Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Wątpliwości i znaki zapytania

Nadesłany przez Marek Szewczyk 5.01.2025, 18:53:02 (576 odsłon)

Na stronie internetowej PZJ 3 stycznia ukazał się „List do delegatów PZJ”. Mowa w nim o wniosku o zwołanie nadzwyczajnego zjazdu delegatów mającego na celu odwołanie zarządu i komisji rewizyjnej związku i wybór nowych władz Związku podpisanym przez 37 osób, a złożonym 18 grudnia 2024.

 

Obecny zarząd zakwestionował ważność tego wniosku, argumentując to tym, że wśród tych, których podpisy pod nim widnieją, jest czterech delegatów rezerwowych. Jeśli ich podpisy odjąć, to „ważnych” – zdaniem zarządu – podpisów zostaje 33. O jeden za mało, aby uznać ów wniosek za skuteczny.



Zarząd PZJ zaproponował „salomonowe” wyjście, co jest formą kompromisu, bo zapewne w łonie obecnych władz nie było jednomyślności co do uznania bądź nie uznania wspomnianego wniosku. Zarząd zwrócił się do wszystkich delegatów, aby w drodze mailowej, w terminie 7 dni (czyli do 10 stycznia) przesłali swoje zdanie w formie albo słowa „za”, albo „przeciw” zwoływaniu kolejnego zjazdu nadzwyczajnego celem odwołania władz PZJ. Co się wydarzy – niebawem się dowiemy.

 

Obecny zarząd PZJ kwestionując ważność czterech podpisów powołał się na stanowisko kancelarii prawnej, która orzekła, że zgodnie z § 33 ust. 1  pkt 3 statutu PZJ, Nadzwyczajny Walny Zjazd Delegatów może być zwołany na wniosek 1/3 liczby delegatów, nie delegatów rezerwowych (pisownia dosłowna).

   

Uważam, że zarząd nie miał prawa zakwestionować ważności podpisów delegatów rezerwowych. A że podparł się opinią kancelarii prawnej… No cóż, to tylko kolejny przykład ilustrujący tezę, że prawnicy najczęściej tak interpretują prawo, aby ci, którzy za ową „opinię prawną” płacą, byli zadowoleni.

 

Kto to jest delegat rezerwowy. Można ich podzielić na dwie kategorie. Nazwę ich na mój i czytających ten tekst użytek tak: delegat rezerwowy oczekujący oraz delegat rezerwowy aktywny. Ten oczekujący to osoba wybrana w osobnym głosowaniu na zjeździe swojego WZJ, wpisana na listę delegatów rezerwowych. Dopóki jest oczekującym, nie ma ani czynnego, ani biernego prawa wyborczego. Nie może też podpisywać wniosków o zwołanie nadzwyczajnego zjazdu.

 

Jeśli jednak na zbliżający się zjazd zostanie powołany w drodze zastępstwa kogoś, kto  z jakichś powodów w owym zjeździe nie może (bądź nie chce) wziąć udziału, to delegat rezerwowy, który na ten zjazd przyjedzie i podpisze listę obecności, staje się owym delegatem rezerwowym aktywnym. Staje się po prostu pełnoprawnym delegatem!

 

Ma prawo zabierać głos, ma prawo głosować, ma prawo składać wnioski. Przecież na ostatnim zjeździe to m.in. głosami delegatów rezerwowych rozstrzygnięty został wybór nowego prezesa PZJ oraz wybór uzupełniający członka zarządu.

 

I co – taki delegat może mieć głos w sprawach tak istotnych dla życia PZJ, ale jego podpis złożony w czasie owego zjazdu, kiedy stał się pełnoprawnym delegatem, pod wnioskiem o zwołanie kolejnego nadzwyczajnego zjazdu, ma być nieważny?

Gdzie tu logika, gdzie sens? Toż to zwykła manipulacja, naginanie prawa, aby było ono po stronie naginających!

 

Miejmy nadzieję, że jednak wola delegatów zostanie spełniona. Zarząd wystosował list do wszystkich delegatów. A więc wolę zwołania nadzwyczajnego zjazdu mogą wyrazić nie tylko ci, którzy już raz swój podpis składali, ale także pozostali. Nawet jeśli założyć, że wadliwe rozumowanie w sprawie delegatów rezerwowych będzie dalej obowiązywać, to miejmy nadzieję, że znajdzie się co najmniej 33 delegatów, którzy prześlą maila ze słowem za.

Dlaczego tylko dwa?

Teraz czas na znak zapytania. Lektura umów, jakie zawierał PZJ w roku 2024 oraz faktur z tego okresu, jest bardzo ciekawa. Tak na marginesie, to bardzo dobrze, że ministerstwo sportu wymusza na związkach sportowych takie obowiązki. Dzięki temu wszyscy uczestnicy życia danego związku sportowego mają możliwość zobaczyć to, co jeszcze niedawne było znane tylko członkom władz tych związków oraz członkom komisji rewizyjnych. Transparentność, czy jak kto woli jawność, te słowa, które wielu działaczy sportowych w poprzednich latach miało na sztandarach, teraz przestaje być tylko chwytliwym hasłem wyborczym, a staje się rzeczywistością.  

  

Przy lekturze dokumentów zawieszonych na stronie internetowej PZJ zwrócił moją uwagę fakt, że PZJ zawarł umowę z dwoma organizatorami zawodów z cyklu Polska Liga Jeździecka i zgodnie z tymi umowami wypłacił im po 15 tys. zł. A tych organizatorów było sześciu (miało być 7, ale jeden zrezygnował), a jeden z owych sześciu był też potem organizatorem finału PLJ.

 

Celowo nie podaję nazw, bo nie o to mi chodzi, by kogoś pokazać palcem. Chodzi mi o odpowiedź na pytanie, dlaczego dwóch organizatorów PLJ otrzymało wsparcie od PZJ, a pozostali nie? Może są jakieś merytoryczne powody takiej wybiórczości? A może dwóch organizatorów się o taką pomoc zwróciło, a pozostali okazali się gapami i tego nie zrobili? Może jest jeszcze jakieś inne wytłumaczenie tej dziwnej – przynajmniej dla mnie – sytuacji.

 

Chciałbym poznać odpowiedź na pytanie – dlaczego? A Państwo nie chcieliby poznać powodów takiego postępowania?

Marek Szewczyk

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5