Co robi KOWR?
Tak się złożyło, że mniej więcej w tym samym czasie otrzymałem odpowiedzi na pytania zadane w trybie prasowym od pełniącego obowiązki prezesa Stadniny Koni Janów Podlaski Marka Gawlika oraz od rzecznika prasowego KOWR.
Poniżej zamieszczam zarówno pytania, jak i odpowiedzi, a potem swój komentarz.
A więc najpierw pytania do prezesa janowskiej stadniny.
• Jaki jest obecnie status klaczy Pinga? Czy została wydzierżawiona bądź sprzedana do USA, jak można się było dowiedzieć z komunikatu amerykańskiej stadniny, która wita Pingę na FB. Jeśli została sprzedana, to za jaką sumę? Jeśli została wydzierżawiona, to na jaki okres, za ile i na jakich warunkach? Zwłaszcza chodzi o odpowiedź na pytanie, czy umowa przewiduje wypłukiwanie zarodków od Pingi i ile?
• Klacz Pinga znajduje się w Stadninie Koni Janów Podlaski. W związku z tym, że jej potencjalna dzierżawa zależy od wielu czynników, na zadane, szczegółowe pytania będę mógł odpowiedzieć po ich spełnieniu.
• Jaki jest obecnie status klaczy Alsa? Czy prawdą jest, że z końcem roku 2019 umowa dzierżawy została zamieniona na umowę sprzedaży? Jeśli została sprzedana w końcu 2019 roku, to czy odbyło się to w drodze przetargu? Czy z wolnej ręki? Czy KOWR dał zgodę na tę sprzedaż? I za ile została sprzedana i do jakiego kraju?
• Klacz Alsa została sprzedana w 2019 roku. W związku z prowadzonymi czynnościami sprawdzającymi przez stosowne, powołane do tego instytucje śledcze zobowiązany jestem do powstrzymania się z udzielaniem szczegółowych wyjaśnień do czasu zakończenia prowadzonych czynności sprawdzających.
A teraz pytania do KOWR i uzyskane odpowiedzi:
• Jaki jest wynik finansowy SK Michałów za rok 2019?
• Wynik finansowy SK Michałów za rok obrotowy 2019 rok wyniósł 579 403,31 zł.
• Czy p.o. prezesa SK Michałów w roku 2019 Monika Słowik otrzymała skwitowanie za rok 2019?
• Tak, otrzymała.
• Jeżeli wynik był dodatni, a pani Słowik otrzymała skwitowanie, to jaki był powód jej odwołania?
• Zgromadzenie Wspólników może odwołać Zarząd bez podawania przyczyny w każdym czasie i jest to niezbywalne prawo Wspólnika.
• Jaki jest wynik finansowy SK Janów Podlaski za rok 2019?
• Wynik finansowy nie jest zatwierdzony, a dokumentacja sprawozdawcza nie została złożona do Departamentu Nadzoru nad Spółkami.
• Czy p.o. prezesa SK Janów Podlaski w roku 2019 Grzegorz Czochański otrzymał skwitowanie za rok 2019?
• Absolutorium należy do kompetencji ZZW. Na dzień odpowiedzi na te pytania Zwyczajne Zgromadzenie Wspólników nie odbyło się.
• Czy KOWR wyraził zgodę na sprzedaż przez SK Janów Podlaski klaczy Alsa, co miało miejsce w ostatnich dniach grudnia 2019 roku?
• Zgodnie z kompetencjami decyzję w sprawie sprzedaży podejmuje Zarząd Spółki, natomiast Departament Nadzoru nad Spółkami KOWR na podstawie opinii eksperckiej, komisyjnej wyceny rekomendował sprzedaż w trybie publicznej licytacji.
• Jaki jest wynik finansowy SK Iwno-Golejewko za rok 2019?
- oraz pytanie
Jaki był wynik finansowy SK Iwno w latach 2018, 2017 i 2016?
Wynik Finansowy Netto Stadnina Koni Iwno Sp. z o.o. | ||||
Lp. | 2016 | 2017 | 2018 | 2019 |
1. | 133 789,12 | 307 542,46 | -3 070 570,33 | -1 987 312,03 |
• Czy prezes SK Iwno otrzymał skwitowanie za rok 2019?
• Prezes otrzymał absolutorium.
• Czy prawdą jest, że Filip Sondij przestał pełnić obowiązki dyrektora zespołu nadzoru właścicielskiego? Jeśli tak, to w jakim trybie został zwolniony i z jakich powodów?
• Potwierdzamy, że Pan Filip Sondij przestał pełnić funkcję Dyrektora Departamentu Nadzoru nad Spółkami z dniem 02.06.2020 r.
Komentarz
Komentarz zacznę od Pingi. Pan Marek Gawlik, wywodzący się z korporacji, odpowiada na pytania w terminie, ale stara się ujawnić jak najmniej. Umowa na dzierżawę Pingi pewnie jest już podpisana, skoro amerykańska stadnina już ją wita na swojej stronie fejsbukowej, ale szczegółów na razie nie poznamy.
Co do Alsy, prezes Gawlik potwierdza, że została sprzedana. KOWR z kolei rekomendował sprzedaż tej klaczy w trybie publicznej licytacji. Tymczasem została sprzedana z wolnej ręki, co z kolei doprowadziło do prowadzenia czynności sprawdzającymi przez stosowne, powołane do tego instytucje śledcze. Co to za instytucje? Chyba prokuratura?
Choć w większości stadnin zgromadzenia wspólników już się odbyły i znamy wyniki finansowe tych spółek, to w przypadku Janowa Podlaskiego jest inaczej. Dlaczego? To proste. Świeżo po nagłośnieniu przez posłanki PO fatalnej sytuacji zwierząt w janowskich stajniach i oborach, a także w trakcie kampanii prezydenckiej trzeba odwlekać podanie straty, jaką zanotowała za 2019 rok janowska spółka z powodów politycznych. Za miesiąc-dwa się dowiemy, ale już po wyborach i po tym, jak opinia publiczna już zapomni co ujawniły posłanki PO. Zwłaszcza, że minister Ardanowski mówił, że strata w stosunku do roku 2018 zmalała. A ja jestem gotów się założyć, że w stosunku do 2018 roku (strata 3,2 mln zł) wzrośnie.
No i na razie nie dowiemy się, czy Grzegorz Czochański dostanie skwitowanie za 2019 rok. Choć na razie wiemy, że w nagrodę za swoją „ofiarną i efektywną” działalność w janowskiej spółce został dyrektorem w białostockim oddziale KOWR. Jak prokuratura zakończy sprawdzanie sprzedaży Alsy, to pewnie spotka go kolejna nagroda. Może awansuje na wakujące stanowisko dyrektora Departamentu Nadzoru Nad Spółkami KOWR. Ma już przecież duże doświadczenie w tej materii.
I na koniec – kuriozalnie wygląda to, jak się zestawi fakty i liczby dotyczące stadnin koni w Michałowie i w Iwnie. Michałowska spółka za rok 2018 zanotowała stratę 1 276 tys. zł zł. Było to pokłosie rządów duetu Maciej Grzechnik – prezes i Hanna Sztuka – „najwybitniejszy hodowca w historii Michałowa”. Monik Słowik, która zaczęła rządzić z końcem sierpnia 2018 roku i kierowała stadniną przez cały rok 2019, zakończyła go zyskiem 579 403 zł. W „nagrodę” została odwołana.
Stadnina Koni Iwno przez dwa ostatnie lata notuje potężną stratę. Fakt, że nieco zmalała, bo z 3 mln za rok 2018, w roku 2019 wyniosła już „tylko” niecałe 2 mln. Przemysław Pacia, który jest prezesem SK Iwno, skwitowanie dostał i nadal jest prezesem, choć rządzi fatalnie. Pisałem o tym w tekście pt. "Intelektualna susza" z 26 lutego (http://hipologika.pl/modules/news/article.php?storyid=458).
Znamienna jest odpowiedź KOWR na pytanie, dlaczego Monika Słowik została odwołana, skoro dostała skwitowanie: Zgromadzenie Wspólników może odwołać Zarząd bez podawania przyczyny w każdym czasie i jest to niezbywalne prawo Wspólnika.
No właśnie, odwoływanie bądź pozostawianie prezesów na ich stołkach nie ma nic wspólnego z wynikami finansowymi, czyli z efektami ich pracy. Czym się więc kieruje kierownictwo KOWR w podejmowaniu takich decyzji? Ja to wiem, bo obserwuję tę karuzelę kadrową od lat. Tacy ludzie, jak Humięcki, Sutkowski, czy teraz Pięta, kierują się tylko układami politycznymi. De facto zamiast być tymi, którzy się martwią o powierzony ich kontroli i nadzorowi majątek państwowy, są grabarzami hodowli. Niestety, grabarzami są też koniarze-oportuniści, jak Filip Sondij i Marek Wachel. Dla państwowej hodowli koni w Polsce nie ma ratunku. Ona musi upaść. To tylko kwestia czasu.
Marek Szewczyk
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 02.07.2020, 14:01 Uaktualniono: 02.07.2020, 18:10 |
Do RR: odpowiedziałam na AM
PP: "Tyle co prof. Głażewska apelowała o debatę /../ W reakcji na to zapytałem w kim upatruje szanse na takową (na co dotąd nie otrzymałem odpowiedzi) /.../
Panie Robercie, nim zdążyłam odpowiedzieć na blogu, wątek zamienił się w pyskówkę. Za moją odpowiedź na Pana pytanie można uznać mój wpis na AM bodaj sprzed tygodnia, gdzie skopiowałam mój apel o debatę. Cytuję moją odpowiedź do komentarza pani AS: "Tak właśnie widzę problem: nie ma komu dyskutować i nie ma gdzie. Szeroko pojęte środowisko składa się z miłośników bez wykształcenia i praktyki hodowlanej, teoretyków: naukowców i nie-naukowców oraz lepszych czy gorszych praktyków z własnymi interesami do załatwienia. Pierwsza grupa jest bezcenna, choćby dlatego, że nagłaśnia problem w przestrzeni publicznej, ale to nie są profesjonaliści zdolni do nakreślenia przyszłej polityki hodowlanej. Druga grupa ma wiedzę, ale nie ma autorytetu w środowisku, co wnoszę choćby po licznych wypowiedziach dyr. Treli, pełnych lekceważenia wobec tej grupy czy po własnej nieudanej próbie pozyskania sponsorów mojej książki. Na koniec, hodowcy, czyli odwołani prezesi, dalej bezkrytyczni wobec swoich decyzji hodowlanych, oraz hodowcy prywatni, w tym członkowie PZHKA, którzy też nie rzucają się, by tworzyć wizje przyszłego funkcjonowania PSK. No i co gorsza, nie ma gdzie. Czytając programy corocznych zjazdów Zjazdów PZHKA mam nieodparte wrażenie, że to spotkania jedynie dla „krewnych i znajomych Królika”, a na dawnych Akademiach Rolniczych nie widzę autorytetów na miarę prof. Pruskiego. No i niestety mamy koronowirusa, który skutecznie blokuje życie uczelniane. Bo naukowcy „robiący” w arabach mogliby się skrzyknąć i zorganizować konferencję tematyczną, ale nie w warunkach pandemii, gdy już się słyszy o kolejnym roku akademickim online. Więc jakby nie patrzeć, ten arabski statek dalej będzie płynąć bez nawigacji i steru, niestety." Iwona Głażewska |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 02.07.2020, 10:09 Uaktualniono: 02.07.2020, 13:27 |
Plaża...
Cisza „na morzu”… Jasne, kogo obchodzą zasadniczo ważne sprawy i problemy polskiej hodowli koni arabskich czystej krwi; to, co robi KOWR oraz pełnomocnik i minister? Kogo obchodzi jakaś Alsa czy Encarina, podła pasza podawana (za Czochańskiego) koniom w Janowie, nie struganie ich nawet przez 30 tygodni, brak stałej opieki weterynaryjnej nad zwierzętami, upadki cieląt z powodu gehenny i zapalenia płuc czy chroniczne problemy zdrowotne krów? Kogo obchodzi cyniczne łamanie zasad, norm i reguł, zawłaszczanie wszystkiego, w tym też hodowli państwowej przez PIS (obóz władzy)?! Mamy z tym do czynienia codziennie, więc wielu zdążyło się już z tym oswoić. Tyle co prof. Głażewska apelowała o debatę nad programem, kierunkami i perspektywami polskiej hodowli koni arabskich. W reakcji na to zapytałem w kim upatruje szanse na takową (na co dotąd nie otrzymałem odpowiedzi), gdyż nie widzę ani merytorycznych ludzi, ani tym bardziej skonsolidowanego "środowiska", które potrafiłoby zabrać głos w sprawach ważnych. Jak się okazuje, znów miałem rację, co potwierdza kompletna cisza wobec tego, co robi KOWR...
Wciąż największą poczytność, jak też aktywność zyskują tutaj tematy zastępcze, a głównie personalne ataki jednych na drugich, w których można wykazać się jadem, cynizmem czy kpiną. Zupełnie inaczej wygląda to wtedy, gdy trzeba się odnieść do ważnych kwestii, a tym samym wykazać się wiedzą i świadomością stanu rzeczy (merytorycznością). Wtedy już nie ma zupełnie chętnych (odważnych). Regułą jest, że do większości ważnych kwestii nie odnosi się zarząd PZHKA, który przyjął postawę mega indolentną wobec rzeczywistości. Do wielu problemów trapiących państwową hodowlę nie odnoszą się też prywatni hodowcy (inni członkowie PZHKA), skupieni na własnych sprawach i interesach. W tym stanie rzeczy nie ma szans na to, by ludzie zaangażowani w sprawy hodowli państwowej mogli liczyć na rzeczowy głos kogokolwiek z formalnie prezentowanego „środowiska arabiarzy”... Bieżące problemy stadnin w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce tak naprawdę niewielu obchodzą, stąd nie są traktowane podmiotowo ani przez media, ani urzędników, a już tym bardziej polityków. Bywają za to (często) przedmiotem partykularnej rozgrywki (medialno-politycznej) i osobistego lansu. Tematy i wątki arabskie podejmuje się jedynie okazjonalnie i tylko na zasadzie zaistnienia jakiejś afery czy sensacji, jednak nikt (z drugiej czy trzeciej władzy) nie przejmuje się nimi na poważnie. Co gorsze, podobnie wygląda to u większości tzw. miłośników koni tej rasy. Ich aktywność publiczna ogranicza się z reguły do mniej czy bardziej „odjechanych” komentarzy na forach, jak też cynicznych ataków na adwersarzy czy wręcz drwin z nieszczęsnej Beaty. W istocie nie ma ludzi reprezentujących określony poziom polemiczny, a przy tym chcących się włączyć w poważną dyskusję o programach i wizjach dla koni oo. Przekonałem się o tym podczas samotnej kampanii o usunięcie z Janowa Czochańskiego (pupila Ardanowskiego, a przy tym wyjątkowego szkodnika; człowieka bezpośrednio uwikłanego w niecne sprawy i interesy dziejące się kosztem janowskiego stada). Konstatuję również z niesmakiem, iż tak niewielu obchodzi fakt, iż tenże (za wiedzą i zgodą Chalimoniuka oraz Ardanowskiego, jak też przy braku reakcji departamentu nadzoru właścicielskiego KOWR) sprzedał nielegalnie wyborną Alsę, a wcześniej wyekspediował na Bliski Wschód, w tajemnicy i bez żadnego trybu, równie wyśmienitą Encarinę (przy czym najpewniej to jeszcze nie wszystko)… Znamienne, że wielu nie zaprotestowało, gdy przewodniczący zespołu kontrolnego firmowanego przez Instytut w Puławach, w obecności Ardanowskiego - w dużej mierze - zaprzeczyli własnym (zapisanym w raporcie) ustaleniom i wnioskom. Wielu także przechodzi do porządku dziennego nad jawną (trwającą w najlepsze) "kreatywną księgowością" w Janowie, skutkującą przedłużeniem terminu zamknięcia bilansu finansowego tej stadniny (jako jedynej w grupie spółek strategicznych); w związku z czym nie może się zebrać ZZW, by zadecydować o absolutorium dla poprzedniego zarządu. Są to kolejne już punkty, jeśli nie systemowego, to permanentnego łamania reguł, zasad i norm (prawa), jak też dalszej dewastacji marki i image’u janowskiej hodowli. Cel tego ostatniego zabiegu/manewru jest jasny (i tyleż perfidny), a polega na tym, by kolejna afera nie wybuchła przed finałem wyborów prezydenckich, bo to mogłoby być wykorzystane w trwającej kampanii, a tym samym zaszkodzić w reelekcji Dudy, którego Ardanowski jest wszak bliskim „przybocznym”. Tymczasem dla wielu (deklaratywnych) miłośników polskich arabów wszystko to nie jest ani trochę zajmujące, a na pewno w takim stopniu, jak skupianie się na własnym interesie (ego) czy „dowalenie” pogubionej Kumanek. Obłęd... R. Raznowiecki |
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 25.06.2020, 21:53 Uaktualniono: 26.06.2020, 7:07 |
Bez trybu, czyli co wolno wojewodom...
Monikę Słowik - pisałem już o tym kiedyś - zwolniono z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwszego dlatego, że nadspodziewanie dobrze radziła sobie w Michałowie (z tym bajzlem, który przejęła po Grzechniku i Sztuce) - idąc tym samym w kierunku wyrobienia sobie "miru" (marki, uznania) w światku arabskim (ergo pewnej niezależności). Było to nie do przyjęcia dla Ardanowskiego, który zwykł trzymać swych podwładnych "za twarz", a jak już ma czymś zarządzać, to tylko kryzysem. Po drugie dlatego, że była zbyt skupiona na obowiązkach, a przez to wykazywała się zbyt małym entuzjazmem w popieraniu (duszą i ciałem) linii partii, jak też za nikłym serwilizmem wobec pisiorów. Popełniła więc dwa najbardziej niewybaczalne błędy, jakie mogła popełnić - z punktu widzenia Jana Krzysztofa (niemiłościwie panującego polskiemu rolnictwu). Powie ktoś: "sama sobie winna", skoro nie chciała wziąć przykładu z Grzesia Cz. Ten ostatni ("gapa") wiedział jak się zachować, dlatego - z jednej strony - nie tylko z niczym sobie nie radził, to jeszcze wciąż imponował szefowi wszystkich szefów "inną wrażliwością", co przekładało się na udokumentowany w papierach brak litości („no mercy”) dla zwierząt. Z drugiej strony robił wiele, by udowodnić jakim dobrym, lojalnym jest "towarzyszem"; jak całkowicie oddanym partii i jej wodzom; jak bardzo gotowym do każdego bezeceństwa na skinienie. Grzesiu wiedział jaki ma być (że oddany duszą i ciałem) i co robić (że okazywać pełną uległość ), by przypodobać się Ardanowskiemu. Jego też starania (kosztem janowskiej stadniny i zgromadzonych tam zwierząt) przyniosły założone rezultaty, bo gdy po Monice Słowik już ptaki (nomen omen) nie śpiewały w Michałowie (wyprowadzonym przez nią na finansową prostą), to tyleż szkodliwy (na każdym polu), co nieudolny Grzesiu został jeszcze czas jakiś w Janowie, jako - i tu uwaga - "doradca" nowego p.o. prezesa (w akcie pogardy dla prawa i przyzwoitości, jak też szczycie cynizmu, tupetu i bezczelności ze strony Ardanowskiego i Chalimoniuka)!
Co do Alsy. Mogę się tylko domyślać, co w sprawie jej nielegalnej sprzedaży zadecydują "stosowne służby" (pisiorowska prokuratura). Być może uznają ją za znikomą szkodliwość społeczną czynu, może pobredzą coś o małym kalibrze przestępstwa, a pewnie będą chcieć udowodnić (usprawiedliwić) działanie w akcie wyższej konieczności. Tymczasem faktem jest, że Czochański sprzedał ją poza jakimkolwiek trybem i z ordynarnym złamaniem prawa. Co więcej, ta sprzedaż nie mogła się odbyć bez wiedzy i zgody pełnomocnego Chalimoniuka, ani też ministra Ardanowskiego. Jak rozumiem, gra szła o to, by: 1) choć w części załatać „dziurę” po niesprzedaniu Adelity, Amareny i Bambiny; 2) wykorzystać jej sprzedaż do tego, by dług Janowa na koniec 2019 r. był jakkolwiek mniejszy, niż niesławne 3.2 mln zł z 2018 r. Taki mieli cel i intencje - jak mniemam. Tyle tylko, iż – w swych działaniach, ale też w akcie pogardy wobec prawa - dopuścili się "czynu zabronionego". Ba, nie tylko pozbyli się klaczy będącej jedną ze "sreber rodowych", to jeszcze zrobili to "bez żadnego trybu" (z pominięciem wszelkich reguł, norm i zasad)! Za jej ordynarnie pozaprawną sprzedaż, Czochański i Chalimoniuk powinni być pociągnięci do odpowiedzialności karnej, a Ardanowski do odpowiedzialności politycznej (zrazu więc powinno mu grozić wotum nieufności w Sejmie, a docelowo Trybunał Stanu). Tak byłoby zapewne w każdym normalnym, demokratycznym kraju. Niestety, i nasz kraj, i czasy (i obyczaje) są dziś dalekie od normalności, więc wygląda na to, że tu i teraz (tj. w Polsce wg pisu) - można im "nadmuchać"... R. Raznowiecki |
|