Socjotechnicznych manipulacji c.d.
Na stronie internetowej PZJ ukazała się informacje o proponowanym porządku obrad zbliżającego się zjazdu PZJ, o proponowanych regulaminach – obrad i wyborczym, a także o zaproponowanej godzinie rozpoczęcia zjazdu. Jest to godzina 15.00! To granda w biały dzień.
Zazwyczaj zjazdy rozpoczynały się o 11.00 (10.30 pierwszy termin), a o 15.00 było już po obiedzie. Tym razem dopiero o 15.00 ma się zjazd dopiero rozpocząć!
O ile delegaci będą mogli zmienić porządek obrad czy dokonać korekt w regulaminach, o tyle godziny rozpoczęcia zjazdu już się – niestety - nie da zmienić.
Dlaczego zjazd jest dwudniowy? Taki wniosek postawił na majowym zjeździe sprawozdawczym w 2015 roku kol. Marcin Konarski i wniosek ten został przez delegatów przegłosowany. Co prawda intencją wnioskodawcy było, aby to kolejne zjazdy sprawozdawcze trwały po dwa dni po to, żeby pierwszy dzień poświęcony był panelom dyskusyjnym na temat poszczególnych dyscyplin jeździeckich, a sprawozdawczość i głosowanie wniosków z pierwszego dnia miały miejsce dzień później. Kolega Konarski argumentował, że takie dwudniowe sesje odbywają się w FEI. Delegaci rozciągnęli to jednak na wszystkie zjazdy, także sprawozdawczo-wyborcze, no i teraz musimy jeść tę żabę.
Dwudniowy zjazd jest więc realizacją uchwały delegatów i to jest sprawa jasna. Tu żadnej manipulacji nie ma. Jednak w przypadku godziny rozpoczęcia zjazdu – mamy do czynienia z oczywistym socjotechnicznym zabiegiem. O co chodzi?
Ano o to, aby wybory na prezesa i wybory do zarządu odbyły się drugiego dnia zjazdu i to jak najpóźniej. Na co liczy ustępujący zarząd? Ano na to, że część delegatów zmęczona długimi i burzliwymi obradami pierwszego dnia oraz zniechęcona perspektywą późnego powrotu do domu w niedzielę przedświąteczną, długiej jazdy samochodem po ciemku w zimowych warunkach (a więc może śnieg, może deszcz), zdecyduje się wyjechać z Leszna w niedzielę najpóźniej o 12.00, nawet za cenę niebrania udziału w wyborach. Oczywiście tych delegatów niezdecydowanych, czy tych mało zmobilizowanych. Bo „ich”, czyli mówiąc ogólnie Hermanowiczów, delegaci będą: po pierwsze – zmobilizowani, karni, a poza tym spora ich część będzie miała blisko do domu, bo wiadomo z grubsza, jak wygląda geografia poparcia dla którego kandydata na prezesa.
Im więcej z setki delegatów, jaka powinna być na sali, opuści tę salę przed wyborami, tym lepiej. Dla Hermanowiczów oczywiście. Taki jest cel głównego konstruktora wszystkich szczegółów technicznych i proceduralnych dotyczących zjazdu, czyli kolegi Gumkującego.
Zmienić porządek obrad
W taką strategię wpisuje się także proponowany porządek obrad. Wybory na prezesa są dopiero 19. punktem obrad, a do zarządu – 23., a oba poprzedzone są kilkoma punktami, które z powodzeniem mogą być procedowane po wyborach.
Powiedzmy sobie jasno. Są punkty, jak: sprawozdania zarządu oraz rady związku, dyskusja nad tymi sprawozdaniami, czy głosowanie w sprawie udzielenie bądź nieudzielenia absolutorium byłemu zarządowi, które muszą zostać zrealizowane przed wyborami. Ale chyba wszyscy mamy świadomość, że przed wyborami żadna merytoryczna dyskusja na tematy sportowe nie jest możliwa. Dopóki nie odbędą się wybory, każda dyskusja będzie się zamieniała w okładanie się maczugami przez dwie zwalczające się strony. Główny cel poświęcania na zjazd dwóch dni, a więc rzeczowa dyskusja o sporcie, nie zostanie zrealizowany, jeśli wybory odbędą się dopiero drugiego dnia.
Ten porządek obrad trzeba zmienić! Tak, aby wybory odbyły się pierwszego dnia. Nawet, jeśli miałyby się odbywać o 23.00 czy o północy.
Cicho sza z tą Radą!
Porządek obrad trzeba będzie zmienić m.in. z tego powodu, że panowie z zarządu „zapomnieli” umieścić w nim punkt pt. „sprawozdanie rady związku”. „Zapomnieli” też to sprawozdanie przesłać w stosie innych sprawozdań do delegatów. Wiadomo o co chodzi. Ponieważ rada związku krytycznie oceniła działalność zarządu, mało tego – śmiała postawić wniosek o nieudzielenie absolutorium zarządowi, to ten zastosował retorsje. Udał, że taki twór, jak rada związku, w ogóle nie istnieje. Panowie liczą, że jak niektórzy delegaci nie przeczytają sprawozdania (choć jest dostępne na stronie internetowej PZJ, w zakładce „rada związku”), to nie będą wiedzieć, o co jej z tą krytyką chodzi.
Brak sprawozdania rady związku w materiałach dla delegatów i brak odpowiedniego punktu w porządku obrad, to kolejny, cyniczny zabieg socjotechniczny.
Relacja internetowa
W tej sprawie rację ma Bartosz Jura, który zwraca uwagę, że o tym, czy relacja on-line z obrad zjazdu może być przeprowadzona czy nie, mogą zadecydować tylko i wyłącznie delegaci. Tak więc zarówno wcześniejsza decyzja byłego zarządu, który postanowił, że zjazd ma być nagrywany, a nagranie dostępne na stronie PZJ, ale po fakcie, jak i decyzja sekretarza generalnego, który „zgodził się” na relację on-line przez ekipę „Świata Koni” pod warunkiem, że będzie ona nie tylko na ich stronie, ale także na stronie PZJ, nie ma mocy wiążącej. To, że sekretarz generalny „złamał” ustalenia byłego zarządu ma tylko znaczenie techniczne. Gdyby bowiem podtrzymał „decyzję” zarządu i nie wyraził zgody, aby ekipa „Świata Koni” przyjechała ze sprzętem do Leszna, to nawet gdyby delegaci przegłosowali uchwałę, że życzą sobie bezpośredniej relacji z obrad, to i tak ona by się nie odbyła, bo nie miałby jej kto technicznie przeprowadzić. Jest jednak i druga strona tego medalu. Koledzy ze „Świata Koni” muszą się liczyć, że nawet gdy przyjadą ze sprzętem i glejtem od sekretarza generalnego, to jak delegaci zagłosują na NIE, to relacji nie będzie.
Ja mam jednak nadzieję, że zwycięży otwartość naszego środowiska i że słowo „transparentność”, którym sobie wycierali gębę wszyscy rządzący w tym czteroleciu, nie okaże się pustym frazesem.
Marek Szewczyk