Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

O ambicji sportowca

Nadesłany przez Marek Szewczyk 16.02.2014, 13:36:42 (3364 odsłon)

Sportowcy mają wiele motywacji do tego, aby rywalizować. Jedną z nich jest sława, co w dzisiejszych czasach przekłada się na kontrakty reklamowe, a więc bogactwo. Jest też chęć godnego reprezentowania swego kraju. Znalazłoby się jeszcze kilka innych. Ale oczywiście tym najważniejszym czynnikiem jest po prostu czysta sportowa ambicja. Chęć bycia lepszym od innych. Jak wielka potrafi być sportowa ambicja, najlepiej pokazuje nam Justyna Kowalczyk



Królowa jest tylko jedna!

Od kilku tygodni ma pękniętą kość śródstopia i mimo wielkiego bólu, jaki jej towarzyszy dzień w dzień, bo przecież  jeśli nawet na czas treningu czy startu, dostaje dozwolone środki przeciwbólowe, to jeszcze pozostaje wiele godzin doby, w czasie  których musi go odczuwać. „Normalni” ludzi z taką przypadłością nie byliby w stanie zrobić kroku, leżeliby w łóżku, a do pracy czy szkoły wysłaliby L4. A Justyna zacisnęła zęby i zrobiła to, do czego się przygotowywała od wielu miesięcy ciężkiej pracy – stanęła na starcie. I wygrała. Zdobyła upragniony złoty medal. To najciężej wywalczony medal w kolekcji pani Justyny. Pierwszy, po którym płakała.

W sobotę Kamil Stoch dostarczył nam wielkich wzruszeń, zdobywając drugi złoty medal. Ja jednak nie o sukcesie Polaka, a o Japończyku. Noriaki Kasai w wieku 41 lat i  8 miesięcy podczas siódmych igrzyska olimpijskich zdobył pierwszy  indywidualny (bo drużynowe już ma) medal! Podziwu godne. Nie tylko to, że w tym wieku, w konkurencji, która wymaga dynamiki, a ta jak wiadomo odchodzi w siną dal w miarę upływu lat, można zachować taką formę. Zachować? Osiągnąć jej szczyt! Podziwu godna jest także wytrwałość Japończyka. Pytany przed igrzyskami, co go motywuje do tego, aby w tym wieku jeszcze startować, odpowiedział prosto – bo jeszcze nie zdobyłem złotego medalu olimpijskiego! I zapowiadał, że będzie chciał wytrwać do kolejnych igrzysk, w Pyeongchang. A ponieważ nadal nie ma w kolekcji złotego medalu, a więc nadal nie osiągnął wymarzonego celu, pewnie dotrwa. Ambicja sportowa w czystej postaci.

Niesprawiedliwe

Sobota 15 lutego była dla nas wyjątkowa – dwa złote medale jednego dnia – tego jeszcze nie było! Kiedy Zbigniew Bródka zdobył złoto na 1500 m, szczytujący przed mikrofonem komentator telewizji publicznej, wystrzelił z grubej rury, apelując do prezydenta, do premiera, do posłów (dlaczego pominął ministra sportu?), aby w Polsce zbudować wreszcie kryty tor łyżwiarski. Faktycznie, wyczyn polskiego panczenisty jest tym bardziej godny podziwu, że w Polsce nie mamy zadaszonego toru. Ale czy to jest ewenement? Przecież Justyna Kowalczyk też kilkaset dni w roku trenuje poza Polską, bo nie ma u nas odpowiednich tras. Nie żebym był przeciwny budowie profesjonalnego toru do łyżwiarstwa figurowego w naszym kraju. Przydałby się. Przydałoby się też więcej lodowisk dla hokeistów i łyżwiarzy figurowych i dla zwykłych ludzi, którzy chcieliby po prostu pojeździć sobie dla przyjemności, dla zdrowia. Choćby tyle, ile jest na Słowacji czy w Czechach. Przecież nie bez przyczyny w Soczi zabrakło po raz pierwszy od IO w Lake Placid, czyli od 34 lat, polskich łyżwiarzy figurowych. Zabrakło, bo poziom polskiego łyżwiarstwa figurowego jest mizerny, bo jest adekwatny do mizernej bazy. W wielu innych sportach jest podobnie. Wielu innych polskich sportowców formy i rywali musi szukać za granicą. Musi tam spędzać po kilkaset dni w roku, aby potem móc wygrywać z najlepszymi, z tymi, którzy wspaniałą bazę mają u siebie.

Jak choćby Holender  Koen Verwij, który przegrał z Bródką o… 0,003 sekundy! Prawdę mówiąc żal mi było Holendra. Kiedy Zbigniew Bródka się cieszył i objeżdżał lodowisko z polską flagą, Holender siedział smutny. Dla niego srebrny medal był porażką. Gdyby to ode mnie zależało, dałbym obu sportowcom złote medale. Tak jak to się stało w narciarstwie alpejskim, a konkretnie w zjeździe pań.

Przecież to niesprawiedliwe! Porównajmy. Najpierw ogłoszono, że Polak i Holender uzyskali ten sam czas. Po chwili podano jednak, że Polakowi zmierzono czas na mecie 1:45,006, a Holendrowi  - 1:45,009! A tymczasem w zjeździe pań zarówno Słowence Tinie Maze, jak i Szwajcarce Dominique Gisin zmierzono czas 1:41,57 i do tysięcznych części sekundy już nikt nie sięgał.

Marek Szewczyk

 

 

 

 

 

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5