sędziów, ale już z odpowiednim stopniem i doświadczeniem do tego, aby weszli na ścieżkę uprawnień międzynarodowych. Promowanie ich na tej drodze.
- Wyznaczanie „sędziów PZJ”, którzy mają za zadanie składanie raportów opisujących (oceniających) nie tylko pracę innych sędziów, ale także organizację zawodów, ze zwróceniem uwagi na ewentualne niedociągnięcia.
- Zwracanie się do FEI o wykładnię w sytuacjach, kiedy przepisy są niejednoznaczne. Wiadomo, przepisy nie są w stanie skodyfikować wszystkiego, co może przynieść życie i czasami zdarza się, że sędziowie stają przed problemem - czy zastosować rozwiązanie A czy B.
To z grubsza najważniejsze zadania Kolegium Sędziów. Ja bym do tego dodał jeszcze jeden obowiązek – stworzenie szybkiej ścieżki awansu dla zawodników, zwłaszcza tych z długim stażem. Nie chodzi o oczywiście o sam egzamin, bo tutaj muszą wszystkich obowiązywać te same kryteria. Ale potem sędzia, który jest byłym zawodnikiem, powinien mieć możliwość szybciej awansować, oczywiście pod warunkiem, że jest aktywny jako sędzia i nie popełnia błędów (jakiś limit rocznych sędziować należałoby wyznaczyć). O ile „zwyczajny” człowiek musi czekać co najmniej dwa lata na to, aby przejść z poziomu sędziego III klasy do II, to przykładowo w przypadku sędziego / byłego zawodnika może warto ten okres skrócić do roku? I podobnie na kolejnych etapach.
Ad 1
Treść punktów od 1 do 7, to teoria. Pobożne życzenia. A jak to wyglądało przez lata w praktyce?
Weźmy pod lupę punkt 1. Bardzo często zdarzało się, że polska wersja przepisów międzynarodowych powstawała na wiosnę, a zaczynała obowiązywać od 1 marca, kwietnia czy nawet maja.
A kiedy miałaby powstawać – może ktoś zapytać? Odpowiedź jest prosta – w listopadzie i grudniu. Natychmiast po tym, jak jest ogłaszana zmiana w przepisach przez FEI. A to się dzieje właśnie w tych miesiącach.
Nie inaczej jest tym razem. Niektóre wersje zmian wiszą na stronie internetowej FEI od miesiąca, niektóre od kilku dni (np. w WKKW od 3 grudnia). Zatem listopad i grudzień to powinien być okres wytężonej pracy członków KS, którzy się podjęli odpowiadać za daną konkurencję. Na tyle intensywnej, aby zdążyć przed 1 stycznia 2016 roku podać do publicznej wiadomości polską wersję tych przepisów. Przejrzałem pobieżnie większość przepisów poszczególnych konkurencji – zmian jest niewiele i z wyjątkiem ujeżdżenia, nie są znaczące. Przy dobrej woli i obowiązkowości członków KS powinno być możliwe przygotować polską wersję zmienionych przepisów na 1 stycznia 2016.
Jak się nie uda, a zwłaszcza kiedy się ostatecznie uda (1 luty?, 1 marca?, 1 kwietnia?), będzie to świadczyć o stopniu zaangażowania i odpowiedzialności członków KS.
Ad 6
Chciałbym zwrócić uwagę na pewne zjawisko – u niektórych organizatorów sędziują na okrągło ci sami sędziowie. Nie demonizowałbym tego monopolu i broń Boże nie chcę stwarzać wrażenia, że nawołuje, aby z tym zjawiskiem walczyć za wszelką cenę. Jednak warto mieć świadomość negatywnych skutków owego monopolu.
Z punktu widzenia KS takie monopole utrudniają możliwość rozwijania się innym, młodszym stażem sędziom, bo po prostu zmniejsza się liczba zawodów dla nich dostępna.
Z punktu widzenia PZJ jest inny problem. Jeśli sędzia wyznaczony przez PZJ ma spełniać rolę recenzenta także organizatora zawodów, to trudno o obiektywizm u kogoś, kto ma prawie stały etat u tegoż organizatora. Jeśli są jakieś niedociągnięcia, to trudno oczekiwać, aby je zauważył i opisał w raporcie (czyli doniósł na swojego pracodawcę).
Jak już wspomniałem, nie demonizowałbym tego problemu, gdyż ci organizatorzy, który robią dużo zawodów w sezonie, robię je na ogół dobrze. Dobry poziom organizacyjny wymusza coś innego – rynek. Jak zawody są dobrze organizowane, to zawodnicy licznie na nie przyjeżdżają, jak organizacja się pogarsza – liczba uczestników zaczyna spadać. Ten mechanizm pełni rolę najważniejszego recenzenta.
W związku z tym należy się zastanowić nad sensem utrzymywania instytucji „sędzia PZJ”, czy „sędzia OZJ”. Albo je po prostu zlikwidować i wszystko oddać w ręce organizatorów, albo wzmocnić ich (sędziów PZJ) pozycję, a tym samym wzmocnić rolę Kolegium Sędziów. Bezwzględnie przestrzegać, aby to tylko KS wyznaczało „sędziów PZJ” (na niższym poziomie – KS danego OZJ-tu) i do tego dbało, aby to za każdym razem był ktoś inny i najlepiej z innego OZJ niż organizator. Ale taki model można osiągnąć tylko pod jednym warunkiem, że „sędziemu PZJ” płacić (także za dojazd) będzie nie organizator, a PZJ. W dzisiejszych realiach wydaje się to mało realne.
Ale może warto o tym podyskutować. O tym, czyli do jakiego stopnia o obsadach sędziowskich mają decydować organizatorzy (czy idziemy w takim kierunku, jak obecnie, czyli w kierunku 100%), czy jednak jakiś obszar zarezerwować dla KS?
Ad 4 i 5
Jestem sędzią, a kiedyś, dawno temu, byłem członkiem KS w swoim OZJ-cie. Wiem dobrze, jako to wygląda z obu stron. Znam dobrze mechanizmy i motywacje zwykłego sędziego i tego sędziego, który dostaje do ręki możliwość rządzenia innymi sędziami. Zresztą wówczas, kiedy ja byłem członkiem KS w warszawskim OZJ-cie, to jeszcze nie organizatorzy, a głównie KS decydowało o obsadach sędziowskich.
Wiem, że ranga sędziego z chwilą wejścia do KS zmienia się diametralnie. Jego pozycja na rynku wrasta. Nagle okazuje się, że liczba organizatorów, którzy proponują, aby był sędzią u nich na zawodach, rośnie lawinowo. Trudno się takiej pokusie oprzeć. Liczba sędziowań nowego członka KS rośnie o 100-150%. Rekordzistą był pewien sędzia, który jeszcze niedawno był przewodniczącym KS. U niego ten wskaźnik wyniósł chyba 300%.
Nie oszukujmy się – sędziowie rywalizują między sobą o liczbę sędziowań. Rywalizują o względy organizatorów. Innych sędziów traktują jako konkurentów. Ciężko to podejście zmienić, kiedy się zostaje członkiem KS. A powinno się wówczas traktować innych sędziów niczym ojciec, który ma dużą gromadkę dzieci. Dbać o wszystkich, nawet swoim kosztem. Niewykonalne. Czyżby? No i tu dochodzimy do najważniejszego wątku mojego wywodu.
A gdyby przyjąć zasadę, że zarówno przewodniczącym KS, jak i jego członkami są przede wszystkim sędziowie międzynarodowi, którzy z racji wieku (70 lat) tracą prawo czynnego sędziowania? Oczywiście, o ile by chcieli. A jestem pewny, że większość by nie odmówiła.
Jakie korzyści mielibyśmy z takiego rozwiązania?
Po pierwsze, wysoką fachowość. Dlaczego, nie trzeba tłumaczyć.
Po drugie, takie osoby nie są już na ogół czynne zawodowo, a więc mają więcej czasu, a ten jest bardzo potrzebny, zwłaszcza przy tłumaczeniu i opiniowaniu przepisów.
No i po trzecie – i najważniejsze – automatycznie przestają traktować innych sędziów jak konkurentów. Dopiero wówczas mogą naprawdę zacząć myśleć o tym, których i jak promować na rynku polskim i międzynarodowym.
Co Państwo sądzą o takim modelu?
Marek Szewczyk


