Nadgorliwe pachołki władzy
Kiedy 1 maja napisałem tekst pt. „O analogiach między hodowlą koni a radiową Trójką” nie sądziłem, że życie tak szybko dopisze smutny ciąg dalszy losów tego popularnego radia. Ponieważ kultową listę przebojów Trójki prowadzoną przez lata przez Marka Niedźwieckiego znają chyba wszyscy i zapewne większość zna też szczegóły afery związanej z piosenką Kazika „Twój ból jest większy niż mój” – nie będę o nich pisał. Chcę zwrócić uwagę na coś innego. Chodzi o mechanizm, jaki zadziałał w tym wypadku.
Każda autorytarna władza – a ja to dobrze pamiętam z czasów tzw. komuny – wyzwala w ludziach niskie instynkty. Teraz różnej maści oportuniści i służalcze typy starają się przypodobać obecnej władzy, czyli PiS-owi, a właściwie wodzusiowi. Bo PiS to partia wodzowska. Jest jeden wódz i strateg, a reszta posłusznie wykonuje dyrektywy. Te pachołki władzy nie tylko karnie wykonują polecenia, ale cały czas mają szeroko otwarte oczy i uszy po to, aby nie przeoczyć momentu, kiedy będą mogli mocniej zademonstrować swoje oddanie. Oni starają się przewidzieć, co się wodzusiowi może spodobać, a co może go zirytować. No i jeśli jest to w ich zasięgu, zareagować. Nie czekając na ewentualne dyrektywy z góry starają się: uniemożliwić, przeciwdziałać, zapobiec czemuś, co mogłoby się wodzusiowi nie spodobać, aby zdobyć punkty u swoich przełożonych. Bo to powinno pomóc w ich dalszej karierze, w awansie.
Dokładnie według tego scenariusza zareagowali dyrektor Trójki i pani prezes Polskiego Radia. No i pewnie mocno się zdziwili, kiedy Piotr Gliński, minister kultury i wicepremier zarazem nie pogłaskał ich po główkach, a zganił słowami, cytuję: zdejmowanie piosenki "za nieprawomyślność" jest bulwersujące. Uznał, że to prowokacja". W podobnym duchu wypowiedział się Joachim Brudziński, drugi człowiek w partii. Poczynania władz Trójki skrytykowała też wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, mówiąc o „złych praktykach”.
O co chodzi z tą prowokacją? Nie, nie, proszę nie sądzić, że Brudziński i Gliński martwią się tym, że szefowie radia właśnie ostatecznie dobili Trójkę. Oni się martwią czym innym. Wiedzą bowiem, że nadgorliwość dyrektora Trójki i pani prezes PR może zaszkodzić PAD-owi, bo zniechęca elektorat PiS. Przecież Trójka - a zwłaszcza jej muzyczny segment - była słuchana i kochana przez słuchaczy i z prawa, i z lewa, i ze środka. A poza tym ten głupi ruch sprawił, że teraz piosenkę Kazika znają wszyscy w Polsce. Wiedzą o czym on śpiewał. Wszystkim się więc przypomniało, że wodzuś ma i miał specjalne prawa i kiedy my wszyscy nie mogliśmy odwiedzać grobów swoich bliskich na cmentarzach, on limuzyną wjechał na Powązki. To w kampanii prezydenckiej długopisowi wodzusia nie pomoże.
Chcę wierzyć, że pani Emilewicz zareagowała z innych pobudek. Jej słowa wskazują, że zbulwersował ją powrót cenzury.
Ale niezależnie od tego, że nadgorliwy ruch dyrektora Trójki i pani prezes Polskiego Radia zirytował tak wysoko umocowanych w obecnej władzy ludzi, to jednak nie spodziewałbym się dymisji kierownictwa radia. Po pierwsze obowiązuje zasada, że swoich, nawet za szkodliwe posunięcia, się nie karze. Najwyżej upomina. A po drugie (a właściwie po pierwsze) w partii wodzowskiej najważniejsza jest wola wodzusia. Jak on każe wyrzucić obecne władze radiowe, to tak się stanie. Jak nie zabierze w tej sprawie głosu, nie wyda polecenia, to im włos z głowy nie spadnie, nawet jeśli zirytowali kilka wysoko postawionych w obecnej władzy ludzi.
Marek Szewczyk


