Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Najważniejsze - wartościowe stado matek

Nadesłany przez Marek Szewczyk 5.02.2019, 17:00:00 (2759 odsłon)

W dyskusji wywołanej przez Beatę Kumanek tekstem pt. "Kilka pytań do Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka" już kilka osób zabierało głos, wpisując komentarze pod tym artykułem. Głos kolejnej osoby, Agnieszki Bojanowskiej, bardzo dobrze znającej michałowskie stado i tamtejsze realia, jest na tyle istotny, że postanowiłem go zamieścić jako kolejny artykuł.

Marek Szewczyk



Najważniejsze - wartościowe stado matek

 

Tekst Beaty Kumanek ma dwa aspekty – ocenę reakcji tzw. środowiska na decyzje ministra Jurgiela z 2016 roku i postulaty, co należy zrobić, by powstrzymać upadek polskiej hodowli koni arabskich. Ten drugi aspekt jest oczywiście dzisiaj dużo ważniejszy, więc do pierwszego odniosę się tylko krótko.

 

Odzew był, ale…

Pani Kumanek pisze: Przez minione trzy lata cała para szła w obronę trzech osób znanych z imienia i nazwiska. O przyszłości państwowej hodowli konia arabskiego nie mówiło się praktycznie nic, zaś odosobnione głosy w tej kwestii nie spotkały się z żadnym odzewem. Interes Anny Stojanowskiej, Jerzego Białoboka i Marka Treli uważano za tożsamy z interesem państwowej hodowli koni arabskich.

 

Myślę, że te zdania nie są prawdziwe. Istotnie, broniono zwolnionej trójki fachowców, bo potraktowano ich w sposób haniebny i ilość pomyj, jakie wylano niesprawiedliwie na ich głowy w oficjalnych wypowiedziach władz i w mediach przyjaznych rządowi sprawiała, że każdy przyzwoity człowiek czuł się w obowiązku ich bronić. Było rzeczą naturalną, że widząc żenujący brak kompetencji nominatów „dobrej zmiany” domagano się powrotu tych, którym polskie araby zawdzięczały światową sławę.  Broniono jednak także hodowli  wychodząc z założenia, że należy chronić jej genetyczne zasoby. Już przed pierwszą niesławną aukcją w 2016 roku były protesty przeciwko sprzedaży między innymi Alerta, Sefory, Al Jazeery. Chyba tylko burzy w mediach społecznościowych zawdzięczamy to, że na aukcję nie została wystawiona Wieża Mocy jako Lot 0, bo jak odkryli dociekliwi, były już gotowe w KOWR strony internetowe promujące sprzedaż tej michałowskiej gwiazdy  - w  tej roli zastąpiła ją Emira. Podobne protesty były też później: przeciwko sprzedaży Prometeusza, wnuczek Pianissimy, wyprzedaży przez Michałów córek Eksterna o czysto polskim rodowodzie - tę listę protestów można by ciągnąć. Włodarze stadnin chcąc osiągnąć aukcyjne sukcesy  wystawiali gwiazdy i sprzedawali je tanio. Protestowano także przeciwko szerokiemu użyciu w Michałowie bardzo poślednich ogierów na dodatek z rodu Saklawi I.

 

W jednym się z panią Kumanek zgodzę – te głosy środowiska nie spotkały się z odzewem, ale nie środowiska, a ówczesnego kierownictwa stadnin, ówczesnych inspektorów nadzoru i także ówczesnej Rady do Spraw Hodowli Koni, w tym prof. Krystyny Chmiel odpowiedzialnej za hodowlę arabów. Świetnie pamiętam jej publiczne wystąpienia popierające decyzje władz, choć w oczywisty sposób były one sprzeczne z celami hodowli, które ona sama starała się promować. Przykłady braku reakcji Rady na nieprawidłowości mogłabym mnożyć, ale miało być o przyszłości. Jednak na koniec jeszcze jedna gorzka uwaga – wydawałoby się, że najistotniejszą częścią „środowiska” są członkowie PZHKA, ale reakcja wielu z nich na to co się działo, była dla mnie bardzo rozczarowująca.

 

"Oddaj co zabrałeś, napraw co spaprałeś"

- chciałoby się powiedzieć pod adresem KOWR, następczyni ANR. „Oddanie” jest niemożliwe - szczęśliwi nabywcy nie zwrócą koni, które nie powinny były być sprzedane. Cenni pracownicy stadnin ułożyli sobie życie gdzie indziej i raczej nie powrócą. Należy się jednak zastanowić, co można i trzeba zrobić, żeby powstrzymać dalszy upadek hodowli. Mój punkt widzenia jest podyktowany oceną sytuacji stadniny w Michałowie, choć zapewne w wielu aspektach w Janowie jest podobnie. Moim zdaniem wielkim problemem jest brak młodych klaczy, które można by włączyć do stada. Przyczyna jest dwojaka – po pierwsze Hanna Sztuka i Maciej Grzechnik lekką ręką sprzedali czołówkę ówczesnych dwulatek i trzylatek. Jednocześnie koncepcje hodowlane pani Sztuki nie sprawdziły się wcale – ubiegłoroczny przychówek jest słaby i niewiele da się z niego wybrać, a utrzymywać go trzeba. Ten rocznik, wyjątkowo liczny, za sprawą szerokiego użycia słabych reproduktorów zapowiada się jeszcze gorzej i niestety źrebaki, które do tej pory urodziły się w stadninie (w tym od wybitnych matek!), te pesymistyczne prognozy potwierdzają. Tak więc ostanie roczniki są w pewnej mierze dla hodowli stracone (pod tym względem w Janowie jest lepiej). To jest zresztą doskonała ilustracja tego, jak nietrafne decyzje hodowlane mają bezpośrednie przełożenie na finanse stadniny.

 

Hodowla, jeśli ma utrzymać poziom, musi się oprzeć na starszych klaczach, bo tylko wtedy jest szansa na utrzymanie wartościowego stada matek i uzyskania potomstwa, które będzie można włączyć do stada, z sukcesem pokazywać w świecie i sprzedawać za dobre pieniądze. Wynika z tego, że należy wyprzedać słabe konie z młodszych roczników, godząc się na niskie ceny za sztukę i chronić obecne stado. Nie należy oczekiwać, że stadniny wystawią na aukcję same gwiazdy i dochodami z tejże będą łatać budżet. Tutaj dochodzimy do sedna sprawy finansowania stadnin w obecnej sytuacji - one po prostu wymagają finansowego wsparcia państwa po to, by nie były zmuszone do ratowania budżetu wyprzedażą najwartościowszych koni, podcinając w ten sposób genetyczną gałąź, na której siedzą. 

 

Tym bardziej, że za sprawą działań nominatów dobrej zmiany, prestiż janowskich aukcji runął i ceny na nich uzyskiwane są niskie w porównaniu do jakości sprzedawanych koni. Ta finansowa pomoc w ramach „napraw, co spaprałeś” jest bardzo potrzebna - i tu pełna zgoda z panią Kumanek. Potrzebna jest już, teraz, niezależnie od tego, jakie decyzje w sprawie statusu stadnin zapadną. Mam nadzieję, że ten punkt widzenia podziela inspektor Izabela Wierzchowska. Nie wiem, jaka na przyszłość forma własności jest najlepsza, jaka organizacja pracy stadniny najbardziej efektywna. Stadnina to  przecież ogromne przedsiębiorstwo, łąki, pola uprawne, krowy, no i przede wszystkim hodowla koni, której cała pozostała działalność jest podporządkowana. Znalezienie dobrej formuły funkcjonowania stadnin i wyznaczania kierunków hodowli arabów wymaga spokojnego namysłu. Wydaje mi się, że dzisiaj znalezienie takich omnibusów, jakimi byli Andrzej Krzyształowicz, Ignacy Jaworowski, Marek Trela i Jerzy Białobok, którzy potrafili wziąć odpowiedzialność zarówno za całość gospodarstwa, jak i za hodowlę, znaleźć będzie trudno, jeśli w ogóle możliwe.

  

Patrząc historycznie, prawdą jest, że gdy trzeba było odbudować hodowlę koni arabskich po pierwszej wojnie światowej, to utworzenie działu arabskiego w państwowej stadninie w Janowie okazało się strzałem w dziesiątkę. To ta hodowla głównie, choć przecież były też hodowle prywatne, zbudowała znakomite stado arabów, tak dobre, że z jego resztek udało się dźwignąć hodowlę po drugiej wojnie światowej. Ponownie w oparciu o stadniny państwowe - w Nowym Dworze, Albigowej, a w pierwszym rzędzie w Janowie i Michałowie. Dzięki państwowej własności można było prowadzić pracę hodowlaną niekoniecznie generującą co roku zyski ze sprzedaży koni. Spektakularne sukcesy sprzedażne zaczęły się w latach sześćdziesiątych, gdy podstawowe stado było już jako tako odbudowane. Jest wszakże jeden bardzo ważny aspekt – ludzie. Przed wojną w Janowie był Stanisław Pohoski, po wojnie Józef Tyszkowski w Nowym Dworze, Roman Pankiewicz w Albigowej, a przede wszystkim Andrzej Krzyształowicz w Janowie i Ignacy Jaworowski w Michałowie. Bez ich talentu hodowlanego nie byłoby odbudowy hodowli i sukcesów.

Nie wystarczy własnośc państwa - potrzebni są utalentowani hodowcy. Zresztą, w PRL z mecenatem państwa też nie zawsze było spokojnie. Trzeba tu odnotować, że Marek Trela i Jerzy Białobok wspierani przez Izabellę Zawadzką i Annę Stojanowską wspaniale poradzili sobie w nowych warunkach ekonomicznych i rosnącej konkurencji międzynarodowej. Nie było to łatwe, ale udało się i odnosili wspaniałe sukcesy – do 16.02.2016.

  

Pani Kumanek zwraca się z apelem do Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka, by spowodowali zmiany w strukturze własnościowej stadnin. Nie sądzę, by mieli aż taką moc sprawczą. Myślę, ze skupiają się na tym, by chronić hodowlę przed dalszą dewastacją i wspierać próby jej odbudowy, służąc konsultacjami. Nadzieja w młodych zaangażowanych ludziach, że pociągną hodowlę dalej. Jestem pewna, że zarówno Anna Stojanowska, jak i Jerzy Białobok będą ich wspierać pomocą, tak ważną i cenną. Myśląc długofalowo, jest to moim zdaniem ich najważniejsze zadanie. My, miłośnicy koni arabskich powinniśmy być obojgu bardzo wdzięczni, że w imię interesu hodowli zdecydowali się na współpracę z ministrem Janem Krzysztofem Ardanowskim, mimo tego, co ze strony pisowskiej władzy ich spotkało. Mam nadzieję, że w przyszłości dołączy do nich wygnaniec - Marek Trela. To wielka strata, że jego wiedza i talent nie są w kraju wykorzystywane.

 Agnieszka Bojanowska

  

P.S. Za mój kochany Michałów i ludzi, którzy pracują by odbudować jego prestiż i nadal hodować w nim piękne konie niezmiennie trzymam kciuki.

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 12.02.2019, 16:07  Uaktualniono: 12.02.2019, 16:25
 Wypowiedź dla TVN24
"Zdaniem Marka Szewczyka z hipologika.pl konsekwencje złych wyników finansowych "mogą być opłakane". - Obawiam się, że Janów się już nie podniesie. Jest to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością i kodeks prawa handlowego prędzej czy później każe postawić ją w stan upadłości - mówił."

Panie Marku, czy Pan sugeruje koniec stadniny czy koniec spółki z oo? Nie znam się na prawie handlowym etc. ale chyba jest możliwość, by zbankrutowaną spółkę o.o. w 100% państwową zastąpił jakiś inny podmiot gospodarczy (inna forma własności) również państwowy. Jak Pan to widzi?
Iwona G.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 11.02.2019, 12:06  Uaktualniono: 11.02.2019, 18:27
 Fachowcy i inni...
Nie wiem, ale założę się, iż dyr. Krzyształowicz nie znał materialnego argumentu, który by uzasadniał pominięcie Monogramma. Co więcej, myślę, że nawet gdyby go znał, to i tak nie wziąłby go pod uwagę - kierując się tylko własnym postrzeganiem. Nie wiem, jak dokładnie było, ale najpewniej chodziło tam o względy ambicjonalne (sprowadzenie tego wnuka Baska było w dużej mierze inicjatywą Jaworowskiego), jak też emocjonalne (w sensie złych emocji). Doszło do tego, iż zapowiedział, że Monogramm nigdy nie pokryje w Janowie ani jednej klaczy - i słowa dotrzymał (niestety). Rzecz jednak w tym, że akurat ten reproduktor się obronił, a decyzja dyr. Krzyształowicza - nie. Co więcej, przeszła ona do annałów polskiej hodowli koni arabskich, jako casus nie wykorzystanej szansy. Patrząc na to, co syn Negatraza (US) pozostawił nad Nidą, to możemy tylko ubolewać, że nie użyto go nad Bugiem (tak, wiem iż nie zawsze sukces w jednej stadninie musi się przełożyć na taki, w innej, ale w tym przypadku, było to wielce prawdopodobne, gdyż Janów miał nawet lepsze partnerki pod niego). Jeden błąd popełnił, dyr.Krzyształowicz, nie dając żadnej szansy Monogrammowi, a drugi stawiając tak mocno na Europejczyka (użytego tamże masowo), który zawiódł kompletnie, okazując się jednym z największych degraderów w historii. Choć był on niepobity na torze - nie przekazał swym potomkom nawet dzielności wyścigowej (wielki niewypał)...

Takich błędów (nietrafionych decyzji) miał sp. dyr. Krzyształowicz znacznie więcej (nikt nie jest doskonały), był przy tym jednak ostoją rzetelności gospodarskiej, wzorem troski o konie i przykładem pełnego (100 %) oddania janowskiemu stadu. W tej mierze jego przeciwieństwem był Marek Trela, dla którego Janów był tylko jednym z zajęć (“trampoliną”, pomocną w wybiciu się, w wypłynięciu na szerokie wody). Doszło, z laty, do tego, że w pewnym momencie (przynajmniej mniej zorientowanemu), już trudno się było połapać czy jest on tam jeszcze hodowcą (wciąż gospodarzem Janowa), czy już tylko sędzią międzynarodowym, działaczem WAHO i (pełną gębą) celebrytą. Przy tym, i taką krzywdę zrobił on jeszcze tej stadninie, iż wszystko i wszystkich ubezwłasnowolnił tam w sposób wprost niesłychany (bezprecedensowy). Z załogi zrobił bezwolne i powolne mu we wszystkim automaty, a z koni zakładników (nierzadko ofiary) tego układu. W Janowie Treli nie miał szansy utrzymać się nikt, kto choć przez minutę mógłby pomyśleć nad czymś samodzielnie i mieć swój punkt widzenia, choćby w odniesieniu do własnego zakresu obowiązków. Doszło do tego, że pracujący tam bali się - za przeproszeniem - "puścić bąka" bez zgody pryncypała. Car Janowa, na tyle zazdrośnie strzegł swej (wszech)władzy, iż bezwzględnie odrzucał wszelkie oferty współpracy (jak choćby w obszarze żywienia i suplementacji koni) i nigdy nie przyjął na etat żadnego specjalisty (np. weterynarii). Ten, jakże skrzywiony, stan rzeczy przyczynił się do wielu złych sytuacji w stadzie, negatywnie rzutując i pokutując (vide niedawny wpis B. Kumanek) po dzień dzisiejszy... Z kolei cóż z tego, że Jerzy Białobok długie lata był “prawą ręką” śp. dyr. Jaworowskiego (mogąc się przyglądać bezpośrednio jego działaniom), skoro – jak już przejął po nim stadninę, to – wiele rzeczy robił inaczej (najpewniej w ramach swego rodzaju odreagowywania po latach bycia w cieniu wielkiego mistrza, czy wręcz wypierania go ze swej świadomości), niż On (tym samym najczęściej źle)…

Co do mnie, to nie wykorzystałem swej szansy na kierunkowe (specjalistyczne) wykształcenie w tej mierze. Rzecz wyglądała tak, iż otrzymałem (przed maturą) od Romana Pankiewicza zapytanie, czy nie chciałbym podjąć studiów zootechnicznych na AR w Lublinie, gdyż w takiej sytuacji SK Janów Podlaski byłaby fundatorem mego stypendium (co uzgodnił z Krzyształowiczem). Niestety, nie skorzystałem - głównie z powodu braku wiary w siebie - z tej wyjątkowej oferty (ostatecznie mam ledwie licencjat z filologii polskiej). Stąd zachęcam wszystkich młodych introwertyków, by jednak z większą wiarą (odwagą) podchodzili do pierwszych ważnych życiowych decyzji, gdyż zaniechane szanse rzutują później, nierzadko in minus, na nasze losy... R. Raznowiecki

Ps. Pani Iwono. Czy mogłaby Pani jednak napisać coś więcej o tym "argumencie materialnym niekorzystnym dla Monogramma" (jakoś nazwać, określić problem) i rozszerzyć kwestię owej różnicy pomiędzy biologicznym (weterynaryjnym), a zootechnicznym wykształceniem (na kanwie rozmowy w Trelą)? Byłbym wdzięczny... Jednocześnie ubolewam, że pani Bojanowska - inaczej, niż do pani Kumanek - nie zareagowała w żaden sposób na moją prośbę. Rozumiem, że to efekt urazy, jaką chowa Pani do mnie (pomimo tego, iż przeprosiłem). No cóż, przykro, że tego typu emocje nie pozwalają nam ze sobą współpracować (pomimo tego, iż mamy te same intencje i cele)...
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 11.02.2019, 20:53  Uaktualniono: 11.02.2019, 21:59
 Odp.: Fachowcy i inni...
No cóż, nie ma ludzi nieomylnych. Dr. Krzyształowicz podejmował czasem dziwne decyzje, których przyczyn nie rozumiem. Tak było z Bandolą, którą tylko raz pokrył Negatiwem. Aż żal, że nie powtórzył kojarzenia, z którego urodził się Bandos. Podobnie Etna, tylko raz pokryta Palasem. Przyjscie na świat Etrurii, ukochanej klaczy dyrektora, widać nie przekonało dyrektora do powtórki tego kojarzenia. Nie rozumiem, czemu... A przecież Celebesa wziął do krycia Etny 5 razy, w tym 3 razy już po urodzeniu tak cenionego przez siebie Etapa... Niezbadane są drogi, którymi podążają myśli hodowców...;)

Pyta Pan o różnicę w wykształceniu zootechnicznym a biologicznym czy weterynaryjnym. Podstawowa różnica wynika z różnic programowych. Nie wiem, jak dzisiaj, ale za moich czasów zootechnik dobre 3 lata uczył się jak hodować i jak chować zwierzęta (reszta to przedmioty bardziej teoretyczne). A weterynarze, uczeni do leczenia zwierząt a nie do ich hodowli, mieli bodaj semestr przedmiotu pt. hodowla zwierząt. Rzuciłam okiem na współczesny plan studiów na poznańskiej weterynarii i oto co teraz mamy: na drugim roku studiów chów i hodowla zwierząt 80 godz. + praktyka hodowlana 80 godz. Trudno się czegoś sensownego nauczyć w tak okrojonym zakresie, a na pewno student weterynarii nie nauczy się takiego rozumienia hodowli jak absolwent zootechniki po pięciu latach studiów. I z takim właśnie wrażeniem wyszłam z tamtej rozmowy z dyrektorem Trelą...

Podobnie biolodzy w ogrodach zoologicznych, w których praca skupia się przecież na chowie i hodowli dzikich gatunków, a nie na ich anatomii czy przynależności systematycznej. Jako zootechnik pracujący na Wydziale Biologii wyjątkowo dobrze odczuwam te różnice we wiedzy wyniesionej ze studiów w zależności od ukończonego kierunku.

Co do Monogramma, niestety, nie rozszerzę swojej wypowiedzi. Czy Monogramm w Janowie by się sprawdził, nie mam pojęcia. Różnie z różnymi ogierami bywało. Ale gdy spojrzę na statystykę kryć Monogramma w Michałowie, 69% klaczy pokrytych w pierwszym roku i 57% w kolejnym (jak to ktoś powiedział: pokrył wszystko co się dało), to może i lepiej, że niczego w Janowie już nie pokrył. Bo mielibyśmy stado "zamonogrammowane" na amen po wsze czasy.
Iwona G.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 12.02.2019, 1:15  Uaktualniono: 12.02.2019, 8:08
 Odp.: Fachowcy i inni...
Szanowny Panie,

Nie odpowiedziałam na Pana apel nie dlatego, że sie obraziłam tylko dlatego, że po pierwsze łatwiej mi pisać o koniach niż o ludziach, a po drugie nie mam informacji którymi mogłabym się podzielić. Przypuszczam, że lista stanówkowa powstanie w stadninie, a że niektórych jej pracowników bardzo cenię, to z nadzieją i ciekawością na nią czekam. Nie wiem tylko na ile obowiązują umowy dzierżawne zawarte przez poprzedników - wydaje mi się w szczególności, że z jednej z nich wynikało że Muranas Jasser musi w tym sezonie pokryć jeszcze około dziesięciu klaczy. Być może udało się to renegocjować - nie wiem. Pani Monika Słowik całe życie pracowała z końmi, z hodowlą arabów nie miała do czynienia, ale w przeciwieństwie do niektórych nominatów „dobrej zmiany” w stadninach nie twierdzi że się zna, tylko mówi że się uczy. Ja taką postawę bardzo cenię. Sytuacja w stadninie chyba powoli poprawia się. Niepokoi deficyt finasowy, który niedawno ogłoszono w mediach, za który nie ona jest odpowiedzialna i który tylko powiększa moje obawy wyrażone w poprzednim wpisie.

Jeśli chodzi o dyskusje na tym forum. Ja w przeciwieństwie do Pana nie jestem ekspertem, tylko hobbystą, który interesuje się hodowlą od wielu lat, lecz nie ma za sobą doświadczenia bezpośredniej pracy z końmi. Proszę jednak nie tłumaczyć mi, co to jest selekcja, bo zrobił to Ignacy Jaworowski jak miałam kilkanaście lat a było to (niestety) kilkadziesiąt lat temu. Dorastałam z michałowskim stadem i widziałam jak umiejętna selekcja sprawiała, że z pokolenia na pokolenie stado piękniało. Wiem też, że bardzo młode konie się zmieniają, ale też w przypadku niektórych można powiedzieć „porzućcie wszelką nadzieję”. Oczywiście większość koni z każdego rocznika trzeba sprzedać, ale od ich średniej jakości zależy jaka będzie relacja uzyskanych przychodów do kosztów poniesionych na wychowanie. Tak się mnie, laikowi, wydaje. Nie wiem, czy miał Pan okazję ocenić za żywo ogiery: Ekwist, Kurier, Sahm El Arab, Shams Sharav i Muranas Jasser (pokryły w sumie 59 klaczy, w tym najwybitniejsze) i na tej podstawie uważa Pan że moje obawy co do średniej jakości tegorocznego potomstwa są nieuzasadnione i można je nazwać „ mistrzostwem świata” niekompetencji. Oby się okazało, że ma Pan rację.

W polemicznym ferworze nie zauważył Pan, że napisałam iż były protesty przeciwko sprzedaży wnuczek Pianissimy, co jest faktem, ale to nie jest tożsame ze stwierdzeniem, że nie można żadnej sprzedać. Dzięki temu nieporozumieniu mogliśmy jednak poznać Pana zdanie w tej kwestii.
Na koniec mam jeszcze jedną prośbę - ja nie obrażam sie za krytykę, ale proszę by komentując mój wpis nie cytował Pan prezesa Jarosława Kaczyńskiego, którego „ ja cię nie mogę” utrwalone na taśmach robi kariere medialną.

Agnieszka Bojanowska
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 12.02.2019, 20:30  Uaktualniono: 12.02.2019, 21:46
 Odp.: Fachowcy i inni...
Z całym szacunkiem (i tyleż sympatią) Pani Agnieszko, ale nie mogę nie zauważyć zrazu pewnych sprzeczności w Pani wypowiedzi...
1) Słownie przeczy Pani temu, że jest na mnie obrażona, tymczasem cały klimat owej wypowiedzi i wiele zawartych tu fraz - świadczy wprost o tym, że jednak Pani jest ("mowa ciała" bezbłędnie oddaje prawdziwe emocje, stany i nastroje)...
2) Twierdzi Pani zrazu, że "nie ma informacji, którymi mogłaby się ze mną podzielić", a kilka chwil później pisze o "pracownikach w stadninie, których bardzo ceni i którzy mogą wnieść wkład w tworzenie listy stanówkowej (tymczasem ja właśnie o to pytałem – czy są tacy ludzie i którzy konkretnie)! Wybaczy więc Pani, ale choćby te dwa przykłady świadczą o niepełnej szczerości i jednak braku dobrej woli z Pani strony wobec mnie, choć przeprosiłem i wyciągnąłem rękę do zgody...

Co do pani Moniki Słowik. Po pierwsze nie przesadzałbym z opinią, że "całe życie pracowała z końmi", gdyż bycie dyrektorem toru wyścigowego (na wrocławskich Partynicach), nie jest - sensu stricte - "pracą z końmi". Co więcej, nie jest nią także jakiekolwiek obcowanie z nimi (z tego, co wiem, nigdy też nie miała styczności z hodowlą). Pisze Pani, że Monika Słowik "się uczy" (trochę późno, chciałoby się rzec, choć to nie jest jej wina, że nastały w Polsce takie czasy, że wpierw się zostaje szefem czegoś, a dopiero następnie się tego uczy - kompletnie wbrew zasadom, normom i zdrowemu rozsądkowi). Naprawdę się uczy?! Bardzo to chwalebne, tyle tylko iż uczenie się elementarnych mechanizmów hodowli arabów, to jedno, a poznanie tej rasy na tyle, by w miarę świadomie (odpowiedzialnie) dokonywać określonych działań selekcyjno-reprodukcyjnych, to drugie. Co więcej, wątpię, że Monika Słowik chce się czegokolwiek nauczyć (raczej ma się już za "wszystkowiedzącą"), w innym bowiem przypadku starałaby się poznać opinie ludzi mających określoną wiedzę. Tymczasem choćby mój email do niej, z propozycją pomocy (rady) odnośnie tegorocznego sezonu stanówkowego, potraktowała z pogardliwym milczeniem. Takie zachowanie wobec osoby podpisanej, która poświęciła swój czas i wykazała zyczliwość i dobrą wolę, proponującej bezinteresowną pomoc - świadczy nie tylko o tym, że Monika Słowik nie umie się zachować (nie ujawnia klasy, ani kultury), ale też jawnie przeczy Pani słowom, że chce się ona czegokolwiek nauczyć! Fakt, że nie zdobyła się na prosty gest (zwrotnego maila, z krótkim: dziękuję, ale nie jestem zainteresowana) grzeczności i szacunku wobec drugiego człowieka - świadczy natomiast o tym, że jest pyszną, pustą i zadufaną w sobie osobą, a tym samym nie mającą kwalifikacji moralnych, by piastować to stanowisko...

Pani Agnieszko. Ja też nie jestem jakimś "ekspertem", gdyż nie mam na to żadnego dyplomu (zresztą "ekspert" czy "fachowiec", to dość - w gruncie rzeczy - umowne i szerokie pojęcia; często nadużywane, a nierzadko nie oddające istoty rzeczy). Jestem tylko człowiekiem mającym pewną wiedzę w tym temacie, powstałą po wielu latach jej nabywania - czy poprzez bezpośredni kontakt z końmi arabskimi w stadninach (w czasie wakacji, czy przy innych okazjach), czy przez dwie dekady rozmów i korespondencji z R. Pankiewiczem, czy wreszcie własne “studia” nad tą rasą, skutkujące wszelkiego rodzaju przemyśleniami, analizami i opracowaniami (tu pasjonowały mnie efekty określonych działań selekcyjno-reprodukcyjnych, właściwości (stopień plastyczności) poszczególnych rodów i rodzin żeńskich, optymalne typy połączeń pomiędzy poszczególnymi rodami/rodzinami, jak też typami/liniami, jak też porównywanie kolejnych roczników, a właściwie pokoleń polskiej hodowli arabów). Ta moja pasja, trwająca nieprzerwanie od 1983 r., pozwoliła mi zetknąć się bezpośrednio z wieloma jeszcze córkami Bandosa, Palasa, Partnera, Aloesa, Banata, Burkana, El Paso czy Probata, które to konie są już tylko historią (legendą) dla wielu obecnych miłośników tej rasy. Pani, jako ta, która również od kilkudziesięciu lat pasjonuje się arabami (michałowskim stadem), pewnie ma analogiczną do mnie perspektywę, i tyle podobne reminiscencje. Dlatego, w istocie nie do Pani adresowałem wtręty odnośnie istoty selekcji, czy sprzedaży wnuczek Pianissimy, a raczej ludzi, którzy dopiero wchodzą w temat (jak choćby aktualnych zarządców polskich stadnin). Co do innych kwestii, to ma Pani rację, że na relację przychodów z danego rocznika, odniesieniu do poniesionych przez stadninę kosztów jego wychowu, wpływa bezwzględnie jego jakość (popularność, podaż). Ważne jest więc, by mieć to (tę korelację) na uwadze. Z drugiej strony nie można kierować się tym zawsze i za wszelką cenę, a już na pewno kosztem określonych zadań i obowiązków, gdyż poszlibyśmy już tak prostą drogą w kierunku czystej komercji procesu hodowlanego, a przez to i stada (nie mającej nic wspólnego misją hodowlaną /zrównoważonym rozwojem danej populacji w aspekcie postępu biologicznego/) - czego doświadczamy od ponad dekady (a końca nie widać)...

W istocie nie miałem dotąd okazji zobaczyć rocznika 2018 (ostatnio sporo przebywam za granicą), co oczywiście, stawia mnie w mało komfortowej sytuacji. Tym niemniej wciąż zalecałbym jednak pewną powściągliwość w ocenie rocznika 2018, a tym bardziej – i to jeszcze głównie przez pryzmat składu ogierów – tworzącego się dopiero rocznika 2019. Jeśli chodzi o konkretne – używane ostatnio w Michałowie – ogiery, to choć sam nie sięgałbym po nieukształtowanego, więc niepewnego Sahm’a El Arab, to jednak uważam, że dziś jest za wcześnie na obiektywną ocenę jego przychówku (może uznałbym inaczej, gdybym go zobaczył). Myślę też, że użycie Shams Sharav’a i Muranas Jassehr’a wcale nie musi się skończyć jakąkolwiek katastrofą. Gdyby jednak tak się miało stać (w co wątpię), to nie byłby to ewenement, rzecz bez precedensu, w tym stadzie, po przypadkach (wpadkach) z użyciem chociażby Galby (DE) czy Al Maraama (IL). Odnośnie Ekwista i Kuriera, to zjawiły się one tutaj w efekcie określonej misji (próby odrodzenia ginących rodów męskich). Rzecz jednak w tym, że zostały wybrane fatalnie, a tym samym ich użycie przyniesie tylko wymierne straty temu stadu. Jeśli byłby w stanie strawić Kuriera, kryjącego oględnie po linii wyścigowej, to już absolutnie nie rozumiem celu oraz sensu pokrycia nim Cheronei! Przyznam, że już dawno nie spotkałem się z tak nie uzasadnionym i nie rokującym połączeniem. Na koniec - nie chciałem nikogo urazić frazą "ja cię nie mogę" w tytule mego posta (jak się okazało – a co potwierdzili specjaliści – w istocie nie wypowiedzianą przez J. K.), no ale jeśli poczuła się Pani tym dotknięta, to naturalnie przepraszam. R. Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 09.02.2019, 0:51  Uaktualniono: 09.02.2019, 10:55
 Odp.: Najważniejsze - wartościowe stado matek
Mysle ze Polska jako kraj przezyje bez panstwowych stadnin i nawet tego nie zauwazy. Statystyczny Kowalski nie odroznia araba od sztuma i dobrze mu z tym. Z drugiej strony, mysle ze władza Paranoi i Schizofrenii dobrze pokazala, ze zamiast wiecznych panstwowych przepychanek przydalby się prywatny wlasciciel z miłością do hodolwi i duzym zapleczem finansowym. W polkrwi ten krok juz zostal wykonany i konie hodowli Siergiejow,Kosickich, Pietrzykow, Parkitnego czy Mazurka maja swoja renomę. I duzo latwiej znaleźć u nich dobrego konia niz w państwowej stadninie zaleznej od politycznej koniunktury i ktorej kierownictwo zarzadza, koniec końców, cudzymi konmi i pieniedzmi. Oczywiście bywaja pasjonaci ktorzy poświęcają kawał zycia panstwowej hodowli z ktorej a kazdej chwili moga wyleciec. Ale chyba jednak lepiej zeby w Janowie czy Michalowie ktos pracowal i walczył o swoje, wtedy bedzie pewne ze nie wyleci i nie zmieni zdania wedlug politycznej choragiewki.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 09.02.2019, 11:57  Uaktualniono: 09.02.2019, 13:12
 Odp.: Najważniejsze - wartościowe stado matek
Mysle ze Polska jako kraj przezyje bez panstwowych stadnin i nawet tego nie zauwazy... To źle myślisz (nawet nie wiesz jak błądzisz), człowieku (kimkolwiek jesteś)!!! Polska - jak długa i szeroka - akurat jest dumna z Janowa Podlaskiego (od "zawsze" państwowego) i Michałowa (dziedzictwa wybitnego hodowcy, jakim był śp. Ignacy Jaworowski). Jest nie tylko dumna ze swej hodowli koni arabskich, ale żyje nią i uważa za niezbywalny element naszego dziedzictwa narodowego. Jak możesz poddawać jakiemukolwiek porównaniu hodowlę koni półkrwi (kompletnie marginalną, niszową i niewiele znaczącą w naszym kraju) do arabskiej, która ma swoją legendę i jeszcze niedawno dzierżyła miano światowego lidera? Jak możesz w ogóle pomyśleć, że taka perła architektoniczna, obiekt tyleż symboliczny, co zabytkowy, a do tego bezcenny majątek i Mekka konia arabskiego (miejsce pochówku Bandoli, Celebesa, Czorta, Etrurii czy Pianissimy) jaką jest Janów Podlaski - mógłby przejść w czyjeś prywatne ręce, a tym samym być odebrany naszemu państwu i narodowi?! Zapomnij ! Takie obłędne (aberracyjne) myślenie w krótkim czasie wiodłoby niektórych do propozycji sprywatyzowania także Muzem Narodowego, Zamku Królewskiego, Powązek czy Wawelu... Wbij sobie jeden z drugim do głowy, iż - "póki my żyjemy" - będą w tym kraju pewne świętości; miejsca szczególne i wartości niezbywalne, więc nietykalne niczyją rękę (nawet PISowską). Tychże jedynym właścicielem i depozytariuszem jest i pozostanie cały naród, a nie będzie nim nigdy żadna wodzowska partia lub szemrana fundacja (pokątny biznesik). Ergo - ręce precz od nich! R. Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 08.02.2019, 12:03  Uaktualniono: 08.02.2019, 15:33
 Prośba do A. Bojanowskiej i analogiczna do B. Kumanek
Czy może Pani napisać, pani Agnieszko, kilka zdań odnośnie ekipy zarządzającej Michałowem ? Wiadomo iż p.o. Prezesa jest Monika Słowik, natomiast ciekawi mnie, kto dziś jest tam głównym hodowcą (dyrektorem ds. hodowli) po Sztuce i jakie osoby stanowią ekipę zarządzającą w tej stadninie? Wie Pani też może, kto będzie uczestniczył w układaniu planu stanówki na ten rok - bo chyba nie sama Słowik (nie mająca bladego pojęcia w temacie)?... Analogiczna prośba do Beaty... Wiadomo, że p.o. Prezesa jest Grzegorz Czochański (taki sympatyczny gość z teledysku), a rolę głównego hodowcy najpewniej pełni (po usunięciu K. Chmiel) Anna Stefaniuk (nota bene, jak "owocnie" wygląda współpraca tego duetu to widzimy choćby po braku dotąd listy ogierów na ten sezon rozpłodowy). Pytanie jak tam to się układa w istocie? Kto tak naprawdę zawiaduje hodowlą i jak wyglądają relacje między nimi? Byłbym wdzięczny obydwu Paniom za kilka zdań w tym temacie. Myślę iż odpowiedzi zainteresują tu każdego... Ps. A propos jeszcze K. Chmiel. Czy ktoś wie coś bliżej: dlaczego, na jakiej zasadzie i w jakiej atmosferze podziękowano jej za współpracę ? RR
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 08.02.2019, 19:30  Uaktualniono: 08.02.2019, 22:01
 Odp.: Prośba do A. Bojanowskiej i analogiczna do B. Kuman...
Przekażę to co wiem na temat sytuacji kadrowej w janowskiej stadninie. Oczywiście są osoby mające na ten temat dużo bardziej dogłębną wiedzę, lecz zapewne nie zechcą się tą wiedzą podzielić.

Otóż zacznę od tego, co mówią wszyscy. Marek Trela zarządzał stadniną jednoosobowo i nie delegował na nikogo swoich uprawnień. W efekcie pozostawił po sobie załogę przyzwyczajoną do tego, że mają tylko słuchać poleceń. Od decydowania był Marek Trela. Zasada ta obowiązywała również wobec szczebla kierowniczego, w tym głównego specjalisty ds hodowli, czyli Anny Stefaniuk. Pani Anna Stefaniuk z pewnością dysponuje olbrzymią wiedzą, lecz jest już osobą w wieku emerytalnym i decyzji hodowlanych nie podejmowała nigdy. Z kolei prezes Grzegorz Czochański zna się na prowadzeniu gospodarstwa rolnego, lecz w sprawach koni musi polegać całkowicie na Annie Stefaniuk oraz koniuszym, Arturze Bieńkowskim, czyli osobach przyzwyczajonych do słuchania poleceń. Nie jest to dobry układ, więc janowska stadnina pilnie potrzebuje osoby mogącej poprowadzić dalej hodowlę koni. Osobę znającą się na rzeczy i z autorytetem. Z pewnością nad arabskimi sprawami obecna ekipa nie do końca panuje, co pokazuje choćby brak listy ogierów czy też bałagan w kwestii braku paszportów dla sprzedawanych koni.

Osobiście nie znam Magdaleny Helak Kulczyńskiej wywodzącej się z Michałowa, obecnie pracującej u państwa Parysów. Słyszałam jednak opinie, że jest osobą fachową, do tego umiejącą bronić swojego zdania a jednocześnie mającą podejście do ludzi.Objęcie funkcji głównego hodowcy w Janowie byłoby dla niej dużą nobilitacją, dającą możliwość znacznie większego rozwoju zawodowego niż praca w hodowli prywatnej. Ponadto, w Janowie mogłaby działać w sposób dużo bardziej autonomiczny niż w Michałowie, zaś janowskiej stadninie też przydałby się ktoś z zewnątrz. Zaznaczam, że przytaczam tę koncepcję po osobie znającej temat. Nowemu głównemu hodowcy mogłaby, być może, służyć jako asystentka Katarzyna Biernat, młoda pani zootechnik ze stadniny, sprawiająca wrażenie osoby rzutkiej, energicznej, zaangażowanej i chcącej się uczyć.

Zakładając jednak, iż państwowa hodowla koni arabskich w Polsce zostanie zachowana, zapewnienie dopływu fachowych kadr do państwowej hodowli koni arabskich wymaga dużo większej aktywności na tym polu ze strony PZHKA oraz konsekwentnego działania ze strony KOWR, a obu tych elementów brak.

PZHKA winien, moim skromnym zdaniem, działać w kierunku organizowania na uczelniach przyrodniczych kształcących zootechników i weterynarzy kursów, czy wręcz studiów podyplomowych z zakresu hodowli koni arabskich, połączonych ze stażami w stadninach, z opcją zatrudnienia dla najlepszych. Konie arabskie trzeba propagować, co z pewnością zaowocuje napływem młodej kadry chętnej poznawać arkana wiedzy hodowlanej związanej z arabami.

Z drugiej strony KOWR nie może postępować tak jak czyni to obecnie, czyli bez żadnej koncepcji. Źrebięta rodzące się teraz w Janowie to wynik pracy pani Krystyny Chmiel i znawcy mogą ocenić na podstawie tegorocznego przychówku jej decyzje hodowlane. Nie znam przyczyn rezygnacji z usług Krystyny Chmiel. Jak sądzę, po decyzji o wejściu Anny Stojanowskiej do nowej rady ds hodowli, los Krystyny Chmiel został przypieczętowany. Wiem jednak napewno, że KOWR poprosił Annę Stojanowską o napisanie planu stanówek na kolejny sezon. Anna Stojanowska odmówiła twierdząc, że nie zna już janowskich koni, więc nie podejmuje się tego zadania. Pomijając ten fakt, dla nikogo nie jest tajemnicą iż obie panie różnią się diametralnie w swoich koncepcjach hodowlanych. Jak można więc mówić o spójnej, sensownej polityce hodowlanej skoro z sezonu na sezon dochodzi do głosu inna koncepcja hodowlana? KOWR pozbył się lekko Krystyny Chmiel, Anna Stojanowska powiedziała "nie". Kto więc ułoży plan stanówki na ten rok w Janowie? KOWR raczy wiedzieć, ale czy powie? Czy KOWR wypowie się na temat dalszej przyszłości państwowych stadnin koni arabskich? Czy ich upadłość jest przesądzona? Dlaczego tak długo KOWR zwleka z powołaniem pełnoprawnych prezesów stadnin w Janowie i Michałowie? Pytań jest wiele, odpowiedzi brak. Ludzie pracujący w tych stadninach muszą wiedzieć, czego się mają spodziewać. Ciągła niepewność i poczucie zawieszenia nie sprzyja dobrej pracy. Zaś wychwalany minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski nie zrobił dla stadnin nic, poza powołaniem nowej, malowanej rady. Bardzo frustrująca jest ta kompletna cisza ze strony KOWR, co zmusza takie osoby jak ja, czyli laików kochających konie arabskie do zabierania głosu celem sprowokowania jakiejś reakcji. Z góry proszę wybaczyć jeśli napisałam jakieś głupstwa, ale osoby fachowe i funkcjonujące w środowisku są uwikłane w różne zależności i nie chcą się wypowiadać. Cały czas uważam, że Anna Stojanowska i Jerzy Białobok powinni ujawnić swoje intencje związane z zasiadaniem w owej radzie. Bo tak dalej być nie może.Beata Kumanek
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 08.02.2019, 23:27  Uaktualniono: 09.02.2019, 10:54
 Odp.: Prośba do A. Bojanowskiej i analogiczna do B. Kuman...
Wszystko dobrze (i tyleż ładnie) Pani napisała - dziękuję. Zgadzam się z tym, co przeczytałem i podzielam Pani wnioski, jak też obawy. Zwrócenie się przez KOWR do nikogo innego, a właśnie Stojanowskiej o napisanie planu stanówki (tj. osoby, która nigdy nie zajmowała się takimi kwestiami i nie miała najmniejszego udziału w procesie hodowlanym - skupiając się na propagandzie i interesach, w obrębie tego, co już się było urodziło) - ośmiesza i tyleż dyskwalifikuje ten organ oraz tworzący go zespół. Fakt ten, to taki kaliber niewypału, że aż zastanawiam się, czy ci w KOWRze w istocie są tak bezrozumni, nieporadni i bezwolni, czy jest to perfidna gra obliczona na wykończenie Janowa. Podsumujmy. Z jednej strony nie robiący nic Ardanowski, bo skupiony na totalnej "wojnie z dzikami", bezwzględnym tropieniem "leżaków" i podchodach z AgroUnią; z drugiej strony długi stadnin coraz większe, a w nich niekompetentni i apatyczni ludzie. Tym wszystkim (w istocie chaosem i beznadzieją) zarządzają na dodatek (by było straszniej, bo wszak nie śmieszniej) ćwierćmózgowcy z KOWRu.. Hospody pomyłuj. RR
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 12.02.2019, 12:24  Uaktualniono: 12.02.2019, 14:19
 Odp.: Prośba do A. Bojanowskiej i analogiczna do B. Kuman...
Kto z KOWRu zwracał się do P. Stojanowskiej z prośbą o ułożenie stanówki? Skąd taka informacja?
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 08.02.2019, 10:32  Uaktualniono: 08.02.2019, 15:32
 Krótka ławka fachowców
W dyskusji nieustająco pojawia się słowo "fachowiec" określające osobę, która miałaby dysponować ponadprzeciętną wiedzą na temat hodowli koni arabskich. A ja mam pytanie, gdzie znaleźć we współczesnej Polsce tych fachowców.

Pierwsze, państwowe stadniny. Niekwestionowani fachowcy Trela i Białobok są poza hodowlą, a ich naturalnych następców nie widać. Obawiam się, że tu poszukiwanych fachowców raczej nie znajdziemy.

Drugie, stadniny prywatne. Pytanie, czy jest w tym sektorze osoba, która ma potrzebne wykształcenie i doświadczenia zawodowe. Jeden transfer z prywatnej do państwowej stadniny już przetestowaliśmy, a wnioski z tego eksperymentu są ponure. Czy widać na horyzoncie innego kandydata, który mógłby być uznany za godnego zaufania?

Trzecie, uczelnie wyższe.
Eksperyment pt. prof. Pietrzak już jest za nami, na szczęście. A co poza tym? Z całym szacunkiem dla kolegów z dawnych uczelni rolniczych, jakoś żadne nazwisko nie przychodzi mi do głowy (prawdę mówiąc, jedyne osoby, które mi się ewidentnie kojarzą z arabami, to prof. Pruski i doc. Skorkowski, a to przecież wieki temu). Owszem, są osoby i zespoły "robiące w arabach", np. zespól krakowski czy niżej podpisana, ale doświadczenia tych osób w znikomym stopniu mają przełożenie na praktykę (no chyba, że jako głos doradczy, ale doradców, zdaje się, nie brak ani z prawa ani z lewa).

Czwarte, szeroko pojęte środowisko. Tu od razu przychodzi mi do głowy pan Robert, który na blogu prezentuje siebie jako fachowca w odróżnienia od niefachowej pani Beaty. Tylko czy pan Robert ma potrzebne kwalifikacje do realnego zarządzania stadniną? Czy jest w ogóle szansa, by znaleźć szukanego fachowca z wiedzą i praktyką na przysłowiowej ulicy? Raczej nie...

Jedyne sensowne wyjście to postawić na młodość bez doświadczenia. Przypomnijmy: Krzyształowicz trafił do Janowa, gdy pisał magisterkę. Skorkowski wydał pierwszy tom księgi Stadnej w wieku 27 lat.Jaworowski w wieku 27 lat został zastępcą dyrektora Klemensowa. Pankiewicz został dyrektorem Albigowej mając 31 lat.
Może pora rzucić hasło: czekamy na ich następców?
Iwona G.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 09.02.2019, 17:18  Uaktualniono: 09.02.2019, 22:47
 Odp.: Krótka ławka fachowców
Pani Iwono. Jak rozumieć w ogóle pojęcie "fachowiec", w ujęciu do funkcji hodowcy i zarządcy w jednym? Czy w ogóle można oczekiwać, że każdy będzie potrafił należycie łączyć te dwie, wszak różne, role? Co też znaczy mieć "niezbędne kwalifikacje" w odniesieniu do osoby, która ma objąć jakąś stadninę? Czy, wedle Pani wiedzy, ktokolwiek - w nowożytnej historii naszej hodowli - miał "niezbędne kwalifikacje" (obejmując stadninę)? Czy miał je choćby Marek Trela, doktor weterynarii z zawodu, który (nota bene) na początku drogi zawodowej nawet chciał słyszeć o koniach arabskich? Czy miał je, pożal się Boże, prof. Pietrzak - największy niewypał jaki mógł być wyłoniony w drodze konkursu? Czy mają je aktualni zarządcy naszych stadnin? No chyba nie... Dlaczego więc tylko odniesieniu do mojej osoby stawia je pani tak kategorycznie? Uszczypliwie też wytknęła mi Pani, że "prezentuje się tu jako fachowiec, do tego kosztem pani Beaty". Wg Pani nie mogę w żaden sposób odróżniać się od ludzi, którzy weszli w ten świat kilka lat temu? Nawet po 30 latach zgłębiania tematu, po kilkunastu pisania o nim (po ponad 100 artykułach i opracowaniach) nie mam prawa uznać się za osobę bardziej świadomą pewnych kwestii? Wg pani jedynym akceptowalnym zachowaniem jest sypanie głowy popiołem, a czymś niedopuszczalnym jest choćby próba ujawnienia swej wiedzy na danym polu? Rozumiem, że można kogoś nie lubić, ale czy za tym musi iść zawsze chęć jego dyskredytacji? Bez przesady...

Wracając do "fachowców". Ja oddzielam "fachowca-hodowcę" od "fachowca-zarządcy", bo to różne kwestie (to może, ale nie musi iść w parze). Po drugie nikt, kto zaczynał pracę z końmi arabskimi, nie był fachowcem, co jest czymś normalnym i naturalnym, gdyż fachowości (rozumianej jako suma doświadczeń w danej dziedzinie) nie wysysa się z mlekiem matki. Nabywa się ją wyłącznie przez samodzielną pracę i doświadczenie, gdyż nawet nie poprzez naukę (studia) czy asystowanie komuś. W istocie nikt w Polsce nie ma "potrzebnych kwalifikacji", by objąć w sposób naturalny stadniny arabskie ("fachowców" z takimi referencjami musielibyśmy więc szukać zza granicą). Co więcej, nie ma nawet ich naturalnych następców, gdyż nie było specjalnej chęci i woli, by takich przysposabiać. Poza wszystkim, niemożliwe jest osiągnięcie poziomu fachowca absolutnego, co udowodnił choćby śp. dyr. Krzyształowicz, ignorując (ba, sabotując) Monogramma (US). Podpisuję się tu pod słowami mojego mentora (śp. Romana Pankiewicza), który - po wielu latach w hodowli koni arabskich i wielorakich z nimi doświadczeniach - nie bał się (miał odwagę) napisać, iż "nie ma mądrego w koniach". W istocie, im ktoś bardziej poznaje tę hodowlę i zagłębia się w nią, to tym jaśniej zaczyna rozumieć, iż do końca nie zgłębi jej nigdy - rzekłbym, na szczęście, gdyż niezgłębiona bardziej fascynuje (szczęśliwie nie ma fachowca, który ze 100% skutecznością będzie w stanie przewidzieć rezultat danego połączenia). Stąd prawdziwa "fachowość fachowców" sprowadza się do tego, że starają się "popsuć" jak najmniej w procesie hodowlanym, a prawdziwego fachowca poznamy po tym, że rozumie on, iż nie walczy o 100 czy 75 % efektywności hodowlanej, a jest szczęśliwy, gdy uda się mu przekroczyć 50 %. Czy takimi fachowcami byli Białobok i Trela, by - bez cienia wątpliwości - nazwać ich "niekwestionowanymi"?! Wątpię i trochę się dziwię tej opinii, ale każdy ma prawo do własnego zdania... Wprawdzie (jak wiemy) nie można się urodzić fachowcem, ale można człowiekiem z pewnymi zaletami na dobrego hodowcę, tj. dużą wrażliwością, wnikliwością, inteligencją, wyobraźnią, elastycznością, pracowitością, cierpliwością, pokorą i ciekawością praw natury. Zupełnie co innego jest osiągnąć szybko poziom fachowy w dziedzinie zarządzania, bo to kwestia tylko przyswojenia określonych mechanizmów (rzecz do ogarnięcia). Reasumując. Patrząc jak rządzą dziś w hodowli państwowej niemal wyłącznie dyletanci i profani, to myślę że Pani, czy wspomniana przez Beatę Kumanek, Magdalena Helak-Kuczyńska, poradziłybyście sobie lepiej. Byłoby super, gdyby stadniny objęli - dla odmiany - ludzie chcący, potrafiący i znający temat. Zasadnicze pytanie w tej mierze polega jednak na tym, czy - w perspektywie - będzie jeszcze do czego podejść? R.Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 10.02.2019, 12:46  Uaktualniono: 10.02.2019, 18:11
 Odp.: Krótka ławka fachowców
Panie Robercie, ależ opacznie Pan mnie zrozumiał. Po pierwsze, przytaczając wiek hodowców miałam na myśli dokładnie to samo, czyli że ci młodzi ludzie, wyniesieni na posady wyrokami historii, w momencie startu dysponowali skromną wiedzą w temacie arabskim. Po drugie, szczerze doceniam Pana wiedzę i zawsze z ciekawością czytam tutaj Pana przemyślenia. Nie znamy się, nie wiem, czy za Pana zainteresowaniami stoi wykształcenie kierunkowe, czy też nie, ale generalnie uważam, że pasjonat bez studiów wie o niebo więcej niż niezainteresowany absolwent w danej dziedzinie. Więc nic, co napisałam w poprzednim poście, nie było krytyczne ani dyskredytujące. Jedyne, co miałam na myśli, to fakt, ze żaden KOWR-owy decydent nie zdecyduje się na powierzenie stadniny "człowiekowi z ulicy", choćby taka osoba była o niebo lepsza od kandydatów usadowionych w instytucjach czy na uczelniach.

"dyr. Krzyształowicz, ignorując (ba, sabotując) Monogramma (US)"
Nie wiem, czy dyr. Krzyształowicz ignorował Monogramma, ale mogłabym przytoczyć jeden materialny argument, który uzasadniałby taki stosunek do tego ogiera. Z przyczyn zasadniczych nie wyjaśnię szczegółowo, o co chodzi, ale zakładając, że dyrektor miał podobną wiedzę, mogę zrozumieć tę domniemaną niechęć.
Co do wykształcenia dyr. Treli, powiem tak. Miałam okazję z nim rozmawiać ok. 2000 r., kiedy dopiero zaczynał swoja karierę na stołku dyrektorskim, miałam też kiedyś okazję rozmawiać z dyrektorem ZOO i obie rozmowy doprowadziły mnie do wniosku, że jest grubym nieporozumieniem stawianie znaku równości pomiędzy wykształceniem biologicznym czy weterynaryjnym a wykształceniem zootechnicznym.
Iwona G.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 11.02.2019, 13:34  Uaktualniono: 11.02.2019, 18:28
 Odp.: Krótka ławka fachowców
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 07.02.2019, 13:15  Uaktualniono: 07.02.2019, 15:13
 Odp.
Zgadzam się z panem. tez chciałabym tutaj "usłyszeć" głosy z tzw. innej strony. Ciekawie byłoby zobaczyć tutaj wpisy "arabiarzy" i poznać ich opinie. Nie chciałabym ,aby ten blog był stronniczy w żadną stronę. Anna.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 07.02.2019, 12:52  Uaktualniono: 07.02.2019, 15:13
 By wczytać się w tekst Agnieszki Bojanowskiej...
Pani A. Bojanowska twierdzi, iż "najważniejsze jest wartościowe stado matek" i nie można się z nią tutaj nie zgodzić, choć ja trochę inaczej bym to ujął. Mianowicie tak oto, iż owe stado matek jest "zasadniczo ważne" w procesie hodowlanym (bez jednoznacznego hierarchizowania)... Dlatego w ten sposób, iż jednak gra tu rolę więcej czynników i niuansów, niż tylko jakość stada matecznego. Z perspektywy ocennej Agnieszki Bojanowskiej praktycznie niewiele złego może oddziaływać na dane stado, jeśli jego część mateczna jest na stosownym poziomie. Z mojej zaś perspektywy nie ma tu (niestety) aż tak prostego, automatycznego przełożenia. Myślę bowiem, iż już przy kilku negatywnych elementach, jak np. źle określona polityka hodowlana czy nieumiejętny dobór osobniczy, nawet najwartościowsze stado mateczne może dostatecznie nie pomóc w osiągnięciu określonego stopnia efektywności hodowlanej (postępu biologicznego). Z drugiej strony gatunkowe i harmonijnie ułożone, tj. różnorodne w swej masie, szerokie pulą genotypową i plastyczne (a co za tym uniwersalne) stado mateczne jest wartością zasadniczo ważną na drodze wszelkiego postępu. Tu zadajmy pytanie, w jakim kierunku szła ostatnimi laty (jak była budowana) owa pula żeńska (mateczna) w Michałowie? Niestety, już pobieżna analiza tego zjawiska nie może napawać zbytnim optymizmem, a to z tego powodu, iż owa pula mateczna tamże jest (od lat) sukcesywnie zawężana i ograniczana, przez co niekorzystnie polaryzowana (coraz większy, przemożny już, jej procent tworzą klacze jednego li tylko rodu męskiego, tj. Saklawi I or.ar.). Co więcej, jest to proces w toku i niewiele wskazuje na to, by miał być teraz zasadniczo powstrzymany (tylko ubiegłoroczny michałowski rocznik w 65 % stanowiły źrebięta po ogierach z rodu Saklawi I /w Janowie ta skala była jeszcze większa i wynosiła 85 %/). Nad Nidą przez lata (w ostatnim okresie w coraz mniejszym zakresie) pewną jakościową przeciwwagą dla ofensywy Saklawi I był Ekstern, dziś już nieaktywny hodowlanie. W istocie jego córki - tak w Michałowie, jak i w Janowie - stanowiły naturalną biologiczną zaporę dla przedstawicielek hegemona także na polskiej) scenie hodowlanej. Stąd jak najbardziej słuszne są głosy dezaprobaty wobec procesu wyprzedawania ich na dość liczną skalę - tym bardziej wobec braku jego naturalnego, godnego następcy (po przedwczesnym upadku Esparto). Pytanie czy jakikolwiek inny reproduktor (z krajowych linii) będzie w stanie oprzeć się - w kolejnych latach - nawale typu Straigt Egyptian? Powie ktoś (Marek Trela), iż ród Saklawi I or.ar., jest tak już różnorodny i urozmaicony co do typu i ustroju, iż nie ma obawy iż się tu jakoś specjalnie "zafiksujemy" (ergo, wciąż będziemy, na swój sposób różnorodni). Tyle tylko, iż to nie tylko bardzo płytkie podejście do tematu, ale wręcz zabójcze dla rodzimych rodów męskich. Do tego kompletnie niezgodne z wytycznymi oraz rodzimą tradycją i filozofią hodowlaną. Co charakterystyczne (znamienne), dokładnie takie samo zdanie, a wręcz bardziej liberalne, bo bazujące na serwilizmie i klientelizmie wobec szejków (ergo przedkładające czystą komercję ponad nadrzędny interes hodowlany) ma ex-inspektor Anna Stojanowska. Stąd wszelkie apele (pytania) i głosy pod jej adresem, by ratowała nasze arabskie stado - uważam za przejaw zupełnego nie zrozumienia istoty problemu (za jakąś aberrację). R. Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 07.02.2019, 17:44  Uaktualniono: 07.02.2019, 18:48
 Odp.: By wczytać się w tekst Agnieszki Bojanowskiej...
Wielce Szanowny Panie Raznowiecki,

Niniejszym wyjaśniam Panu moją aberrację myślową, która była siłą sprawczą owych pytań zadanych przeze mnie Annie Stojanowskiej i Jerzemu Białobokowi. Na wstępie wyjaśnię tylko p. Bojanowskiej, że obecna forma prawna państwowych stadnin koni arabskich nie pozwala na żadną, nawet najmniejszą pomoc państwa dla tych podmiotów. W tej sytuacji prawnej, stadniny zmuszone są wyprzedawać w pierwszej kolejności swoje najlepsze konie by łatać dziury finansowe, a tym samym nie są w stanie właściwie wypełniać swej misji. Wobec powyższego wszelkie "doradzanie" jak nie doprowadzić do dalszej dewastacji hodowli staje się bezprzedmiotowe. Priorytetem dla utrzymania państwowej hodowli koni arabskich jest natychmiastowa zmiana ich formy prawnej, by mogły uzyskiwać wsparcie finansowe państwa w realizacji swej misji.

Wracając do wspomnianej "aberracji". Anna Stojanowska i Jerzy Białobok niewątpliwie zdają sobie w pełni sprawę z sytuacji w jakiej znajdują się państwowe stadniny koni arabskich oraz związanych z tym konsekwencji. Równocześnie są tymi osobami ze środowiska koni arabskich, które znajdują się najbliżej ucha ministra rolnictwa i mogą wpływać na jego działania wobec tych stadnin. Celem mojego apelu i moich pytań jest chęć uzyskania jednoznacznego stanowiska tych osób, czy opowiadają się za upadłością, a następnie prywatyzacją państwowych stadnin koni arabskich, czy też zależy im na zachowaniu państwowej hodowli arabów. W tym drugim przypadku winni publicznie zabrać głos i wezwać ministra rolnictwa do niezwłocznej zmiany formy prawnej tych jednostek jako bezwzględnego warunku dalszego zasiadania w radzie. Milczenie Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka osobiście będę interpretować jako cichą aprobatę dla likwidacji państwowej hodowli koni arabskich. Nie chciałabym by wyszło na to, iż interesy bliskowschodnich klientów są obecnie dla Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka ważniejsze niż losy państwowej hodowli. Na koniec życzę Panu, Wielce Szanowny Panie Raznowiecki, by Pańska niezrównana wiedza na temat polskiej hodowli koni arabskich nie stała się wkrótce wiedzą czysto akademicką, nie mającą żadnego zastosowania w praktyce, gdyż tej hodowli już w Polsce nie będzie. Beata Kumanek
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 07.02.2019, 22:48  Uaktualniono: 07.02.2019, 23:02
 Odp.: By wczytać się w tekst Agnieszki Bojanowskiej...
Pani Beato. Jestem z natury prostolinijnym człowiekiem (wychowanym na podkarpackiej wsi), więc nie jest mi potrzebne tytułowanie typu "wielce szanowny panie" - tym bardziej wtedy, gdy łacniej może być ono przejawem sarkazmu, niż wyrazem rzeczywistego szacunku (zostawmy to jednak). Oczywiście dziękuję za życzenia. Również pragnąłbym, by moja (i innych ludzi) wiedza w tym temacie nie musiała się okazać docelowo li tylko akademicką. Przyjmuję Pani wyjaśnienie odnośnie intencji i sam przepraszam za może nadmierną ostrość niektórych sądów czy ocen (tak nieraz mam, bo cenię wyrazistość). W jakiejś mierze faktycznie nie bez znaczenia jest, by owi państwo opowiedzieli się publicznie w tej kwestii, na której Pani zależy. Czym innym jest jednak skuteczne wysłuchanie ich przez Ardanowskiego. Wszak widzimy ile "ma do powiedzenia" także ta druga (z kolei) rada. Nie liczyłbym więc na uzyskanie czegokolwiek konstruktywnego w relacji Białoboka i Stojanowskiej z tym zadufanym i aroganckim (posłusznym jedynie woli partii) człowiekiem. Niestety, jako grupa ludzi zatroskanych o los państwowej hodowli nie wyjdziemy na drogi, by protestować przeciwko coraz bardziej ponurej rzeczywistości polskich arabów (chyba, że podepniemy się pod AgroUnię :)). Pytanie, czy i to by coś pomogło. Co więcej, nie wierzę w Stojanowską i Stojanowskiej jeszcze z innego powodu, a mianowicie po niedawnym wysłuchaniu sejmowym na komisji rolnictwa, gdzie nie tylko "popisała się" nonszalancją, arogancją i cynizmem, ale też ujawniła swe prawdziwe oblicze. Uświadomiła mi wtedy z całą mocą, jaką - de facto - była szkodniczką i dewastatorką rodzimej hodowli koni arabskich i jak perfidnie nie liczyła się z jej najlepiej pojętym interesem. Jej credo, iż musimy być za wszelką cenę nowocześni i pędzić bezwzględnie z duchem czasu, kosztem nawet własnej tożsamości, woli, umiaru i sentymentów (w sensie, że mamy tak tańczyć, jak nam zagrają szejkowie) - jest nie tylko manifestem pogardy wobec naszej tradycji i filozofii hodowlanej, ale też swoistym aktem sprzeniewierzenia się wartościom nadrzędnym... Dla mnie, tj. człowieka ukształtowanego na "arabiarza" przez śp. Romana Pankiewicza czy - pośrednio - śp. Adama Nałęcz-Sosnowskiego i śp. Ignacego Jaworowskiego (ludzi prawych, światłych i szlachetnych; patriotów oddanych nade wszystko polskiej hodowli) - taka postawa A. Stojanowskiej jest elementarnie nie do przyjęcia (a tym samym ona sama)... R. Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 06.02.2019, 11:00  Uaktualniono: 06.02.2019, 14:04
 Ad rem
Trzy uwagi z mojej strony.

Z jednym zgoda:

"Jest wszakże jeden bardzo ważny aspekt – ludzie. /…/ Nie wystarczy własność państwa - potrzebni są utalentowani hodowcy. Wydaje mi się, że dzisiaj znalezienie takich omnibusów, /../, którzy potrafili wziąć odpowiedzialność zarówno za całość gospodarstwa, jak i za hodowlę, znaleźć będzie trudno, jeśli w ogóle możliwe."

Pytanie, skąd ich wziąć. Od początku moich wpisów na tym blogu zwracałam uwagę na brak naturalnych następców - wychowanków zwolnionych dyrektorów. Proszę spojrzeć na Gdańsk i na kandydatkę na następczynię zamordowanego Prezydenta. To wieloletnia współpracowniczka Prezydenta. Tak to właśnie powinno działać. A czy był ktokolwiek u boku byłych dyrektorów, kto mógłby się określić jako wychowanek i kontynuator myśli hodowlanej poprzednika? Zdaje się, że nie ma takiej osoby...

Po drugie:
"utworzenie działu arabskiego w państwowej stadninie w Janowie okazało się strzałem w dziesiątkę. To ta hodowla głównie, choć przecież były też hodowle prywatne, zbudowała znakomite stado arabów, tak dobre, że z jego resztek udało się dźwignąć hodowlę po drugiej wojnie światowej."

Nie do końca tak. Przedwojenne janowskie klacze stadne bezpowrotnie przepadły w Tiersku. Klacze, które tworzyły powojenne stado, w znaczącym stopniu pochodziły od prywatnych hodowców. Wystarczy przypomnieć takie klacze i ich przychówek, jak Amneris (Aquinor), Gahdar (Abu Afas), Bałałajka (Arfa, Bandola, Bask), Cemira (Cerekiew), Elza (Ellora), Lala (Ela), Forta (Czort, Dyska, Fatma, Forsycja), Rozeta (Cerozja), Sabda (Sabellina), Eleonora (Elwirena, Ellenai) oraz rzecz jasna także ogiera Amurath Sahib, by pojąć, jak dużo zawdzięcza polska hodowla ich zapomnianym hodowcom.

Po trzecie. Panie Robercie, myślę, że Pana wiedza o polskich arabach jest ogromna, ale rozmywa ją Pan w personalnych uwagach i atakach. Szkoda. Fajnie byłoby poczytać opinię fachowca bez tego wylewu pretensji do innych uczestników blogu.

Iwona G.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 07.02.2019, 0:24  Uaktualniono: 07.02.2019, 8:12
 Odp.: Ad rem
Rozeta 1935 i Eleonora 1944 były hodowli janowskiej.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 07.02.2019, 9:30  Uaktualniono: 07.02.2019, 15:12
 Odp.: Ad rem
"Rozeta 1935 i Eleonora 1944 były hodowli janowskiej."

Rzeczywiście, Rozeta była klaczą urodzona w Janowie. W latach 1939-1945 była matką stadną w stadninach S.Biernackiego w Radkowie (1939-1943) i G. Osuchowskiego w Śmiłowicach (1944-1945). Pierwszy zapis z państwowej hodowli (Nowy Dwór) to rok 1946 (jałowa po Mlech Pełkiński).

Eleonora urodziła się w stadninie Romana Kraińskiego i była jedynym potomkiem francuskiej Caid zaginionej w 1945 r.

Iwona G.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 07.02.2019, 19:39  Uaktualniono: 07.02.2019, 23:01
 Odp.: Ad rem
Nie - :) Zmora, Zbroja oraz Warna zostały wcielone przez Niemców do Janowa - tam dały przychówek po Witrażu. W trakcie ewakuacji stadniny janowskiej pod koniec wojny zostały odesłane do Gumnisk i zaginęły wraz z tą stadniną. To że w polskich księgach można znaleźć jako hodowcę Eleonory Krainskiego wynika że u nas nie formalnie nie uznano transakcji zawartych z wrogiem, czy też innych form przejęcia zbycia koni na rzecz wroga.Zresztą coś mi się kojarzy, że Zmora była chyba jeszcze przed wojną kupiona przez R. Sanguszkę.
Małgorzata Śliż-Marciniec
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 07.02.2019, 9:36  Uaktualniono: 07.02.2019, 15:13
 Odp.: Ad rem errata?
Chyba przypadkiem wykoślawił mi się wpis, wiec powtarzam info o Eleonorze tym razem już na pewno z poprawnymi danymi.
Eleonora to córka Zmory, urodzona w stadninie R.Kraińskiego w Zabawie w 1944 r., a sama Zmora to córka francuskich rodziców urodzona w tejże samej stadninie w 1937 r. Zmora zaginęła w 1945 roku; Eleonora była jej jedynym potomkiem.
Iwona G.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 06.02.2019, 8:23  Uaktualniono: 06.02.2019, 9:02
 Do Pana Roberta
Panie Robercie, proszę czytać uważnie. Pani Agnieszka wcale nie napisała, że Prometeusz to wnuczek Pianissimy. Wspomina o sprzedaży Prometeusza ORAZ sprzedaży jej wnuczek. Pozdrawiam
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 06.02.2019, 10:05  Uaktualniono: 06.02.2019, 14:03
 Odp.: Do Pana Roberta
Ma Pani (mają Panie) rację - błędnie zinterpretowałem ówże fragment wypowiedzi pani Bojanowskiej, w ferworze zapoznawania się z tekstem - moja wina. Bardzo przepraszam. RR
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 05.02.2019, 21:30  Uaktualniono: 05.02.2019, 21:54
 Ja cię nie mogę...
Ja tym razem krótko, bo jak piszę coś obszerniej, to nikt nie jest w stanie się do tego odnieść (nie wiem czy to złożoność mych sądów jest tego powodem czy mają tu miejsce jakieś inne względy)... Nim jednak ad rem, to jedna tylko dygresja... Tak właśnie wygląda rzecz ("rozmowa"), jak jeden laik (red. M. Szewczyk - specjalista od jeździectwa) lansuje wyłącznie głosy innych laików (przy całej sympatii do owych Pań, którym też nie można odmówić dobrej woli i takichż intencji), a puszcza mimo uszu (ignoruje) opinie i sądy ludzi, którzy nieco głębiej znają temat (i dopiero dziwić się PISowcom, że tak właśnie postępują)... Pani Agnieszko. Po pierwsze Prometeusz jest synem Pianissimy, a nie wnuczkiem. Po drugie na jakiej podstawie może Pani - w tej chwili - orzec, iż ostatnie dwa roczniki michałowskie (autorstwa H. Sztuki) "są stracone dla hodowli"?! Skąd dziś to Pani wie (jakieś zdolności prorocze; konsultowała się pani z wróżbitą Maciejem)? Wszak pierwszego z nich nie ujrzeliśmy jeszcze nawet (nie skonfrontowaliśmy z innymi) na wiosennej Białce! Natomiast już "mistrzostwem świata" jest uznać za słaby rocznik, którego tak naprawdę jeszcze nie ma (który ledwie co zaczął przychodzić na świat)! Przy całej sympatii do Pani, pani Agnieszko, po czymś takim nie mogę traktować Pani głosu poważnie, bo to niepoważne jest. Na koniec taki apel do wszystkich: starajmy się jednak bardziej odnosić do faktów, a nie do takich lub innych założeń (tym bardziej naszych własnych uprzedzeń), bo tak możemy zrobić (przedwcześnie) komuś krzywdę, a na już na pewno robimy taką sobie... Co do jednego tylko zgoda: nasze państwo (SP), via nadzór właścicielski, nie może ujawniać tylko swych praw do stada arabskiego, ale również swe - wobec niego - obowiązki; nie może tylko oczekiwać czegoś od kogoś (tym bardziej w pełnej abstrakcji od realiów), ale musi wziąć za owe stado (jako niezbywalny element naszego dziedzictwa narodowego) pełną odpowiedzialność (to jest jego powinność, z której nikt go dotąd nie zwolnił). R. Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 06.02.2019, 0:19  Uaktualniono: 06.02.2019, 9:02
 Odp.: Ja cię nie mogę...
Szanowny Panie,

Ja wiem, że Prometeusz jest synem Pianissimy i NIE napisałam, że jest jej wnuczkiem. Po słowie „Prometeusza” jest przecinek, a jak mi się wydaje odpowiedni przypadek od liczby mnogiej „wnuczki” jest „wnuczek”, bo sprzedano więcej niż jedną (:. Jeśli chodzi o ocenę ubiegłego rocznika źrebiąt w Michałowie, to widziałam go na przeglądzie i potem w grudniu i myślę, że nie jest udany, choć kilka koni na Białkę zapewne uda się wybrać (napisałam niewiele da się wybrać, a nie że nic nie da się wybrać). Jeśli chodzi o tegoroczny przychówek, to napisałam „Ten rocznik, wyjątkowo liczny, za sprawą szerokiego użycia słabych reproduktorów zapowiada się jeszcze gorzej i niestety źrebaki, które do tej pory urodziły się w stadninie (w tym od wybitnych matek!), te pesymistyczne prognozy potwierdzają.” Wydaje mi się, że nie jest to tak kategoryczny sąd, z góry przesądzający, że nic wartościowego się nie urodzi, jaki Pan odczytał z mojego tekstu. W każdym razie nie taka była moja intencja. Po prostu tak wiele klaczy zostało pokryte ogierami, które nie tylko w mojej ocenie są słabe ( i Saklawi I), że można mieć obawy o średnią jakość przychówku. Napisałam, że to co do tej pory przyszło na świat po tych ogierach, te obawy potwierdza i tylko tyle. Na prawde bardzo bym chciała, żeby moje obawy okazały się niesłuszne. Zobaczymy.

Z poważaniem,

Agnieszka Bojanowska
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 06.02.2019, 12:56  Uaktualniono: 06.02.2019, 14:04
 Odp.: Ja cię nie mogę...
Raz jeszcze przepraszam za mój błąd interpretacyjny (spowodowany niczym innym, a tylko jakimś rozkojarzeniem, bo na pewno nie złą wolą) odnośnie Prometeusza. Co do innych kwestii, to podtrzymuję swe zdanie, iż zbyt szybko wysnuwa Pani określone wnioski i przedwcześnie wyrokuje Pani odnośnie roczników 2018 i 2019. Można mieć krytyczne zdanie co do działań H. Sztuki (i ja takie miałem, wyrażałem je także publicznie), natomiast nie ma co wyrywać się z negacją roczników jej autorstwa, gdyż jest dziś na to za wcześnie (by być obiektywnym). Podobnie jak Pani, uważam, że duet Grzechnik-Sztuka bardzo arogancko poczynał sobie w Michałowie (vide masowe wytrzebienie męskiego rocznika 2016) i tyleż pochopnie sprzedał kilka cennych klaczek (z Dębową Tarczą na czele), jednak - by być obiektywnym - nie można twierdzić (sugerować) iż doszło tam niemal do "rzezi" tej części żeńskiego przychówku, który mógłby zastąpić starsze klacze w roli matek. Nie ma takiego obowiązku (ba, byłoby to irracjonalne), by 100% klaczek z poszczególnych roczników było włączanych na matki w macierzystym stadzie. Hodowla, pani Agnieszko, to jednak "selekcja", a nie "automat", więc nie tylko dopuszczalne, ale też wręcz wskazane są tu "wybory" (będące elementem polityki hodowlanej). Podobnie jak Pani i wielu innych sympatyków polskich arabów żałuję sprzedaży Prometeusza (jakby nie było, był jedynym męskim potomkiem Pianissimy, a do tego stylowym, interesującym ogierem), natomiast nie zamierzam każdorazowo (z automatu) "rozdzierać szat" nad sprzedażą którejś z jej wnuczek, bo było by to niepoważne. W Janowie rodziły dotąd pełna siostra i 3 córki Pianissimy (Pia, Pianova i AJ Penelope), a w kolejce stoi jeszcze Pamina. W tej mierze nie ma obowiązku zostawiać na matkę każdej kolejnej jej wnuczki (tylko laicy mogą tak sądzić i tego chcieć), a tym bardziej takich, które nie spełniają pewnych standardów. Pierwszy zareaguję, gdy będzie się działo coś złego w tej mierze, ale natenczas nic takiego nie ma miejsca. O jakich sprzedanych klaczach, które "nie powinny być sprzedane" (oprócz Dębowej Tarczy) - Pani pisze? Pytam, gdyż nie odnotowałem na tym polu jakichś szczególnie rażących przypadków. Ba, ostatnie 3 lata, to - generalnie - okres raczej zastoju i sporych problemów na tym polu (nie tylko nie udaje się nam specjalnie sprzedać, to co wystawiamy, a nierzadko nawet klacze już sprzedane pozostają w macierzystych stajniach). To prawda, iż inaczej rzecz przedstawia się to w SK Michałów, gdzie ruch (wy)sprzedażny jest spory; szczególnie za sprawą ich aukcji zimowych (sam wyrażałem ostatnio zastrzeżenia odnośnie listy aukcyjnej), ale szczęśliwie znaczna część tych klaczy nie została kupiona, więc natenczas jakiejś większej tragedii, w ichniejszym stadzie matecznym, nie ma. Natomiast jest oczywiście dramat, na polu naturalnych następców zwolnionych prezesów, gdyż w istocie nie ma takich ludzi w Polsce (a nie ma, gdyż ani Białobok, ani tym bardziej Trela nie mieli zamiaru przysposabiać takowych, w błędnym, jak się okazało, mniemaniu, iż jak takich nie będzie, to tym bardziej nikt nie ośmieli się ich zwolnić (co było poniekąd słusznym mniemaniem - przynajmniej do momentu, gdy do władzy w Polsce dorwali się ludzie mający za nic racje i argumenty). No i mamy co mamy... Najgorsze jednak, że aktualni nominaci "dojnej zmiany" - wszak kompletni dyletanci w zagadnieniu - nawet nie udają, że mają chęć wysłuchać ludzi mających pojęcie w temacie. W swym zadufaniu, spowodowanym niczym innym, jak zwyczajną głupotą - uważają, że doskonale poradzą sobie sami. Tymczasem o jakiej polityce hodowlanej, jakim planie stanówkowym, można mówić w przypadku, gdy układać go będą profani? I ostatnia kwestia... Wszelkie głosy troski o dobry los (pomyślność) polskiej hodowli koni arabskich - w czasie trwającej w najlepsze "zawieruchy" - pochodziły tylko i wyłącznie od sympatyków tejże, przy jednoczesnym głuchym milczeniu ludzi/instytucji (PZHKA) zobowiązanych do tego, by stać na straży "dobrostanu" tej hodowli w Polsce. Jest to fakt haniebny i tyleż dyskwalifikujący dla nich, gdyż ową indolencją wobec dziejącego się zła (tym samym przyzwoleniem) utracili nie tylko honor, ale i wszelki mandat na reprezentowanie tegoż środowiska. R. Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 06.02.2019, 13:44  Uaktualniono: 06.02.2019, 14:04
 Odp.: Ja cię nie mogę...
Szanowny Panie RR, tak sobie myślę, że skoro tzw. specjaliści i arabiarze milczą, to pozostaje tylko głos laików. Bo coś mi się wydaje, że poza tzw. laikami nikt ze środowiska nie jest zainteresowany ratowaniem państwowych stadnin. A laik jak to laik, zawsze będzie podchodził emocjonalnie, ale jak tutaj z drugiej strony zachować zimną krew patrząc na to, co się wyprawia w danym temacie....
Jeżeli chodzi o przychówek, to w sumie zgadzam się z Panem, niektóre źrebięta rodzą się poprawne i śliczne, a wyrasta z nich przeciętniak, bywa też na odwrót. Trzeba poczekać na Białkę. Patrząc na to, po jakich ogierach urodziły się w tym roku maluchy w Janowie to - moim zdaniem - stanówka została zaplanowana rozsądniej (miała w tym udział znienawidzona przez pewien procent arabiarzy prof. Chmiel), niż stanówka w roku poprzednim, zaplanowana za prof. Pietrzaka i prawdopodobnie przez głównego hodowcę (na marginesie - mam nadzieję - i nie tylko ja - na rychłą emeryturę tej osoby i tutaj zgadzam się z tematem "młodej krwi" wymienionej w artykule przez p. Bojanowską). Ale co tam, jestem laikiem ;). Pozdrawiam. Anna.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 06.02.2019, 22:39  Uaktualniono: 06.02.2019, 22:46
 Odp.: Ja cię nie mogę...
Pani Anno. Nie mam nic do "laików" i ich "uzewnętrzniania" gdziekolwiek. Pomijając już takie kwestie, jak wolność słowa i swoboda wypowiedzi, to bez ich głosu w tym miejscu praktycznie nie byłby słyszalny żaden inny. Mam pełną świadomość faktu, że właśnie "laicy" ratują każdą dyskusję i chwała im za to. Nikt nie rodzi się od razu fachowcem, więc każdy (bez wyjątku) potrzebuje określonego czasu na pozyskanie stosownej wiedzy (zaczem i świadomości) w danym temacie. W tej mierze każdy głos jest cenny, a tym bardziej taki, który usiłuje być merytoryczny, a przy tym towarzyszy mu lekkość pióra, zaangażowanie i dobra wola. Moja dezaprobata wobec red. Szewczyka dotyczyła tylko tego, że głosy ludzi, których z kolei można nazwać "arabiarzami", regularnie są tu pomijane i ewidentnie niedoceniane - wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi. Ba, każdorazową podstawę (oś przewodnią) wszelkiej dyskusji o hodowli koni arabskich stanowią tu tylko głosy trojga laików - specjalisty od jeździectwa (Szewczyka) i dwóch Pań, którym jeszcze trochę do "czarnego pasa" w tej dyscyplinie... Tak, wiem, to forum red. Szewczyka i może on dowolnie go kształtować (lansować tu nawet wędkarzy czy golfistów), natomiast - korzystając ze swobody wypowiedzi - nie chcę pozostać obojętny na taki stan rzeczy (niech mi będzie wolno nie pozostać obojętnym). Nie wiem jak dla kogo, ale dla mnie taka sytuacja (ta asymetria i postawienie pewnych spraw na głowie) raczej nie sprzyja powadze i jakości dysputy. Tylko tyle i aż tyle. R. Raznowiecki
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5