Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Pytania w sprawie Emiry, cz. V, czyli kłamstwa i potwierdzenia

Nadesłany przez Marek Szewczyk 21.09.2016, 8:00:00 (10641 odsłon)

Czas na podsumowanie dziennikarskiego śledztwa w sprawie niejasności związanych z tegoroczną aukcją koni arabskich w Janowie Podlaskim, a przede wszystkim tego, jak były sprzedawane dwie klacze: Emira i Al Jazeera. Obie klacze wychodziły na ring aukcyjny dwa razy. Emira za pierwszym razem została "sprzedana" za 550 tysięcy euro, by za drugim zostać sprzedana za 225 tysięcy. Al Jazeera za pierwszym razem osiągnęła cenę 350 tys. euro, tylko rzekomo nie wiadomo, kto tę cenę zaakceptował, a za drugim razem licytacja doszła do poziomu 160 tys. i klacz zeszła z ring, gdyż było to poniżej ceny minimalnej wyznaczonej przez właściciela. 

  

Emira na telebimie

fot. Karol Rzeczycki



Kiedy 2 września opublikowałem tekst pt. „Pytania w sprawie Emiry, cz. I”, miałem już w ręku tekst wywiadu, jakiego Greg Knowles udzielił „Arabian Horse World”. Wywiad nie był jeszcze autoryzowany i opublikowany w USA, ale ja już miałem jego angielską wersję (swoją drogą, jak ten świat się kurczy - nawet amerykańskie wiewiórki pomagają w ustaleniu prawdy w Polsce). Wydawało mi się, że jego publikacja w USA jest kwestią godzin, a tymczasem okazało się inaczej. Kiedy Greg Knowles zorientował się, jaka burza się rozpętała nie tylko w Polsce, zaczął zwlekać z autoryzacją, wynajął adwokata i wyglądało na to, że w ogóle nie da zgody na publikację wywiadu. Wówczas zagroziłem mu, że jeśli nie autoryzuje wywiadu dla „Arabian Horse World”, ja opublikuję ten materiał wbrew jego woli w Polsce. Chyba to podziałało, bo ostatecznie autoryzował wywiad, ale dokonał w nim kilku zmian. Ja wiem jakich, ale nie mogę tego podać. Mogę się ustosunkować tylko do tego, co się ukazało na portalu „Arabian Horse World”, a w Polsce na moim blogu w wersji po polsku.

 

Kłamstwo ANR

To bardzo istotny moment – Greg Knowles demaskuje kłamstwo kierownictwa Agencji Nieruchomości Rolnych. Pamiętają Państwo, jak zarówno wiceprezes (wówczas) ANR Karol Tylenda (http://pulsmiasta.tv/artykul,konferencja-po-aukcji-pride-of-poland-sukces-czy-porazka,950 - informacja o wadiach pada w 2'12"), jak i prezes ANR Waldemar Humięcki zapewniali, że do aukcji przystąpiło 44 kupców. A tymczasem Knowlesa bardzo to zdziwiło i zmartwiło, że zarejestrowanych kupców było tylko 11. Rzekomo Michał Romanowski przekonywał go, żeby się nie martwił tym faktem, bo mają „emergency bidders”. W wersji Jerzego Zbyszewskiego – „secret bidders” (zaraz wrócę do wypowiedzi J.Z.).

 

Greg Knowles potwierdza więc, że na aukcję byli zamówieni „awaryjni licytujący” bądź w drugiej wersji – „tajni licytujący”.

 

Tłumaczenie Knowlesa, jak rozumiał rolę „emergency bidders”, jest tak naiwne, że aż się wierzyć nie chce, iż ludzie z branży (hodowla i sprzedaż koni arabskich), bo przecież do nich adresowany jest „Arabian Horse World”, będą w stanie w tę bajeczkę uwierzyć.

Wiadomo, że na aukcjach, wśród ludzi, którzy wykupują wadium, a potem biorą udział w licytacji, są dwie kategorie. Jedna to ci, którzy są faktycznie zainteresowanymi oferowanym towarem i chcą go naprawdę kupić. Druga - to właśnie „secret bidders”, czyli wynajęci bądź umówieni ludzie, których nieuczciwa rola ma polegać tylko na podbijaniu ceny, a nie mają naprawdę zamiaru niczego kupować. W gwarze nazywa się ich „słupami”.

No i zdarzają się nieuczciwi aukcjonerzy, którym do tego, aby w oszukańczy sposób podbić cenę, nie są potrzebne „słupy”. Są bowiem w stanie licytować „ze ścianą”, czyli udawać, że widzą kupców, którzy akceptują ich kolejne postąpienia cenowe. Zdaje się, że na tegorocznej aukcji Pride of Poland mieliśmy do czynienia z obydwoma przypadkami.

 

Kłamstwa Grega Knowlesa

W dwóch miejscach w swoim wywiadzie Greg Knowles ewidentnie rozmija się z prawdą.

W wywiadzie Knowles mówi, że informację o tym, że mają „emergency bidders” podał mu Michał Romanowski. Tymczasem Jerzy Zbyszewski dla programu TVN „Czarno na białym” (http://www.tvn24.pl/czarno-na-bialym,42,m/czarno-na-bialym-skandal-na-aukcji,675642.html) powiedział, iż wie od Grega Knowlesa, że tę informację przekazał mu Mateusz Jaworski.

 

Warto w tym miejscu naświetlić kontekst. Otóż Jerzy „George” Zbyszewski, który już od wielu lat mieszka w USA i działa w „branży arabskiej”, dobrze zna Grega Knowlesa. Współpracowali wielokrotnie przy aukcjach w USA. Kiedy więc „George” zadzwonił do Knowlesa zaraz po jego powrocie z Polski, ten rozmawiał z nim bez oporów, chętnie i szczerze. Jeszcze wówczas nie zdawał sobie sprawy, jaka burza się rozpętała. Wówczas powiedział Jerzemu Zbyszewskiemu, iż osobą, od której się dowiedział, że było tylko 11 zarejestrowanych kupców, ale żeby się nie martwił, bo mają „secret bidders”, był Mateusz Jaworski.

 

I jest to logiczne. To Mateusz Jaworski wszak wynalazł Grega Knowlesa jako aukcjonera i namówił swoich zwierzchników, aby go zatrudnić do prowadzenia licytacji. Bez prowizji, a na określoną sumę. To też znamienne. Gdyby bowiem aukcjoner był na procencie od uzyskanych sum, pilnowałby, aby konie były sprzedawane naprawdę, nawet za niższe niż rezerwowa cenę (oczywiście za zgodą właściciela) i nie poszedłby na numer licytacji „ze ścianą”, bo wówczas narażałby na szwank swoją reputację, nic w zamian nie zyskując. A jak został zatrudniony za stałą sumę, to mógł iść na numer licytacji „ze ścianą”, bo nic na tym nie tracił finansowo. Nie tracił finansowo, ale reputację to już chyba stracił raz na zawsze.

 

Warto przy okazji zwrócić uwagę na to, że Knowles próbuje zrzucić winę na wszystkich wokół, tylko nie na Mateusza Jaworskiego. Czy tylko dlatego, że to za jego sprawą został zatrudniony? Czy może dlatego, że realizował niecny plan, do którego go namówił Mateusz Jaworski?

 

Jerzy Zbyszewski upoważnił mnie, abym informował wszem i wobec, że było tak, jak on przedstawia i że jak będzie trzeba, potwierdzi to pod przysięgą w sądzie czy prokuraturze.

  

Drugie kłamstwo Knowlesa ma miejsce wtedy, kiedy chwali się, jak to świetnie poprowadził przedaukcyjny pokaz koni, po którym rzekomo obaj byli prezesi i hodowcy, czyli Jerzy Białobok i Marek Trela, podeszli do niego z gratulacjami.

Obaj panowie zaprzeczają, że taki fakt miał miejsce. Oto co na moje pytanie, czy faktycznie tak było, napisał Jerzy Białobok:

Z aukcjonerem rozmawiałem 2-3 razy podczas imprezy, głównie po aukcji i jak się witałem przed czempionatem. Pokaz koni aukcyjnych mi się nie podobał. Kiepski komentarz i fatalne światła, dlatego nie mogłem gratulować Knowlesowi.

Marek Trela także zdecydowanie zaprzecza, aby po pokazie podszedł do Knowlesa, żeby mu pogratulować.

 

Te dwa ewidentne kłamstwa Grega Knowlesa sprawiają, że całość jego wyjaśnień – i tak mętnych – staje się jeszcze bardziej mało wiarygodna.

 

Pierwsze potwierdzenie

W jednym miejscu Greg Knowles jest jednak bardzo wiarygodny. Oto ten fragment:

Najbardziej frustrującą rzeczą było to, że kiedy organizatorzy zdali sobie sprawę, że cena rezerwowa nie zostanie osiągnięta, Michał wymagał ode mnie, żebym kontynuował licytację do momentu, kiedy organizatorzy podejmą  decyzję, co zrobić z licytowanym koniem.

  

Ustalmy jedno – co do roli, jaką Michał Romanowski odegrał podczas Pride of Poland odsyłam do jego wyjaśnień („Pytania w sprawie Emiry, część II”). Ja powiem tylko, że skoro Greg Knowles skłamał i słowa usłyszane od Mateusza Jaworskiego (patrz wcześniej) włożył w wywiadzie w usta Michała Romanowskiego, to ja bardziej wierzę jemu niż amerykańskiemu aukcjonerowi. Ale to na marginesie.

 

Michał Romanowski i Greg Knowles

Greg Knowles (z lewej) i Michał Romanowski w trakcie licytacji

  

Chcę zwrócić uwagę na słowa „wymagał ode mnie”. Przecież kiedy toczy się licytacja konia, to nawet jeśli jej poziom jest jeszcze daleki od ceny rezerwowej, to nikt nie musi wymagać od aukcjonera, aby tę licytację kontynuował. Dopóki są chętni na kolejne postąpienia cenowe, ona się po prostu toczy. Utknąć może dopiero, kiedy nikt nie chce zaakceptować wyższej ceny, a ta ostatnia jest poniżej ceny rezerwowej. Wówczas podczas uczciwej aukcji, aukcjoner mówi, że koń nie może być sprzedany za tę cenę, bo jest ona za niska i odsyła go do stajni. 

Tylko na nieuczciwej aukcji ktoś może „wymagać” od aukcjonera, aby kontynuował licytację, chociaż już nikt nie chce zaakceptować wyższej ceny. Greg Knowles tym stwierdzeniem przyznaje, że musiał ciągnąć licytację do aż momentu, kiedy organizatorzy podjęli decyzji, co zrobić z koniem, który nie osiągnął ceny rezerwowej. Przecież to jest wypisz wymaluj sytuacja z Emirą.

 

Ponieważ są wątpliwości, czy ostatnią  ceną, jaką za Emirę zaakceptowała Anette Mattsson, jest 300 czy 350 tysięcy euro, załóżmy ten drugi wariant.

 

Emira i Anette Mattsson

Anette Mattsson i Emira kupiona przez nią za drugim razem za 225 000 euro dla stadniny Al Thumama (fot. Karol Rzeczycki)

 

Aukcjoner podaje kolejne wysokości: 400, 450, 500 i wreszcie 550 tysięcy euro. Tyle, że nikt nie widzi tych kupców (bo musiało być ich co najmniej dwóch). Ani Anette Mattsson żywo przecież zainteresowana tym, kto ją przebił? Ani żaden z czworga ringmenów (patrz ich wyjaśnienia, „Pytania w sprawie Emiry, część II”). Nie widział też nikt z widzów. Nie można też ustalić tych rzekomych chętnych na podstawie analizy nagranego przebiegu aukcji.

  

Wyjaśnienie jest tylko jedno. Aukcjoner licytował sam ze sobą (czyli jak się to określa w gwarze: „ze ścianą”), bo wymagał tego od niego – rzekomo - Michał Romanowski.

Ten ostatni nie zaprzecza, że przekazał Knowlesowi informację, że może sprzedać Emirę za 550 tys. euro, ale był tylko przekazicielem decyzji organizatora aukcji. Zaprzecza zaś, aby wymagał od niego „ciągnięcia” licytacji, choć nie było już chętnych. Zaprzecza też, aby to on widział tego kupca, który rzekomo potwierdził bid na wysokości 550 tys. euro.

  

Tymczasem Knowles twierdzi coś innego. Oto ten fragment:

Zacząłem prosić o 550, ale w duchu myślałem: nie dostanę 550. I wtedy, niespodziewanie, kątem oka z prawej strony, zobaczyłem podnoszącą się rękę. W tym momencie Michał powiedział: „sprzedaj ją teraz!”. Przypuszczałem więc, że on widział licytującego kupca.

  

Chciałoby się powiedzieć: on też widział. Bo przede wszystkim widzieć musiał aukcjoner. I rzekomo widział „kątem oka podnoszącą się rękę”. No to powinien wiedzieć, do kogo należała ta ręka. W jakim sektorze siedział właściciel tej ręki. Gdzie potem szukać tego kupca, który rzekomo potwierdził tę cenę. Dlaczego pytał Michała Romanowskiego o numer kupca? Dlaczego sam się nie zwrócił – w tym kierunku, gdzie rzekomo widział podnoszącą się rękę - z pytaniem, kto i z jakim numerem potwierdził cenę 550 tys. euro?

  

Inny fragment wywiadu:

DH: Czyli wszystkie oferty, które zaakceptowałeś, pochodziły od spotterów?

GK: Tak, z wyjątkiem przypadków, kiedy ja osobiście zauważyłem podnoszący się  numer.

 

To przecież był właśnie taki przypadek. Żaden ze spotterów nie zgłaszał mu kupca na 550 tysięcy (to ponad wszelką wątpliwość), to on sam widział „kątem oka podnoszącą się rękę”. To jest tylko i wyłącznie jego odpowiedzialność za potwierdzenie, że ktoś tę cenę rzekomo oferował.

  

Jedno nie ulega wątpliwości w sprawie Emiry. Tylko prokuratura przesłuchując Grega Knowlesa będzie mogła ustalić prawdę. My jesteśmy skazani na domysły, na analizę sytuacji typu: słowo przeciw słowu. Co prawda dostępne fakty, czyli analiza zapisu wideo z przebiegu aukcji, wskazuje, że to Greg Knowles mija się z prawdą, próbując obarczyć odpowiedzialnością za sprawę Emiry czy to spotterów, czy to Michała Romanowskiego.

Jednak tylko prokuratura może nie tylko ustalić fakty w tej kwestii, czyli tej dziwnej licytacji Emiry, ale przede wszystkim ustalić coś innego. Czyje polecenie realizował Greg Knowles, prowadząc w oszukańczy sposób licytację Emiry?

 

Drugie potwierdzenie

Greg Knowles w innym miejscu potwierdza jeszcze jedną rzecz, a mianowicie, że cenę 350 tys. euro za klacz Al Jazeera potwierdziła Irina Stigler. Robi to niechętnie, ale potwierdza. Rzekomo nie widział tego podczas aukcji, ale potem zobaczyłem tylko któregoś dnia na Facebooku, że kupujący z numerem 44, Irina Stigler, była ostatnim oferentem klaczy Al Jazeera.

 

A więc jesteśmy w domu. Mamy jednego z owych tajemniczych „emergency bidders” czy jak to zapamiętał Jerzy Zbyszewski – „secret bidders”, o których mówił Mateusz Jaworski. Irina Stigler odegrała na tej aukcji rolę „słupa”, czyli osoby, która miała za zadanie tylko podbić cenę.

 

Irina Stigler

Z numerem 44 w ręku Irina Stigler na krótko przed tym, jak zakceptowała cenę 350 tysięcy euro za Al Jazeerę (z nr 5)

 

Istotne pytanie, które też może zadać tylko prokuratura (tzn. zadać skutecznie, bo ja mogę je zadawać, ale co z tego) – na czyje polecenie Irina Stigler usiłowała podbić cenę na Al Jazeerę na wysokości 350 tys. euro?

  

Jak informuje prasa, śledztwo w sprawie licytacji Emiry ma prowadzić Prokuratura Regionalna w Lublinie. A więc podpowiadam jeszcze kilka pytań:

• Czy na tej aukcji było więcej „secret bidders”?

• Kto to był; ilu ich było?

• Kto ich wynajął?

• Dlaczego zakulisowe negocjacje w sprawie sprzedaży Emiry, o których mówiła Anette Mattsson, prowadził członek zarządu SK Janów Podlaski, choć klacz ta była własnością SK Michałów?

• Kto podjął decyzję, którą „zaniósł” Anette Mattsson Mateusz Jaworski, że może kupić Emirę, jeśli zapłaci za nią 200 tysięcy euro? 

• Kto podjął decyzję, że jednak ostatecznie Emira ma wyjść po raz drugi na ring aukcyjny?

• Kto wydał Gregowi Knowlesowi polecenie, że kiedy koń nie osiąga ceny rezerwowej, ma kontynuować licytację do momentu, kiedy organizatorzy podejmą  decyzję, co zrobić z licytowanym koniem.

  

I na koniec ciekawostka. Z moich informacji wynika, że Agencja Nieruchomości Rolnych wstrzymała Gregowi Knowlesowi wypłatę jego honorarium do czasu otrzymania od niego wyjaśnień. Czy to oznacza - do momentu zakończenia śledztwa prokuratorskiego? Zapewne tak. Jakoś dziwnie nie jest mi żal Grega Knowlesa, że być może ustalonej zapłaty nie otrzyma nigdy.

Marek Szewczyk

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 27.09.2016, 9:12  Uaktualniono: 27.09.2016, 14:50
 Śledztwo?...
Prokuratura Regionalna w Lublinie podjęła decyzję o wszczęciu śledztwa decydując, że czynności w tej sprawie będzie wykonywać CBA, na zlecenie tejże prokuratury. Przyjęto przy tym oryginalne założenie: "śledczy sprawdzą też, czy nie doszło do niezgodnego z prawem porozumienia nieustalonych jeszcze osób - porozumienia, polegającego na niedopuszczeniu do osiągnięcia ceny odpowiadającej wartości licytowanych koni." Wygląda na to, że będzie to śledztwo z założeniem narzuconym odgórnie i że zamiast ścigać oszustów będą ciągani po sądach panowie Trela i Białobok jako ci, którzy rzekomo zawiązali spisek, aby Emira nie osiągnęła zakładanej przez ANR wartości....
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 22.09.2016, 13:48  Uaktualniono: 22.09.2016, 17:40
 obydwie zmiany do kąta
Uważam, że przypadek tegorocznej aukcji Pride of Poland jest bardziej złożony niż może się wydawać i wina za tę kompromitację leży po obydwu stronach barykady. Jedni chcieli za wszelką cenę osiągnąć sukces aukcji, drudzy chcieli czegoś wręcz przeciwnego. Ci pierwsi musieli udowodnić, że dają sobie radę, Ci drudzy musieli pokazać, że ich interesów nie można naruszać bezkarnie. By uzyskać swój cel, obydwie strony dopuściły się brudnych metod. Panowie z przeciwległych zmian biorą się za łby nad równym jak stół grzbietem polskiego konia arabskiego, a ten leży i kwiczy (lub raczej rży). Prokuratura może ustalić ile osób wpłaciło wadium na pół godziny przed aukcją lecz nie da rady stwierdzić, ilu spośród nich stanowiło grupę "secret bidders". Greg Knowles jest poza zasięgiem polskiej prokuratury, a na amerykańską pomoc prawną w tej sprawie nie ma co liczyć. Zgodę na sprzedaż Emiry za 225 tys. euro wydał najprawdopodobniej ktoś z ANR, bo pani prezes Anna Durmała nie miała tu nic do powiedzenia. Kto zyskał:arabskie stadniny Al Thumama i Al Sraiya, bo kupili tanio piękne polskie klacze. Zyskała również konkurencja. Kto stracił: ANR i polski koń arabski. Teraz najważniejsze jest perfekcyjne zorganizowanie Pride of Poland 2017. Już nie może być żadnej wpadki. Chodzi nie tylko o to, by zatrzeć fatalne wrażenie po tegorocznej aukcji, ale także by godnie uczcić wielki jubileusz 200-lecia SK Janów Podlaski. Zaś uroda i klasa polskiego konia arabskiego sprawi, że kupcy wrócą do Janowa, Michałowa i Białki. Napewno. Bo lepszych koni nie ma nigdzie.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 23.09.2016, 7:27  Uaktualniono: 23.09.2016, 10:33
 Odp.: obydwie zmiany do kąta
Rozczarowany zwolennik dobre zmiany? A niby w jaki sposób "starzy" tutaj zawinili ? Siedzieć cicho gdy wywala się na zbity pysk - bo tak to się odbyło - ludzi kompetentnych i zasłużonych - obsadzając w ich miejsce "krewnych i znajomych królika"? To oni publicznie obrażali najważniejszych klientów? Ani raport NIK ani Audyt nie wykazał jakichś porażających nadużyć. Gdyby wszystko było przyzwoicie zorganizowane, nikt nie próbował oszukiwać - nie byłoby do czego się czepić. Może ceny nie byłyby powalające leczy by przeszło, pewnie by większość klaczy na głównej aukcji jakoś sprzedano. A tak jest wstyd i hańba.
Trudo się dziwić - skoro nawet nie zadbano o rozesłanie katalogów wśród najważniejszych klientów (a może pp. Trela i Białobok wykradli przesyłki z urzędu pocztowego?), obraża się ich publicznie,a na końcu jeszcze w nieudolny sposób oszukuje. Bo najwyraźniej oszukiwać też trzeba umieć....
A aukcja 2017 ? No cóż - wiele wskazuje, że może być ostatnią. Kogo trzeba by zatrudnić, kogo szybko osądzić (a nasza prokuratura i sądy nierychliwe) aby odzyskać wiarygodność. Jak przeprosić p. Watts, stadninę Al. Thuman, p. Lacinęi i innych? Które konie należałoby wystawić aby gotowi byli po tym skandalu przyjechać? Pignę, Pogroma, Paminę, Zigi Zanę, Wieżę?
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 23.09.2016, 13:22  Uaktualniono: 23.09.2016, 17:39
 Odp.: obydwie zmiany do kąta
Oświadczam, że nie rozumuję kategoriami politycznymi. Interesuje mnie tylko i wyłącznie obiektywna prawda i dobro polskiego konia arabskiego. Najprościej byłoby zwalić całą winę na Mateusza Jaworskiego. I takie rozwiązanie biegłoby wygodnie po linii "my i oni". Niewątpliwie odegrał on swoją rolę w całej sprawie, lecz wątków wokół aukcji Pride of Poland 2016 jest więcej. Po stronie "dobrej" zmiany stoi skrajna nieudolność i głupota, a po stronie "odsuniętej" zmiany chęć zimnej zemsty za naruszone interesy. Kulisy aukcji Pride of Poland muszą być wyjaśnione rzetelnie i obiektywnie w interesie polskiego konia arabskiego. Niestety zbyt wiele osób jest gotowych obrócić wszystko w perzynę,poświęcając dobro tego konia byle by dokopać przeciwnikowi politycznemu. Niestety, tak manifestuje się polskie piekiełko. Dodam, że mój polemista posiada niewielką wiedzę na temat stada koni arabskich w Janowie, Michałowie i Białce skoro sądzi, że jedynie Pinga, Pogrom, Pamina, Zigi-Zana i Wieża Mocy mogą zainteresować zagranicznych kupców.Zapewniam też, że aukcja Pride of Poland 2017 nie stanie się ostatnią aukcją koni arabskich w Janowie Podlaskim. Wbrew temu, czego życzyłaby sobie konkurencja.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 23.09.2016, 18:39  Uaktualniono: 23.09.2016, 18:43
 Odp.: obydwie zmiany do kąta
No pewnie - można jeszcze dorzucić Perfinkę, Pustynię Kahila Pustynną malwę, El Doradę, Emandorię czy Emadorissę, Bambinę, Anawerę itd. ....Światowi potentaci, o ile w ogóle będą rozmawiać z oszustami - a tym staliśmy się po Pride of Poland 2016 , to jedynie w przypadku gdy w grę będą wchodzić wyjątkowe konie. Po tym, co najwyżej zostaną nam nowe rynki w rodzaju mitycznych Chin i Rumunii...
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 26.09.2016, 10:08  Uaktualniono: 26.09.2016, 11:12
 Odp.: obydwie zmiany do kąta
Wiadomo, że najtrudniej jest sprzedać konie ze średniej półki. Dlatego należy się cieszyć z niekwestionowanego sukcesu Summer Sale 2016 oraz z faktu pojawienia się nowego rynku na ten segment koni. Chodzi o ową "mityczną" Rumunię. Kupcy z tego kraju mają takie same pieniądze co kupcy z innych krajów. Z kolei konie z najwyższej półki zawsze znajdą kupca a potentaci rozmawiają z każdym, kto takimi końmi dysponuje. Bez oglądania się na etykę. Dowodem jest relacja Anette Mattson w TVN24. Chcąc pozyskać Emirę dla Al Thumama Stud była gotowa dobić lewego targu nawet ze znienawidzonym Mateuszem Jaworskim. Konsultując się ze swoim zleceniodawcą stwierdziła, że jeśli chcecie tego konia musicie grać wedle "ich" reguł, czyli jak rozumiem oszukańczych reguł. Gdy lewa transakcja nie wypaliła, zaczęłą "sypać". Dodam też, że problematyczna aukcja "Pride of Poland" nie zniechęciła kupców uczestniczących w późniejszej Summer Sale. Nie demonizujmy więc wpływu jednorazowej wpadki na sprzedaż polskich koni arabskich. Dla kupców liczy się doskonały koń. A tych w stajniach Janowa, Michałowa i Białki jest dostatek, czego dowodzi powyższa wyliczanka.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 26.09.2016, 11:37  Uaktualniono: 26.09.2016, 13:59
 Odp.: obydwie zmiany do kąta
"Chodzi o ową "mityczną" Rumunię. Kupcy z tego kraju mają takie same pieniądze co kupcy z innych krajów."

Owszem, może i mają takie same pieniądze, ale koń to nie samochód ani tona węgla i jest istotne, w czyje ręce zostanie sprzedany. Po pierwsze, dlatego, ze koń jest żywą istotą i powinien trafić tylko w dobre ręce, po drugie, bo sprzedaż cennego hodowlanego konia w niehodowlane "ręce" oznacza bezpowrotną stratę jego genów. Równie dobrze taki koń mógłby być sprzedany na mięso.
Ale mnie się raczej widzi, że rumuńscy kupcy to etap przejściowy. Zobaczymy, czy i gdzie za chwile "wypłyną" te klacze...
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 22.09.2016, 6:35  Uaktualniono: 22.09.2016, 7:37
 wątek
Po sierpniowej aukcji ANR miała w 30 dni przedstawić podsumowanie, (http://www.anr.gov.pl/web/guest/anr/b ... Operator%3Dtrue%26cur%3D2). Może warto zadać kilka pytań; dlaczego do tej pory tego nie uczyniła, czy za wszystkie wylicytowane konie wpłynęły pieniądze, czy z całym szacunkiem dla rumuńskich myśliwych rozliczyli się za wylicytowane konie czy też należeli do :emergency bidders:, oraz ile kosztowało zorganizowanie imprezy.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 21.09.2016, 19:53  Uaktualniono: 21.09.2016, 20:28
 Kłamstwa i potwierdzenia
Nie ma się co łudzić.Sprawa zapewne nie zostanie wyjaśniona. Organizatorzy i animatorzy aukcji zapewne dalej będą unikać szczerych wyjaśnień, będą kluczyć i przesuwać odpowiedzialność na innych uczestników tego zamieszania, marginalizować swój udział w sprawie, każdy wykaże że był tylko nieświadomym niczego pionkiem wmanewrowanym w dziwną sytuację. Zaprzeczenia i kłamstwa będą w zasadzie nie do zweryfikowania, Greg nie stawi się na żadne wezwania polskich instytucji,nikt dokładnie niczego nie pamięta, ci którzy to zlecili, którzy na to się zgodzili i ci którzy to ustawili będą się wzajemnie kryli itd. NIKT NICZEGO NIE UDOWODNI. Nie będzie wielkiego śledztwa bo to za mała sprawa. Ale zapewne polecą dalej jakieś "głowy" ale bez udowadniania winy. Zapewne w ANR , Jaworskiego też bo niby dlaczego mieliby go oszczędzić i się z nim liczyć. Za dużo zrobiło się tu niepotrzebnego rozgłosu.Coś trzeba będzie rzucić mediom i publice "żądnej krwi". Ci którzy wydawali zgodę na górze jak zwykle pozostaną bezkarni. Dlatego też uważam, że robota dziennikarska, nagłaśnianie sprawy w mediach, internecie, głosy na forach itp, informowanie szerokiej opinii publicznej jest szczególnie ważne.Przynajmniej wiemy kto ma "brudne ręce".
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 21.09.2016, 18:55  Uaktualniono: 21.09.2016, 20:27
 Kto na tym zyska
Widać jak na dłoni kto skorzysta. Dodatkowo hodowcy rosyjscy , i egipscy , oraz z Azji Mniejszej
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 22.09.2016, 0:21  Uaktualniono: 22.09.2016, 7:37
 Odp.: Kto na tym zyska
Zyska konkurencja zagraniczna to oczywiste, ale to nie ich działanie ani pomysł. Zostało to zrobione polskimi rękami.Totalna głupota i brak wyobraźni.
Wg ekipy rządzącej w ANR miało to ratować sytuację a ostatecznie wyszła kompromitacja mimo niezłych cen.
Kupcy zagraniczni na pewno będą przyjeżdżać po klacze do Polski ale będą ostrożniejsi i będą oferować niższe ceny.
Tracą wszyscy. Zarówno stadniny państwowe jak i prywatne. Należy niezwłocznie usunąć szkodników. Konieczna jest kolejna wymiana zarządów obu stadnin i nadzoru w ANR na wiarygodnych fachowców- jak w każdym innym biznesie po tak poważnych wpadkach.Tylko, że oprócz Treli i Białoboka nie bardzo ich widać.
Na marginesie :W hodowli arabów doszło do dziwnej sytuacji, że związek (PZHKA) tworzony kiedyś i reprezentowany głownie przez ludzi ze stadnin państwowych i struktur nadrzędnych jest obecnie w konflikcie z obecnymi zarządami i ministerstwem. Psuje to pozycję Polski w strukturach międzynarodowych. Razem z nieustabilizowaną sytuacją w kierownictwach stadnin odbije się to na gorszych wynikach na pokazach międzynarodowych.A te straty marketingowe przełożą się na mniejsze zainteresowanie i niższe ceny.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 22.09.2016, 13:57  Uaktualniono: 22.09.2016, 17:40
 Odp.: Kto na tym zyska
Bardzo celna uwaga na temat PZHKA.
Chciałam też przy okazji zapytać Pana Marka Trelę i Pana Jerzego Białoboka, czy piastując przez wiele lat funkcję prezesów stadnin zadbali o przekazanie swojej wiedzy młodszym kolegom i potencjalnym następcom. Tak jak uczynili to wybitni hodowcy Ignacy Jaworowski i Andrzej Krzyształowicz. Nawet bez "dobrej zmiany" musiałby kiedyś nadejść dla obu Panów moment rozstania z funkcją prezesa. Jeśli wszyscy twierdzą, że poza Trelą i Białobokiem nikt nie zna się na hodowli konia arabskiego, świadczy to źle o tych Panach. Z nikim nie podzielili się swoją wiedzą uważając zapewne, że jest ona zbyt cenna. Pora naprawić ten błąd.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 21.09.2016, 10:50  Uaktualniono: 21.09.2016, 11:45
 Jeszcze jedno pytanie
Wiemy już w jaki sposób nasza hodowla koni arabskich straciła światową reputację dzięki " dobrej zmianie ". Są trudne do odrobienia straty - jeśli w ogóle do odrobienia. Skoro są straty to być może należy zadać jeszcze jedno pytanie - Kto na tym zyskał lub mógł zyskać ?
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 21.09.2016, 8:26  Uaktualniono: 21.09.2016, 11:45
 "tylko koni, tylko koni żal"...
Pewnie, że Greg otrzyma zapłate, może nie teraz, ale jak sprawa ucichnie i media przestaną się tym interesować.. Bardzo dobre artykuły, trafne komentarze, ale co z tego? Pis nie przyzna sie do porażki, nie ''odda nam'' stadnin, za to dzieli wciąż stołki (ostatnio Prudnik).. Konie - Janów i Michałów to teraz arena polityczna, nie tak miało być. Obawiam się, że jak sie już "nachapią" to nie będzie co zbierać, dobre imie, DOBRĄ MARKĘ (!) znane na cały świat traci się tylko raz.. Odzyskać będzie bardzo trudno, o ile nie okaże się to syzyfową pracą po działaniach politycznych. ANR działa na szkodę Skarbu Państwa (dlaczego jeszcze się tym nikt nie zajął?), zmiany w stadninach i żenująca sytuacja podczas aukcji tylko ośmieszyła nasze konie, nasz Naród! ...
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5