Pierwsze medale
Na mistrzostwach Europy w Goeteborgu rozdano pierwsze medale w konkurencji olimpijskiej – w ujeżdżeniu zespołowo. Jeśli chodzi o pierwsze miejsce niespodzianki nie było. Niemcy wygrali bezapelacyjnie, a murowaną kandydatką do złota indywidualnie jest Isabell Werth ze świetną klaczą Weihegold. Jedyna para, która w konkursie Grand Prix przekroczyła 80 procent.
Na dalszych miejscach klasyfikacji zespołowej należy odnotować zmiany w stosunku do tego, czego byliśmy świadkami podczas trzech ostatnich imprez rangi mistrzostw kontynentu: IO w Rio, ME w Akwizgranie, czy MŚ w Caen. Ekipa Wielkiej Brytanii bez Valegro, który po dwóch złotych medalach olimpijskich pod Charlotte Dujardin przeszedł na sportową emeryturę, nieco straciła na mocy. Brytyjczycy nie byli zresztą w stanie wystawić czterech par i wylądowali tuż za podium. Bez medalu zespołowego też Holandia, co także trzeba potraktować w kategorii niespodzianki.
Medal zdobyli gospodarze, ale zapewne liczyli na więcej, a tymczasem musieli się zadowolić brązem. Pokonani zostali przez Duńczyków.
A polska, trzyosobowa ekipa? Trzeba się cieszyć, że udało się wystawić ekipę i że wszyscy wystąpili na poziomie, jakiego można się było spodziewać. Katarzyna Milczarek i Dżeko oraz Aleksandra Szulc i Rumba Hit – powyżej 66 procent, a Przemysław Kozanowski z Belcanto nieco poniżej tej granicy. Granicy przyzwoitości, ale suma tych wyników dała dopiero 12. miejsce na 16 ekip. Miejsca indywidualne były w czwartej dziesiątce, a więc nikt nie zdołał zakwalifikować się do Grand Prix Special, gdzie wystąpi czołowa trzydziestka.
Jeśli ktoś liczył, że nasi reprezentanci mogliby powalczyć o np. szóste miejsce, był niepoprawnym optymistą. Aby zmieścić się w czołowej szóstce, potrzebne były dwa wyniki powyżej 70% i jeden powyżej 67%. Na to naszych reprezentantów obecnie nie stać. Znowu więc musimy przykładać coubertenowską miarę do występu Polaków – ważne, że byli i walczyli.
Marek Szewczyk


