Przypowieść o trzech teczkach
Starsi, którzy pamiętają komunę, zrozumieją. Dla młodszych może to być jak bajka o żelaznym wilku, ale niech się uczą. Tego, że takie czasu już kiedyś były. Czasy, kiedy rządziła jedyna słuszna partia, zresztą wyrażająca wolę ludu pracującego.
Do komitetu powiatowego został wezwany stary dyrektor przedsiębiorstwa. Prosperowało dobrze, ale trzeba było zrobić miejsce dla swojaka, młodego, dobrze obiecującego partyjnego i krewnego jakiegoś wyżej postawionego partyjnego. Stary dyrektor dostał termin trzymiesięczny (nie tak jak dziś, z dnia na dzień), aby odejść na emeryturę i wprowadzić młodego. Ostatniego dnia swojego urzędowania odchodzący dyrektor dał młodemu trzy teczki, ponumerowane od 1 do 3, i powiedział: jak będą chcieli cię zwolnić, otwieraj teczki, ale w kolejności.
Młody, pewny sukcesu człowiek, schował teczki głęboko, no bo jak to – on, z namaszczenia jedynej słusznej partii miałby być odwołany?
Ale po roku, kiedy firma przędła coraz gorzej, został wezwany do komitetu, a z przecieków wiedział, że chcą go odwołać. Przypomniał sobie o teczkach. Otworzył tę nr 1. A tam było napisane: zwal wszystko na mnie.
No to zwalił na poprzednika i ostał się na stanowisku. Ale ponieważ kiepsko zarządzał, po roku ponownie został wezwany do komitetu. No to, podbudowany tym, co było poprzednio, sięgnął po teczkę nr 2. A tam znalazł radę: zwal wszystko na przelicznik dolarowy i wrogie siły imperialistyczne.
No to zwalił i ponownie się ostał. Ale po kolejnym roku, ponownie go wezwali. No to pełny optymizmu sięgnął po teczkę nr 3, a tam była taka oto rada: przyszykuj trzy teczki.
Panie Marku Skomorowski, panie Mateuszu Jaworski – czas przygotować trzy teczki.
Marek Szewczyk
PS. Panie Antoni, pięknie dziękuję za tę pyszną anegdotę
PS. Z Markiem Grzybowskim - pudło. To ktoś inny o tych samych inicjałach


