Najważniejsze - wartościowe stado matek
W dyskusji wywołanej przez Beatę Kumanek tekstem pt. "Kilka pytań do Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka" już kilka osób zabierało głos, wpisując komentarze pod tym artykułem. Głos kolejnej osoby, Agnieszki Bojanowskiej, bardzo dobrze znającej michałowskie stado i tamtejsze realia, jest na tyle istotny, że postanowiłem go zamieścić jako kolejny artykuł.
Marek Szewczyk
Najważniejsze - wartościowe stado matek
Tekst Beaty Kumanek ma dwa aspekty – ocenę reakcji tzw. środowiska na decyzje ministra Jurgiela z 2016 roku i postulaty, co należy zrobić, by powstrzymać upadek polskiej hodowli koni arabskich. Ten drugi aspekt jest oczywiście dzisiaj dużo ważniejszy, więc do pierwszego odniosę się tylko krótko.
Odzew był, ale…
Pani Kumanek pisze: Przez minione trzy lata cała para szła w obronę trzech osób znanych z imienia i nazwiska. O przyszłości państwowej hodowli konia arabskiego nie mówiło się praktycznie nic, zaś odosobnione głosy w tej kwestii nie spotkały się z żadnym odzewem. Interes Anny Stojanowskiej, Jerzego Białoboka i Marka Treli uważano za tożsamy z interesem państwowej hodowli koni arabskich.
Myślę, że te zdania nie są prawdziwe. Istotnie, broniono zwolnionej trójki fachowców, bo potraktowano ich w sposób haniebny i ilość pomyj, jakie wylano niesprawiedliwie na ich głowy w oficjalnych wypowiedziach władz i w mediach przyjaznych rządowi sprawiała, że każdy przyzwoity człowiek czuł się w obowiązku ich bronić. Było rzeczą naturalną, że widząc żenujący brak kompetencji nominatów „dobrej zmiany” domagano się powrotu tych, którym polskie araby zawdzięczały światową sławę. Broniono jednak także hodowli wychodząc z założenia, że należy chronić jej genetyczne zasoby. Już przed pierwszą niesławną aukcją w 2016 roku były protesty przeciwko sprzedaży między innymi Alerta, Sefory, Al Jazeery. Chyba tylko burzy w mediach społecznościowych zawdzięczamy to, że na aukcję nie została wystawiona Wieża Mocy jako Lot 0, bo jak odkryli dociekliwi, były już gotowe w KOWR strony internetowe promujące sprzedaż tej michałowskiej gwiazdy - w tej roli zastąpiła ją Emira. Podobne protesty były też później: przeciwko sprzedaży Prometeusza, wnuczek Pianissimy, wyprzedaży przez Michałów córek Eksterna o czysto polskim rodowodzie - tę listę protestów można by ciągnąć. Włodarze stadnin chcąc osiągnąć aukcyjne sukcesy wystawiali gwiazdy i sprzedawali je tanio. Protestowano także przeciwko szerokiemu użyciu w Michałowie bardzo poślednich ogierów na dodatek z rodu Saklawi I.
W jednym się z panią Kumanek zgodzę – te głosy środowiska nie spotkały się z odzewem, ale nie środowiska, a ówczesnego kierownictwa stadnin, ówczesnych inspektorów nadzoru i także ówczesnej Rady do Spraw Hodowli Koni, w tym prof. Krystyny Chmiel odpowiedzialnej za hodowlę arabów. Świetnie pamiętam jej publiczne wystąpienia popierające decyzje władz, choć w oczywisty sposób były one sprzeczne z celami hodowli, które ona sama starała się promować. Przykłady braku reakcji Rady na nieprawidłowości mogłabym mnożyć, ale miało być o przyszłości. Jednak na koniec jeszcze jedna gorzka uwaga – wydawałoby się, że najistotniejszą częścią „środowiska” są członkowie PZHKA, ale reakcja wielu z nich na to co się działo, była dla mnie bardzo rozczarowująca.
"Oddaj co zabrałeś, napraw co spaprałeś"
- chciałoby się powiedzieć pod adresem KOWR, następczyni ANR. „Oddanie” jest niemożliwe - szczęśliwi nabywcy nie zwrócą koni, które nie powinny były być sprzedane. Cenni pracownicy stadnin ułożyli sobie życie gdzie indziej i raczej nie powrócą. Należy się jednak zastanowić, co można i trzeba zrobić, żeby powstrzymać dalszy upadek hodowli. Mój punkt widzenia jest podyktowany oceną sytuacji stadniny w Michałowie, choć zapewne w wielu aspektach w Janowie jest podobnie. Moim zdaniem wielkim problemem jest brak młodych klaczy, które można by włączyć do stada. Przyczyna jest dwojaka – po pierwsze Hanna Sztuka i Maciej Grzechnik lekką ręką sprzedali czołówkę ówczesnych dwulatek i trzylatek. Jednocześnie koncepcje hodowlane pani Sztuki nie sprawdziły się wcale – ubiegłoroczny przychówek jest słaby i niewiele da się z niego wybrać, a utrzymywać go trzeba. Ten rocznik, wyjątkowo liczny, za sprawą szerokiego użycia słabych reproduktorów zapowiada się jeszcze gorzej i niestety źrebaki, które do tej pory urodziły się w stadninie (w tym od wybitnych matek!), te pesymistyczne prognozy potwierdzają. Tak więc ostanie roczniki są w pewnej mierze dla hodowli stracone (pod tym względem w Janowie jest lepiej). To jest zresztą doskonała ilustracja tego, jak nietrafne decyzje hodowlane mają bezpośrednie przełożenie na finanse stadniny.
Hodowla, jeśli ma utrzymać poziom, musi się oprzeć na starszych klaczach, bo tylko wtedy jest szansa na utrzymanie wartościowego stada matek i uzyskania potomstwa, które będzie można włączyć do stada, z sukcesem pokazywać w świecie i sprzedawać za dobre pieniądze. Wynika z tego, że należy wyprzedać słabe konie z młodszych roczników, godząc się na niskie ceny za sztukę i chronić obecne stado. Nie należy oczekiwać, że stadniny wystawią na aukcję same gwiazdy i dochodami z tejże będą łatać budżet. Tutaj dochodzimy do sedna sprawy finansowania stadnin w obecnej sytuacji - one po prostu wymagają finansowego wsparcia państwa po to, by nie były zmuszone do ratowania budżetu wyprzedażą najwartościowszych koni, podcinając w ten sposób genetyczną gałąź, na której siedzą.
Tym bardziej, że za sprawą działań nominatów dobrej zmiany, prestiż janowskich aukcji runął i ceny na nich uzyskiwane są niskie w porównaniu do jakości sprzedawanych koni. Ta finansowa pomoc w ramach „napraw, co spaprałeś” jest bardzo potrzebna - i tu pełna zgoda z panią Kumanek. Potrzebna jest już, teraz, niezależnie od tego, jakie decyzje w sprawie statusu stadnin zapadną. Mam nadzieję, że ten punkt widzenia podziela inspektor Izabela Wierzchowska. Nie wiem, jaka na przyszłość forma własności jest najlepsza, jaka organizacja pracy stadniny najbardziej efektywna. Stadnina to przecież ogromne przedsiębiorstwo, łąki, pola uprawne, krowy, no i przede wszystkim hodowla koni, której cała pozostała działalność jest podporządkowana. Znalezienie dobrej formuły funkcjonowania stadnin i wyznaczania kierunków hodowli arabów wymaga spokojnego namysłu. Wydaje mi się, że dzisiaj znalezienie takich omnibusów, jakimi byli Andrzej Krzyształowicz, Ignacy Jaworowski, Marek Trela i Jerzy Białobok, którzy potrafili wziąć odpowiedzialność zarówno za całość gospodarstwa, jak i za hodowlę, znaleźć będzie trudno, jeśli w ogóle możliwe.
Patrząc historycznie, prawdą jest, że gdy trzeba było odbudować hodowlę koni arabskich po pierwszej wojnie światowej, to utworzenie działu arabskiego w państwowej stadninie w Janowie okazało się strzałem w dziesiątkę. To ta hodowla głównie, choć przecież były też hodowle prywatne, zbudowała znakomite stado arabów, tak dobre, że z jego resztek udało się dźwignąć hodowlę po drugiej wojnie światowej. Ponownie w oparciu o stadniny państwowe - w Nowym Dworze, Albigowej, a w pierwszym rzędzie w Janowie i Michałowie. Dzięki państwowej własności można było prowadzić pracę hodowlaną niekoniecznie generującą co roku zyski ze sprzedaży koni. Spektakularne sukcesy sprzedażne zaczęły się w latach sześćdziesiątych, gdy podstawowe stado było już jako tako odbudowane. Jest wszakże jeden bardzo ważny aspekt – ludzie. Przed wojną w Janowie był Stanisław Pohoski, po wojnie Józef Tyszkowski w Nowym Dworze, Roman Pankiewicz w Albigowej, a przede wszystkim Andrzej Krzyształowicz w Janowie i Ignacy Jaworowski w Michałowie. Bez ich talentu hodowlanego nie byłoby odbudowy hodowli i sukcesów.
Nie wystarczy własnośc państwa - potrzebni są utalentowani hodowcy. Zresztą, w PRL z mecenatem państwa też nie zawsze było spokojnie. Trzeba tu odnotować, że Marek Trela i Jerzy Białobok wspierani przez Izabellę Zawadzką i Annę Stojanowską wspaniale poradzili sobie w nowych warunkach ekonomicznych i rosnącej konkurencji międzynarodowej. Nie było to łatwe, ale udało się i odnosili wspaniałe sukcesy – do 16.02.2016.
Pani Kumanek zwraca się z apelem do Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka, by spowodowali zmiany w strukturze własnościowej stadnin. Nie sądzę, by mieli aż taką moc sprawczą. Myślę, ze skupiają się na tym, by chronić hodowlę przed dalszą dewastacją i wspierać próby jej odbudowy, służąc konsultacjami. Nadzieja w młodych zaangażowanych ludziach, że pociągną hodowlę dalej. Jestem pewna, że zarówno Anna Stojanowska, jak i Jerzy Białobok będą ich wspierać pomocą, tak ważną i cenną. Myśląc długofalowo, jest to moim zdaniem ich najważniejsze zadanie. My, miłośnicy koni arabskich powinniśmy być obojgu bardzo wdzięczni, że w imię interesu hodowli zdecydowali się na współpracę z ministrem Janem Krzysztofem Ardanowskim, mimo tego, co ze strony pisowskiej władzy ich spotkało. Mam nadzieję, że w przyszłości dołączy do nich wygnaniec - Marek Trela. To wielka strata, że jego wiedza i talent nie są w kraju wykorzystywane.
Agnieszka Bojanowska
P.S. Za mój kochany Michałów i ludzi, którzy pracują by odbudować jego prestiż i nadal hodować w nim piękne konie niezmiennie trzymam kciuki.
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 09.02.2019, 0:51 Uaktualniono: 09.02.2019, 10:55 |
Odp.: Najważniejsze - wartościowe stado matek
Mysle ze Polska jako kraj przezyje bez panstwowych stadnin i nawet tego nie zauwazy. Statystyczny Kowalski nie odroznia araba od sztuma i dobrze mu z tym. Z drugiej strony, mysle ze władza Paranoi i Schizofrenii dobrze pokazala, ze zamiast wiecznych panstwowych przepychanek przydalby się prywatny wlasciciel z miłością do hodolwi i duzym zapleczem finansowym. W polkrwi ten krok juz zostal wykonany i konie hodowli Siergiejow,Kosickich, Pietrzykow, Parkitnego czy Mazurka maja swoja renomę. I duzo latwiej znaleźć u nich dobrego konia niz w państwowej stadninie zaleznej od politycznej koniunktury i ktorej kierownictwo zarzadza, koniec końców, cudzymi konmi i pieniedzmi. Oczywiście bywaja pasjonaci ktorzy poświęcają kawał zycia panstwowej hodowli z ktorej a kazdej chwili moga wyleciec. Ale chyba jednak lepiej zeby w Janowie czy Michalowie ktos pracowal i walczył o swoje, wtedy bedzie pewne ze nie wyleci i nie zmieni zdania wedlug politycznej choragiewki.
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 08.02.2019, 12:03 Uaktualniono: 08.02.2019, 15:33 |
Prośba do A. Bojanowskiej i analogiczna do B. Kumanek
Czy może Pani napisać, pani Agnieszko, kilka zdań odnośnie ekipy zarządzającej Michałowem ? Wiadomo iż p.o. Prezesa jest Monika Słowik, natomiast ciekawi mnie, kto dziś jest tam głównym hodowcą (dyrektorem ds. hodowli) po Sztuce i jakie osoby stanowią ekipę zarządzającą w tej stadninie? Wie Pani też może, kto będzie uczestniczył w układaniu planu stanówki na ten rok - bo chyba nie sama Słowik (nie mająca bladego pojęcia w temacie)?... Analogiczna prośba do Beaty... Wiadomo, że p.o. Prezesa jest Grzegorz Czochański (taki sympatyczny gość z teledysku), a rolę głównego hodowcy najpewniej pełni (po usunięciu K. Chmiel) Anna Stefaniuk (nota bene, jak "owocnie" wygląda współpraca tego duetu to widzimy choćby po braku dotąd listy ogierów na ten sezon rozpłodowy). Pytanie jak tam to się układa w istocie? Kto tak naprawdę zawiaduje hodowlą i jak wyglądają relacje między nimi? Byłbym wdzięczny obydwu Paniom za kilka zdań w tym temacie. Myślę iż odpowiedzi zainteresują tu każdego... Ps. A propos jeszcze K. Chmiel. Czy ktoś wie coś bliżej: dlaczego, na jakiej zasadzie i w jakiej atmosferze podziękowano jej za współpracę ? RR
|
|
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 08.02.2019, 10:32 Uaktualniono: 08.02.2019, 15:32 |
Krótka ławka fachowców
W dyskusji nieustająco pojawia się słowo "fachowiec" określające osobę, która miałaby dysponować ponadprzeciętną wiedzą na temat hodowli koni arabskich. A ja mam pytanie, gdzie znaleźć we współczesnej Polsce tych fachowców.
Pierwsze, państwowe stadniny. Niekwestionowani fachowcy Trela i Białobok są poza hodowlą, a ich naturalnych następców nie widać. Obawiam się, że tu poszukiwanych fachowców raczej nie znajdziemy. Drugie, stadniny prywatne. Pytanie, czy jest w tym sektorze osoba, która ma potrzebne wykształcenie i doświadczenia zawodowe. Jeden transfer z prywatnej do państwowej stadniny już przetestowaliśmy, a wnioski z tego eksperymentu są ponure. Czy widać na horyzoncie innego kandydata, który mógłby być uznany za godnego zaufania? Trzecie, uczelnie wyższe. Eksperyment pt. prof. Pietrzak już jest za nami, na szczęście. A co poza tym? Z całym szacunkiem dla kolegów z dawnych uczelni rolniczych, jakoś żadne nazwisko nie przychodzi mi do głowy (prawdę mówiąc, jedyne osoby, które mi się ewidentnie kojarzą z arabami, to prof. Pruski i doc. Skorkowski, a to przecież wieki temu). Owszem, są osoby i zespoły "robiące w arabach", np. zespól krakowski czy niżej podpisana, ale doświadczenia tych osób w znikomym stopniu mają przełożenie na praktykę (no chyba, że jako głos doradczy, ale doradców, zdaje się, nie brak ani z prawa ani z lewa). Czwarte, szeroko pojęte środowisko. Tu od razu przychodzi mi do głowy pan Robert, który na blogu prezentuje siebie jako fachowca w odróżnienia od niefachowej pani Beaty. Tylko czy pan Robert ma potrzebne kwalifikacje do realnego zarządzania stadniną? Czy jest w ogóle szansa, by znaleźć szukanego fachowca z wiedzą i praktyką na przysłowiowej ulicy? Raczej nie... Jedyne sensowne wyjście to postawić na młodość bez doświadczenia. Przypomnijmy: Krzyształowicz trafił do Janowa, gdy pisał magisterkę. Skorkowski wydał pierwszy tom księgi Stadnej w wieku 27 lat.Jaworowski w wieku 27 lat został zastępcą dyrektora Klemensowa. Pankiewicz został dyrektorem Albigowej mając 31 lat. Może pora rzucić hasło: czekamy na ich następców? Iwona G. |
|
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 07.02.2019, 13:15 Uaktualniono: 07.02.2019, 15:13 |
Odp.
Zgadzam się z panem. tez chciałabym tutaj "usłyszeć" głosy z tzw. innej strony. Ciekawie byłoby zobaczyć tutaj wpisy "arabiarzy" i poznać ich opinie. Nie chciałabym ,aby ten blog był stronniczy w żadną stronę. Anna.
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 07.02.2019, 12:52 Uaktualniono: 07.02.2019, 15:13 |
By wczytać się w tekst Agnieszki Bojanowskiej...
Pani A. Bojanowska twierdzi, iż "najważniejsze jest wartościowe stado matek" i nie można się z nią tutaj nie zgodzić, choć ja trochę inaczej bym to ujął. Mianowicie tak oto, iż owe stado matek jest "zasadniczo ważne" w procesie hodowlanym (bez jednoznacznego hierarchizowania)... Dlatego w ten sposób, iż jednak gra tu rolę więcej czynników i niuansów, niż tylko jakość stada matecznego. Z perspektywy ocennej Agnieszki Bojanowskiej praktycznie niewiele złego może oddziaływać na dane stado, jeśli jego część mateczna jest na stosownym poziomie. Z mojej zaś perspektywy nie ma tu (niestety) aż tak prostego, automatycznego przełożenia. Myślę bowiem, iż już przy kilku negatywnych elementach, jak np. źle określona polityka hodowlana czy nieumiejętny dobór osobniczy, nawet najwartościowsze stado mateczne może dostatecznie nie pomóc w osiągnięciu określonego stopnia efektywności hodowlanej (postępu biologicznego). Z drugiej strony gatunkowe i harmonijnie ułożone, tj. różnorodne w swej masie, szerokie pulą genotypową i plastyczne (a co za tym uniwersalne) stado mateczne jest wartością zasadniczo ważną na drodze wszelkiego postępu. Tu zadajmy pytanie, w jakim kierunku szła ostatnimi laty (jak była budowana) owa pula żeńska (mateczna) w Michałowie? Niestety, już pobieżna analiza tego zjawiska nie może napawać zbytnim optymizmem, a to z tego powodu, iż owa pula mateczna tamże jest (od lat) sukcesywnie zawężana i ograniczana, przez co niekorzystnie polaryzowana (coraz większy, przemożny już, jej procent tworzą klacze jednego li tylko rodu męskiego, tj. Saklawi I or.ar.). Co więcej, jest to proces w toku i niewiele wskazuje na to, by miał być teraz zasadniczo powstrzymany (tylko ubiegłoroczny michałowski rocznik w 65 % stanowiły źrebięta po ogierach z rodu Saklawi I /w Janowie ta skala była jeszcze większa i wynosiła 85 %/). Nad Nidą przez lata (w ostatnim okresie w coraz mniejszym zakresie) pewną jakościową przeciwwagą dla ofensywy Saklawi I był Ekstern, dziś już nieaktywny hodowlanie. W istocie jego córki - tak w Michałowie, jak i w Janowie - stanowiły naturalną biologiczną zaporę dla przedstawicielek hegemona także na polskiej) scenie hodowlanej. Stąd jak najbardziej słuszne są głosy dezaprobaty wobec procesu wyprzedawania ich na dość liczną skalę - tym bardziej wobec braku jego naturalnego, godnego następcy (po przedwczesnym upadku Esparto). Pytanie czy jakikolwiek inny reproduktor (z krajowych linii) będzie w stanie oprzeć się - w kolejnych latach - nawale typu Straigt Egyptian? Powie ktoś (Marek Trela), iż ród Saklawi I or.ar., jest tak już różnorodny i urozmaicony co do typu i ustroju, iż nie ma obawy iż się tu jakoś specjalnie "zafiksujemy" (ergo, wciąż będziemy, na swój sposób różnorodni). Tyle tylko, iż to nie tylko bardzo płytkie podejście do tematu, ale wręcz zabójcze dla rodzimych rodów męskich. Do tego kompletnie niezgodne z wytycznymi oraz rodzimą tradycją i filozofią hodowlaną. Co charakterystyczne (znamienne), dokładnie takie samo zdanie, a wręcz bardziej liberalne, bo bazujące na serwilizmie i klientelizmie wobec szejków (ergo przedkładające czystą komercję ponad nadrzędny interes hodowlany) ma ex-inspektor Anna Stojanowska. Stąd wszelkie apele (pytania) i głosy pod jej adresem, by ratowała nasze arabskie stado - uważam za przejaw zupełnego nie zrozumienia istoty problemu (za jakąś aberrację). R. Raznowiecki
|
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 06.02.2019, 11:00 Uaktualniono: 06.02.2019, 14:04 |
Ad rem
Trzy uwagi z mojej strony.
Z jednym zgoda: "Jest wszakże jeden bardzo ważny aspekt – ludzie. /…/ Nie wystarczy własność państwa - potrzebni są utalentowani hodowcy. Wydaje mi się, że dzisiaj znalezienie takich omnibusów, /../, którzy potrafili wziąć odpowiedzialność zarówno za całość gospodarstwa, jak i za hodowlę, znaleźć będzie trudno, jeśli w ogóle możliwe." Pytanie, skąd ich wziąć. Od początku moich wpisów na tym blogu zwracałam uwagę na brak naturalnych następców - wychowanków zwolnionych dyrektorów. Proszę spojrzeć na Gdańsk i na kandydatkę na następczynię zamordowanego Prezydenta. To wieloletnia współpracowniczka Prezydenta. Tak to właśnie powinno działać. A czy był ktokolwiek u boku byłych dyrektorów, kto mógłby się określić jako wychowanek i kontynuator myśli hodowlanej poprzednika? Zdaje się, że nie ma takiej osoby... Po drugie: "utworzenie działu arabskiego w państwowej stadninie w Janowie okazało się strzałem w dziesiątkę. To ta hodowla głównie, choć przecież były też hodowle prywatne, zbudowała znakomite stado arabów, tak dobre, że z jego resztek udało się dźwignąć hodowlę po drugiej wojnie światowej." Nie do końca tak. Przedwojenne janowskie klacze stadne bezpowrotnie przepadły w Tiersku. Klacze, które tworzyły powojenne stado, w znaczącym stopniu pochodziły od prywatnych hodowców. Wystarczy przypomnieć takie klacze i ich przychówek, jak Amneris (Aquinor), Gahdar (Abu Afas), Bałałajka (Arfa, Bandola, Bask), Cemira (Cerekiew), Elza (Ellora), Lala (Ela), Forta (Czort, Dyska, Fatma, Forsycja), Rozeta (Cerozja), Sabda (Sabellina), Eleonora (Elwirena, Ellenai) oraz rzecz jasna także ogiera Amurath Sahib, by pojąć, jak dużo zawdzięcza polska hodowla ich zapomnianym hodowcom. Po trzecie. Panie Robercie, myślę, że Pana wiedza o polskich arabach jest ogromna, ale rozmywa ją Pan w personalnych uwagach i atakach. Szkoda. Fajnie byłoby poczytać opinię fachowca bez tego wylewu pretensji do innych uczestników blogu. Iwona G. |
|
|
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 06.02.2019, 8:23 Uaktualniono: 06.02.2019, 9:02 |
Do Pana Roberta
Panie Robercie, proszę czytać uważnie. Pani Agnieszka wcale nie napisała, że Prometeusz to wnuczek Pianissimy. Wspomina o sprzedaży Prometeusza ORAZ sprzedaży jej wnuczek. Pozdrawiam
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 05.02.2019, 21:30 Uaktualniono: 05.02.2019, 21:54 |
Ja cię nie mogę...
Ja tym razem krótko, bo jak piszę coś obszerniej, to nikt nie jest w stanie się do tego odnieść (nie wiem czy to złożoność mych sądów jest tego powodem czy mają tu miejsce jakieś inne względy)... Nim jednak ad rem, to jedna tylko dygresja... Tak właśnie wygląda rzecz ("rozmowa"), jak jeden laik (red. M. Szewczyk - specjalista od jeździectwa) lansuje wyłącznie głosy innych laików (przy całej sympatii do owych Pań, którym też nie można odmówić dobrej woli i takichż intencji), a puszcza mimo uszu (ignoruje) opinie i sądy ludzi, którzy nieco głębiej znają temat (i dopiero dziwić się PISowcom, że tak właśnie postępują)... Pani Agnieszko. Po pierwsze Prometeusz jest synem Pianissimy, a nie wnuczkiem. Po drugie na jakiej podstawie może Pani - w tej chwili - orzec, iż ostatnie dwa roczniki michałowskie (autorstwa H. Sztuki) "są stracone dla hodowli"?! Skąd dziś to Pani wie (jakieś zdolności prorocze; konsultowała się pani z wróżbitą Maciejem)? Wszak pierwszego z nich nie ujrzeliśmy jeszcze nawet (nie skonfrontowaliśmy z innymi) na wiosennej Białce! Natomiast już "mistrzostwem świata" jest uznać za słaby rocznik, którego tak naprawdę jeszcze nie ma (który ledwie co zaczął przychodzić na świat)! Przy całej sympatii do Pani, pani Agnieszko, po czymś takim nie mogę traktować Pani głosu poważnie, bo to niepoważne jest. Na koniec taki apel do wszystkich: starajmy się jednak bardziej odnosić do faktów, a nie do takich lub innych założeń (tym bardziej naszych własnych uprzedzeń), bo tak możemy zrobić (przedwcześnie) komuś krzywdę, a na już na pewno robimy taką sobie... Co do jednego tylko zgoda: nasze państwo (SP), via nadzór właścicielski, nie może ujawniać tylko swych praw do stada arabskiego, ale również swe - wobec niego - obowiązki; nie może tylko oczekiwać czegoś od kogoś (tym bardziej w pełnej abstrakcji od realiów), ale musi wziąć za owe stado (jako niezbywalny element naszego dziedzictwa narodowego) pełną odpowiedzialność (to jest jego powinność, z której nikt go dotąd nie zwolnił). R. Raznowiecki
|
|
|
|
|
|