Fachowcy – post scriptum
Muszę powrócić do mojego poprzedniego tekstu („Ciężkie czasy dla fachowców”). Kilka spraw wymaga bowiem uzupełnienia.
Po pierwsze, zacznę od przeprosin. Przepraszam pana Pawła Blicharskiego, byłego już prezesa OHZ w Kamieńcu Ząbkowickim za to, że podałem błędnie jego imię. Tłumaczy mnie to, że osobiście nie znam tego świetnego fachowca, a posiłkowałem się tekstem zamieszczonym we wrocławskiej „Gazecie Wyborczej”, gdzie pomylono jego imię.
Po drugie
Mój tekst wywołał też reakcję Bohdana Sas-Jaworskiego, który zaprotestował. Chodzi mu o to, że jego ojciec, Jerzy Sas-Jaworski, wieloletni dyrektor Stadniny Koni Kozienice, nigdy nie był partyjny. A z mojego tekstu można by wnioskować, że jak już ktoś był dyrektorem, to musiał należeć do PZPR. Pisałem o ogólnej tendencji, od której oczywiście były wyjątki. Zresztą w hodowli koni tych wyjątków było więcej, np. Andrzej Osadziński, który z kolei przez wiele lat dyrektorował Państwowemu Stadu Ogierów w Bogusławicach, też nigdy się nie splamił przynależnością do PZPR. Takich przykładów pewnie można by wymienić jeszcze kilka.
Wyjaśniam to, bo moje teksty mogą czytać młodzi ludzie, którzy w ogóle tamtych czasów nie znają. Więc może jeszcze raz. Za tzw. komuny im ważniejsza (większa, zatrudniająca więcej ludzi, itp.) była instytucja, tym bardziej obowiązywała zasada, że tylko partyjny mógł być dyrektorem. Państwowe stadniny koni i stada ogierów ani nie zatrudniały zbyt wielu ludzi, ani nie były zbyt ważne w strukturach państwa. Stąd te wyjątki.
Po trzecie
Napisałem poprzednio o zmianach kadrowych w OHZ w Kamieńcu Ząbkowickim, to powinienem napisać o podobnych ruchach w Gospodarstwie Rolno-Hodowlanym w Żydowie, któremu podporządkowane zostało jakiś czas temu Stado Ogierów w Gnieźnie.
W tym samym czasie, co Paweł Blicharski, a więc na kilka dni przed czystką w stadninach arabskich, odwołany został Paweł Strzyżewski, bezpartyjny fachowiec kierujący tym przedsiębiorstwem. Nie był długo związany z Żydowem, ale od wielu lat pracował w Wielkopolsce w rolnictwie. Bardzo długo zaś z Żydowem związany był jego zastępca (wiceprezes) Bogusław Skotarczyk, bo ok. 30 lat. Doskonały rolnik, fachowiec wysokiej klasy.
Prezesa Strzyżewskiego zastąpił Włodzimierz Mikulski. Choć został nominowany z PiS-owskiego nadania, na początku były dwie dobre wiadomości. Pierwsza taka, że nie „robił wcześniej w autobusach czy w betonie”, a w rolnictwie, a druga taka, że chciał zatrzymać Bogusława Skotarczyka. Ten ostatni z nowym szefem popracował jednak tylko kilka dni, bo jak się okazało, trzeba było ustąpić miejsca dla kolejnego PiS-owskiego nominata – Jarosława Nowaka. Czym się pan Nowak wcześniej zajmował, w tym momencie nie wiem. Zresztą nie zamierzam tego sprawdzać. Szkoda na to czasu.
Nam koniarzom te zmiany na stanowiskach prezesów spółek w stadach ogierów i stadninach koni półkrwi już nieco zobojętniały. Głównie dlatego, że to już często były wymiany jednych ludzi pochodzących z nadania partyjnego (SLD, PSL, PO, Samoobrony i co tam jeszcze) na innych. Tych prawdziwych koniarzy wyrzucano bowiem na początku lat 2000. Panów Strzyżewskiego, a zwłaszcza Skotarczyka, choć nie byli koniarzami, jednak szkoda, bo byli dobrymi rolnikami.
Dlaczego teraz, w sprawie czystki w państwowej hodowli koni arabskich zrobił się taki szum? Ano dlatego, że Janów Podlaski i Michałów to były perły w koronie, a prezesi w nich pracujący, Marek Trela i Jerzy Białobok, a także inspektor Anna Stojanowska z ANR, pracowali na swoich stanowiskach po kilkadziesiąt lat i byli wyjątkowymi fachowcami. Jak wyjątkowymi, można się było przekonać z reportażu, jaki właśnie przed chwilą obejrzałem w TVN24, gdzie szejk Hamad Al Thani Al Rayyan z Kataru, właściciel Al Shaquab Stud, czyli największej stadniny koni arabskich na świecie, wypowiedział się mniej więcej tak:
Zawsze zazdrościłem stadninom w Janowie Podlaskim i Michałowie jakości koni i świetnych fachowców. Nie mogę zrozumieć, jak można było ich zwolnić. Ale teraz chętnie ich zatrudnię i niebawem moja stadnina będzie najlepsza na świecie.
Po czwarte
Jak ktoś przeczytał tylko kilka moich ostatnich tekstów na blogu, może odnieść wrażenie, że jestem bardzo mocno zaangażowany politycznie. Konkretnie, że jestem wielkim wrogiem PiS. Wyjaśniam więc co następuje. Oczywiście na PiS nie głosowałem, i to co ludzie tej partii wyczyniają z hodowlą koni, budzi mój najgłębszy sprzeciw. Tyle, że ja broniłem państwowej hodowli koni i pracujących tam fachowców od zawsze. Od czasu, kiedy zaczęły się ich sekowanie i niszczenie tejże hodowli. Tyle, że nie robiłem tego na blogu, bo ten prowadzę dopiero od 2013 roku, a na łamach miesięcznika „Koń Polski”, gdzie przez wiele lat pracowałem.
Na dowód przytoczę kilka artykułów, jakie napisałem na przestrzeni wielu lat. Tych, które udało mi się odszukać przy bardzo pobieżnej kwerendzie.
„To już przerabialiśmy”, KP nr 9/2003
„Karuzela co niedziela”, KP nr 8/2006
„Prawo Kopernika”, KP nr 1/2007
„Trochę szacunku”, KP nr 9/2008
„Nie ma innej drogi”, KP nr 7/2009
„Zmiany, zmiany…”, KP nr 5/2011
„O Kozienicach i Białym Borze”, KP nr 8/2011
„Państwo polskie się zwalnia”, KP nr 5/2012.
Wystarczy popatrzeć na daty i przypomnieć sobie, jakie partie wówczas rządziły Polską. Wypraszam więc sobie, aby mi przypinać łatkę, że jestem antypisowski. Byłem, jestem i będę przeciwko tym, którzy szkodzą polskiej hodowli bez względu na to, z jakiej opcji politycznej pochodzą.
Marek Szewczyk


