O kontrakcie na Moriona i nie tylko
Państwowym stadninom koni arabskich w Polsce grożą dwa procesy. Shirley Watts zapowiedziała wystąpienie na drogę sądową o odszkodowanie przeciwko stadninie koni Janów Podlaski, ale nie jest jasne, czy za śmierć obu klaczy, czy tylko jednej. Za Prerię zapłaciła 230 tys. euro, a za Amrę – 340 tys. Przypuszczam, że sąd oddali roszczenia za śmierć Prerii (skręt jelit jest sprawą losową), ale z Amrą, choć przyczyną jej śmierci też był skręt jelit – sprawa ma się już zupełnie inaczej. Sąd będzie musiał te roszczenia uznać. Powodem jest bezsensowne wożenie wysokoźrebnej Amry do kliniki w Warszawie, aby się tam wyźrebiła, a potem przewiezienie jej w 6 dni po porodzie, z powrotem do Janowa. Takie postępowanie w bardzo znacznym stopniu zwiększyło prawdopodobieństwa wystąpienia skrętu jelit. To wie każdy zootechnik, każdy masztalerz. Sąd nie musi wiedzieć, ale potwierdzi to każdy lekarz weterynarii, a poza tym mówi o tym dyrektywa EU (pisałem o tym w art. „Jeszcze o śmierci Amry”).
Drugi proces grozi stadninie koni Michałów ze strony katarskiej stadniny Al Thumama za ujawnienie poufnego kontraktu dzierżawy ogiera Morion.
W jakiej wysokości odszkodowania będzie się domagać stadnina Al Thumama, trudno przewidzieć, ale zapewne kilkaset tysięcy euro. Ponieważ jeden z punktów umowy stanowi o poufności kontraktu, a ta została świadomie złamana, przegrana Michałowa jest jak w banku.
Za przegrane oba procesy zapłacą stadniny, czyli skarb państwa, czyli my wszyscy. Zapłacimy za fatalne decyzje skrajnie niekompetentnego i nieudolnego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela oraz urzędników Agencji Nieruchomości Rolnych, jej prezesa Waldemara Humięckiego i dyrektora zespołu nadzoru właścicielskiego Andrzeja Sutkowskiego.
„Międzynarodowy spisek”
Dlaczego kontrakt na dzierżawę Moriona został ujawniony i kto to zrobił? Nie przypuszczam, aby to p.o. prezesa w Michałowie Anna Durmała przekazała ten kontrakt bezpośrednio do prasy. Zapewne dostała polecenie służbowe, aby go przekazać do Agencji, a tzw. przeciek kontrolowany nastąpił stamtąd.
W jakim celu? To proste. Atakowany zewsząd (także przez swoich partyjnych współtowarzyszy) minister Jurgiel walczy o życie, to polityczne. Chwyta się każdego argumentu, jaki może mu w tej walce pomóc.
Jego doradcy postawili tezę, a media sprzyjające PiS ją podchwyciły i starają się nagłośnić. Niestety, trzeba przyznać, że chwytliwą. Dlaczego sprawa pozbawienia stanowisk trojga ludzi wywołała taki medialny szum nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Zwłaszcza o ten świat chodzi. A tu wyjaśnienie jest proste. Wyartykułował je na antenie Telewizja Republika niezawodny redaktor Cezary Gmyz. To tam obwieścił, że wykrył „międzynarodowy spisek”
"Odwołanie obu dyrektorów stadnin naruszyło interesy lobby o zasięgu światowym. Hodowla koni arabskich jest jak towar z najwyższej półki. Polacy wyspecjalizowali się w tej wąskiej dziedzinie hodowania koni. Wokół tej sprawy wyrosła narośl grup interesów nie tylko z Polski.”
Dziennikarz uznał też, że Arabowie próbowali odnowić swoją hodowlę koni kosztem Polaków. Oprócz arabskich szejków również żona perkusisty Rolling Stones Shirley Watts była zainteresowana stadniną koni i według Gmyza, "to oni chcieli przejąć ten biznes".
Takie słowa można przeczytać na stronie internetowej Telewizji Republika (http://telewizjarepublika.pl/gmyz-odw ... interesy-swiatowego-lobby,31714.html)
No to wszystko jasne
Na łamach dodatku specjalnego „Gazety Polskiej” nr 15 z 13 kwietnia ukazał się duży artykuł redaktora Piotra Nisztora, który z kolei poszedł tropem powiązań obywatelki Belgii Hilke de Bruycker z odwołaną trójką Polaków. No i wyśledził. Belgijka, która założyła fanpage „Anna Stojanowska, Jerzy Białobok & Marek Trela”, a która zasypuje ministra i ANR listami i petycjami w obronie wspomnianej trójki, jest menedżerem katarskiej stadniny Al Thumama, gdzie trafił wydzierżawiony Morion.
No to wszystko jasne.
Ogólny tenor najnowszej linii obrony ministra Jurgiela, jak już wspomniałem, jest – niestety – chwytliwy. Wiem to po reakcjach mało zorientowanych w temacie ludzi, które to reakcje do mnie docierają. „No tak, teraz już rozumiem, skąd ten wielki szum na świecie. Skoro panowie prezesi stadnin wydzierżawiali państwowe konie za olbrzymie pieniądze Arabom czy innym bogatym ludziom i to bez przetargu, to musieli mieć z tego jakieś korzyści. Coś im się tam przy okazji przyklejało do ich brudnych rąk.” Tak rozumują ludzie, którzy wszędzie wietrzą spiski, którym nie mieści się w głowach, że po tym świecie mogą chodzić ludzie uczciwi, którzy administrując państwowym majątkiem nie kradli.
Rzetelny Nisztor
Wróćmy do artykułu redaktora Nisztora. Trzeba przyznać, że jest rzetelny. Napisany z tezą, ale rzetelny. Wszystkie fakty podane przez autora są prawdziwe, przynajmniej ja nie znalazłem czegoś, co byłoby nieprawdą, a poza tym daje się też wypowiedzieć stronie przeciwnej. Pod tym względem red. Nisztor pozytywnie różni się od red. Gmyza.
Głównym punktem artykułu red. Nisztora jest zarzut:
Dlaczego jednak umowa na dzierżawę została zawarta bez przetargu czy jakiegokolwiek konkursu wśród stadnin potencjalnie zainteresowanych Morionem? – pyta red. Nisztor. Ale daje Jerzemu Białobokowi możliwość odpowiedzi na ten zarzut. I były prezes stadniny Michałowskiej wyjaśnia:
Szejkowie nie lubią w ten sposób rywalizować – tłumaczy Białobok i przekonuje, że przetarg nie był potrzebny. – To nie jest tak jak w zamówieniach publicznych. Cena nie jest największą wartością. Istotne jest przede wszystkim miejsce, gdzie koń idzie, trener oraz możliwości promocyjne klienta – podkreśla.
Duma czy wstyd?
A wracając do głównej tezy wykrytego przez red. Gmyza „spisku”. Dlaczego wszyscy najważniejsi na całym świecie, którzy działają na rynku hodowli koni arabskich i handlu nimi, znają Jerzego Białoboka, Marka Trelę i Annę Stojanowską? Dlaczego kontaktowali się często z nimi, wspólnie sędziowali, czy wreszcie zawierali umowy – albo na sprzedaż, albo na dzierżawę koni? Przecież odpowiedź jest prosta – bo najlepsze konie arabskie na świecie rodziły się i rodzą się w polskich stadninach (czy nadal będą się rodzić – to już inna kwestia). Centrum światowej hodowli koni arabskich było w Polsce. Nic więc dziwnego, że wszyscy pielgrzymowali do tej Mekki.
Postawię retoryczne pytanie: czy fakt, że przede wszystkim Jerzy Białobok, Marek Trela, a także Anna Stojnowska, byli (i miejmy nadzieję, że jeszcze będą) centralnymi postaciami dyktującymi warunki w światowym biznesie pt. konie arabskie powinien być dla nas powodem do dumy, czy do rzucania na nich podejrzeń o czerpanie nielegalnych korzyści?
Ja należę do tych pierwszych, ale są i tacy, którzy się cieszą, kiedy minister wymyśla im od złodziei.
Wspaniali menedżerowie
Jak się uważnie przeczyta artykuł red. Nisztora, a zwłaszcza wątek o dzierżawie Moriona, to tak naprawdę widać, jak świetnym menedżerem jest Jerzy Białobok. Przeanalizujmy, ile stadnina mogłaby zarobić na Morionie w innych przypadkach.
Sprzedaż
Gdyby stadnina sprzedała Moriona, ale to mogłoby mieć miejsce tylko poprzez aukcję, być może uzyskałaby za niego 1 mln euro. Na tyle bowiem dzierżawca musiał go ubezpieczyć. Jednorazowo do kasy wpadłaby niezła suma, ale za jego ewentualne wykorzystanie w polskiej hodowli stadniny musiałyby płacić i to słono.
Zarabia jako reproduktor
Gdyby Morion został w Michałowie i została ustanowiona cena za krycie nim obcych klaczy, to ile mógłby zarobić dla stadniny? Jak mnie poinformował Jerzy Białobok, cena stanówki dla 3-letniego ogiera, nawet z bardzo dobrym pochodzeniem, nie byłaby zapewne wyższa niż 1000-1500 euro. Dobrze, załóżmy – 2000 euro. Do tej pory żaden ogier w Michałowie nie pokrył w roku więcej obcych klaczy w roku niż 10. Dobrze, załóżmy – 15. Pomnóżmy to przez dwa lata, to mamy równanie: 2000 euro = ok. 8000 zł x 15 = 120 000 zł x 2 = 240 000 zł.
Tyle mógłby maksymalnie zarobić dla stadniny przez dwa lata.
Jeśli zaś stadnina chciałaby go nadal pokazywać na czempionatach, wozić po całym świecie i promować, to jakąś część tego zysku pochłonęłby nakłady na tę promocję.
A tymczasem Jerzy Białobok wydzierżawił ogiera, który w tym roku ma dopiero 3 lata, za sumę 200 tys. euro za dwa lata, czyli za ok. 800 tys. zł! I te pieniądze już są na koncie stadniny! Katarska stadnina Al Thumama musiała bowiem zgodnie z kontraktem zapłacić z góry.
Do tego z ewentualnych wygranych na pokazach połowa trafia do Michałowa. Do tego w pierwszym roku Morion może kryć tylko klacze należące do Al Thumama, w drugim zaś, kiedy będzie miał już 4 lata, można nim kryć obce klacze, po 5000 euro, z czego połowa dla Michałowa. Al Thumama nie może jednak zamrozić nasienia ogiera, czyli nie może zrobić sobie zapasu. Katarczycy będą zapewne wozić Moriona po prestiżowych pokazach, gdzie zdobędzie kolejne tytuły, więc jego wartość wzrośnie. Jednym słowem mówiąc, Michałów zapewnił sobie nie tylko konkretny, wymierny w euro dochód, ale i zapewnił sobie dalszą, kosztowną promocję ogiera za pieniądze katarskie.
To wszystko pokazuje, jak genialnym menedżerem jest Jerzy Białobok. Jakie znaczenie ma w tej sytuacji fakt, że nie odbyło się to w drodze publicznego przetargu? Zresztą, jak mi powiedział Jerzy Białobok, pertraktował w sprawie Moriona jeszcze z dwoma innymi podmiotami, ale tamte nie chciały przystać na tak wygórowane warunki finansowe. Bo to są bardzo wygórowane warunki finansowe!
Tak skutecznego menedżera, jakim jest Jerzy Białobok, powinno się nagradzać odznaczeniami państwowymi, oprawić w ramkę i powiesić w muzeum gospodarki, a co go spotkało?
Zatytułowałem ten fragment „Wspaniali menedżerowie”. Bo te same słowa można wypowiedzieć pod adresem Marka Treli. Stadnina w Janowie Podlaskim także wydzierżawiała za duże pieniądze swoje najlepsze konie, czy to klacze, czy ogiery. Owszem, obie stadniny co roku proponowały na aukcję jakieś gwiazdy, bo coś trzeba sprzedawać. Bo trzeba zapewniać spółkom prawa handlowego, jakimi są stadniny, zysk. Ale jeśli dużą część tego zysku byli w stanie zapewnić przez dzierżawy najlepszych koni, a największą zaletą tego procederu było i jest to, że te konie są nadal do dyspozycji dla polskiej hodowli, to czyż nie jest to genialne rozwiązanie?
I pomyśleć, że ten wspaniale funkcjonujący mechanizm, nie rabunkowy dla rodzimej hodowli, a przynoszący stadninom, czyli skarbowi państwa miliony euro, został zniszczony w krótkim czasie przez ćwierćinteligenta, bo posłuchał podszeptów dwóch kolesi-cwaniaczków, którymi kierowały niskie pobudki; zemsty i prywaty. W tym momencie te ciemne indywidua są górą, a uczciwi państwowcy zostali wyrzuceni z pracy i wyzywani są od złodziei! Oto „dobra zmiana”!
Zarodki
I na koniec jeszcze o zarodkach. W emitowanym we wtorek 12 kwietnia dużym materiale w TVN24 pt. „Pańskie oko” (http://www.tvn24.pl/wideo/magazyny/panskie-oko,1521623.html?playlist_id=12703) wypowiadał się redaktor Robert Zieliński z „Polska The Times”. Człowiek doskonale obeznany z realiami wyścigowymi w Polsce, właściciel koni biegających na torze, współkomentujący wyścigi na Służewcu dla TVP. Kiedy mówił o tym, że dzierżawy klaczy z państwowych stadnin do USA budzą zastrzeżenia, bo przecież tam można pobierać nieograniczoną liczbę zarodków, a więc za chwilę więcej cennych koni z polskimi rodowodami będzie za oceanem niż w Polsce – jakbym słyszał Andrzeja Wójtowicza.
O tej nieograniczonej liczbie zarodków w USA to prawda, ale kolego Robercie! Zarzucam Panu co najmniej nierzetelność dziennikarską polegającą na tym, że nie sprawdził Pan, jak wyglądały kontrakty dzierżawy klaczy z polskich stadnin.
Żadna z umów dzierżawy klaczy podpisana przez którąkolwiek z trzech stadnina arabskich (Białka, Janów Podlaski czy Michałów) nie dopuszczała możliwości pobrania większej liczby zarodków w roku niż cztery. Na ogół były to 2-3 rocznie. Jedynie umowa na michałowską Wieżę Mocy dopuszczała pobranie 4 zarodków w roku. Ponieważ klacz ta była w dzierżawie przez dwa lata, amerykańska stadnina, która ją wydzierżawiła, mogła teoretycznie pozyskać od niej 8 potomków. Ale pozyskała tylko trzy! Bo to nie takie proste, ale o tym nie będę się już rozpisywał. Taki jest stan faktyczny.
Za cenę trzech źrebaków stadnina w Michałowie zyskała konkretną sumę pieniędzy (niemałą – nie wiem ile dokładnie), a na dodatek Wieża Mocy wróciła jako trójkoronowana – wygrała trzy najbardziej prestiżowe pokazy w USA, w tym narodowy.
Kiedy mówię o Białoboku i Treli, że są „państwowcami”, to właśnie dlatego – nie tylko zarabiali dla kierowanych przez siebie stadnin pieniądze, ale zawsze potrafili przy tym zadbać o interes polskiej hodowli.
Marek Szewczyk


