Związku obudź się!
Na stronie internetowej Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich ukazał się komunikat. Kuriozalny w swojej wymowie. Dlaczego? Bo Związek wreszcie zabrał głos, ale nie po to, by chociażby zaprotestować w sprawach związanych z tegoroczną aukcją w Janowie Podlaskim, a są to rzeczy ewidentnie godzące w interesy członków PZHKA (szczegóły w dalszej części tekstu), ale by zaapelować do „koleżanek i kolegów” „szczególnie aktywnych w przestrzeni internetowej i medialnej” tymi oto ezopowymi słowy:
Negatywne komunikaty, nawet te, które opisują tylko daną, konkretną sprawę, w sensie generalnym mogą działać na niekorzyść wszystkich polskich hodowców i ogólnie zaszkodzić polskim koniom arabskim. Każda negatywna lub nierzetelna opinia dotycząca Aukcji w konsekwencji może prowadzić do utraty zaufania potencjalnych klientów – nabywców koni arabskich wyhodowanych w naszym kraju. Natomiast pozytywne opinie mogą wzmocnić pozycję i rolę polskiej hodowli na arenie międzynarodowej.
Cały komunikat liczy 2356 znaków. Ludzie z branży dziennikarskiej wiedzą, co to znaczy, a tym, którym to nic nie mówi, wyjaśniam – to spory tekst. Do kogo jest w gruncie rzeczy adresowany? Do mnie nie, choć jestem aktywny internetowo na niwie „arabskiej”, bo nie jestem „kolegą”. Nie jestem wszak członkiem PZHKA. Portale internetowe o tematyce „arabskiej” prowadzą dwie panie. Jedna też już nie jest „koleżanką”, bo się wypisała z PZHKA, by wesprzeć pewne indywiduum, które założyło konkurencyjny związek – właścicieli koni arabskich. Więc wychodzi, że ten apel skierowany jest do dwóch pań. Jedna jest aktywna, ale tylko na FC, a druga prowadzi „arabski” portal.
Na czym polega kuriozalność tego komunikatu? Ja go odczytuję tak: nawet, jeśli w jakiejś konkretnej sprawie, macie rację, bo dzieje się źle, to jednak nie piszcie o tym, bo szkodzicie nam wszystkim. Prywatnym hodowcom, którzy chcieliby coś sprzedać zagranicznym odbiorcom.
Taką postawę mogą zająć tylko ludzie o zajęczych sercach. A gdzie byliście, jakie stanowisko zajęliście, kiedy działy się rzeczy naprawdę szkodzące całej (i państwowej, i prywatnej hodowli)?
• Mam na myśli ową oszukańczą aukcję Pride of Poland z 2016 roku? Dlaczego to nie wy złożyliście zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, tylko ktoś inny? Przestępstwa, którego fatalne konsekwencje ponoszą teraz wasi członkowie.
• „Dobra zmiana” postanowiła w tym roku oddzielić narodowy czempionat koni arabskich od narodowej aukcji. Dlaczego nie zajęliście w tej istotnej dla was sprawie stanowiska? Jeśli to jest dobry ruch, to należało wydać komunikat z takim stanowiskiem i wyjaśnić swoim członkom, co na tym zyskują. Jeśli zaś oceniacie, że jest to ruch szkodzący wam, dlaczego nie oprotestowaliście tej decyzji?
• Członkowie waszego Związku świadomie oczerniają zwolnionych prezesów, rozpowszechniając kłamstwa na ich temat. Przecież kto jak to, ale wy dobrze wiecie, że gdyby Marek Trela wydzierżawił Pianissimę za 100 euro rocznie, to już siedziałby w więzieniu, Jurgiel by triumfował, a cała Polska by o tym wiedziała. Dlaczego tolerujecie takie osoby w swoich szeregach?
• Dlaczego nie zadajecie pytania, z jakiego powodu nazwa janowskiej aukcji (kiedyś Polish Prestige, a potem Pride of Poland) ma być zmieniona? A właściwie, czy wiecie, jak ta nazwa będzie brzmieć?
• Dlaczego nie protestujecie teraz, kiedy wychodzi na jaw, jak ma wyglądać tegoroczna aukcja w Janowie Podlaskim. A przede wszystkim dlaczego nie protestujecie przeciwko najważniejszemu z waszego punktu widzenia, co wam - bo to wy dzwonicie pod wskazany na stronach stadnin i waszego Związku numer telefonu (693 900 089) – przekazuje odbierająca ten telefon Hanna Sztuka. Że na główną aukcję nie będą przyjmowane konie prywatnych hodowców!
I co przejdziecie nad tym do porządku dziennego? Przez lata prywatni hodowcy walczyli, aby na głównej aukcji było dopuszczanych więcej koni niż 3-4, jak to miało miejsce do 2015 roku. To była spora kość niezgody między prywatnymi hodowcami a organizatorami aukcji, czyli prezesami stadnin, Jerzym Białobokiem, Markiem Trelą i Anną Stojanowską z ANR (o Barbarze Mazur z Polturfu w tym miejscu nie wspominam, bo ona była tylko techniczną wykonawczynią decyzji, które konie i za ile). W 2016 roku obiecano wam, że jeśli Białobok i Stojanowska odejdą z zarządu PZHKA, to prywatni hodowcy będą mieli 10, a nawet więcej miejsc na głównej aukcji. I co? Jak się teraz czujecie?
Dlaczego nie protestujecie, że teraz wszystko co związane z aukcją jest tajne przez poufne, że bardzo ciężko zdobyć jakiekolwiek informacje?
Może przypomnę, nie tyle członkom PZKHA, bo oni to dobrze wiedzą, ale wszystkim czytelnikom mojego bloga, jak to było, kiedy aukcję organizowała firma Polturf - którą zdaniem ministra Jurgiela należało odsunąć od tego zajęcia, bo do spółki z prezesami okradali skarb państwa – a tym, co w tej materii dzieje się dziś.
Przed „dobrą zmianą” było mniej więcej tak; kalendarium:
• Informacja o dacie i miejscu aukcji była już znana w grudniu i rozpowszechniana podczas Salonu Konia w Paryżu. Pod tym względem niby nie ma zmiany, bo miejsce (Janów Podlaski) i data (drugi weekend sierpnia) są znane od dawna, tylko nie wiadomo, czy będzie to impreza jedno- czy dwudniowa, a jeśli jednodniowa, to czy 18 czy 19 sierpnia.
• Od stycznia do 25 lutego były przyjmowane zgłoszenia prywatnych koni. Warunki uczestnictwa wisiały na stronie internetowej Polturfu. Nawiasem mówiąc, koszt udziału prywatnego konia wynosił 3690 zł, w tym VAT i opłata za boks (2015 r.). Jeśli został zakwalifikowany na aukcję główną, to te koszty wzrastały prawie dwukrotnie, ze względu na sesję zdjęciową i filmową. W tym roku komunikat o możliwości zgłaszania koni na aukcję ukazał się 25 maja, a koszt zgłoszenia do letniej aukcji (nie tej głównej) wynosi 10 700 zł. W tej cenie nie ma sesji zdjęciowej i filmowej.
• Lista wszystkich koni zakwalifikowanych na aukcję (bez podziału na Pride of Poland i Summer Sale) ukazywała się w internecie do końca marca. A w tym roku? Na razie nie ma żadnej listy.
• Do końca kwietnia odbywała się ostateczne kwalifikacja koni, z podziałem na główną i drugoplanową aukcję. A w tym roku…
• Do końca maja katalog ze zrobionymi zdjęciami w postaci elektronicznej wisiał w internecie. A w tym roku…
• Do połowy czerwca ukazywały się na stronie Polturfu filmy z końmi zakwalifikowanymi na główną aukcję. W tym roku – podobno sesje zdjęciowe się w stadninach odbyły, ale czy filmowe – diabli wiedzą.
Mamy koniec maja i wiemy niewiele. Ja nieoficjalnie wiem nieco więcej, ale to nie jest wiedza typu, które klacze z państwowych stadnin będą wystawione na sprzedaż (bo to ciągle jest tajemnica), tylko jak ta aukcja ma przebiegać.
A pinczowskie wróbelki ćwierkają, że tegoroczna lista aukcyjna została skonstruowana z zamówień klientów. Potencjalni nabywcy mogą wskazać palcem dowolnego konia ze stadniny i ten trafia na listę aukcyjną. Taką hipotezę zdają się potwierdzać dwa fakty. Pierwszy, to niewpuszczanie koni prywatnych hodowców na główną aukcję. Oni by na taki numer nie poszli, więc won. Drugi - na liście znalazła się tylko jedna klacz z Białki. Dlaczego? Ano dlatego, że nikt nie wskazał palcem na żadnego konia z tej stadniny, ale choć jednego białeckiego jako alibi, trzeba było wstawić.
Przy takim doborze, kiedy klienci decydują, jakiego konia sobie życzą, łatwo sobie wyobrazić, że procent sprzedanych koni może się okazać wysoki. Będzie więc powód do odtrąbienia sukcesu. Ale czy te ceny będą satysfakcjonujące? I kogo? Nabywców? Czy państwowe stadniny?
Szanowni hodowcy! Zastanówcie się, czy to co się dzieje, wam odpowiada? I czy ludzie o zajęczych sercach kierujący waszym Związkiem, dobrze dbają o wasze interesy?
Marek Szewczyk
PS. Panie Prezesie (chodzi o Macieja Grzechnika). Tym razem odpowiadam od razu. Nie mam zamiaru ani usuwać tekstu "Michałowskie ubytki", ani przepraszać za niego, ani wpłacać 20 tys. zł na Caritas. Spotkajmy się na ubitej ziemi, czyli w sądzie. Do zobaczenia.



|