Pytania w sprawie Emiry, cz. III, czyli, co ma do powiedzenia aukcjoner
Długo to trwało, ale w końcu Greg Knowles, amerykański aukcjoner zabrał głos. Nie chciał odpowiedzieć na moje pytania, które mu wysłałem maile. Powiedział jedynie, że udzieli tylko jednego wywiadu, w którym wszystko wyjaśni. Osobie, której jedynie chciał się zwierzyć, jest Denise Hearst z "Arabian Horse World". Obecnie jest to portal internetowy i tam można przeczytać wywiad w oryginale, po angielsku.
Ja zmieszczam ten wywiad w tłumaczeniu na polski. W ostatniej, czwartej części (która niebawem), spróbuję podsumować to wszystko, co wynika z wywiadu Grega Knowlesa po skonfrontowaniu jego wersji z tym, co oświadczyli wszyscy spoterzy i Michał Romanowski.
Denise Hearst: Kto cię zatrudnił do prowadzenia aukcji?
Greg Knowles: Mateusz Jaworski. Skontaktował się ze mną i powiedział, że wiele osób z Europy zarekomendowało mnie i spytał, czy byłbym zainteresowany poprowadzeniem aukcji?
DH: Czy wiedziałeś o kontrowersjach dotyczących sytuacji panującej w Polsce? Czy cię to nie zaniepokoiło?
GK: Słyszałem, ale nie miałem pojęcia, o co chodzi. Nie zdawałem sobie sprawy, że to było takie głębokie, takie gorące i znaczące. Czy mnie to nie zaniepokoiło? Nie, ponieważ ja w mojej pracy jestem niezależny i nie stoję po żadnej ze stron. Zdecydowanie respektowałem poprzednich dyrektorów i menedżerów stadnin. Zamierzałem wywiązać się z moich obowiązków najlepiej jak potrafię, a prowadzenie aukcji było dla mnie zaszczytem.
DH: O ile mi wiadomo, byłeś już kiedyś w Polsce, czy tak?
GK: Tak, 24 lata temu. Państwo Bishop poprosili Mike’a Byatta i mnie, żebyśmy pojechali do Polski i ocenili pierwszy rocznik potomstwa po Monogrammie. Spacer po michałowskich pastwiskach był niezapomniany.
DH: I nie byłeś już potem w Polsce?
GK: Nie
DH: Jakie wrażenia wyniosłeś z Polski?
GK: Wspaniali ludzie i wspaniałe miejsce. Poświęcenie ludzi, historia i dziedzictwo w hodowli koni arabskich robi wielkie wrażenie. Ktoś (jak ja - przyp. tłumacza) kto jest w tym biznesie od 1976 roku, musi być oczarowany ich osiągnięciami.
DH: Powiedz nam o tym, jak przyjechałeś i kto był twoim kontaktem?
GK: Przyjechałem dzień przed Czempionatem Polski. Przyjechałem późno i nie rozmawiałem z nikim tego wieczoru. Następnego dnia powitał mnie Mateusz. Podziękował mi za przyjazd i zaprosił do oglądania czempionatów. O ile pamiętam, w sobotę była prezentacja koni aukcyjnych. Z polską publicznością bawiliśmy się świetnie. Było głośno, krzykliwie i porywająco. To są najlepsi hodowcy na świecie i to z 200-letnią tradycją. Po zakończonym pokazie podeszli do mnie obaj dawni dyrektorzy i powiedzieli: Zrobiłeś świetną robotę. Porwałeś publiczność. Życzymy powodzenia na jutrzejszej aukcji. I to było jedyne spotkanie, jakie z nimi miałem.
DH: Czy to byli Marek Trela i Jerzy Białobok?
GK: Tak.
DH: Powiedz mi o przygotowaniach do niedzielnej aukcji?
GK: Po skończonych czempionatch wróciłem do hotelu. Włożyłem garnitur i 45 minut przed rozpoczęciem aukcji byłem już w stadninie. Poznałem mężczyznę, który jest hodowcą koni pełnej krwi i organizuje aukcje tej rasy w Polsce. Nazywa się Michał Romanowski. Okazało się, że jest pośrednikiem (między mną a organizatorami, przyp. tł.), co było dla mnie nowością. Byłem zdziwiony, że w ogóle jest pośrednik, nikt mi przedtem o tym nie powiedział. Romanowski oświadczył, że reprezentuje grupę (organizatorów - przyp. tłumacza) i został zatrudniony przez rząd, jako pośrednik pomiędzy mną a grupa (organizatorami - przyp. tł.). Nigdy nie poznałem nikogo z tej grupy.
DH: Czy miałeś wrażenie, że ta „grupa rządowa" to przedstawiciele Agencji Nieruchomości Rolnych?
GK: Tak, tam było kilku oficjeli w garniturach. Nie wiedziałem kim są i nikt mi nigdy nie powiedział. Domyśliłem się, że to są organizatorzy, ludzie odpowiedzialni za aukcję.
DH: Kiedy rozmawiałeś na temat liczby zarejestrowanych kupców i cen rezerwowych na konie?
GK: Powiedziano mi, że jest tylko 11 zarejestrowanych kupujących. Bardzo mnie to zdziwiło. Nie było ani jednej osoby z Północnej Ameryki. Powiedziałem Romanowskiemu: „nie będzie dobrze” i zapytałem o ceny rezerwowe. Nie miał dla mnie żadnych wiadomości o cenach rezerwowych. Około 45 minut przed rozpoczęciem aukcji Michał dał mi listę cen rezerwowych. To był wydruk, który do tej pory mam. Michał powiedział mi, że ma kilku „emergency bidders” (awaryjnych licytujących - przyp. tł.). Mówię szczerze, mimo iż możesz mnie uważać za naiwnego, że ja nigdy nawet nie pomyślałem inaczej niż, że to jest kilka osób, które wspierają program i jeśli dojdzie do kłopotliwej sytuacji z brakiem kupujących, właśnie ci ludzie kupią którąś z lepszych klaczy. Kiedy podano mi listę z cenami rezerwowymi, zobaczyłem, że są astronomiczne. Poszukałem Mateusza i spytałem, czy widział ceny rezerwowe. Odpowiedział: czy myślisz, że jest jakiś inny powód, że jestem wściekły?
DH: No i zaczynałeś od Emiry, ile wynosiła jej cena rezerwowa?
GK: 700 000 euro.
DH: Co myślisz o tej cenie?
GK: Patrząc na publiczność pomyślałem, że to się nie uda. Wśród kupców było kilku, których znałem i kilku, których nie znałem. Sala nie była wypełniona. Za mną na trybunie siedzieli ludzie z okolicznych miasteczek, ale sekcja VIP nie była pełna. Przeczytaliśmy reguły aukcji i Marek (Grzybowski - przyp. tł.) mówił o możliwości ubezpieczenia koni, a potem zabłysły światła i zagrała muzyka. Zacząłem równie głośno, pobudzając atmosferę. Michał Romanowski dał mi jasno do zrozumienia, że on będzie pośrednikiem i da mi znać o decyzji sprzedaży i że ja nie mam prawa podjąć tej decyzji samodzielnie. Nie mogłem sprzedać żadnego konia bez jego pozwolenia. Można to zauważyć na wideo przy sprzedaży każdego konia. Można zobaczyć, jak obracam się do Michała, pytając o pozwolenie sprzedaży lub odesłania konia do stajni, gdy nie osiągnął ceny rezerwowej. Najbardziej frustrującą rzeczą było to, że kiedy organizatorzy zdali sobie sprawę, że cena rezerwowa nie zostanie osiągnięta, Michał wymagał ode mnie, żebym kontynuował licytację do momentu, kiedy organizatorzy podejmą decyzję, co zrobić z licytowanym koniem.
DH: Czyli on rozmawiał z mężczyznami w garniturach?
GK: Tak. To wszystko co robił. On miał taki mały mikrofon, do którego mówił. Od czasu do czasu, kiedy był kłopot z podjęciem decyzji, podchodził do nich. Nikt inny poza Michałem nie dawał mi pozwolenia na sprzedaż konia w czasie aukcji. Nigdy nie zamknąłem licytacji bez pozwolenia Michała.
DH: Skąd wiedziałeś, na jakim poziomie otworzyć licytację?
GK: Mam duże doświadczenie. Jeśli masz konia z ceną rezerwową 700 000 euro, to nie otwierasz licytacji na poziomie 20 000. W czasie trwania aukcji doszliśmy do tego, że Michał mówił mi, na jakim poziomie otworzyć licytację danego konia, ale w przypadku pierwszych 5-10 koni, to ja o tym zadecydowałem, polegając na moim doświadczeniu.
DH: Na jakim poziomie otworzyłeś licytację Emiry?
GK: Wiesz, że nie pamiętam. Zacząłem wysoko, bo mając 700 000 jako cenę rezerwową, nie będę zaczynał od 50 000. Pomyślałem: będę ją licytował szybko, zgarniając każdą ofertę jaką mogę zgarnąć, bo chcę osiągnąć 700 000. Licytacja poleciała bardzo szybko.
DH: Jak myślisz, ilu licytujących miałeś na początku tej licytacji?
GK: Prawdopodobnie trzech lub czterech. To było tak szybko, że myślę o tym jak przez mgłę. Krzyki, hałas, podnoszące się numerki. Osiągnęła 500 000 i potem 550 000 i zatrzymało się. W takiej sytuacji starasz się iść do następnego poziomu. No i to zrobiłem. Zacząłem prosić o 550, ale w duchu myślałem: nie dostanę 550. I wtedy, niespodziewanie, kątem oka z prawej strony, zobaczyłem podnoszącą się rękę. W tym momencie Michał powiedział: „sprzedaj ją teraz!”. Przypuszczałem więc, że on widział licytującego kupca. Popatrzyłem na niego i powiedziałem: „ale jej cena rezerwowa jest 700 000, co chcesz, żebym zrobił?”. „Sprzedaj ją, sprzedaj ją teraz!” brzmiała odpowiedź. Boom!!! 550 tysięcy. Zrobione. Chociaż Emira była numerem 0, było dla mnie oczywiste, że mieliśmy numer kupca. Na każdej aukcji, jaką prowadzę na świecie, zawsze organizatorzy wymagają, żebym spytał spottera: „kupiec jest w twoim sektorze, jaki jest jego numer?”. Odpowiedź: numer 545 i mówię: numer 545 jest nabywcą konia. Wtedy ludzie wiedzą, kto jest nabywcą konia. Popatrzyłem na Michała i spytałem: jaki jest numer kupca? Odpowiedział: podam ci. Nie wątpiłem w to, ostatecznie to jest słynna Emira, nic nie przeszło mi przez głowę. Michał powiedział mi, że będę miał ten numer, a tu moja asystentka zapowiada już następnego konia wchodzącego na arenę. Pomyślałem: mam tylko cenę 550 tysięcy i nic więcej, więc nie mogę podać publiczności żadnej wiadomości o kupcu. Jeśli posłuchasz głosów na video z aukcji, możesz usłyszeć, jak pytam: „kto jest kupcem?”.
Zacząłem licytować konia nr 1, będąc pewny, że mam nabywcę (na Emirę - przyp. tł.). Później myślałem, że może to był jeden z tych „emergency bidders” (awaryjnych licytujących), ale nie przypuszczałem, że mógłby to być podstawiony licytujący. Do tej pory nie rozumiem - podstawiony lub nie podstawiony - nie widziałem w tej licytacji nic nieuczciwego, ja nie uczestniczę w nieuczciwych transakcjach. Jeśli masz jakieś pytanie, jaką rolę pełniłem w tej aukcji, to popatrz na video, to ci wszystko wyjaśni. Zobaczysz, że odbierałem oferty od spotterów i wszystkie moje decyzje były oparte na tym, co mówił Michał Romanowski.
DH: Czy wiesz, kto licytował Emirę (inny niż ostateczny nabywca, przyp. tł.), czy po prostu zbierałeś oferty (od spotterow przyp. tł.)?
GK: Zbierałem oferty, krzycząc i posuwając się do przodu jak najszybciej mogłem. Nie wiedziałem, że Anette Mattsson w ogóle licytowała. Nigdy bym nie przypuszczał. Jeśli powiesz mi, że ona licytowała 300 000 , to ja tego nie pamiętam. Pamiętam jedynie spottera odwracającego się w moim kierunku i krzyczącego "Yeah" i mnie akceptującego jego ofertę.
DH: Czyli wszystkie oferty, które zaakceptowałeś, pochodziły od spotterów?
GK: Tak, z wyjątkiem przypadków, kiedy ja osobiście zauważyłem podnoszący się numer. Spotterzy stali w kątach areny. Ta arena jest bardzo duża. Jeśli patrzyłem w lewo, a słyszałem coś z prawej, to akceptowałem to. Jeśli widziałem podnoszące się ich ręce, akceptowałem to.
DH: Czyli niekoniecznie wiedziałeś, kto licytował 450 000 lub 350 000?
GK: Nie wiedziałem, kto licytował 300 000. Dowiedziałem się później.
DH: Co się stało później, gdy dowiedziałeś się, że na prawdę nie było kupca oferującego 550 000?
GK: Czyli pytasz mnie o ofertę przyjętą przez Romanowskiego? Nie zauważyłem, żeby Romanowski zbierał jakieś niepewne oferty licytujących. Wiem tylko, że powiedział mi, że mam zaakceptować tę ofertę (550 000 - przyp. tł.). Jeśli obejrzysz video z aukcji, to zobaczysz mnie pytającego i jego odpowiadającego. Nie wiedziałem nic o tych ofertach, czyli na końcu licytacji Emiry byłem pewien, że została sprzedana. Wiem również, że nie było łatwo, bo staraliśmy się za wszelką cenę osiągnąć cenę rezerwową. Później podszedł do mnie Romanowski i powiedział: „Chcę, żebyś ogłosił publiczności, że Al Jazeera i Emira wracają". Byłem w trakcie licytacji i na początku nawet to do mnie nie dotarło, nie myślałem o tym nawet przez moment. Nie pomyślałem nawet, jaki był powód, żeby to zrobić? No ale po jakimś czasie dowiedziałem się, dlaczego sprzedane konie wracają. Romanowski powiedział: „bo nie mogliśmy znaleźć nabywcy”. Nie kwestionowałem tego. Nie mówię po polsku. Mam obok siebie człowieka, któremu zadaje pytania i on na nie odpowiada. Nie możemy znaleźć nabywcy? To brzmi wiarygodnie. Jeśli nie możecie znaleźć nabywcy, to w moim mniemaniu jest OK. Następnego dnia dowiedziałem się o wszystkim. Jadłem śniadanie i ktoś zaczął mnie o to wypytywać. Popatrzyłem na niego i nie miałem pojęcia o czym mówi. No ale z drugiej strony myślę, że nie sprzedaliśmy bardzo wielu koni i jedyne czego chcę, to być w samolocie w drodze do domu.
DH: No a co wiesz na temat oświadczenia Anette Mattsson, że Jaworski zaoferował jej Emirę, zanim powróciła na arenę po raz drugi? Że dobili targu, ale później on się z tego wycofał? Czy wiesz coś o tym?
GK: Nic o tym nie wiem. On na ten temat nic do mnie nie powiedział. To są sprawy, do których nie byłem dopuszczony. Gdy prowadziłem aukcję, widziałem go chodzącego tam i z powrotem po przeciwnej stronie z telefonem przy uchu. Nie miałem pojęcia, co robił.
DH: Jakie były twoje myśli podczas toczącej się później aukcji?
GK: Cały czas bardzo się koncentrowałem.
DH: Odpowiedz na te same pytania, ale dotyczące Al Jazeery. Czy wiesz, kto licytował 350 000?
GK: Niewiele pamiętam z licytacji Al Jazeery. Nie ma w mej pamięci nic, co wyróżniałoby tę licytację. To był po prostu następny koń. Nie znam tych koni, choć bardzo je respektuje. Nie znam ich tak, jak znają je inni znawcy. Al Jazeera dla mnie była numerem 5, ładna gniada klacz. Jedyna śmieszna rzecz, jaka się stała w czasie aukcji, to była następująca sytuacja, może właśnie w czasie licytacji Al Jazeery. Jednym ze spotterów był Andy (Andrzej Pietruszyński - przyp. tł.), wyrzucony 14 lat temu, teraz znów zatrudniony jako spotter. Był okropnym spotterem. Gdy obaj z Michałem poznaliśmy go, przeraził nas. Michał powiedział: skąd oni wytrzasnęli tych ludzi? Nie mieliśmy pojęcia, co to byli za ludzie.
Wracając do mojego opowiadania, Andy przyjął ofertę podnoszącą ceną z 300 na 350 tys. Jeśli nie zawodzi mnie pamięć, to mogła to być Al Jazeera. Ktokolwiek by to nie był, Michał kazał mi zaakceptować tę ofertę. Nie pamiętam, czy to była Al Jazeera, czy nie, popatrz na video i zobaczysz, jak ten spotter negocjuje z kupującym. Sprzedałem ją za 300 000. No ale chcę się dowiedzieć, kto ją kupił. Krzyczę: "Andy, kto kupił? Podaj mi numer?" I nie mam od niego żadnej odpowiedzi. Odwraca się do mnie i zachowuje się tak, jakby nie miał pojęcia. Nie ma kupca. Można to zobaczyć na video. Można zobaczyć, jak pytam: "kto jest kupcem? Jaki jest numer nabywcy?" W końcu Andy odwraca się do mnie i mówi: nie mam pojęcia, gdzie się podział.
Teraz powiem, że zobaczyłem tylko któregoś dnia na Facebooku, że kupujący z numerem 44, Irina Stigler, była ostatnim oferentem klaczy Al Jazeera. Mogę szczerze pani powiedzieć, że tego nie pamiętam, nie pamiętam jej kupującej tę klacz. To znaczy, wiem kim ona jest, widziałem ją, jak kupowała klacz na aukcji Summer Sale za 28 000 euro.
AH: Na aukcji Summer Sale następnego dnia?
GK: Tak, tylko w tym wypadku widziałem ją, jak licytowała. Nie widziałem jej licytującej cokolwiek na aukcji Pride of Poland. Ale znów podkreślam, to było dawno, było wiele krzyku i wrzasków i to możliwe, że ja tego po prostu nie widziałem. Znam ją, ale nie widziałem jej trzymającej rękę i machającej numerem 44, nie pamiętam żebym pomyślał – „Irina, to naprawdę znacząca klacz”. Nie widziałem tego.
DH: Co wiesz na temat klubu myśliwych z Rumunii? Kupili wiele koni.
GK: Spotterzy powiedzieli, że spotkali Rumunów idących do hali i pomogli im w znalezieniu miejsc. Tak, oni kupili wiele koni i wydaje się, że było to uczciwe. Licytowali przeciwko innym, podejmowali decyzje i widziałem ich wiele razy podbijających cenę. Spotterem w tym sektorze był Darek (Zalewski – przyp. tł.) to było po mojej lewej. Ich licytacja wyglądała na prawdziwą. Gdy zaakceptowałem cenę od kogoś innego, oni podnosili ja. Nigdy nie było to dużo pieniędzy: 20 do 25, może 15, ale wyglądali na realnych kupców.
DH: Czy miałeś okazję rozmawiać z jakimiś kupcami po aukcji? Czy była kolacja po aukcji?
GK: Była kolacja, ale nikt nie powiedział do mnie słowa. Chciałem jedno podkreślić, video z aukcji mówi samo za siebie. Poza tym byłem zatrudniony na zasadzie określonego honorarium, nie na procencie od obrotu aukcji. Nie miałem żadnego rozsądnego powodu, akceptować podstawione sztucznie oferty. Poza tym poznałem ludzi zaledwie 45 minut przed rozpoczęciem licytacji. Dlaczego miałbym to robić? Wezmę takie samo wynagrodzenie bez względu na wyniki aukcji. Sądziłem, że ceny rezerwowe były zbyt wysokie, ale byłem tam po to, żeby licytować, za ile się da i zrobiłem to. Jestem jedyną osobą z zespołu aukcyjnego mieszkająca poza Polską. Wszyscy inni tam mieszkają i jest wielu, z obydwóch obozów, którzy chcą mnie obwiniać za wszystko, a to nie jest prawda.
DH: Końcowe komentarze? O pokazie? O aukcji?
GK: Nie można oprzeć się wielkości polskiej hodowli. To po prostu zapiera dech. Nie znam się na polityce, wiem jednak jedno, ze ludzie zajmujący się końmi przed zmianą, robili świetną robotę. Oni stworzyli wielką historię hodowli. To jest imponujące. Jeśli mógłbym coś zmienić, to powiedziałbym organizatorom aukcji: pozwólcie aukcjonerowi kontrolować sytuację, dajcie mu zatrudnić swoich spotterów, dajcie mu poznać ceny rezerwowe wcześniej, i jeśli te ceny są już podane, nie zmieniajcie ich w trakcie trwania aukcji. Pozwólcie aukcjonerowi mieć prawo kontroli, a nie być na łasce kogoś, kto decyduje za niego. Soppoterzy powinni mieć zaufanie aukcjonera i powinni być najwyższej jakości. Nie mogą być głupi, nie mogą być ślepi, muszą znać aukcjonera i aukcjoner musi znać ich. Zatrudnij organizatora, który może spełnić te warunki.
DH: Czy chcesz coś dodać?
GK: Jest mi przykro, że znalazłem się w środku ich problemu i mam nadzieję, że oni ten problem rozwiążą.