Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Nieoczekiwane wsparcie

Nadesłany przez Marek Szewczyk 30.07.2019, 14:51:35 (1793 odsłon)

Niespodziewanie dla mnie, pismo „Passa” wsparło mnie w kwestii dopingowania koni wyścigowych kobaltem przez wrocławskich trenerów. Zacytowało w całości mój drugi w tej sprawie artykuł („O kobalcie i wrocławskich trenerach c.d” z 19 lipca 2019), a pod nim wypowiedział się redaktor Tadeusz Porębski (całość można przeczytać pod tym linkiem: http://www.passa.waw.pl/artykul/konsk ... ki-niedozwolonego-dopingu,3752).



To wsparcie jest dla mnie o tyle zaskakujące, że nie znam osobiście red. Porębskiego. Kojarzę postać z nazwiskiem, ale nie byliśmy sobie przedstawieni, ani nigdy z nim nie rozmawiałem. Jest to istotna wiadomość, bo jak się przedrukowuje czyjś tekst (i to w całości, a nie tylko jakiś fragmencik), to wypadałoby autora, czyli mnie, zapytać o zgodę. A tymczasem ani red. Porębski, ani nikt inny z redakcji „Passy” w tej sprawie się do mnie nie zwracał. A pismo prowadzi Maciej Petruczenko, wieloletni redaktor „Przeglądu Sportowego”, wybitny specjalista od lekkiej atletyki, którego akurat znam i cenię. Nawiasem mówiąc w owym fragmencie o Marion Jones, dopatruję się jego ręki.

  

Ursynowski tygodnik „Passa” czytuję w miarę regularnie od lat z dwóch powodów. Jednym są świetne felietony redaktora Petruczenki (bynajmniej nie o sporcie), a drugim teksty redaktora Porębskiego o wyścigach konnych, która to tematyka mnie żywo interesuje. Nie ze wszystkim się zgadzam z red. Porębskim, ale doceniam jego wiedzę o wyścigach konnych i cenię dobre pióro.

 

A teraz mam tzw. mieszane uczucia, bo z jednej strony jestem wdzięczny za wsparcie mnie i nagłośnienie tej afery, a z drugiej złości mnie, że mój tekst został przedrukowany bez mojej zgody.

Oczywiście w tej sprawie nie pójdę do sądu, ale muszę to wytknąć gazecie, a zwłaszcza redaktorowi Porębskiemu, który przy okazji komentarza do sprawy dopingu, wbija szpilkę Jerzemu Sawce,  wytykając mu brak kindersztuby. Redaktor Porębski od jakiegoś czasu ma na pieńku z dyrektorem wrocławskiego toru wyścigowego, ale w tej wojence nie znajdzie we mnie sojusznika. Wprost przeciwnie, powiem tak - oj, nieładnie Panie Redaktorze, nieładnie, wytykać komuś brak dobrego wychowania, a jednocześnie samemu wykazywać się brakiem tegoż! Bo przedrukowanie mojego artykułu bez pytania mnie o zgodę jest – delikatnie mówiąc – nieeleganckie.

  

Z drugiej strony dziękuję za wsparcie w konkretnej sprawie. Chodzi o pozew do sądu o zniesławienie, jaki wystosował pod moim adresem trener Robert Świątek. Fakty i liczby, jakie zacytował red. Porębski w tej kwestii, to miód na moje serce.

I taki rozdarty kończę ten tekst.

Marek Szewczyk

 

 

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
Tagi: doping   kobalt   "Passa"   red. Porębski  
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 31.07.2019, 8:21  Uaktualniono: 31.07.2019, 12:13
 Aukcja Janów 50
A nie zainteresuje się autor tego bloga kolejnym tekstem Hanny Sztuki na portalu polskiearaby.com? Jak można tam wyczytać, to aukcja 2012 była oszukańcza aukcja, zaś Polturf służył jako maszynka do zarabiania wielkich pieniędzy przez kółko różańcowe ze msciwa Ania ma czele. A więc prawda to?
Beata Kumanek
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 31.07.2019, 8:01  Uaktualniono: 31.07.2019, 12:12
 kilka słów
A ja nie doczytałam do końca artykułu redaktora PASSY, bo aczkolwiek dopingowi mówię stanowcze NIE i jestem jak najbardziej za potępieniem i nagłaśnianiem tego typu spraw oraz za karaniem osób odpowiedzialnych za dopingowanie koni, to jestem zniesmaczona stylem wypowiedzi pana Porębskiego. Dla mnie są to wypociny silącego się na dowcip i polot redaktorka, w rzeczywistości mającego jakiś - nieznany mi bliżej - kompleks niższości. Z artykułu wynika, że jedynym prawdziwym torem wyścigowym jest warszawski Służewiec, a wrocławski to tylko prowincja. Ale przynajmniej na tej "prowincji" ludzie się dobrze bawią i przychodzą zwykle tłumnie, nikt nie zabrania przyjść z psem i nikt nie pobiera coraz wyższych opłat za wstęp. A wyścigi tworzy tez publiczność, nie tylko szeroko rozumiani tzw. "koniarze". Jeżeli chodzi o atmosferę, to we Wrocławiu czuję się o wiele swobodniej, niż w Warszawie. Ale co ja tam wiem, jestem przecież zwykłą prowincjuszką... Wyśmiewanie się z czyjegoś stroju też nie jest zbyt eleganckie. Jednemu odpowiada garnitur, drugiemu siatkowa koszulka pana domu. No ale warszawiacy widocznie tak mają. Wszystko co poza warszawką - to prowincja... Owszem, każdy może mieć swoje zdanie, ale tak aroganckiego, najeżonego drwinami tekstu nie czytałam już dawno. Jako mieszkanka prowincjonalnego Wrocławia czuję się tym tekstem po prostu dotknięta. Jak panowie Porębski i Sawka mają coś do siebie, to niech to załatwiają między sobą, a nie pisząc tekst publiczny. Problem poruszony w artykule jest niezwykle ważny, ale sposób podania jest niezwykle ordynarny...

Anna.
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5