O antybiotykach i strzelaniu do Marka Treli
Obiecałem, że zajmę się sprawą janowskiej paszy zanieczyszczonej antybiotykami stosowanymi w przemysłowej hodowli kur. A przy okazji, muszę się ustosunkować do tekstu, jaki się ukazał na stronie internetowej „Rzeczpospolitej” w poniedziałek 4 kwietnia. Artykuł napisała Izabela Kacprzak, która jest chyba „koleżanką po fachu” red. Cezarego Gmyza. „Po fachu” pisania tekstów na zamówienie, pod tezę. A teza jest oczywista – została znaleziona przyczyna padania klaczy w Janowie Podlaskim. Taki jest wydźwięk tzw. leadu tego artykułu, który brzmi tak:
W paszy podawanej koniom w Janowie znaleziono antybiotyki używane w przemysłowej hodowli drobiu. Są dla koni śmiertelne.
Na czym polega trick? Każde z powyższych zdań jest z osobna prawdą, choć to drugie bliższe prawdy byłoby, gdyby brzmiało: „Mogą być dla koni śmiertelne”. Jednak połączenie ich w tym konkretnym przypadku jest już co najmniej intencjonalne, jeśli nie manipulacją.
„Rzeczpospolita” w natarciu
Prawdą jest, że Instytut Weterynarii w Puławach, na zlecenie obecnego prezesa stadniny w Janowie, wykonał analizę próbek paszy dostarczonej im z Janowa.
Ich analiza wykazała, że w próbkach owsa znajdowały się niedopuszczalne i niebezpieczne dla koni antybiotyki, które dodaje się do pasz dla kurcząt rzeźnych. Jeden w bardzo wysokim stężeniu (podkreślenie moje).
Kawałek dalej w artykule redaktor Kacprzak jest taki oto fragment:
W próbce owsa nr 2 odkryto środek o nazwie monenzyma (z grupy kokcydiostatyków) w ilości 0,43 mg na kilogram – to znacznie przekroczone dawki stosowane u zwierząt rzeźnych.
A jeszcze dalej, cytując dra Macieja Przewoźnego:
- Są trujące dla koni, mogą prowadzić do szybkiej i bolesnej śmierci. Prof. Marcin Świtała opisał przypadek jaki zdarzył się w jednej ze stadni w Polsce. Przypadkowe zatrucie paszy kokcydiostykami spowodowało śmierć 25 koni - mówi „Rzeczpospolitej.
Jeśli więc ktoś, kto nie ma szczegółowej wiedzy na temat działania kokcydiostatyków na zdrowie koni, przeczytał taką pigułkę informacji, sprawa jest jasna. A przecież przeciętny czytelnik takiej wiedzy mieć nie może. Nawet ja, uważający się za koniarza, musiałem najpierw dużo poczytać i popytać się mądrzejszych od siebie fachowców, aby sobie wyrobić zdanie na temat tych informacji.
Monenzyna
A więc po kolei, a właściwie nie po kolei, bo od końca.
Tak, kilkanaście lat temu, bodajże w dwie doby, padło w jednej ze stadnin 25 koni. Tyle, że one zatrute zostały salimonycyną i wówczas faktycznie na skutek błędu ludzi z mieszalni pasz antybiotyk ten znalazł się w karmie dla koni w „bardzo wysokim stężeniu.” No i żaden z tych koni nie padł z powodu skrętu jelit.
A co do stężenia monenzymy stwierdzonej w owsie z Janowa – przypomnijmy - 0,43 mg na kilogram – tę kwestię wyjaśnił następnego dnia profesor Marcin Świtała z Katedry Biochemii, Farmakologii i Toksykologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, na którego powoływała się „Rzeczpospolita”. W Faktach TVN emitowanych we wtorek (można je znaleźć w internecie) powiedział, że przy takim stężeniu koń musiałby zjeść co najmniej tonę tego owsa, aby antybiotyk ten stał się dla niego zabójczy.
Aby zakończyć wątek monenzyny. Kilku lekarzy weterynarii zabrało w tej sprawie głos i wyjaśniło, że monenzyna może wywołać u koni objawy zapalenia mięśnia sercowego, niewydolności krążenia, ataksję, biegunki, ale nie skręt jelit.
Poza tym, my koniarze, wiemy, że gdyby coś w paszy miało spowodować śmierć konia, to nie jednego, a wielu z tej stajni, które dostały tę samą paszę. W każdym razie większość koni musiałaby mieć podobne objawy. Poza tym Amra miała przy boku źrebaka, który w tym wieku (kilka dni) odżywa się tylko mlekiem matki, a więc ewentualne toksyny, które rzekomo zabiły jego matkę, musiałyby zabić też jego (jako słabszy organizm), albo mu także zaszkodzić. A nic takiego nie miało miejsca.
Zresztą dziś (środa 6 kwietnia) Polskę obiegła oficjalna informacja, że: Prokuratura Okręgowa w Lublinie poinformowała, że w paszy podawanej koniom w Janowie Podlaskim wykryto antybiotyk szkodliwy dla tych zwierząt, ale znajdował się on w dozwolonej ilości.
Złamanie unijnych wytycznych
Podsumowując – Panie Ministrze, pudło! To nie monenzyna doprowadziła do śmierci Prerii czy Amry. Trzeba poczekać jeszcze na wyniki badań histopatologicznych, ale na dziś wygląda na to, że w przypadku Prerii był to taki sam nieszczęśliwy wypadek, jak w przypadku Pianissimy. W przypadku zaś Amry, niestety, bezsensowne wożenie jej tuż przed wyźrebieniem do kliniki w Warszawie, a następnie tuż po wyźrebieniu z powrotem, w dużym stopniu zwiększyło ryzyko skrętu okrężnicy (pisałem o tym więcej w tekście pt. „Jeszcze o śmierci Amry”). To ewidentny błąd nowego kierownictwa stadniny. To także złamanie europejskiej dyrektywy w sprawie transportu zwierząt. Odpowiedni jej punkt stanowi, co następuje:
Zwierzęta zranione lub wykazujące słabość fizjologiczną lub patologię, nie będą uważane za zdolne do transportu, w szczególności, jeśli:
c) są to ciężarne samice będące w okresie przekraczającym 90% lub więcej przewidywanego okresu ciąży, lub są to samice, które urodziły w poprzednim tygodniu;
d) są to nowo narodzone ssaki, u których rana po pępowinie nie zagoiła się jeszcze całkowicie.
Minister strzela
Interpretacja o „bardzo wysokim stężeniu” monenzyny zaprezentowana przez „Rzepę” była bardzo pomocna Krzysztofowi Jurgielowi, który we wtorek rano zwołała konferencję prasową i obwieścił dziennikarzom, że znaleziona już została przyczyna padnięcia dwóch klaczy należących do Shirley Watts. Swoją drogą nie dziwię się ministrowi Jurgielowi. Walczy wszak o swój polityczny żywot i musi za wszelką cenę udowodnić, że przyczyną wielkich problemów, jakie po „dobrej zmianie” dotknęły stadninę w Janowie, nie jest jego (i kierownictwa ANR) błędna decyzja, a „działania osób trzecich”. Z jednej strony trzyma się tej wersji, jak pijany płotu, a z drugiej zarządzenie „środków naprawczych”, czyli zapowiedź odwołania obecnego zarządu i rozpisanie konkursu na nowy, jest ewidentnym dowodem przyznania się do błędu.
Niestety, za jego kadencji Marek Trela nie będzie mógł wrócić na swoje stanowisko. Minister Jurgiel nadal bowiem strzela do niego z czego tylko się da. Na konferencji prasowej wytoczył kolejne – w jego mniemaniu – działa. I tak:
• Dziennikarze zostali poinformowani (a dzień później przedrukowała to Rzeczpospolia”), że latach 2010-2015 w Janowie Podlaskim padły 52 konie, z czego aż 12 w ubiegłym (czyli 2015 r.). No pierwszy rzut oka robi to wrażenie (i o to chodzi!), ale policzmy. Sześć lat i 52 konie daje to średnią mniej niż 9 na rok. Jeśli uwzględnimy, że w tym „wyjątkowym” 2015 roku padły ze starości: 32-letnia Emerycha, 28-letnia Albigowa i 30-letni Ararat, to też wychodzi 9 koni (12 – 3 = 9). W stadninie, gdzie średniorocznie jest ok. 470 koni, jest to odsetek normalny.
• Padł zarzut, że po śmierci Pianissimy prezes Trela nie zgłosił tego faktu do prokuratury i że nie została przeprowadzona sekcje zwłok, by wykryć „prawdziwą” przyczynę śmierci. Trudno o większą bzdurę. Po otworzeniu jamy ciała Pianissimy operujący ją lekarz miał przyczynę przed oczami - stwierdził skręt okrężnicy i rozległą martwicę. Wówczas zapadła decyzja (telefonicznie podjął ją Marek Trela) o uśpieniu klaczy. To co dopiero co uśpioną klacz należało jeszcze raz rozkroić? By szukać czego?
• Umowy dzierżawy czterech klaczy należących do Shirley Watts prezes Trela podpisał będąc na urlopie. No i co z tego?
• I wreszcie, że w czerwcu ubiegłego roku lekarz weterynarii wskazał na jakąś chorobę Amry i jakoby zalecił, aby jej nie kryć, a mimo tego została pokryta. Trudno się do tego odnieść, nie znając szczegółów. A poznać ich w tej chwili nie można, gdyż stadninowy lekarz weterynarii powiedział, że obecnie nie może udzielać informacji o tych faktach, o które był pytany przez prokuratora. Ale zwracają uwagę daty. Jak wiadomo, Amra urodziła źrebaka 24 marca. Pokryta zatem musiała być ok. 24 kwietnia, najdalej na początku maja. A rzekome zalecenie, aby jej nie kryć, zostało wydane w czerwcu! Coś tu nie gra.
Marek Szewczyk



Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 07.04.2016, 14:40 Uaktualniono: 07.04.2016, 14:49 |
![]() Mam tylko jedno pytanie.
Dlaczego PZJ milczy w tej sprawie?
|
|
![]() |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 07.04.2016, 7:03 Uaktualniono: 07.04.2016, 8:29 |
![]() Na bezczelność Jurgiela i jego ekipy po prostu nóż się w kieszeni otwiera! Patrzeć na nich się nie chce, wszyscy do odstrzału. Martwi tylko, że niewiele by to zmieniło, bo zaraz znalazłoby się następnych takich, pożal się Boże, fachowców...
Dziękujemy Panu za dobry artykuł i jak zawsze wnikliwą analizę tematu.
|
|
![]() |
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 07.04.2016, 6:06 Uaktualniono: 07.04.2016, 6:07 |
![]() Jurgiel i Humięcki powinni czytać Pańskiego bloga do porannej kawy. może coś w końcu by do nich doszło. a tak czytają Gmyza i czym to się kończy, widzą wszyscy. po prostu żenada...
|
|
![]() |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 07.04.2016, 2:35 Uaktualniono: 07.04.2016, 5:40 |
![]() Czytam wszystkie artykuly dotyczące Janowa, ktore namierze w internecie i jasna cholera mnie bierze. Przecież o tym wszystkim piszą dyletanci. Ludzie którzy nawet nie powąchali stajni. Ludzie ktorzy konie w najlepszym razie widzieli z bliska parę razy . To mniej więcej tak jakbym ja zaczela wyrażac fachowe opinie na temat hodowli krölikow. Owszem , ladne są, pare razy głaskałam,- mile w dotyku, ale to nie czyni ze mnie fachowca. Jeśli zaś chodzi o konie to jak wiesz , mam z nimi ciągly kontakt od prawie 40 lat , mam ukonczone technikum rolnicze - miedzy innymi - awiedzy na temat koni nabywalam u najlepszych fachowcow w Polsce. Jak zreszta wielu koniarzy , ktorzy milczą. Bo
jakos mi się zaczyna wydawc , że pan minister broniąc swojego stołka
zacznie podważac fachować nas wszytkich, a każdy upadek konia
bedzie konczył sie dla nas w prokuraturze. Rany boskie ludzie
zacznijcie się odzywac, bo jeszce wymyślą ustawę, ktora podważy
fachowosc nas wszytkich.
Marku , jestem z Tobą całym sercem, masz odwage walczyc w imieniu
nas wszytkich , koniarzy , bo coś mi się zdaje , że zaczyna tu
chodzic naszej szanownej władzy o udowodnienie, że jedynie oni mają rację. Swoją drogę to milczenie może rownież świadczyc o tym , że my koniarze , jak się wydaje, ludzie lojalni, odważni , miłujący prawde,
zeszliśmy na psy. Są chlubne wyjątki, ale te zdają się potwierdzac to co
tu napisalam.
|
|
![]() |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 07.04.2016, 0:55 Uaktualniono: 07.04.2016, 5:39 |
![]() Skoro klacz Amara została pokryta na przełomie kwietnia/maja , czyli już wtedy była w Polsce i więc dlaczego umowa o jej przybyciu została podpisana przez dyrektora dopiero w październiku?
|
|
![]() |
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 06.04.2016, 22:36 Uaktualniono: 07.04.2016, 5:38 |
![]() Panie Marku, jak zwykle świetny artykuł.
Nic tu nie gra, bo pewnie wcale nie ma grać.
Przecież jak kiedys oświadczył zadowolony z siebie specjalista od propagandy aktualnej opcji politycznej: "Ciemny lud wszystko kupi" i miał rację. Technika obrzucania kogoś błotem (żeby nie powiedzieć gorzej) - bo zawsze i tak coś przylgnie, prawda czy nie - jest tak samo obrzydliwa jak i skuteczna. A prawda ma znaczenie zwykle tylko dla mniejszości.
Przykre. Ale dlatego tak cenne sa takie artykuły jak Pański, żeby jak najwięcej o tym mówić.
Pozdrawiam serdecznie
|
|
![]() |