Kilka pytań do Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka
Po raz kolejny oddaję głos Beacie Kumanek. Czynię to tym chętniej, że zgadzam się z jej tezami w 90 procentach.
O tych 10 procentach napiszę osobno, ale dziś chciabym się tylko ustosunkować do jednego stwierdzenia z tekstu pani Beaty. Napisała bowiem tak:
Bezprecedensowa obrona tych osób przez krajowe i międzynarodowe środowisko koni arabskich zaowocowało głośnymi przeprosinami nowego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego w sierpniu 2018 roku skierowanymi do Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka oraz powołaniem tychże do nowej rady ds. hodowli koni przy ministrze rolnictwa.
Otóż stanowisko, jakie zajął nowy minister rolnictwa wcale nie musi wynikać z owej głośnej obrony, choć mogła się w jakiejś części do tegoż stanowiska przyczynić. Moim zdaniem, po prostu Jan Krzysztof Ardanowski od zawsze miał inne zdanie niż jego kolega partyjny Krzysztof Jurgiel, a jego stanowisko jest wyrazem (w tej kwestii) zdroworozsądkowego myślenia. Tak, w PiS także bywają ludzie, którzy myślą propaństwowo i potrafią przyznać, że ich partia popełnia błędy.
Mam nadzieję, że tekst Beaty Kumanek sprowokuje tzw. środowisko do dyskusji na poruszone przez nią tematy. Namawiam do takowej i deklaruję, że chętnie udostępnię łamy mojego bloga do publikacji głosów w tej dyskusji.
Marek Szewczyk
Wkrótce miną trzy lata od odwołania przez ANR z zajmowanych stanowisk Anny Stojanowskiej, Jerzego Białoboka oraz Marka Treli. Wedle deklaracji ANR powodem tych decyzji była „utrata zaufania”. Wszyscy dobrze wiemy, co działo się potem. Bezprecedensowa obrona tych osób przez krajowe i międzynarodowe środowisko koni arabskich zaowocowało głośnymi przeprosinami nowego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego w sierpniu 2018 roku skierowanymi do Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka oraz powołaniem tychże do nowej rady ds. hodowli koni przy ministrze rolnictwa. Ludzie tak długo obrzucani błotem zostali przeproszeni i zrehabilitowani. A więc czy wszystko jest już w porządku?
Otóż nie, nie jest. Konie w stadninach w Janowie i Michałowie nie mają z tych przeprosin nic, absolutnie nic. Przez minione trzy lata cała para szła w obronę trzech osób znanych z imienia i nazwiska. O przyszłości państwowej hodowli konia arabskiego nie mówiło się praktycznie nic, zaś odosobnione głosy w tej kwestii nie spotkały się z żadnym odzewem. Interes Anny Stojanowskiej, Jerzego Białoboka i Marka Treli uważano za tożsamy z interesem państwowej hodowli koni arabskich. A tymczasem tak nie jest i już nie będzie - obecnie żadna z wymienionych osób nie chce powrotu do dawnych stanowisk, gdyż świetnie odnaleźli się w prywatnym biznesie doradztwa hodowlanego. Tymczasem konie arabskie w państwowych stadninach odnajdują się coraz gorzej w istniejącej rzeczywistości i środowisko coraz głośniej przebąkuje o możliwej prywatyzacji państwowych stadnin koni arabskich w perspektywie najbliższego roku. Można też odnieść wrażenie, iż środowisko nie ma nic przeciwko temu. Co gorsza, KOWR zdaje się nie robić nic, by tak się nie stało. Pytam się więc Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka, czy uważają taki scenariusz za pożądany oraz jakie cele chcą osiągnąć poprzez zasiadanie w radzie ds. hodowli koni przy ministrze rolnictwa?
Ongiś Izabela Wierzchowska w wywiadzie dla www.polskatimes.pl pt. „Konie w Janowie Podlaskim są równie cennym dobrem narodowym jak dzieła sztuki” z 10.08.2017 powiedziała słowa, które sobie zapamiętałam i niniejszym cytuję:
Nadrzędnym dla nas (KOWR) celem i misją jest ochrona puli genetycznej. W pierwszej kolejności musimy skupić się na tym, które konie zostawić do dalszej hodowli, niż które sprzedać. Handel końmi nie jest dla nas celem samym w sobie. Celem jest zachowanie i przekazanie następnym pokoleniom hodowców najcenniejszych, najstarszych polskich rodowodów. Te konie stanowią dobro narodowe, które musi być zachowane tak jak dzieła Kossaka, Chopina czy twórczość Nowida.
W sporządzonym również przez Izabelę Wierzchowską dokumencie „Aktualny stan hodowli koni w Spółkach nadzorowanych przez KOWR” następująco zdefiniowano rolę państwowej hodowli koni: państwowe stadniny koni, stojąc na straży zachowania na odpowiednim poziomie zmienności genetycznej w poszczególnych rasach koni, kontynuują hodowlę cennych rodzin klaczy i rodów męskich. Obecnie efektywna wielkość populacji zróżnicowana jest w zależności od rasy i na ogół stanowi minimum wymagane dla zachowania bioróżnorodności”.
W tym miejscu dodam za Izabelą Wierzchowską, iż doskonalenie ras może odbywać się tylko w odniesieniu do zarządzania populacją jako całością, a hodowla państwowa trwa dłużej niż moda, kaprys, zainteresowanie czy choćby prozaiczne możliwości finansowe prywatnego hodowcy. Nic dodać, nic ująć. Jak sądzę, nie da się zakwestionować wyżej przytoczonych stwierdzeń.
Szkoda tylko, że stwierdzenia te są dla nadzoru właścicielskiego tylko jedną stroną medalu. Jedna z konkluzji wspomnianego dokumentu dowodzi, iż KOWR porusza się w oparach absurdu, gdyż jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko. Konkluzja ta brzmi następująco: Stadnina będąc zarówno spółką prawa handlowego i jednocześnie mając jako główną misję zachowanie puli genetycznej, musi wypracować zysk oraz zajmować się hodowlą zachowawczą, która z definicji jest niedochodowa.
W tym samym duchu wypowiedział się ostatnio rzecznik prasowy KOWR Mariusz Rytel. Wykluczył on możliwość udzielenia jakiejkolwiek pomocy finansowej ze strony państwa Stadninie Koni w Janowie Podlaskim, która jest bliska utraty finansowej, gdyż nie pozwala na to jej status jako spółki prawa handlowego. Jeśli również za 2018 rok rachunek zysków i strat wykaże po raz kolejny ujemny wynik finansowy, stadnina w Janowie Podlaskim może zostać postawiona w stan upadłości, a następnie sprywatyzowana. Cóż to będzie oznaczać? To będzie jak pocięcie w drobny mak bezcennych dzieł sztuki oraz skreślenie ze słownika KOWR terminu „bioróżnorodność”, czyli bezcennej wartości dla całej ludzkości. Stracimy na tym wszyscy, nie zyska nikt. Przynajmniej nikt w Polsce.
Ku niepomiernemu zdziwieniu stwierdzam, że całe tak zwane środowisko milczy w obliczu tragicznej sytuacji finansowej państwowych stadnin koni i nie robi nic, żeby walczyć o rozwiązania mające na celu zmianę tej sytuacji. Czyżby chodziło o to, by złapać choć strzępek bezcennych dzieł sztuki? Tymczasem działać trzeba szybko i niezwłocznie. Państwowe stadniny koni arabskich nie są w stanie wypracowywać zysku na koniec każdego roku. Relatywnie dobre wyniki finansowe stadnin za czasów Jerzego Białoboka oraz Marka Treli były spowodowane zupełnie inną koniunkturą na konie arabskie. Ponadto, trzeba sobie jasno powiedzieć, że ówczesna samodzielność finansowa tych stadnin na przestrzeni lat była okupiona uszczupleniem owej puli genetycznej oraz znacznym niedofinansowaniem w wielu obszarach.
Apeluję więc do Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka, by wykorzystali cały swój autorytet i siłę perswazji by przekonać ministra rolnictwa, że państwo musi przyjąć na siebie obowiązek utrzymywania państwowych stadnin koni arabskich, traktując ten wydatek jako inwestycję długoterminową, a nie jako koszt. W skali budżetu państwa nie będą to duże pieniądze, a korzyść dla państwa okaże się niewspółmiernie wielka. Aby tak mogło się stać, państwowe stadniny koni arabskich muszą zmienić swoją formę prawną. Jest to absolutnie możliwe, i jest na to wiele sposobów. Trzeba tylko chcieć.
Bardzo ciekawy tekst na temat nowej formuły zarządzania państwowymi stadninami koni ukazał się na blogu Marka Grzybowskiego http://konsprawapolska.pl w artykule z dnia 08.09.2018 pt. „Holding, czyli jak to być powinno”. Niestety, propozycje Marka Grzybowskiego na odnowę państwowej hodowli koni arabskich nie spotkały się z żadną reakcją tak zwanego środowiska i nie stały się przyczynkiem do dyskusji na ten niezwykle ważny temat. Jaka szkoda! Czyżby nikogo to nie obchodziło? Moim zdaniem, w chwili obecnej nie może być żadnej rozmowy o koniach w państwowych stadninach koni arabskich bez pilnej i zakończonej pozytywną konkluzją dyskusji o zmianie formy prawnej tych stadnin. Utrzymanie dotychczasowej formy prawnej będzie oznaczać, że obrazy Kossaka, partytury Chopina czy wiersze Norwida, zostaną pocięte na kawałki, które będą zbierać z ziemi prywatni hodowcy. Ale kawałki, nawet najcenniejszych dzieł sztuki, nie są nic warte, więc per saldo ci zbierający te okruchy również stracą.
Nie tylko forma prawna, ale również sposób działania państwowych stadnin koni arabskich musi ulec zmianie. Trzeba się też zastanowić, w jakim kierunku winna zmierzać hodowla. Bo chyba nie w kierunku hodowania w polskich stadninach arabów w typie „straight egyptian”? Chcę zapytać Annę Stojanowską i Jerzego Białoboka, jakie jest ich zdanie w tej kwestii oraz czy po objęciu funkcji w radzie ds. hodowli koni mieli okazję obejrzeć janowskie i michałowskie stado anno domini 2018/2019?
„Noblesse oblige”. Anna Stojanowska i Jerzy Białobok wypracowali sobie nazwisko i renomę. Do czegoś to zobowiązuje. Mam nadzieję, że wykorzystają swoje wpływy dla ratowania państwowych stadnin koni arabskich. W innym razie, zasiadanie przez nich w radzie ds. hodowli koni przy ministrze rolnictwa grzebiącego te stadniny, stanie się dla nich wielką skazą na wizerunku. Co mają Państwo do powiedzenia w obliczu nadchodzącej katastrofy?
Beata Kumanek
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 30.01.2019, 18:14 Uaktualniono: 30.01.2019, 21:27 |
Kumanek Show...
Nie przestaje mnie Pan rozczarowywać, redaktorze Szewczyk (ciągle i wciąż na nowo)... Naprawdę nie rozumie Pan, iż nie dostrzegając banalności i infantylności (a przy tym jałowości) wypowiedzi Beaty Kumanek, ociera się Pan trochę o śmieszność? Zastanawiam się, jak można tak lansować (legitymizować) osobę, która nie ma stosownej wiedzy i świadomości stanu rzeczy, która najczęściej błądzi, fałszywie postrzega i interpretuje; która tak wiele rzeczy nie rozumie, prowadząc rozważania na poziomie niemalże "przedszkolnym"? Panią, która jeszcze nie tak dawno pisała "o słońcu nad stadniną" (janowską) - w zupełnym oderwaniu od rzeczywistości (znacznie bardziej złożonej, niż była to w stanie ogarnąć owa pani)? Chcę zapytać z jakiej racji usiłuje Pan wykreować "wartość opiniotwórczą" kogoś, kto wyróżnia się praktycznie tylko entuzjazmem i "parciem na szkło", rażąc przy tym regularnie płytkością, naiwnością i infantylnością sądów i ocen ? Azaliż nie możemy, o poruszanych tu kwestiach, dywagować na nieco wyższym poziomie merytoryczności (pogłębienia)? Jeśli tak, to szkoda... R. Raznowiecki
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 30.01.2019, 16:02 Uaktualniono: 30.01.2019, 17:55 |
Anonimy źle sie czyta
Bardzo szkoda, że ustawienia blogu nie wymuszają podpisywania postów. Kiedy nie wiadomo, kto jest autorem wpisu, nie wiadomo też, czy wpis wyraża opinie fachowca czy laika, albo też, czy jest to wpis krytykanta czy wręcz przeciwnie, może osoby zainteresowanej konstruktywnym rozwiązaniem problemu. Te same słowa mogą bowiem znaczyć kompletnie coś różnego w zależności od osoby, która je artykułuje...
Iwona G. |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 30.01.2019, 10:04 Uaktualniono: 30.01.2019, 15:07 |
państwowa stabilność
Co do meritum. Państwowa własność bez wątpienia jest gwarantem trwania stadnin. Jeżeli ktoś się z tym nie zgadza, warto się cofnąć do historii XIX wieku. Trwały magnackie stadniny (Biała Cerkiew, Sławuta) z ekonomicznym zapleczem ogromnych fortun kolejnych pokoleń ich właścicieli. Nie przetrwały jednak legendarne Jarczowce. Losy tej stadniny opisane przez Pruskiego warte są przypomnienia w kontekście obecnej sytuacji.
"W sposobie prowadzenia stadniny przez Dzieduszyckiego razi nieco fakt, że posługiwał się on w małym stopniu własnymi ogierami, natomiast dużo kupował ich z zewnątrz"."W miarę pogarszania się materialnej sytuacji J. Dzieduszyckiego stadnina zaczęła stopniowo podupadać./.../ W latach 60-tych doszło nawet do tego, ze musiał z racji zadłużenia opuścić Jarczowce i zamieszkać w majątku żony./../. Dopiero zwyżka cen na płody rolne podczas wojny rosyjsko-tureckiej w 1877 poprawiła nieco sytuację. Na skutek niedozoru i słabego żywienia konie zaczęły drobnieć i degenerować się./../ "(na światowej wystawie w 1873) Konie jarczowieckie spotkała niemal kompromitacja./../były małe, drobne, biednokostne i przerasowane"."D. popełnił nierozważny krok, posyłając za dużo koni, nie przeselekcjonowanych na pokrój oraz nie wyszykowanych pod względem kondycji./../ Sprawiały z tej racji niekorzystne wrażenie". "W 1885 r. złamany życiem J. Dzieduszycki zmarł. Ponieważ nie miał dzieci, więc mocno zadłużone Jarczowce i resztki stadniny przeszły w spadku na bratanka. Ten jednak nie był koniarzem /../Wybrał za poradą znawców 2 ogiery i 12 najlepszych klaczy (do Jezupola), a resztę rozprzedał z licytacji". Bardzo smutny obraz, i niestety coraz bardziej przystający do obecnej sytuacji. W Jarczowcach zabrakło stałego dopływu pieniądza i dziedzica majątku. Państwowa własność zapewnia (zapewniała) zaplecze finansowe i "dziedzica", czyli kontynuację zarządu. Bez tych dwóch czynników nie ma mowy o sensownej kontynuacji hodowli. Bardzo dobrze to widać śledząc historię prywatnych hodowli w ostatnich latach. Grzebię ostatnio w księgach stadnych z przełomu 20/21 wieku i jestem wręcz załamana, jak bardzo niestabilna jest polska prywatna hodowla arabów. Więc pytanie nie brzmi: Janów/Michałow prywatny czy państwowy, lecz szekspirowskie: "być albo nie być" tych stadnin. Iwona G. |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 30.01.2019, 9:21 Uaktualniono: 30.01.2019, 15:07 |
re
Zgadzam się z przedmówcami - pp. Białobok, Stojanowska i Trela właściwie nic nie mogą już zrobić.
Poza dość iluzorycznym udziałem w ministerialnej radzie (tak trzeźwo oceniając stanowiącej wymówkę dla rządu aby faktycznie w sprawach hodowli koni nic konkretnego nie zrobić ) - mogło być się spróbować wykazać PZHKA- brak tam jednak woli, energii nawet na stronie nie ma listy ogierów na sezon 2019 ( no i mała dygresja - jak wynika z informacji na stronie jedynym z członków sądu koleżeńskiego jest Hanna Sztuka :) ) Co do spraw hodowlanych - zdymisjonowane przez min. Jurgiela hodowały takie konie jakie były modne i był na nie zbyt na rynkach zagranicznych, w ten sposób utrzymując stadniny na powierzchni w absurdalnych dla hodowli realiach stworzonych przez polityków (vide dewastacja hodowli zarodowej innych ras koni). Oczywiście zasadne jest stworzenie innych ram organizacyjnych dla naszej hodowli arabskiej, ochrona potencjału genetycznego ale na to musi być polityczna wola presja wyborców (przeciętnego Kowalskiego nic to nie obchodzi, a większość polityków ma mniej niż zielone pojęcie.) By spróbować coś takiego zrobić trzeba nie tylko zmian organizacyjnych lecz również pieniędzy - na utrzymanie stada w trudnym momencie i później, dalej na i później na promocję naszych koni. Pokazy, publikacje, utrzymanie wpływów w WAHO ECAHO nagrody itd. A jeśli chodzi o KOWR trzeba za każdym razem zwracać uwagę, że może on trąbił o utrzymaniu polskich linii lecz w praktyce używał poślednich ogierów straight egyptian (czego świetny przykład stanowi Michałów) |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 30.01.2019, 6:27 Uaktualniono: 30.01.2019, 15:07 |
BRAK STRATEGICZNEGO MYŚLENIA
Zmiana formy prawnej, holding... jak to wszystko pięknie brzmi. Papier i internet wszystko przyjmie... niestety... tylko kto ma za to zapłacić i dlaczego podatnicy. Jako obywatel tego kraju, podatnik i miłośnik koni czystej krwi arabskiej nie zgadzam się na to, żeby z moich podatków była opłacana działalność stadnin, które w ciągu trzech lat stały się nierentowne i nie tylko koniunktura miała na to wpływ i doskonale o tym wszyscy wiemy! Przez tyle lat generowały zyski, z których mogło być finansowane "zachowanie na odpowiednim poziomie zmienności genetycznej w poszczególnych rasach koni, kontynuacja hodowli cennych rodzin klaczy i rodów męskich", a teraz my podatnicy będziemy je utrzymywać, bo ktoś nie umie zarządzać. Pytam się dlaczego? Co robią obecne zarządy stadnin, aby zmaksymalizować zyski np. ze sprzedaży nasienia ogierów własności SK Michałów czy SK Janów Podlaski? Czy ktoś widział reklamy, materiały promocyjne, newslettery dystrybuowane via internet, e-mail, media społecznościowe dotyczące naszych ogierów? Ja nie widziałam a jestem w grupie potencjalnych klientów. Zagraniczne ogiery, niekiedy gorszej jakości, mają lepszą promocję niż nasze i generują większe zyski ze sprzedaży nasienia niż nasze czempiony. SK Michałów przywiózł z Paryża Czempiona Świata i kompletnie nie wykorzystuje pod względem marketingowym tego faktu. W boksie ogiera czołowego stoi kura, która może znosić złote jaja. I co? I nic! Nikomu się jajek nie chce zbierać! Dlaczego? Z naszych podatków mamy dofinansowywać lenistwo i brak kreatywności w wykorzystaniu ogólnie dostępnych narzędzi? Naprawdę? Konie to produkt, który trzeba sprzedać... jak każdy inny. Tylko trzeba mieć pomysł i opracowaną długofalową strategię marketingową. Ja osobiście niczego takiego nie widzę, a wręcz przeciwnie odnoszę wrażenie, że zarówno KOWR jak i nowi włodarze stadnin nie mają na to pomysłu... Niestety!
A co z tym mają zrobić Jerzy Białobok i Anna Stojanowska? Uważam, że po tym wszystkim co ich spotkało wznieśli się na wyżyny, pokazali gigantyczną klasę, przyjmując propozycję zasiadania w Radzie działającej przy Ministrze Ardanowskim. Jak sama nazwa wskazuje są doradcami, a ktoś może z ich rad skorzystać albo nie. W tym przypadku nie korzysta. Obecni włodarze stadnin nie zdają sobie sprawy z tego jak wielki skarb mają w postaci Jerzego Białoboka i Anny Stojanowskiej. Nie korzystają z ich doświadczenia i wiedzy... robią „po swojemu”... historia ich z tego rozliczy! |
|
|
|
|
|
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 29.01.2019, 23:08 Uaktualniono: 29.01.2019, 23:14 |
Środowisko czyli kto?
"całe tak zwane środowisko milczy w obliczu tragicznej sytuacji finansowej państwowych stadnin koni i nie robi nic, żeby walczyć o rozwiązania mające na celu zmianę tej sytuacji."
"O przyszłości państwowej hodowli konia arabskiego nie mówiło się praktycznie nic, zaś odosobnione głosy w tej kwestii nie spotkały się z żadnym odzewem." Mam proste pytanie: kto to jest środowisko i kto miałby być autorem tego odzewu? Mam nieodparte wrażenie, że nie ma osoby/osób, od których można by domagać się odpowiedzi, nie ma też płaszczyzny do szerokiej dyskusji. Są mikro platformy, jak ten blog czy Araby Magazine, ale nie ma instytucji, której by można zadać pytania stawiane przez panią Beatę. Bo przecież takiej roli nie odgrywa PZHKA, który wydaje się przebywać na wewnętrznej emigracji w tej trudnej "pozmianowej" sytuacji. Iwona G. |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 29.01.2019, 17:56 Uaktualniono: 29.01.2019, 21:02 |
Trochę to ironiczne
Nie bardzo rozumiem, co ma zrobić Anna Stojanowska i Jerzy Białobok? Wrócić na poprzednie stanowiska z uśmiechem na twarzy, a może siedzieć i czekać na oklaski i pieniądze. Życie toczy się dalej oni muszą z czegoś żyć a jak widać nowicjusze z pania Izabelą zwyczajnie sobie nie radzą. Łatwo każdemu filozofiwac ale ja ich rozumiem. Sprzedają wiedzę i takie ich prawo. Weszli do rady i dobrze ale to polityczne, nie wierzę w dobre zamiary obecnych. Ludzie zobaczcie wreszcie że to kolejne lata propagandy.
|
|