Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Kłamstwa, „tajemnice handlowe” i gra na czas

Nadesłany przez Marek Szewczyk 22.02.2018, 19:50:00 (4334 odsłon)

19 lutego minęło dwa lata od momentu, kiedy minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel dał zielone światło na to, aby kierownictwo Agencji Nieruchomości Rolnych odwołało dwóch prezesów stadnin koni arabskich – Jerzego Białoboka z Michałowa i Marka Trelę z Janowa Podlaskiego, a także na to, aby zwolnić inspektor Annę Stojanowską, która nadzorowała hodowlę koni arabskich w ANR. Wszystkie te trzy decyzje personalne były spowodowane bardzo niskimi pobudkami. Dwóch osobników, hodowca z Bełżyc oraz senator-hodowca, chcieli się zemścić. Ten pierwszy miał porachunki (przegrany proces sądowy – pisałem o tym w tekście pt. „Człowiek z cienia” 8 IV 2016)) z Markiem Trelą, a ten drugi miał za złe Annie Stojanowskiej, że nie zgodziła się umieścić jego klaczy w pierwszej dziesiątce listy aukcyjne w 2015 roku. Bogu ducha „winnemu” Jerzemu Białobokowi dostało się przy okazji. A że senator-hodowca miał łatwy dostęp do ucha ministra (był wcześniej szefem biura poselskiego Jurgiela), to ten się bez zastanowienia zgodził. Przypuszczam, że dziś tego żałuje, a może nawet ma tym dwóm osobnikom za złe, że go wpuścili na minę. Bo jest oczywiste, że ani minister, ani władze ANR nie spodziewali się takiej burzy, jaką wywołali tymi decyzjami. 

 

Te dwa lata, jakie minęły od tych niesprawiedliwych i szkodliwych decyzji, które w dalszej konsekwencji zrujnowały markę aukcji w Janowie Podlaskim, a także bardzo poważnie osłabiły markę polskiej hodowli koni arabskich, naznaczone są kłamstwami, ukrywaniem fatalnych skutków tych decyzji za pomocą albo „tajemnicy handlowej”, albo gry na czas. 



Kłamstwa, oszustwa, przekręty

Pamiętają Państwo, jak Beata Szydło, wówczas jeszcze kandydatka na premiera, mówiła, że ministrem obrony narodowej w jej rządzie będzie Jarosław Gowin, a nie Antoni Macierewicz. A potem kto został ministrem?

Niedawno minister infrastruktury Andrzej Adamczyk w drodze decyzji administracyjnej przekazał wojewodzie mazowieckiemu Plac Piłsudskiego. Oficjalnym powodem miało być to, że odbywają się na nim liczne uroczystości państwowe, a więc teren ten powinien być w pieczy państwa, choć w przeszłości nigdy nie było żadnych na tym tle zatargów między władzami miasta a rządem. Szybko się okazało, co było prawdziwym powodem tego pogwałcenia uprawnień władz samorządowych. Na Placu Piłsudskiego mają powstać dwa pomniki smoleńskie.

 

Tak działa PiS na samym szczycie, i tak samo działa niżej. Podobnie jest w sprawie „dobrej zmiany” w państwowej hodowli koni arabskich w Polsce.

 

Kiedy ANR powoływała na członka zarządu spółki w Janowie Podlaskim Mateusza Leniewicz-Jaworskiego, jego CV było jednym wielkim kłamstwem, które publicznie prostowali po kolei:

 

• prezes ECAHO Jaroslav Lacina (że Mateuszek-kłamczuszek nie był członkiem ECAHO, a jedynie członkiem Komisji Dyscyplinarnej, czyli był jednym z tzw. ringmasterów);

 

Johanna Ullström z belgijskiej stadniny Arctic Tern Training Center (że Mateuszek-kłaczuszek owszem pracował tam, ale nie pełnił tam żadnej funkcji kierowniczej i nie miał wpływu na plany hodowlane, gdyż pracował jako zwykły masztalerz);

 

• Stadnina Al Shaqab (że Mateuszek-kłamczuszek owszem pracował u nich przez 9 miesięcy, ale na stanowisku pracownika technicznego i nie był zaangażowany w tworzenie wizji rozwoju stadniny, jej zarządzanie, opracowywanie programu hodowlanego, ani też organizację pokazów międzynarodowych);

 

• Stadnina Al Zobara (że Mateuszek-kłamczuszek nie był zaangażowany w zarządzanie, ani decyzje hodowlane w Al Zobara, był jedynie sekretarzem doradcy tejże stadniny, a na dodatek „w wyniku splotu wydarzeń Pan Jaworski został następnie wydalony z Kataru”).

Pisałem o tych faktach szerzej w tekstach: „Kolejne kłamstwa ANR” (16 II 2016) i „Jeszcze o Jaworskim i nie tylko” (29 III 2016).

 

Kiedy wybuchła burza po odwołaniu dwóch prezesów i pani inspektor, zaczęło się szukanie po fakcie argumentów, które miałyby uzasadnić te niesprawiedliwe decyzje. Jednym z tych znalezionych argumentów miał być „brak nadzoru weterynaryjnego” nad końmi w Janowie Podlaskim, w wyniku którego padła wspaniała Pianissima. Tak mówił minister Jurgiel. Ale kiedy padły z tego samego powodu (skręt jelit) Preria i Amra (dwie klacze Shirley Watts przebywające czasowo w Janowie Podlaskim), to minister zmienił nutę i zaczął bredzić „o udziale osób trzecich” i skierował sprawę do prokuratury. Dość szybko okazało się, że biegli obalili tę tezę, ale co się urzędnicy państwowi (prokuratura, policja, biegli) natrudzili, to się natrudzili, ale co istotniejsze, za ich daremny trud my wszyscy, podatnicy zapłaciliśmy. Pisałem o tym w tekście pt. „No i co Panie Ministrze?” (19 V 2016).

 

Inną brednią ministra była następująca teza: „Musieliśmy odwołać tych panów, bo za dziesięć lat, polska hodowla przestałaby istnieć.” (http://www.radiownet.pl/publikacje/ju ... ich-arabow-byla-zagrozona). Wtórował mu ówczesny rzecznik prasowy ANR, Witold Strobel (dziś szef KOWR), który mówił: „Pianissima ma 8 sztuk potomstwa za granicą i tylko jedno w Polsce.”

Prostowałem te kłamstwa wówczas (11 III 2016 „Kolejne przekłamania”), a przypominałem niedawno, przy okazji sprzedaży do ZEA syna Pianissimy - ogiera Prometeusz.

 

Sama aukcja Pride of Poland z 2016 roku okazała się jednym wielkim przekrętem Agencji Nieruchomości Rolnych. Tak na marginesie – za te słowa ANR pozwała mnie do sądu. Czekam na wezwaniu na pierwszą rozprawę z niecierpliwością, bo mam nadzieję, że gdy przyjdzie niektórym świadkom (np. Karol Tylenda, Mateusz Leniewicz-Jaworski) zeznawać pod przysięgą, być może w końcu dowiemy się na pewno tego, co na razie możemy – co prawda z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa  - się domyślać. A czego?

 

Ano tego, że amerykański aukcjoner Greg Knowles prowadził  pierwszą, oszukańczą licytację Emiry „ze ścianą” na polecenie ANR. Tego, że Irina Stigler byłą jednym z „secret bidders”, czyli tych, którzy mieli podbijać ceny koni na zamówienie ANR, jak to było np. w przypadku pierwszej licytacji Al Jazeery. Tego, na czyje polecenie działał Mateusz Leniewicz-Jaworski (członek zarządu spółki janowskiej – przypomnijmy), kiedy prowadził zakulisowe pertraktacje z Anette Mattsson w sprawie zakupu Emiry, klaczy bądź co bądź należącej do SK Michałów! I jeszcze kilku innych kwestii.

Wszystko co dotyczy tej oszukańczej aukcji z 2016 roku opisałem w wielu tekstach, a przede wszystkim w pięciu artykułach z Emirą w tytule.  

 

Gra na czas

Wiele z kłamliwych argumentów używanych przez ministra Jurgiela już dawno upadło i potwierdziło bezsensowność decyzji o zwolnieniu prezesów (i wspaniałych hodowców) obu stadnin oraz pani inspektor. Jedna sprawa ciągle jeszcze nie może znaleźć swego oficjalnego końca. Chodzi o śledztwo, jakie minister kazał wdrożyć w sprawie rzekomej niegospodarności w SK Janów Podlaski w latach, kiedy zarządzał tą stadniną Marek Trela. Przyciskany do muru na posiedzeniu Sejmowej Komisji Rolnictwai Rozwoju Wsi 13 kwietnia 2016 roku powiedział wówczas te słynne i haniebne słowa, że „za złodziejstwo zwolniłem, nie za niefachowość”. Nawiasem mówiąc Marek Trela pozwał za te słowa ministra do sądu, ale ten skrył się za immunitetem poselskim i nie zamierza poddawać się weryfikacji, której wynik byłby oczywisty. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.

 

Wróćmy jednak  do śledztwa w sprawie rzekomej niegospodarności w SK Janów Podlaski. Kiedy już wydawało się, że zostanie ono umorzone (tak wynikało z informacji podanej przez rzecznika prasowego Prokuratury Regionalnej w Lublinie), „na wniosek prokuratora prowadzącego śledztwo prokurator krajowy przedłużył okres tego postępowania do lutego 2018 roku.”  Tak brzmi oficjalny komunikat. Prawda jest taka, że należy to odwrócić, tzn. to prokurator krajowy nakazał przedłużenie śledztwa. Tak czy inaczej, luty już się kończy i niebawem powinniśmy poznać końcowe stanowisko prokuratury, która prowadziła śledztwo „w sprawie”, a nie „przeciw komuś”, co jest bardzo istotnym rozróżnieniem z prawniczego punktu widzenia. Obstawiam, że śledztwo zostanie po raz kolejny przedłużone.

 

Dlaczego? Bo gra na czas jest jednym ze stałym chwytów, jakie stosuje „dobra zmiana”, nie tylko w kwestii hodowli koni arabskich. Także dlatego, że jeśli śledztwo zostanie umorzone, to upadnie ostatni argument, jaki został ministrowi Jurgielowi. Kiedy śledztwo zostanie umorzone, będzie można z czystym sumieniem powiedzieć: panie ministrze, wszystko co Pan mówił argumentując konieczność zwolnienia prezesów obu stadnin okazało się nieprawdą!

 

Grą na czas jest także śledztwo, jakie na polecenie prokuratury prowadzi lubelski oddział CBA. A to śledztwo jest prowadzone, gdyż PO oraz Marek Trela złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa – chodzi o przebieg tej oszukańczej aukcji Pride of Poland w 2016 roku. Wlecze się i wlecze. Z tego co wiem, przesłuchani już zostali wszyscy świadkowie z Polski (w tym i moja osoba), ale jest kłopot z przesłuchaniem najważniejszego świadka. Jest nim obywatel amerykański, aukcjoner Greg Knowles. No i CBA ma dobry pretekst, by to śledztwo prowadzić latami. Podejrzewam, że wyników tego śledztwa nie poznamy, dopóki będzie w Polsce rządzić PiS.

 

Tajemnice handlowe

O zasłanianiu się rzekomą tajemnicą handlową na każdym kroku przez prezesa Sławomira Pietrzaka pisała ostatnio na moim blogu Beta Kumanek, która często w stadninie janowskiej bywa i dobrze wie, co tam w trawie piszczy.

 

Ja także poznałem te dwa magiczne słowa. O tym, jak Al Jazeera została sprzedana kilka miesięcy po aukcji bez żadnego przetargu, pisałem w tekstach „Skutki już są” (31 VIII 2016) oraz „Ile straciła stadnina na sprzedaży Al Jazeery?” (27 IX 2016). Przypomnijmy o co chodzi. Chodzi o to, że Stadnina Koni w Janowie Podlaskim z pistoletem przystawionym do głowy musiała się zgodzić na sprzedaż Al Jazeery, bo kupiec w Kataru zagroził, że nie odbierze wylicytowanej za 300 tys. euro Sefory i nie zapłaci za nią pieniędzy.

 

Zadałem wówczas w trybie ustawy o prawie prasowym pytanie prezesowi Sławomirowi Pietrzakowi, za ile ostatecznie Al Jazeera została sprzedana. Po jakimś czasie otrzymałem trzystronicowe pismo, stworzone zapewne przez jakiegoś prawnika, a podpisane przez Pietrzaka, z którego wynikało, że nie ma obowiązku mi odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Oczywiście nie jest to zgodne ze stanem prawnym. Gdybym poszedł z tą sprawą (odmową odpowiedzi) do sądu, wygrałbym. Nie chce mi się jednak tego robić, bo wiadomo, ciągnęłoby się to latami. Brak odpowiedzi też jest odpowiedzią.

 

Dla mnie brak odpowiedzi był potwierdzeniem mojej tezy, że Al Jazeera została sprzedana taniej niż owe 300 tysięcy euro, które kupiec z Kataru chciał za nią zapłacić podczas aukcji. Ale wówczas do akcji wkroczyła „secret bidders”, czyli Irina Stiegler i podbiła cenę na 350 tys. euro. Kiedy jednak kupiec z Kataru nie chciał już przebić ceny na 400 tys. (bo zorientował się, że jest robiony w balona), koleżanka Mateuszka-kłamczuszka udała, że ona nie licytowała Al Jazeery i klacz zeszła z ringu niesprzedana. Nieoficjalnie wiem, że ostatecznie klacz została sprzedana za 168 tys., czyli stadnina straciła 132 tysiące euro.

 

Podobnie było, kiedy zwróciłem się do prezesa SK Michałów Macieja Grzechnika: „W trybie ustawy o prawie prasowym zwracam się z kilkoma pytaniami dotyczącymi ogierka Ermitage.

  

1. Czy prawdą jest, że został wywieziony ze Stadniny 9 (bądź 10) grudnia 2017 roku?

  

2. Jeśli został wywieziony za granicę, to czy miał wewnątrzunijne świadectwo zdrowia traces?

  

3. Jeśli został wywieziony do jakiegoś polskiego podmiotu, to czy miał paszport?”

  

Pan prezes przysłał mi odpowiedź, ale taką, że mi nie odpowie, bo – i tu następuje mętny wywód pseudoprawniczy.

 

Tajemnicami handlowymi zasłania się również ministerstwo rolnictwa, które musiało coś odpowiedzieć na interpelację poselską. Odpowiedziało na niewiele pytań, ale nie będę streszczał ani pytań, ani odpowiedzi, bo jest ich zbyt dużo i nie chcę już zanudzać czytelników szczegółami. 

 

Przytoczę tylko liczby. Wiemy, jaki wynik finansowy miały obie stadniny za poprzednie dwa lata. W odpowiedzi na interpelację jest informacja, jaki jest prognozowany wynik finansowy za rok obrotowy 2017. Gołym okiem widać, jak na łeb, na szyję spadają wyniki finansowe obu spółek pod rządami beneficjentów „dobrej zmiany”.

  

Rok                  Janów Podlaski                       Michałów

2015                3,2 mln                                   2,36 mln

2016                    81 tys.                                 1,7 mln

2017                  100 tys.                                     900 tys. zł

  

Podane 100 tysięcy za rok 2017 wymaga komentarza. Gdyby nie oddanie pod zastaw za pożyczone pieniądze (czy też wymuszona sprzedaż) kilku klaczy janowskich spółce Małopolska Hodowla Roślin (spółka, której częścią jest Białka) wynik byłby ujemny. Jak fatalna jest sytuacja finansowa janowskiej stadniny widać choćby z dwóch faktów: ograniczanie dawek żywnościowych krowom mlecznym, wypłacaniu pensji pracownikom na raty.

  

I na koniec, polecam przeczytać to, co zamieściła Alina Sobieszak na swoim portalu „Araby.Magazine”. Całość jest warta uwagi, ja jednak chciałby zwrócić uwagę na jedną informację. A mianowicie: narodowy czempionat koni arabskich w tym roku nie odbędzie się w Janowie Podlaskim. A gdzie? Na służewieckim torze wyścigowym w Warszawie. Taką informację przekazali panowie Maciej Grzechnik oraz Tomasz Chalimoniuk (prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych) podczas zjazdu ECAHO  w Monachium 17 lutego.

  

A czy aukcja Pride of Poland w roku 2018 odbędzie w Janowie Podlaskim? O tym panowie nie mówili w Monachium. Z kolei z odpowiedzi ministerstwa rolnictwa na interpelację poselską wynika, że tak, odbędzie się w Janowie Podlaskim.

 

Ja jednak w to nie wierzę. Uważam, że aukcja Pride of Poland w takiej postaci, jak do tej pory już w Janowie Podlaskim się nie odbędzie. Moim zdaniem możliwe są dwa scenariusze:

  

• Aukcja odbędzie się też na Służewcu razem z czempionatem. Jednym słowem cała impreza nazywana Dni Konia Arabskiego będzie miała miejsce na Służewcu.

 

• Aukcja w Janowie podlaskim odbędzie się, ale tam będzie sprzedawać swoje konie tylko janowska stadnina. Michałów swoje konie będzie sprzedawał gdzie indziej (Michałów? Służewiec?)

Zapewne do tego doprowadzi widoczna gołym okiem wojenka między prezesami Pietrzakiem a Grzechnikiem.

 

Tak czy inaczej lepiej nie będzie. Dobrze, a nawet świetnie, to już było. Czasy świetności aukcji janowskiej zostały zniszczone bezpowrotnie. Marka polskiej hodowli też ucierpiała i będzie z czasem coraz bardziej słabsza. Takie są skutki „dobrej zmiany” w polskiej hodowli koni arabskich. Te skutki już odczuwają wszyscy, także prywatni hodowcy konia arabskich. Także ci, którzy zacierali ręce, że wreszcie ktoś dokopał „tym dwóm” (Białobok, Trela). Także ci, którzy wsączyli jad do ucha ministra. Nawet oni już odczuwają negatywne skutki swej kreciej roboty.

Marek Szewczyk

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 23.02.2018, 16:00  Uaktualniono: 24.02.2018, 14:53
 Autor1
Może za całą odpowiedź powinno służyć zdanie napisane przez jedno z bardziej wiodących "nazwisk" w prywatnej hodowli - To, co było nie wróci. Po prostu większość prywatnych hodowców uważa, że jeśli problem nie dotyczy bezpośrednio ich (choć i tak dotyczy), to lepiej siedzieć cicho i przypodobać się nowej władzy.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 23.02.2018, 7:06  Uaktualniono: 23.02.2018, 10:27
 Lepiej nie mieszać polityki
Moim zdaniem atakowanie rządu w innych sprawach, które nie są oczywiste, gdyż pani Gronkiewicz jest współwinna awantury z pomnikami, szkodzi.

Zadam kolejne pytanie - gdzie jest PZHK? W aktualnym "HiJ" nie ma chyba artykułu o arabach.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 22.02.2018, 22:13  Uaktualniono: 22.02.2018, 22:27
 A gdzie PZHKA?
Na różnych blogach i portalach pełno tekstów o upadku stadnin państwowych, a ja się pytam, gdzie w tym wszystkim jest głos środowiska skupionego w PZHKA.
W statucie PZHKA napisano m.in.:

"Celem Związku jest dążenie do rozwoju i doskonalenia hodowli koni arabskich czystej krwi w Polsce.
Związek realizuje swoje cele poprzez:/../
reprezentowanie interesów członków Związku w stosunku do władz administracyjnych, instytucji, osób i organizacji krajowych, i zagranicznych"

Czy rzeczywiście Związek dąży do doskonalenia rasy i czy realizuje swoje statutowe cele poprzez reprezentowania interesów polskiej hodowli arabów wobec władz wszelakich? Bo ja nie znajduję w sieci śladów obecnej aktywności PZHKA, dowodzącej jakiejś próby obrony PSK przed konsekwencjami "dobrej zmiany".
A może PZHKA akceptuje to, co się dzieje w Janowie?
Jak to wygląda z bliska?
IG
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5