Coś się zmieniło
W szkockim Blair Castle rozpoczęły się mistrzostwa Europy w WKKW. Jesteśmy po dwóch dniach ujeżdżenia. Pierwszy rzut oka na wyniki narzuca dwie refleksje.
Jedna związana jest z tym, że w tegorocznych ME startuje tylko czworo zawodników z krajów Europy środkowej (z dawnych KDL): troje Rosjan i Polak Jacek Jeruzal. Druga związana jest z wynikiem Polaka po pierwszej próbie.
Zacznijmy od tej drugiej refleksji. Jacek Jeruzal dosiadający klaczy Flandia (debiutował na niej przed rokiem na MŚ w Normandii, ale nie ukończył krosu) oceniony został na czworoboku na 49,30 pkt. karnego. To bardzo dobry wynik, chciałoby się powiedzieć. Gdyby jakiś Polak został tak oceniony na czworoboku za czasów, kiedy startował Jacek Wierzchowiecki (wczoraj skończyłem pisać o Nim tekst wspomnieniowy, dlatego Go przywołuję), to powiedzielibyśmy, że jest to świetny wynik. Dałby pewnie miejsce w czołowej szóstce. Tymczasem w Blair Castle anno domini 2015 dało to dopiero 41. miejsce! Dość powiedzieć, że wyników poniżej 40 pkt. karnych (kiedyś „zarezerwowanych” dla pojedynczych gwiazd) było aż 15! Niech to będzie miarą postępu, jaki się dokonuje w WKKW. W tym wypadku w pierwszej konkurencji wchodzącej w skład tego „końskiego trójboju”.
Druga refleksja jest taka: WKKW jest najbardziej „amatorską” olimpijską konkurencją jeździecką. Najmniej „skażaną” pieniędzmi. Nawet dawne kraje obozu socjalistycznego wpompowują coraz większe pieniądze (państwowe, korporacyjne czy prywatne) w skoki oraz w ujeżdżenie. I tak nie są w stanie rywalizować o medale z krajami znacznie bogatszymi z Europy Zachodniej, ale są w stanie w ogóle wystawiać reprezentacje na imprezy rangi mistrzostw kontynentu (MŚ, ME czy IO). W WKKW porównywalnych pieniędzy w dawnych krajach DL nie ma, i wyłania się w związku z tym taki oto obraz, że tylko czworo zawodników z tego rejonu jest w stanie w ogóle wystartować w ME. Troje to Rosjanie, zapewne wspomagani przez swój kraj, a z Polaków tylko ten, który na co dzień mieszka i trenuje w Niemczech. To też znamienne.
Paradoksem jest to, że akurat do WKKW na poziomie trzech gwiazdek (a więc ME) chyba wszystkie nacje z Europy Środkowej i Wschodniej, a na pewno Polacy, mogliby z powodzeniem używać koni krajowej hodowli. Ale pieniądze są potrzebne nie tylko na jednorazowy zakup konia. Są potrzebne na treningi, na starty, no i na życie. Albo ktoś jest na tyle bogaty, że może bawić się w amatora startującego w ME, albo żyje z uprawiania tej konkurencji, i to na takim poziomie, że stać go na utrzymanie kilku koni 3-gwiazdkowych, opiekę trenerską i lekarską (wet.) na wysokim poziomie i regularne starty zagraniczne. Jak widać obecnie w krajach Europy Centralnej stać na to tylko cztery osoby.
Marek Szewczyk


