Rada zakończyła działalność
Mowa o „Radzie ds. rozwoju hodowli koni w Polsce”, którą powołał do życia we wrześniu ubiegłego roku nowy (wówczas) minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. A teraz - decyzją z 23 sierpnia tego roku - ją rozwiązał.
Tak to wygląda od strony formalnej. Minister nie podał powodów, dla których rozwiązał Radę, a jedynie w uprzejmych słowach podziękował członkom za dotychczasową współpracę oraz aktywny udział w pracach Rady. Dlaczego ją więc rozwiązał?
Zakulisowo wygląda to tak, że minister nie chciał być tym, który dostaje kosza, więc to on dał kosza innym. Ponieważ dotarła do niego informacją, że Jerzy Białobok i Anna Stojanowska zamierzają zrezygnować z członkostwa w Radzie, uprzedził ich podanie się do dymisji i ogłosił decyzję o rozwiązaniu Rady.
Oba te fakty, zarówno rozwiązanie Rady przez ministra, jak i wcześniejszy zamiar jej opuszczenia przez Jerzego Białoboka oraz Annę Stojanowską, utwierdzają mnie w przeświadczeniu, że Rada miała jeden główny cel. Było nim ocieplenie wizerunku nowego ministra rolnictwa, który przejął stołek po wyjątkowym nieudaczniku i wielkim szkodniku, Krzysztofie Jurgielu.
Zdziwiłem się, kiedy Jerzy Białobok i Anna Stojanowska zgodzili się zasiąść w nowej Radzie. Jeszcze bardziej dziwiłem się, że nie podali się do dymisji, kiedy minister zlecił organizację tegorocznej aukcji Tomaszowi Chalimoniukowi, a ten do współpracy zaprosił włoskiego handlarza koni, Simone Leo, który robił szemrane interesy z nominantami Jurgiela ze Stadniny Koni Michałów, czyli Maciejem Grzechnikiem oraz Hanną Sztuką, a ich, czyli polskich fachowców, pominął w procesie doradczym. Ich zamiar rezygnacji zasiadania w Radzie można skwitować „lepiej późno niż wcale”.
A co do Rady. Funkcjonowała przez rok. Minister napisał w swym liście m. in. tak: Spotkania z Państwem były dla mnie ogromną przyjemnością oraz uświadomiła mi istotne problemy, z którymi na co dzień borykają się hodowcy koni. Być może minister ma większą świadomość tych problemów, ale ja nie zauważyłem żadnych pozytywnych efektów w ich rozwiązywaniu. Na szczęście nie było też żadnych efektów negatywnych z działalności Rady.
Ot, była Rada i jej nie ma. I tyle.
Marek Szewczyk
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 15.09.2019, 11:49 Uaktualniono: 16.09.2019, 0:43 |
Śmieszne argumenty
Rozbawiła mnie informacja - cytuję:
Pragnę poruszyć jeszcze kwestię Simone Leo. Otóż Tomasz Chalimoniuk zachował się profesjonalnie zapraszając Simone Leo do współpracy. Każdy wie, że Simone Leo wraz z jego Tutti Arabi oraz Arabian Essence są potentatami na rynku promocji i reklamy koni arabskich, więc bez Simone Leo nie może odbyć się żadna światowej klasy impreza z udziałem tych koni. Szanowna Pani Kumanek i wiele innych osób nie zauważają podstawowej prawdy - że to nie sytuacja na swiecie się zxmieniła - sytuacja dotycząca cen, organizacji aukcji (jak chce obecna władza). Nie zauważają,że zmieniła się sytuacja w Polsce odnośnie osób odpowiedzialnych za stadniny i aukcję. Tylko tyle i aż tyle. Przez dziesięciolecia nie potrzebny był pan leo i jego media. Aukcję robili Polacy i byliśmy z niej wszyscy dumni. Pan Leo też miał zatrudnienie przy poprzednich aukcjach - np. w fatalnej aukcji z 2018 roku. Co do niej wniósł? Jakich kupców sprowadził? wiemy jedno - Po 3,5 roku radosnej działalności nowych w stadninach - mam tu na mysli ludzi w KOWRZ-e, ministerstwie, stadninach, zatrudnionych ludziach do organizacji - trzeba było wystawić grupę najcenniejszych i niewykorzystanych w hodowli gwiazd, by ratować stadniny. Taka jest obecna rzeczywistość i żadne głosy "ekspertów" tego nie zmienią i czego nie napsizą to sytuacja jest jaka jest. Są długi, długi i nic więcej a oczywiście najłatwiej oskarżyc ludzi, którzy mieli osiągnięcia hodowlane, marketingowe. Po ich odejściu widać ile znaczyli dla stadnin i nikt tej roli nie zakrzyczy. Po zmianie ministra - po jego pierwszych krokach mogło się wydawać że coś się zmieni i że nastapi poprawa. Zresztą trudno odmówić, gdy ktoś mówi - ok. było źle, ale chcę naprawić sytuację - w sytuacji gdy stadninom oddało się całe zycie zawodowe i prywatne. Po zwolnieniach zostały tylko zapisane butne obietnice jak to będzie świetnie - zostały długi... Grażyna Szczupak |
|
|
|
|
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 15.09.2019, 6:43 Uaktualniono: 15.09.2019, 9:09 |
XXX
Szanowni Państwo, zwracam się z uprzejmą prośbą o zakończenie tego bicia piany.
O tym, że Rada to tylko "wydmuszka", było wiadomo od samego początku. O tym, jak działała, świadczą dobitnie ślady, jakie można znaleźć w internecie - a raczej szczątkowy charakter tychże śladów. Cała ta Rada była tyle warta, co partia, która ja utworzyła - więc nie ma o czym mówić. Jeśli zaś chodzi o związane z oceną postaw pani Stojanowskiej i pana Białoboka - każdy ma prawo do własnej oceny i opinii, ale jednocześnie nie oznacza to obowiązku wygłaszania jej publicznie. Od...stosunkujcie się od tych ludzi. Prawem każdego jest robić, co chce, samodzielnie kierować swoim życiem i pracować dla takiego pracodawcy, jak się podoba. NIKT nie ma prawa decydować za innych, czy wyżej wymienieni mogą mieć głos w takich, czy innych kwestiach - przynajmniej tak długo, jak długo nie udowodni się szkodliwych działań wynikających z rozbieżności interesów. Jak słusznie tu zauważono, od końca ubiegłego wieku mało kto interesuje się "przeżytkami w postaci koni". Nie łudźmy się: nawet jeśli polskie społeczeństwo, sprzedajne za judaszowych "500 złotników", za miesiąc skopie kacze kupry, to następcy najprawdopodobniej też będą mieli konie tam, gdzie mieli je ich poprzednicy. Gorzej, że po paru latach od ...syństwa popełnionego przez pewnego ministra w odniesieniu do "flagowych" reprezentantów polskiej hodowli koni arabskich tematem "arabskim" przestają się interesować nawet zwykli miłośnicy koni (a przecież Niemiłościwie Nam Rządzącej Partii chodziło właśnie o to, by sprawa się "rozmyła"). Wygląda wręcz na to, że obecnie jesteście bodajże jedynymi osobami, które cała sprawą dalej się zajmują. Tym większa szkoda, że w tej sytuacji marnujecie energię na czcze i niczego nie przynoszące przepychanki. |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 13.09.2019, 10:06 Uaktualniono: 13.09.2019, 13:03 |
Nec Hercules contra plures
Od dawna głoszę tezę, że za dobrej zmiany nastały czasy niebezpiecznie podobne do pierwszych lat powojennych, z potencjalnymi konsekwencjami na wzór tych, jakie nastąpiły w tamtych ponurych czasach.
A tu, proszę, lingwistyczny dowód, że coś jest na rzeczy. Swój wpis pani BK kończy słowami: "wybrali służbę dla swoich arabskich chlebodawców". Czy nie brzmi to jak echo zarzutów postawionych np. oskarżonym podczas sądowej pokazówki w 1947 roku, których "oskarżano głównie o prowadzenie działalności na rzecz obcych mocarstw"? Pani Beato, proponuję zmianę perspektywy patrzenia na świat. Nie ma znaczenia, czy pp. B. i S. są czy ich nie ma w Radzie. Decyzja Jurgiela o wyrzuceniu dyrektorów PSK zabiła stary porządek rzeczy i nie ma już powrotu do przeszłości. Świat stadnin państwowych trzeba zbudować na nowo i bez kolejnego 4 czerwca to się nie zadzieje. "Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator; ale i ten, prawdę mówiąc, świnia." To Gogol, ale jak znalazł ma zastosowanie do dzisiejszych czasów. Sytuacja wymaga zmiany systemu, a nie zmiany człowieka, bo nikt, żaden Herkules albo i święty, nic tu nie poradzi. Kimkolwiek by byli "inni ludzie zdolni pociągnąć ten wózek", tak samo ugrzęzną w tym finansowo-organizacyjnym bagnie, wygenerowanym przez dobrozmianową rewolucję. IG |
|
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 12.09.2019, 23:11 Uaktualniono: 13.09.2019, 13:03 |
By coś zakończyć, to wpierw trzeba zacząć...
Po pierwsze rada nie mogła zakończyć działalności, bo tak naprawdę nigdy (na poważnie) jej nie podjęła. Była typowym, klasycznym (pustym i fałszywym u podstaw) "projektem fasadowym", bez jakichkolwiek instrumentów, kompetencji i możliwości zadziałania (prostą, by nie rzec prostacką, choć sprytną formą wkupienia się /na wejściu/ nowego ministra w tzw. "środowisko /żenująco miałkie i apatyczne; powolne każdemu we wszystkim; bez ambicji, charyzmy i charakteru/). Znając dobrze styl, tryb i metody urzędników pisowskich nigdy nie uwierzyłem w ten tani chwyt propagandowy, gdyż jako taki nie miał być on jakkolwiek merytorycznym (nie pod takimi auspicjami i nie w takim "rozdaniu"). Nie dziwne więc, że nikt z nas nie spotkał się - przez ten rok - z żadnym efektem działalności tej - pożal się Boże - "rady" (od siedmiu boleści). W tej mierze nie ma żadnego znaczenia, iż została rozwiązana, bo czy była czy jej nie ma, to efekty są dokładnie takie same (żadne)...
Po drugie bardzo infantylną jest próba wmówienia nam (opinii publicznej) - po rozwiązania jej przez Ardanowskiego - że u J. Białoboka i A. Stojanowskiej był wcześniej jakiś "zamiar rezygnacji zasiadania w radzie". Śmiechu warte. Może niektórym trudno to pojąć, ale na tym świecie liczą się czyny, a nie zamiary (takimi jest piekło wybrukowane). W sytuacji, gdy ów "zamiar" nigdy nie przerodził się w konkretne zadziałanie rzeczonej dwójki na tym polu, to nie można tego wmawiać myślącym ludziom, nie narażając się na śmieszność (politowanie). Prawda jest taka, że ani Białobok, ani Stojanowska - do momentu rozwiązania rady - nie zdobyli się na to, by samym wypisać się z tego fasadowego tworu, a tym samym już dawno przestać firmować/legitymizować "tę wydmuszkę Ardanowskiego". Jeśli - z jakichś względów - nie chcieli tego robić przed aukcją, to mieli wystarczająco dużo czasu by zrobić to już po niej. Nie uczynili jednak tego, pozwalając się "zaskoczyć" pisowskiemu czynownikowi. Żenada do kwadratu... RR |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 12.09.2019, 22:03 Uaktualniono: 12.09.2019, 22:35 |
Wreszcie
Z zadowoleniem i satysfakcją przyjęłam informację o rozwiązaniu rady ds.rozwoju hodowli koni w Polsce. Gratuluję ministrowi Ardanowskiemu tej decyzji.
Od początku było dla mnie jasne, iż Anna Stojanowska i Jerzy Białobok nie mają zamiaru działać w jakikolwiek konstruktywny sposób na rzecz państwowej hodowli koni arabskich. Chodziło im jedynie o interes własny, bowiem prowadzą prywatne biznesy związane m.in. z pośrednictwem w handlu końmi arabskimi. A.S. i J.B. zasiedli w ministerialnej radzie dla 50 aukcji Pride of Poland. Do rąk ich klientów powędrowały za wielkie pieniądze takie gwiazdy jak Galerida, Emanolla, embrion od Emandorii, Primera itd. Stadniny zarobiły, i owszem, lecz jak sądzę, omawiane osoby zarobiły również swoje prowizje ze sprzedaży tych koni. Powiem oględnie, że w sposób nieetyczny, jeśli tak się stało, choć z pewnością załatwiono to dyskretnie. Skandaliczne zachowanie Jerzego Białoboka na aukcji Pride of Poland tylko uprawdopodabnia taki scenariusz. A.S. i J.B. osiągnęli swój cel, więc dalsze zasiadanie w radzie nie było im już potrzebne. Tak czy owak, to jednak nie oni zrezygnowali z zasiadania w radzie, lecz minister rolnictwa sam zrezygnował z usług tych państwa. Mam nadzieję, że raz na zawsze. Pragnę poruszyć jeszcze kwestię Simone Leo. Otóż Tomasz Chalimoniuk zachował się profesjonalnie zapraszając Simone Leo do współpracy. Każdy wie, że Simone Leo wraz z jego Tutti Arabi oraz Arabian Essence są potentatami na rynku promocji i reklamy koni arabskich, więc bez Simone Leo nie może odbyć się żadna światowej klasy impreza z udziałem tych koni. Nawet Monika Słowik powiedziała w bodajże marcowym wywiadzie dla RMF FM, że każdy kto miałby organizować sierpniowy czempionat i aukcję w Janowie musi skorzystać z usług Simone Leo. A nikt nie wie tego lepiej niż A.S. i J.B. Cóż jednak się stało? Natychmiast po ogłoszeniu kontrowersyjnej listy aukcyjnej naszpikowanej gwiazdami uruchomiono nagonkę na Simone Leo jako rzekomego autora tej "haniebnej" listy. Moim zdaniem uczyniono to w celu ukrycia prawdziwych jej autorów. Karty zostały odkryte na aukcji, i to nie Simone Leo te karty rozdawał. Jeśli faktycznie Tomasz Chalimoniuk pomijał "polskich fachowców" w procesie doradczym, lub starał się ich pomijać, to pewnie dlatego, że uświadamiał sobie istniejący konflikt interesów związany z udziałem tychże prywatnych przedsiębiorców w radzie. W podsumowaniu chcę powiedzieć co następuje. Marek Trela, Jerzy Białobok i Anna Stojanowska wybrali służbę dla swoich arabskich chlebodawców. Mieli prawo. Jednak reprezentując obecnie interesy arabskich i innych obcych stadnin, nie mogą mieć absolutnie żadnego głosu w kwestiach dotyczących państwowej hodowli koni arabskich. A w Polsce są inni ludzie zdolni pociągnąć ten wózek. Beata Kumanek |
|