Dyktatorek
Kilka dni temu do biura Polskiego Związku Hodowców Koni w Warszawie wpłynął wniosek podpisany przez 25 delegatów o zwołanie nadzwyczajnego zjazdu w celu odwołania obecnego prezesa - Adama Kowalczyka.
Kiedy zjazd PZHK dokonał takiego wyboru, a miało to miejsce nie tak dawno, bo 25 sierpnia 2020 roku, bardzo się zmartwiłem. Nie z powodu osoby pana Kowalczyka, bo go nie znam, nawet nie wiem, jak wygląda. Chodzi o trend. Jeżeli osoba reprezentująca konie zimnokrwiste przejmuje stery w związku mającym reprezentować hodowlę koni różnych ras, w tym półkrwi przeznaczonych do sportu, to zły znak. Bo w przypadku koni zimnokrwistych trudno mówić o hodowli. Nie oszukujmy się, to jest po prostu produkcja towarowa końskiego mięsa przeznaczonego do konsumpcji. I nie ma tu znaczenia, że raczej nie w Polsce, bo u nas tradycja jedzenia koniny jest słabo zakorzeniona, a głównie na eksport.
Napisałem, że może należałoby pójść drogą hodowców bydła, którzy mają dwa związki. Jeden to Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka, a drugi – Polski Związek Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego. W ten sposób jeden związek nie musi godzić często przeciwstawnych interesów, a każdy z dwóch istniejących pilnuje swojego podwórka o innej specyfice. Pisałem o tym w tekście „A może każdy w swoją stronę?” (27.08.2020). To tak na marginesie.
Nie przepuszczałem jednak, że pan Adam Kowalczyk zacznie szkodzić hodowli koni w Polsce, ale nie z powodu nadmiernego reprezentowania „grubasów”, a z powodu dyktatorskich zapędów.
Na portalu „Świata Koni” pojawił się tekst informujący o wspomnianym wniosku delegatów chcących odwołania obecnego prezesa wraz z krótkim opisem sytuacji w PZHK. Zawiera też załącznik, czyli cały wniosek. Każdy więc może ten dokument sam przeczytać i wyrobić sobie zdanie.
Prezes Kowalczyk wraz z obecnym prezydium PZHK łamią statut. Mówi on bowiem, że posiedzenia zarządu PZHK muszą się odbyć co najmniej dwa razy w roku (paragraf 13, pkt. 1). W sierpniu 2020 roku, zaraz po ostatni zjeździe, odbyło się krótkie spotkanie członków zarządu, jedynie w celu wyboru prezydium. Od biedy można to uznać za jedno zebranie zarządu. Choć praktyka wyglądała inaczej. W końcu roku odbywało się zawsze zebranie zarządu, głównie w celu podsumowania mijającego roku, oceny bilansu oraz zatwierdzenia planów na rok następny. A w roku zjazdu wyborczego także w celu wyboru nowej Rady Hodowlanej (a dokładniej mówiąc w celu uzupełnienia tej części składu, którą wybiera zarząd) i nowej Komisji Koordynacyjnej PZHK/PZJ, gdyż kadencje tych ciał wygasały z końcem tego roku, w którym odbywał się zjazd PZHK. Takie zebranie się nie odbyło, gdyż prezes go nie zwołał.
Z kolei to drugie zebranie zarządu odbywało się zwyczajowo na wiosnę następnego roku, przed sezonem opisywania źrebaków, wystaw koni oraz kwalifikacji ogierów, m. in. w celu zatwierdzenia personalnych składów ciał powoływanych do wymienionych zadań. Tego zebrania prezes Kowalczyk też nie chciał zwołać. Kiedy wreszcie na pisemny wniosek ¾ zarządu termin i miejsce tego zebrania zostało ustalone, na dzień przed pełniąca obowiązki dyrektora biura PZHK zawiadomiła członków zarządu, że posiedzenie się nie odbędzie. Oczywiście wygodnym pretekstem była pandemia.
Inny, przykład łamania statutu. Decyzją prezesa Kowalczyka do Mistrzostw Polski Młodych Koni zostały dopuszczone wałachy zagranicznej hodowli. Pan prezes powoływał się przy tym na opinię Komisji Koordynacyjnej PZHK/PZJ, choć ona de facto przestała istnieć. Jej kadencja zakończyła się, a nowy skład nie został wybrany i zatwierdzony przez zarząd PZHK. Nawiasem mówiąc, obecnie powinien jej przewodniczyć reprezentant PZHK, bo wcześniej była nim członkini zarządu PZJ (strony się umówiły, że przewodniczenie będzie naprzemienne).
Tak więc przeforsowanie ustalenia, że w tym roku w MPMK będą mogły startować wałachy zagranicznej hodowli, jest kolejnym łamaniem ustaleń, regulaminów, statutu. Jest kolejnym lekceważeniem całego środowiska, przykładem autorytarnych rządów pana Kowalczyka.
Inne przykłady, to usuwanie ze składu komisji kwalifikujących ogiery niektórych osób – zapewne niewygodnych z jakichś powodów dla pana prezesa – a wstawianie w ich miejsce nowych, na zasadzie bo jak tak chcę. A tymczasem skład takiej komisji powinien być zatwierdzony przez zarząd, a osoby wskazane uzyskać wcześniejszą rekomendację komisji danej księgi stadnej. Ani jedno, ani drugie nie miało miejsca w tych kilku ostatnich przypadkach wymiany członków komisji kwalifikacyjnych.
No i ostatnia sprawa. Jak to określił jeden z moich rozmówców, na skutek nękania przez pana prezesa z biura PZHK odeszło kilkoro wartościowych pracowników, w tym dyrektor biura i główny księgowy. To też o czymś świadczy.
Wspomniany na wstępie wniosek spełnia wszystkie wymogi formalne, a więc zgodnie ze statutem nadzwyczajny zjazd PZHK musi się odbyć w terminie do 31 maja. Jak się zakończy, trudno przewidzieć. Skoro pan Kowalczyk zdołał uzyskać większość w momencie wyboru, może to wskazywać, że ta większość go obroni. Dużo będzie zależeć od tego, ilu z tych delegatów, którzy głosowali za nim, nadal będzie go popierać, a ilu przejrzało na oczy.
Czy fakt, że osoba o autorytarnych zapędach przejęła władzę w PZHK, jest przypadkiem (wypadkiem przy pracy), czy też potwierdzeniem pewnego trendu. A mianowicie, w sytuacji kiedy Polską rządzi wodzuś z Żoliborza, którego otaczają miernoty ślepo słuchające swego przywódcę. Kiedy rządzący, choć z „prawem” i „sprawiedliwością” na sztandarach, prawo nagminnie łamią, zaczynając od konstytucji. Kiedy siłą podporządkowują sobie prokuraturę, Trybunał Konstytucyjny, KRS, a teraz próbują to samo zrobić z sądami i sędziami. Ta sytuacja pełzającej dyktatury sprzyja temu, że podnoszą głowy różnego rodzaju męty. Zaczynają bić brawo rządzącym, bo widzą w tym osobisty interes. Dojść do władzy i się nachapać. A przynajmniej się tą władzą upajać. Nawet jeśli ich rządy mogą się realizować tylko w drodze łamania zasad, regulaminów i statutów. Łamania szeroko rozumianej praworządności i zasad demokracji.
W tych kiepskich czasach do głosu dochodzą niewłaściwi ludzie. Szkodzący swojemu środowisku, nam wszystkim. I to od nas zależy, czy zdołamy tej degrengoladzie powiedzieć „nie”. W drodze wyborów. W tej większej skali – w drodze przyspieszonych wyborów do sejmu, które oby się odbyły jak najszybciej. W tej skali PZHK – 31 maja.
Marek Szewczyk


