A jednak nie
W artykule pt. „Co dalej Panie Ministrze?” z 4 sierpnia tego roku podałem – podobnie jak inne media – że śledztwo w sprawie rzekomej niegospodarności w Stadninie Konie Janów Podlaski w czasach, kiedy kierował nią prezes Marek Trela, zostanie umorzone. Ważny jest ten czas przyszły, gdyż ja i inni dziennikarze opieraliśmy się na tym, co nam przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Lublinie, prokurator Waldemar Moncarzewski. A informował, że śledztwo „w sprawie” nie zakończyło się postawieniem komuś zarzutów i nie będzie przedłużone, co w praktyce oznacza, iż nie może się zakończyć niczym innym, jak umorzeniem. To była informacja nieoficjalna, bo oficjalnie mieliśmy się o takim zakończeniu dowiedzieć z uzasadnienia, jakie prokurator prowadzący każdą kończoną sprawę jest zobowiązany sporządzić.
Tymczasem, jak podało dziś TOK FM, na wniosek prokuratora prowadzącego śledztwo prokurator krajowy przedłużył okres tego postępowania do lutego 2018 roku.
Rzecznik prokuratury wyjaśnił, że śledczy chcą jeszcze zbadać rynek. Dostrzeżono bowiem potrzebę wyjaśnienia dodatkowych okoliczności. Konkretnie badana będzie podaż na rynku usług organizacji pokazów branżowych – jak wyjaśnił reporterce TOK FM Annie Gmiterek-Zabłockiej Waldemar Moncarzewski. Nie zdradził jednak, jakie konkretnie czynności będą jeszcze wykonywane w tej sprawie, gdyż to pozostaje w gestii prokuratora prowadzącego śledztwa.
Jakoś mi ciężko uwierzyć, że to prokurator prowadzący tę sprawę zwrócił się do prokuratora krajowego o zgodę na przedłużenie śledztwa (jeśli trwa ponad rok, to tylko organ zwierzchni może je przedłużyć na dalszy okres). Skoro nikomu nie postawił zarzutów, skoro biegli badający finanse stadniny nie dopatrzyli się niczego nagannego, to skąd ten nagły zwrot w tej sprawie?
To proste. Zbieg dwóch faktów: fatalnych wyników tegorocznej aukcji oraz wykazanie, że żadnej niegospodarności w Janowie Podlaskim za czasów Marka Treli biegli się nie dopatrzyli, byłoby potężnym ciosem dla ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela. I tak media jeżdżą po nim, jak po łysej kobyle za fatalne wyniki tegorocznej aukcji. A gdyby śledztwo zostało umorzone, media miałyby jeszcze okazję przypomnieć mu pamiętne słowa: nie za brak fachowości, a za złodziejstwo zwolniłem i wytknąć mu, że jego słowa nie znalazły potwierdzenia w faktach i były zwykłym pomówieniem. W tej sprawie zresztą Marek Trela wytoczył Krzysztofowi Jurgielowi sprawę sądową, ale minister schował się za immunitetem poselskim i nie zamierza stawiać się w sądzie.
W tej sytuacji do akcji wkroczyła prokuratura krajowa i nakazała przedłużenie śledztwa. Skądinąd jest tajemnicą poliszynela, że w tej sprawie prokuratura regionalna w Lublinie była bombardowana nieustannymi telefonami z prokuratury krajowej.
To przedłużenie śledztwa ma na celu tylko i wyłącznie oddalenie w czasie momentu, kiedy jednak trzeba będzie oficjalnie potwierdzić, że żadnej niegospodarności w janowskiej stadninie nie było. Ma to zapewnić ministrowi Jurgielowi kilka kolejnych miesięcy spokoju, a w każdym razie oddzielenie w czasie dwóch niekorzystnych dla niego faktów: klapy finansowej tegorocznej aukcji oraz konieczności umorzenia śledztwa. Takie są prawdziwe powody przedłużenia śledztwa.
Marek Szewczyk


