Strachy na lachy
Na stronie internetowej PZJ (na dwa dnia przed zjazdem!!) ukazał się „ważny komunikat Komisji Statutowej.” Jego wydźwięk jest taki: trzeba przyjąć statut z poprawkami zaproponowanymi przez komisję statutową, bo jak tego nie zrobimy do 8 wrześnie tego roku, to grożą nam konsekwencje wynikające z dodanych w 2015 roku ustępów 3-6 paragrafu 82 ustawy o sporcie. A te konsekwencje, to mówiąc skrótowo, możliwość, że minister sportu cofnie nam, czyli Polskiemu Związkowi Jeździeckiemu, tytuł „polskiego związku sportowego” i zdegraduje nas do roli zwykłego stowarzyszenia. To jest nieprawda!
Odbyłem dziś długie rozmowy z dwoma prawnikami, którzy pracowali niedawno w ministerstwie sportu, a obecnie działają w sporcie. Ich interpretacji owych groźnie brzmiących ustępów 3-6 paragrafu 82 jest następująca:
• Po pierwsze te ewentualne sankcje są wymierzone w takie związki (a podobno są takie), które nie dostosowały swoich statutów do ustawy o sporcie w kształcie z roku 2010. PZJ to nie dotyczy, bo my obecnie obowiązujący statut dostosowaliśmy do tej ustawy. Nie mamy tylko uwzględnionych poprawek wynikających ze zmian z 23 lipca 2015 roku.
• Po drugie jest to rodzaj ruchu prewencyjnego, na wypadek, gdyby w obszarze jakiegoś sportu zaczęły funkcjonować dwa konkurujące ze sobą związki. Wówczas tylko jeden może mieć status Polskiego Związku Sportowego i to minister sportu będzie decydować który. Pierwszeństwo będzie miał ten, który jest w strukturach międzynarodowej federacji danego sportu, a jeśli jest to sport olimpijski, to dana federacja musi jeszcze należeć do MKOL. W przypadku PZJ, tak się właśnie dzieje, a na horyzoncie nie widać żadnego konkurencyjnego związku jeździeckiego. Zresztą podobno w polskim sporcie jeszcze takiej sytuacji nie było i minister sportu nie musiał jeszcze rozstrzygać takiego sporu. Zapis jest widocznie na zasadzie: lepiej dmuchać na zimne.
Faktycznie, nie mamy w obecnie obowiązującym statucie kilku porządkowych zapisów wynikających ze zmian w ustawie o sporcie z 23 lipca 2015 roku i byłoby dobrze, aby się one znalazły w zmienionym statucie przed 8 września. Chodzi m.in. o zapisanie, że:
• prezes może pełnić funkcję maksymalnie przez dwie kadencje;
• chodzi o rozszerzenie zapisów, czego nie może (mowa o wysokości udziałów w spółce prowadzącej działalność na rzecz jeździectwa), kandydat na członka zarządu;
• chodzi o zapis, że Trybunał Arbitrażowy jest instancją odwoławczą;
• chodzi o wreszcie o zapis, że zarząd ma nie tylko obowiązek sporządzić sprawozdanie z działalności, a także poddać ocenie biegłego rewidenta sprawozdanie finansowe (to już było), ale jeszcze wysłać je (to nowość) do ministerstwa sportu, w celu publikacji w Biuletynie Informacji Publicznej.
Co się stanie, jeśli tych zapisów nie uda się wprowadzić na zjeździe w sobotę 30 lipca. Czy nam coś grozi?
Nic poważnego nam nie grozi. W każdym razie te konsekwencje, jakimi nas straszy komisja statutowa, nam nie grożą.
Dlaczego więc komisja statutowa nas starszy. Bo zapewne chce uzyskać efekt, że przestraszeni delegaci uchwalą zaproponowane przez komisję zmiany en bloc. A to dopiero byłoby groźne. Zwłaszcza uchwalenie zaproponowanej wersji brzmienia paragrafu 58 (w obecnie obowiązującym statucie – par. 51). Pisałem o tym w artykule pt. „Profesjonalizmu komisji statutowej c.d.”. Do tego nie wolno dopuścić za żadną cenę.
Czy jest jakieś dobre rozwiązanie. Czy można w sobotę uchwalić to, co przydałoby się, aby się znalazło w naszym statucie, a nie uchwalać innych zmian, zwłaszcza tej najgroźniejszej?
Teoretycznie można. Gdyby ktoś zaproponował delegatom tylko cztery poprawki wynikające z dostosowania naszego statutu do zmian w ustawie o sporcie. Tylko kto to mógłby zrobić. Teoretycznie może tylko wybrana na zjeździe komisja statutowa, ale ta przecież brnie i w złą drogę, a teraz jeszcze nas straszy, że….
Teoretycznie można na tym zjeździe wybrać nową komisję statutową, która szybko poda delegatom tylko cztery niezbędne poprawki, a resztę trzeba odłożyć na później. Teoretycznie…
Teoretycznie wszystko jest możliwe, ale jestem w tym względzie pesymistą. Zresztą – zasadnicze pytanie, czy na zjazd przyjedzie więcej niż 50 delegatów?
Marek Szewczyk


