Niezwykły wyczyn Michaela Junga
Niemiecki wukakwista Michael Jung przeszedł do historii jako pierwszy zawodnik w tej konkurencji, który sięgnął po raz trzeci po złoty medal indywidualnie.
Do tej pory pod względem tytułów mistrza olimpijskiego indywidualnie Jung dzielił pierwsze miejsce razem z Markiem Toddem. Nowozelandczyk triumfował na Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles (1984) oraz w Seulu (1988). W obu przypadkach na niedużym, ale bardzo dzielnym wałachu Charisma wyhodowanym w Nowej Zelandii. Michael Jung triumfował z kolei w Londynie (2012) oraz Rio (2016), także na tym samym koniu. Na niedużym, ale bardzo dzielnym wałachu Sam wyhodowanym w Niemczech. Charakterystyczne, że oba te konie były po ogierach pełnej krwi angielskiej.
Mark Todd po Los Angeles i Seulu startował jeszcze na pięciu kolejnych igrzyskach i powiększył swą kolekcję medali, ale złotego już nie udało mu się zdobyć. W Barcelonie (1992) zdobył wraz z ekipą Nowej Zelandii medal srebrny (koń Welton Greylag). W Sydney (2000) został wicemistrzem indywidualnie (Eyespy II), a warto przypomnieć, że wówczas (i wcześniej w Atlancie) osobno rozgrywano konkurencję indywidualną, a osobno drużynową. Na innych koniach i na dwóch różnych krosach. Po Sydney Todd wywalczył jeszcze brązowy medal drużynowo w Londynie (Campino). Tej kolekcji zapewne już nie powiększy, gdyż zakończył starty w sezonie 2019. Ma więc w sumie 6 medali olimpijskich.
Pod względem liczby medali pokonuje na razie Michaela Junga, bo Niemiec wywalczył ich do tej pory, włącznie z dzisiejszym, pięć. To jeszcze złoto drużynowo w Londynie oraz srebro w Rio. Ale Niemiec nadal startuje, będzie więc miał okazję na kolejnych igrzyskach, w 2028 roku.
Próbował dokonać tego w Tokio, na tym samym koniu, na którym oglądaliśmy go w Paryżu, czyli na hanowerskim wał. Chipmunk (Contendro – Havana po Herladik xx). W Japonii był faworytem i potwierdził to na czworoboku, wygrywając tę konkurencję ze świetnym wynikiem 21.10 pkt. karnego. Niestety, uruchomienie tzw. łamliwego elementu w jednej z przeszkód w krosie spowodowało, że stracił szanse na złoto – ostatecznie zajmując 8. miejsce.
W Paryżu ukończył ujeżdżenie z rewelacyjnym wynikiem 17,80 pkt. karnego, a mimo tego nie wygrał tej konkurencji. Liderką po ujeżdżeniu była Brytyjka Laura Collett (koń London) z wynikiem o 0,30 pkt. lepszym. Swoją drogą dwa wyniki poniżej 20 punktów karnych w ujeżdżeniu pokazują, jak niesamowicie wysoki poziom reprezentują obecnie najlepsi na świecie wukakawiści na czworoboku.
Tym razem Michael Jung kros ukończył bez błędów i w normie czasu. Piszę „tym razem”, bo mam na myśli nie tylko Tokio, ale także ME 2023 w Haras du Pin, gdzie na jednej z przeszkód krosu w momencie lądowania Chipmunkowi podcięło nogę i koń upadł.
Z kolei na parkurze, a właściwie parkurach (bo na IO dla najlepszych są dwa), Niemieccy kibice zapewne mocno ściskali kciuki, gdyż Chipmunkowi zdarzają się błędy w tej fazie rywalizacji. Tak było Tokio (jedna zrzutka w finałowym parkurze) i tak było podczas MŚ 2022 w Pratoni del Vivaro, gdzie Jung prowadził po ujeżdżeniu (z wynikiem 18,8 pkt. k.) i po krosie (na zero), ale dwie zrzutki na parkurze zepchnęły go z pierwszego miejsca na piąte.
W Paryżu podczas pierwszego parkuru Jung miał jedną zrzutkę, ale mimo tego pozostał liderem przed parkurem finałowym.
Co to znaczy parkur finałowy? Ponieważ MKOL zdecydował w pewnym momencie, że nie można rozdawać medali indywidualnych oraz drużynowych na podstawie tych samych wyników – mówiąc precyzyjniej nie może być tak, aby suma wyników indywidualnych decydowało o medalach drużynowych. Więc FEI próbowała ten problem rozwiązać poprzez dwa różne krosy (Atlanta i Sydney), ale ponieważ było to kosztowne rozwiązanie, a do tego o tyle niesprawiedliwe, że preferowało tych jeźdźców, którzy mieli dwa konie gotowe do startów na najwyższym poziomie, a jak wiadomo takich, zwłaszcza w WKKW było zawsze niewielu, więc z tego rozwiązania zrezygnowano. A w jego miejsce wprowadzono „indywidualny finał”, czyli drugi parkur (przeszkody wyższe o 5 cm), już tylko dla 25 najlepszych z klasyfikacji po ujeżdżeniu, krosie oraz skokach. Na tym etapie kończy się rywalizacja drużynowa oraz indywidualna dla zawodników zajmujących w tym momencie miejsca od 26. począwszy w dół.
Medale indywidualne są przyznawane dopiero po drugim parkurze. Wyniki z tej próby są dodawane do dotychczasowych wyników czołowej „25”, a potrafią one zmienić końcową kolejność, także na miejscach medalowych.
W Paryżu tak nie było. Emocje były do końca, ale czołowa trójka pokonała drugi parkur bezbłędnie i kolejność się nie zmieniła. Mistrzem olimpijskim został Jung z wynikiem 21,80 pkt. k. Srebrny medal wywalczył Australijczyk Christopher Burton z koniem Shadow Man. Wynik tej pary to 22,40 pkt., na co złożyło się 22,00 z ujeżdżenia oraz 0,40 z krosu, a oba parkury na zero! Brązowy medal zdobyła z kolei Brytyjka Laura Collett z koniem London – 23,10 pkt. Na ten rezultat złożyło się: 17,50 z ujeżdżenia, 0,80 z krosu, 4,80 z pierwszego parkuru oraz 0 pkt. z drugiego.
Przytoczone wyniki pokazują, jak niezwykle wysoki i wyrównany jest poziom światowej czołówki. A tworzą ją od lat prawe te same kraje. W Paryżu medale drużynowo wywalczyły: złoty – Wielka Brytania, srebrny – Francja, brązowy – Japonia. I ten ostatni wynik jest największą niespodzianką rywalizacji drużynowej. Niespodzianką jest zapewne także to, że Niemcy ukończyli dopiero na 14. miejscu. Biorąc pod uwagę, że od Tokio począwszy ekipy na IO startują tylko w 3-osobych składach nieukończenie krosu przez jedną parę przekreśla z miejsca szanse medalowe nawet największych faworytów. W przypadku Niemców taki, zaskakujący upadek z konia zanotował Christopher Wahler, nawiasem mówiąc ze świetnego holsztyńskiego Carjatana S.
Igrzyskach w Paryżu przejdą do historii zapewne jeszcze z jednego powodu. Chyba nigdy konkurencja WKKW na IO nie była rozegrana w tak pięknym anturażu. Pałac w Wersalu w tle, konie galopujące po zielonych trawnikach rozpościerających się wokół tegoż pałacu, przepiękne przeszkody, w tym wodne, no i nieprzebrane tłumy widzów spacerujących wzdłuż trasy krosu. Czyż można sobie wyobrazić piękniejszy widok!
A Polacy? Nie chce mi się psuć sobie przyjemności dzielenia się z Państwem pozytywnymi wrażeniami i wielkimi emocjami, jakich doznałem oglądając relacje z paryskiego WKKW (na platformie MAX), aby zajmować się w tym tekście występami czworga (ostatecznie) naszych reprezentantów. Jak wiadomo zajęli ostatnie 16. miejsce. Przeciętnie, bardzo słabo czy wręcz katastrofalnie – takich przymiotników można użyć opisując to, co zaprezentowali nasi reprezentanci w Paryżu.
Marek Szewczyk
![Wersja do druku](https://hipologika.pl/Frameworks/moduleclasses/icons/16/printer.png)
![Powiadom znajomego o tym artykule](https://hipologika.pl/Frameworks/moduleclasses/icons/16/mail_forward.png)
![Utwórz .pdf](https://hipologika.pl/Frameworks/moduleclasses/icons/16/pdf.png)