Karuzela, karuzela…
Dzisiaj (poniedziałek 21 lutego) KOWR odwołał pełniącego od kilku miesięcy obowiązki prezesa w Stadninie Konie Michałów Marka Skomorowskiego. Pełnienie tych obowiązków powierzono ponownie Monice Słowik, która była już p.o. w Michałowie jakiś czas temu.
Odwołanie pana Skomorowskiego powitać należy z zadowoleniem. Jak donosiły michałowskie wiewiórki, najwięcej czasu i energii poświęcał na swoje ciągi alkoholowe, a wówczas spółka leżała odłogiem. Przez tych klika lat, jakie minęły od czasu, kiedy został w niesławie odwołany z funkcji prezesa SK Janów Podlaski, jego „fachowość” w tej delikatnej branży końskiej się nie pogłębiła, a wręcz przeciwnie. Po co w ogóle został szefem Michałowa – diabli wiedzą. Pisałem o swoich podejrzeniach, że jedynym celem tej nominacji było doprowadzenie do ugody między spółką a poprzednim prezesem, Maciejem Grzechnikiem, któremu prokurator postawił zarzuty popełnienia nadużyć na szkodę Stadniny, w okresie kiedy jej szefował.
Powierzenie pełnienia obowiązków prezesa ponownie Monice Słowik trzeba powitać z zadowoleniem. Co prawda pani Słowik nie była „arabiarzem”, kiedy dostała po raz pierwszy nominację na szefa michałowskiej stadniny, ale była (i jest) koniarzem. A w okresie jej pierwszych rządów dała się poznać jako szef rozsądny, umiejący słuchać fachowców z branży. Dlaczego nie miałaby tego teraz powtórzyć, zwłaszcza że już się sporo nauczyła o koniach arabskich i można już ją traktować jako „arabiarza”.
Jednak przy okazji tej ostatniej zmiany na stołku szefa michałowskiej stadniny nie sposób nie zwrócić uwagi na pewien fakt. A właściwie na zestawienie dwóch przeciwstawnych tendencji.
Ignacy Jaworowski kierował hodowlą koni w Michałowie przez 44 lat, z czego dużą część był także najpierw dyrektorem, a potem prezesem tej stadniny. Jego następca, Jerzy Białobok w stadninie pracował 39 lat, z czego przez 19 lat był jej prezesem. Został wyrzucony w lutym 2016 roku. Od tego czasu minęło 6 lat, a stadniną kierowało sześć (!) kolejnych osób:
- Anna Durmała
- Maciej Grzechnik
- Monika Słowik
- Marek Romański
- Marek Skomorowski
- Monika Słowik
Średnia wychodzi – jeden rok. Jak ten rok ma się do 44 czy 39 lat! Hodowla koni to proces, który wymaga nie tylko fachowości, ale także ciągłości, stabilności. Efekty pracy hodowlanej można oceniać dopiero po wielu latach, bo wymiana pokoleń koni to kilka- kilkanaście lat.
Dokąd może dopłynąć stadnina, w której co roku wymienia się sternika? Na mieliznę.
Niestety, tego, jakie mechanizmy są potrzebne w hodowli koni (ciągłość, stabilizacja), nie rozumieją ludzie nadzorujący państwową hodowlę zarówno ci z kierownictwa KOWR, jak i z ministerstwa rolnictwa. Przy takim tempie wymiany prezesów stadnin (podobnie jest w Janowie Podlaskim), hodowla musi na tym ucierpieć.
Marek Szewczyk


