O kobalcie i wrocławskich trenerach c.d.
Kiedy pisałem o przypadku stosowania kobaltu jako środka dopingującego przez trenera Roberta Świątka („Kobalt a wrocławscy trenerzy” 14 maja 2019) wspomniałem, że podobna sprawa dotyczy innego wrocławskiego trenera - Wiesława Kryszyłowicza. On również został „złapany” na podawaniu kobaltu i to aż trzem koniom. Jego sprawa przeszła już przez Komisję Techniczną (orzeczenie nr 166), odwoławczą (orzeczenie nr 10/2018), a następnie odwołanie od orzeczenia Komisji Odwoławczej trafiło za pośrednictwem tego samego adwokata, który reprezentował Roberta Światka, do Sądu Rejonowego w Warszawie. I ten sam sąd – ale inny sędzia (co jest istotne) – to odwołanie w całości odrzucił.
Postanowienie wydał 4 lipca tego roku, a ja mam w ręku uzasadnienie tego werdyktu i jego tezami chcę się z Państwem podzielić. Także jednym „ale”.
Najpierw przypomnienie istotnych faktów. W przypadku koni trenowanych przez Wiesława Kryszyłowicza podawanie niedozwolonych substancji dotyczy trzech koni. I tak:
• ogierowi czystej krwi arabskiej Ramas Al Khalediah podano kobalt przed gonitwą rozegraną 28 lipca 2018;
• ogierowi pełnej krwi angielskiej Octoberman podano kobalt przed gonitwą rozegraną 11 sierpnia 2018;
• klaczy czystej krwi arabskiej Basalah Al Khalediah podano kobalt przed gonitwami rozegranymi 12 i 25 sierpnia 2018; tej ostatniej klaczy przed gonitwą 12 sierpnia podano także inny niedozwolony środek – klenbuterol.
Za te naganne czyny Komisja Techniczna wymierzyła trenerowi Kryszyłowiczowi łączną karę zawieszenia licencji na trenowanie koni od 27 grudnia 2018 roku do 26 grudnia roku 2019.
Podobnie jak to było w przypadku trenera Świątka, Komisja Odwoławcza złagodziła karę, skracając okres zawieszenia licencji na okres od 27 grudnia 2018 roku do 26 września 2019 roku.
Od tego werdyktu trener odwołał się do Sądu, zarzucając wspomnianemu orzeczeniu trzy wady:
- Zastosowanie kary nieznanej ustawie – chodzi o „przechodzenie” zawieszenia na następny rok kalendarzowy.
- Uznania kobaltu za substancję niedozwoloną – zdaniem obrońcy trenera Kryszyłowicza (wcześniej tak samo ten sam obrońca argumentował w sprawie tr. Świątka), skoro kobalt nie widnieje w wykazie załącznika nr 6 do Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 24 marca 2016 roku w sprawie regulaminu wyścigów konnych, nie można karać za jego stosowanie.
- Rażącą niewspółmierność kary.
A tymczasem Sąd uznał, że odwołanie Nie zasługiwało na uwzględnienie w całości.
Co do tego, czy kobalt jest czy nie jest środkiem niedozwolonym wg polskich przepisów, to pani sędzia rozpatrująca sprawę Kryszyłowicza zastosowała ten sam tryb argumentacji, jak pani sędzia (w obu przypadkach sprawy rozpatrywały kobiety) w sprawie trenera Świątka. Skoro kobalt jest zakazany przez IFHA, to jest to obowiązujące również w polskich wyścigach konnych i decyzje komisji technicznych i odwoławczych w tej materii są prawidłowe.
Co do „rażącej niewspółmierności kary”, sędzia uznała, że nie może o tym być mowy w sytuacji, kiedy obwiniony trener dopuścił się przewinienia dyscyplinarnego wielokrotnie, co wpływało w sposób zasadniczy na stopień społecznej szkodliwości czynu, jak również stopień zawinienia.
A co do „przechodzenia” kary zawieszenia licencji na następny rok kalendarzowy, pani sędzia od sprawy Kryszyłowicza zaprezentowała zupełnie inny punkt widzenia na tę sprawę, niż pani sędzia od sprawy Świątka.
Ta druga (a pierwsza w kolejności wydawania werdyktów) uznała, że zawieszać licencję można tylko na dany rok kalendarzowy. W konsekwencji uznała, że licencję trenerowi Świątkowi na rok 2019 trzeba wydać, ale – uznając go winnym zarzucanych mu czynów – tę karę zamieniła na karę finansową (6000 zł).
Sędzia od sprawy Kryszyłowicza zastosowała zaś „wykładnię funkcjonalną”. Cytuję:
„W przypadku orzeczenia kary zawieszenia licencji na trenowanie koni, dosiadanie (powożenie) koni lub pełnienie funkcji sędziego wyścigowego, licencji na trenowanie koni można udzielić dopiero po wykonaniu kary.” (to jest cytat z ustawy o regulaminie wyścigów konnych). Istotne w ocenie Sądu jest użycie sformułowania „można udzielić” a nie np. „można wydać”, co oznacza ewidentnie, że dotyczy ono uprawnienia, a nie jedynie licencji jako dokumentu. Skoro zatem licencji można udzielić dopiero po wykonaniu kary, to bez wątpienia jej zawieszenie może wykraczać poza okres, na jaki została udzielona.
No i bądź tu mądry – która wykładnia jest prawidłowa? Która powinna obowiązywać na przyszłość – mam na myśli zwłaszcza członków komisji technicznych, którzy będą akurat w sytuacji, kiedy pod koniec sezonu wyścigowego będą musieli rozpatrywać sprawę poważnego złamania przepisów przez trenera, bądź dżokeja, kiedy powinni wydać werdykt wielomiesięcznego zawieszenia licencji. Czy taka kara może „przechodzić” na następny rok kalendarzowy, czy nie? Według jednego sędziego może, według innego (z tego samego sądu) – nie może.
Najlepiej, aby te kwestie zostały doprecyzowane w regulaminie dyscyplinarnym, ale to oznacza zmiany w ustawie o wyścigach konnych, a to już długotrwały proces.
Będzie się działo
I na koniec informacja, że to nie koniec batalii sądowych związanych z opisanymi przypadkami obu trenerów. A właściwie jednego – Roberta Świątka.
Trener ten bowiem pozwał mnie do sądu oskarżając o zniesławienie. Chodzi o słowa, jakich użyłem w końcowym fragmencie wspomnianego tekstu „Kobalt a wrocławscy trenerzy”. Chodzi o to, że nazwałem go oszustem.
No cóż, nie wypieram się tych słów i nie zamierzam za nie przepraszać – dostałem propozycję stawienia się na rozprawie pojednawczej, z czego nie skorzystałem. A co moich słów…
Trener jest skazany prawomocnym wyrokiem sądu, który oddala jego zażalenie i który podkreśla „szkodliwość czynu”. Tym czynem jest stosowanie dopingu. Ktoś, kto stosuje doping, chce w nieuczciwy sposób zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo w rywalizacji sportowej. Jednym słowem oszukuje: rywali, widzów, sędziów, nas wszystkich. A ten, kto oszukuje jest oszustem.
Bardzo jestem ciekaw przebiegu tego procesu i oczywiście nie omieszkam poinformować opinii publicznej o tym, jak się zakończy.
Okazuje się, ż trener Światek pozwał nie tylko mnie, ale także Polski Klub Wyścigów Konnych. Za co? Skarży tę instytucję o odszkodowanie za „utracone zarobki” kiedy miał zawieszoną licencję w roku 2019 – co pani sędzia uznała, że nie powinno mieć miejsca. Nie chce też zapłacić orzeczonej przez Sąd kary 6000 zł, która powinna być wpłacona na rzecz PKWK. Jak napisał w odpowiedzi na monit PKWK w tej sprawie – owe 6000 zł PKWK odpisze sobie od odszkodowania, jakie będzie musiało – zdaniem Roberta Światka – jemu wypłacić.
Marzy mi się, aby ta sprawa trafiła do tego samego Sądu i tej samej pani sędzi, która wydała orzeczenie w sprawie trenera Świątka. Ciekawe byłoby obserwować, jak będzie pić piwo, jakie sama nawarzyła.
Tak czy inaczej, jak to się mówi – będzie się działo, a ja będę miał o czym pisać. A więc c.d.n.
Marek Szewczyk


