Czyje sukcesy?
W niedzielę (26 listopada) w Paryżu zakończył się czempionat świata koni arabskich. Impreza, na której w przeszłości polskiej hodowli araby odnosiły sukcesy. Raz wielkie, innym razem mniejsze, ale prawie zawsze były. Przy czym za sukces uważam nie miejsce w pierwszej trójce w danej klasie, czy nawet jej wygranie, a czempionat świata, wiceczempionat bądź brązowy medal.
Tym razem taki sukces był jeden – wiceczempionem świata ogierów został wybrany wyhodowany w Stadninie Koni Michałów Equator. Do rywalizacji o medale, czyli do etapu czempionatów, dostały się jeszcze cztery inne konie polskiej hodowli, ale żadnemu nie udało się stanąć na podium.
Spróbuję przeanalizować występy polskiej hodowli koni, bo warto je rozebrać na czynniki pierwsze, aby wiedzieć, kto się przyczynił do tego, że pięć naszych koni rywalizowało o medale. Bo wyhodować dobrego konia to jedno, ale trzeba go jeszcze umieć przygotować do pokazów. A pokaz w Paryżu to ten najważniejszy w branży koni arabskich. Tu słabeuszy nie ma, a konie nie najlepiej przygotowane, nawet gdyby były nie wiadomo jak piękne i prawidłowo zbudowane, jak wspaniale się ruszały, nie mają czego szukać.
Ruch to nie wszystko
Dobrym przykładem może być janowskiej hodowli Potentilla 2011 (Ekstern – Panonia po Eukaliptus). Ona jedyna z czwórki janowskich klaczy weszła do fazy finałowej, ale z 5. miejsca w swojej klasie (klacze starsze, klasa A). Pozostałe, czyli Bambina 2008 (Kahil Al Shaqab – Bellanda po Pilot) oraz półsiostra Pingi - Pilarosa 2008 (Al Adeed Al Shaqab – Pilar po Fawor) i Euzona 2011 (Om El Bellissimo – Euzetia po Etogram) – zajęły odległe miejsca w swoich klasach.
Generalnie klacze z Janowa Podlaskiego były za tłuste, bez mięśni. W czasie czempionatu Europy w Weronie były za chude (taki był wówczas zarzut), więc po powrocie z Włoch zadbano, aby miały pełne żłoby. Ale nie zadbano o to, aby zamieniać kalorie na muskulaturę.
A dlaczego Potentilla jest dobrym przykładem? Gdyż ma wspaniały ruch. Żadna z klaczy prezentowanych w Paryżu nie dorównywała jej ruchem (pięciu sędziów na sześciu dało jej „20” za ruch, a jeden – „19,5”; to w klasie). Co z tego, że taki sam wspaniały ruch zaprezentowała w czempionacie, skoro potem, gdy przyszło ją oceniać na stój, żaden z sędziów nie zagłosował na tę zbyt tłustą klacz.
O sędziowaniu i sędziach
Warto w tym miejscu mniej wtajemniczonym wyjaśnić, jak wygląda sędziowanie podczas czempionatu świata. W klasach każdego konia oceniało sześcioro sędziów (zmieniali się z grona ośmiorga wybranych na tę imprezę). Ocenianych jest sześć elementów: typ, głowa i szyja, kłoda, kończyny oraz ruch, a skala jest od 0 do 20 punktów.
Do czempionatowej dziesiątki trafiają obowiązkowo konie, które zajmą w danej klasie miejsca 1. i 2. Jeśli są dwie klasy (tak było w Paryżu), to pozostałych sześć koni dobiera się według punktacji.
W fazie czempionatowej konie ocenia cała ósemka sędziów. Nie przyznają punktów, lecz porównują konie i wskazują te, które ich zdaniem zasługują na pierwsze miejsce (czempion), na drugie (wiceczempion) oraz na miejsce trzecie (brązowy medal). W tej fazie wcześniejsze wyniki nie są brane pod uwagę, a więc teoretycznie czempionem może zostać koń, który w swojej klasie zajął 2. czy nawet dalsze miejsce. Trzeba zaznaczyć, że na innych pokazach zasady bywają inne. Np. są takie pokazy, że w fazie czempionatowej zwycięzców można wybierać tylko spośród koni, które wygrały klasy (a czasami tych klas jest więcej niż dwie), a poza tym wybiera się nie Top Ten, a Top Five.
To tyle o zawiłościach regulaminowych, ale wróćmy do Potentilli. Nie jestem znawcą koni arabskich, a przede wszystkim nie byłem w Paryżu, więc opinia o wspaniałym ruchu tej klaczy nie jest moja. To zdanie Jerzego „Georga” Zbyszewskiego, który był jednym z sędziów w Paryżu. Skorzystałem z tego, że jest Polakiem i zasięgnąłem jego opinii. To on rozpływał się nad ruchem Potentilli (w klasie dał jej „20”), ale w czempionacie nie mógł oddać na nią głosu, bo inne klacze, choć z gorszym ruchem, przewyższały ją pod innymi względami. Między innymi po prostu przygotowaniem do pokazu.
Nawiasem mówiąc, gdyby Państwo usłyszeli gdzieś, kiedyś, opinię, że sędziowie tendencyjnie (za nisko) oceniali polskie konie podczas tegorocznego czempionatu świata, to nie wierzcie w to. Tak równego sędziowania Paryż jeszcze nie widział. Śledziłem przez trzy dni wyniki w internecie i byłem zadziwiony niezwykłą zgodnością sędziów. Sam jestem sędzią (nie od arabów, ale w ujeżdżeniu i WKKW) i wiem, jak trudno jest uzyskać taką zgodność. Chylę czoła przed całą ósemką sędziów. Zresztą każdy może sobie sam wyrobić opinię, a wyniki znajdzie na stronie: http://www.arabianessence.tv/events/p ... e-world-championship/103/
Za chude, za tłuste
Wróćmy do polskich koni. O ile janowskie klacze były za tłuste, to konie michałowskie, ale te, które były przygotowywane w macierzystej stadninie, były – może nie za chude, bo to byłoby niesprawiedliwe określenie – ale poza kondycją. Dwie klacze – Poganinka 2015 (El Omari – Pentra po Poganin) oraz Emanolla 2015 (Vitorio TO – Emandoria po Gazal Al Shaqab) zajęły dalsze miejsce w swoich klasach (klaczy młodszych), Emandilla 2010 (Om El Shahmaan – Espadrilla po Monogramm) weszła do fazy czempionatowej, ale z 5. miejsce w klasie klaczy starszych, a Kabsztad 2006 (Poganin – Kwestura po Monogramm) z 3. miejsca w jednej z dwóch klas ogierów starszych.
Jeśli chodzi o tego ostatniego, ponownie posłużę się opinią Jerzego Zbyszewskiego. Gdy się porównało Kabsztada z innymi ogierami, umięśnionymi, tryskającymi energią, buchającymi męskością, sprawiał wrażenie pracującego lekko pod siodłem wałacha. Nic więc dziwnego, że żaden z ośmiorga sędziów nie oddał na niego głosu. Podobnie było z Emandillą – nikt na nią nie głosował.
W fazie czempionatowej znalazły się jeszcze trzy inne koni wyhodowane w Michałowie, ale przygotowywane do paryskiego pokazu poza macierzystą stadniną. Galerida 2013 (Shanghai E.A. – Galilea po Laheeb), dzierżawiona przez egipską stadninę Al Baydaa, przygotowywana w ośrodku Privilege SFQ prowadzonym przez Raphela Curti (pracował kiedyś u słynnego Amerykanina Grega Galluna), nie znalazła uznania u sędziów, choć weszła z 3. miejsca w klasie. Podobnie ogier Morion 2016 (Kahil Al Shaqab - Mesalina po Ekstern), dzierżawiony przez katarską stadninę Al Thumama. On z kolei w swojej klasie był dopiero piąty.
W tym miejscy z kolei przytoczę opinię Jerzego Białoboka. Otóż planował on, że Morion wystartuje w Paryżu dopiero, jak będzie miał 6 lat. Pewnie tak by się stało, gdyby to Jerzy Białobok nadal kierował stadniną, bo zgodnie z umową dzierżawy (pisałem o tym 15 IV 2016 w artykule pt. „O kontrakcie na Moriona i nie tylko”), to on miał decydujące zdanie co do tego, gdzie i kiedy wystawiać tego ogiera. A tak, 4-letni Morion nie był w stanie konkurować ze starszymi, bardziej rozwiniętymi ogierami.
Dlaczego Equator nie wygrał?
Jedyny wielki sukces odniósł 7-letni Equator 2010 (QR Marc – Ekliptyka po Ekstern) – został wybrany wiceczempionem świata. Konia tego przez dwa lata dzierżawiła katarska stadnina Al Jassimya, która ma oddział w USA. To tam przez prawie cały czas dzierżawy przebywał Equator. Odniósł tam wielkie sukcesy: wygrał prestiżowy pokaz w Las Vegas, zajął 1. miejsce w Scotssdale (ale w serii International, nie Classic) oraz został wiceczempionem USA (pisałem o tym 18 IV 2016 w artykule pt. „Dość słów, czas na czyny”).
Od lipca tego roku przebywał w Belgii, w ośrodku braci Shoukensów, gdzie był przygotowywany do paryskiego pokazu. Zdaniem Jerzego Zbyszewskiego Equator kondycyjnie był przygotowany fenomenalnie. Dlaczego więc przegrał?
Przegrał z nie byle kim. Wadee Al Shaqab 2010 (Marwan Al Shaqab – OFW Mishaahl po Mishaah) to kolejny gwiazdor wyhodowany w słynnej stadninie Al Shaqab w Katarze. To młodszy brat ogiera Kahil Al Shaqab, którego Marek Trela użył w Stadninie Koni Janów Podlaski świeżo po tym, jak zdobył – podobnie jak jego brat - tytuł czempiona świata.
Nawiasem mówiąc, dziadek świeżo upieczonego czempiona świata, a także wspomnianego Kahila Al Shaqaba – ogier Gazal Al Shaqab, który został wypatrzony przez Marka Trelę i szeroko użyty w Polsce, zwłaszcza w Janowskiej stadninie, dostał w Paryżu tytuł „Platinum”. To taki tytuł dla konia, który już nie może się ubiegać o czempionat świata, bo już go dwa razy zdobył, a nadal jest ceniony. To taki super tytuł za całokształt; zdobywały go polskie Pianissima, Pinga i Kwestura. Dlaczego o tym piszę? Bo z jednej strony podkreśla to wartość tegorocznego czempiona świata – a konkretnie jego rodowodu, a z drugiej – pokazuje, jak świetne wyczucie mieli wyrzuceni przez ministra Jurgiela i jego podpowiadaczy hodowcy, czyli Marek Trela i Jerzy Białobok. Wyczucie w wynajdywaniu najcenniejszych ogierów i talent w sprowadzaniu ich do polskiej hodowli.
Od początku czempionatu było wiadomo, że walka o tytuł czempiona świata rozegra się tylko między Equatorem a Wadeem Al Shaqabem. Sześcioro sędziów (w tym Jerzy Zbyszewski) postawiło na pierwszym miejscu og. Wadee Al Shaqab, dwóch zaś Equatora.
W czym Wadee był lepszy od michałowskiego ogiera? Oddaję ponownie głos Jerzemu Zbyszewskiemu.
Wadee Al Shaqab ma piękną szyję, dłuższą niż Equator. Ma też lepszą głowę, z malutką częścią nosową. W dniu czempionatu zaprezentował lepszy ruch niż polski ogier.
Equator ma nieco gorszą głowę, ale lepszy rozstaw uszu (bliżej siebie). Lepszą kłodę, bardziej prawidłowe kończyny, ale jego szyja jest nieco za krótka w stosunku do kłody. Equator, którego Jerzy Zbyszewski dobrze zna i sędziował m.in. w USA, jest koniem humorzastym jeśli chodzi o ruch, o tzw. pokazanie się. Raz zachwyca w ringu, innym razem zaś jest „niczym dętka, z której zeszło powietrze”. W Paryżu w klasie zaprezentował się wspaniale – zdaniem „Georga” – w skali od 0 do 5 – na piątkę. W czempionacie zaś, choć powietrze nie zeszło z niego jak z przebitej dętki, ale w tejże samej skali – tylko na 3. I chyba to przeważyło.
Czas wrócić do tytułowych pytań. Podsumowując - spośród sześciu polskich koni, które dostały się do fazy czempionatowej, trzy (Potentilla, Emandilla, Kabsztad) były trenowane w macierzystach stadninach. Żadne z nich nie zdobyły ani jednego głosu sędziowskiego. Z kolejnych trzech, trenowanych poza Polską, dwa (Galerida i Morion) też nie znalazły uznania sędziów, ale jeden – Equator - tak.
Deficyt klasy
Dzierżawa Equatora wygasła krótki czas przed czempionatem świata i ogier w Paryżu był prezentowany formalnie przez hodowcę, czyli przez SK Michałów. Kto więc jest ojcem tego sukcesu? Ten, który wyhodował tego ogiera, czyli Jerzy Białobok. Ten, który zawarł bardzo korzystną umowę dzierżawy Equatora, czyli Jerzy Białobok. A także ci, którzy przygotowywali ogiera do pokazu. W sukcesie Equatora nie ma za grosz wkładu tych, którzy obecnie kierują michałowską stadniną, czyli prezesa Macieja Grzechnika i głównego hodowcy, czyli Hanny Sztuki. Jednak to oni stali przy ogierze przy dekoracji i odbierali trofea.
To zrozumiałe, że kierujący obecnie stadniną stawiają się na dekorację. Ale czy nie wypadało zaprosić do niej także hodowcę, nawet jeśli już nie pracuje w stadninie? Zwłaszcza, że Jerzy Białobok, jako skarbnik ECAHO, był obecny w Paryżu. Zwłaszcza, że brązowy medal zdobył ogier Equiborn K.A., syn michałowskiej Espadrilli, która była dzierżawiona przez belgijską stadninę Knocke Arabians, gdzie wypłukano od niej zarodek po og. QR Marc, którego nasienie sprowadził do Michałowa Jerzy Białobok.
Zwłaszcza, że obecne kierownictwo zbiera teraz owoce pracy i koncepcji Jerzego Białoboka: korzystnych umów dzierżaw, sprowadzania nasienia cennych ogierów, celnych koncepcji łączenia klaczy z ogierami?
No cóż, jednak aby poprosić prawdziwego twórcę sukcesu Equatora do dekoracji, trzeba by mieć klasę. A to jest towar deficytowy u całej „dobrej zmiany” i – jak widać – także u beneficjentów dobrej zmiany.
Marek Szewczyk



Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 01.12.2017, 13:38 Uaktualniono: 01.12.2017, 19:52 |
![]() Wczoraj TVP entuzjastycznie poinformowała o sukcesach w Paryżu.
|
|
![]() |