Pozew oddalony
Czyj pozew? KOWR przeciwko mnie o „zniesławienie Agencji Nieruchomości Rolnych”. Dziś sędzia prowadząca tę sprawę ogłosiła wyrok. Był on krótki, a brzmiał tak (cytuję z pamięci, bo ogłoszenie było ustne): Pozew zostaje oddalony w całości. Koszty procesu pokryje w całości strona pozywająca. Wyrok nie jest prawomocny.
Wyroku należy wysłuchać na stojąco, ale potem, już siedząc, wysłuchałem uzasadnienia. Wysłuchałem z satysfakcją, zwłaszcza drugą część. Ale może najpierw przypomnę, za co dokładnie zostałem pozwany.
Otóż 16 sierpnia 2016 roku, a więc w dwa dni po niechlubnej aukcji Pride of Poland, na której po dwa razy były sprzedawane klacze Emira i Al Jazeera, a licytacja tej pierwsze, rzekomo do 550 tys. euro, była ewidentną licytacją „ze ścianą”, byłem gościem audycji „Rozmowy Polityczne” w kanale telewizyjnym Polsat News. Określiłem to, co się wydarzyło na tej licytacji, jako „ewidentny przekręt”. Zacytuję w tym miejscu fragment pozwu:
W dalszej części programu na pytanie prowadzącej „Przekręt to chyba za mocne słowo?” Pozwany „Tak, no ale to było”. Na wyraźne pytanie prowadzącej: „Kto za tym przekrętem może stać”” Marek Szewczyk udzielił odpowiedzi „Agencja Nieruchomości Rolnych, oni tam rządzili, ta cała aukcja odbywała się pod ich dyktando. W przeszłości naprawdę aukcję przeprowadzali dyrektorzy, prezesi stadnin plus firma wynajęta Polturf. W tej chwili ci, którzy są w stadninach prezesami, nie mają nic do powiedzenia, naprawdę rządzi Agencja. (…) w Dalszej części audycji Pozwany jeszcze kilkakrotnie określał przebieg aukcji jako „przekręt” lub nawet „oszustwo”.
W pierwszej części uzasadnienia wyroku pani sędzia powiedziała, że oddala pozew, gdyż KOWR, choć jest prawnym następcą ANR, nie ma prawa do „dziedziczenia” (chyba użyła innego słowa, ale ja nie znam prawnego języka i nie zapamiętałem) dóbr osobistych ANR. Mówiąc bardziej obrazowo, nawet jeżeli obraziłem ANR, to KOWR nie ma prawa mnie za to pozywać. Mogłaby to zrobić tylko ANR, ale tej już nie ma.
Ale potem powiedziała coś, co jest dla mnie o wiele bardziej istotne. A mianowicie, że nawet gdyby ktoś nie podzielał takiego podejścia do kwestii, czy KOWR może czy nie może reprezentować w kwestii dóbr osobistych nieistniejącą już instytucję, to są inne, ważne powody, dla których oddala pozew.
Kluczowe w tej sprawie były zeznania byłych szefów ANR, czyli prezesa Waldemara Humięckiego oraz wiceprezesa Karola Tylendy. Ten pierwszy przyznał bowiem, że choć on jako prezes ANR nie wpływał na przebieg licytacji, to jednak jej nieprawidłowy przebieg sprawił, że zarządził jej audyt, czego wynikiem było złożenie zawiadomienie do prokuratury i CBA, czyli do organów ścigania.
Z kolei Karol Tylenda przyznał, że to on podjął decyzję o ponownym wyprowadzeniu na ring rzekomo wcześniej sprzedanej Emiry. A także przyznał, że po aukcji podał się do dymisji, gdyż - cytat z jego zeznań – Mówiąc uczciwie nie osiągnąłem tego, co zamierzałem. To była honorowa dymisja z mojej strony.
Pani sędzia słusznie wyciągnęła z tego wniosek, że Karol Tylenda potwierdził swą kierowniczą rolę w aukcji, która zakończyła się utratą renomy Pride of Poland na skutek nieprawidłowości na tej aukcji. Uznała więc, że moje dziennikarskie prawo do krytyki, nawet jeżeli wyrażonej w dosadnych słowach, należy postawić wyżej niż prawo krytykowanego do obrony jego renomy.
A więc niech żyje wolność słowa! Niech żyją niezawisłe sądy! Niech żyje prawda.
A przy okazji dziękuję osobom, które wskazaliśmy z broniącym mnie mecenasem Jackiem Ciepluchem jako świadków. Sądzę, że naświetlenie dość specyficznego zagadnienia, czym jest aukcja koni, jak powinna ona wyglądać, jak wyglądały te janowskie wcześniej, czyli przed 2016 rokiem, a co było dziwne, niespotykane, czy wręcz niepokojące na tej z roku 2016, pomogło pani sędzi wyrobić sobie ogląd całej sytuacji. A co za tym idzie, wydać potem wyrok, jaki wydała.
Marek Szewczyk



Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 25.02.2020, 20:10 Uaktualniono: 25.02.2020, 20:25 |
![]() Gratuluję! Oto przykład, że prawda sądowa jak oliwa na wierzch wypływa.:)
IG |
|
![]() |