Tajemnice, tajemnice…
Czworo posłów Platformy Obywatelskiej, Joanna Kluzik-Rostkowska, Joanna Mucha, Dorota Niedziela oraz Stanisław Żmijan wybrali się we czwartek 29 listopada do Stadniny Koni Janów Podlaski, aby na miejscu spróbować się dowiedzieć czegoś więcej w kilku istotnych sprawach. Niestety, posłowie odbili się od ściany. A właściwie od prawnika, Jacka Jaroszyńskiego, który niczym komisarz towarzyszył p.o. prezesa Grzegorzowi Chochańskiemu i zaczynał złowrogo warczeć, gdy tylko prezes wahał się, czy odpowiedzieć na pytanie posłanek, czy nie. Warczał tak skutecznie, że biedny, zastraszony p. o. prezesa nie odpowiedział na żadne istotne pytanie.
Pytanie nr 1
Nie chciał nawet potwierdzić, że wysłał dramatyczne pismo do swoich zwierzchników z KOWR, w którym poinformował, że spółka nie ma pieniędzy na nic i nie jest w stanie już regulować żadnych płatności. Mówiąc językiem urzędowym – utraciła płynność finansową. A ponieważ jest spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, zgodnie z prawem powinna być postawiona w stan upadłości. Ciekawe, jak KOWR, a także minister Jan Krzysztof Ardanowski, będą jeść tę żabę?
Pełniący obowiązki prezesa w Janowie Podlaskim nie chciał potwierdzić, że takie dramatyczne pismo wysłał, ale o tym ćwierkają już wszystkie wróbelki nie tylko na Wygodzie, ale i w Warszawie. A że sytuacja spółki jest dramatyczna, wiemy o tym już od kilku miesięcy, kiedy ogłoszony został wynik finansowy za rok 2017 – 1,5 mln zł straty! A że wynik tegorocznej aukcji był dla janowskiej spółki delikatnie mówiąc kiepski, to jej sytuacja na pewno nie uległa poprawie.
Pytanie nr 2
Pan Czochański nie chciał odpowiedzieć na pyatnie, za ile została sprzedana – już po aukcji 2016 – klacz Al Jazeera. Wcześniej mnie na to samo pytanie nie chciał odpowiedzieć poprzedni prezes, Sławomir Pietrzak, ani rzecznik prasowy ANR. Dlaczego jest to tak pilnie strzeżona tajemnica? Pisałem o tym w felietonie pt. „Ile straciła stadnina na sprzedaży Al Jazeery?” (27 IX 2016), ale teraz przypomnę najważniejsze fakty, po prostu cytując fragmenty swojego tekstu sprzed dwóch lat.
Realna cena, jaką można było uzyskać za tę klacz na aukcji, wynosiła 300 tys. euro. Ostatecznie została sprzedana za 168 tys. Stadnina straciła zatem 132 tysiące euro.
To najważniejsze liczby, a z czego się to wzięło?
Skupmy się na pierwszej licytacji Al Jazeery. Kupiec z Kataru potwierdził cenę 300 tys. euro. Wówczas do akcji wkroczyła „secret bidders”, czyli Irina Stigler i potwierdziła następne wezwanie aukcjonera, czyli 350 tys. euro. Oczywiście w nadziei, że pomoże (na czyje zlecenie?) jedynie wywindować cenę na jeszcze wyższy pułap. Ale już nikt na ten wyższy pułap nie chciał wejść. Kiedy pani Stigler zaczęła udawać, że to nie ona potwierdziła 350 tys., nie udało się nawet zejść na poprzedni pułap, czyli 300 tys. Dlaczego? Proszę uważnie przeczytać wyjaśnienia jednego z ringmanów, Andrzeja Pietruszyńskiego („Pytania w sprawie Emiry, cz. IV”). Wynika z nich jasno, że ten kupiec, który był gotów zapłacić 300 tys., kiedy zobaczył, że jest robiony (nomen omen) w konia przez organizatora aukcji rękoma pani Stigler, wycofał się definitywnie z licytacji tej klaczy.
A potem, kilka dni po aukcji, przystawił pistolet do głowy prezesa Pietrzaka i dostał Al Jazeerę za 168 tys. euro.
Na czym polegał ten szantaż? Ano na tym, że zagroził iż nie odbierze wylicytowanej na tej samej aukcji za 300 tys. euro Sefory. No i ówczesny prezes Pietrzak, chciał nie chciał, musiał pójść na taki układ, bo sytuacja finansowa janowskiej stadniny już wówczas była bardzo kiepska.
„Dobra zmiana” nie chce ujawnić prawdziwej kwoty (ja ją poznałem nieoficjalnie), za jaką została ostatecznie sprzedana Al Jazeera, bo to jest dowód, jak oszustwa na aukcji Pride of Poland’ 2016 uderzyły w markę tej aukcji, jak uderzyły w finanse stadnin i jak szybko to nastąpiło.
Pytanie nr 3
Posłowie domagali się udostępnienia audytu, jaki w 2016 r. (już za czasów „dobrej zmiany”) firma BDO przeprowadziła w SK Janów Podlaski. Prawnik tupnął nogą i pan Chochański odmówił. Obaj panowie powołali się na zapis z drugiej strony audytu (tę kartkę zeskanowali i wręczyli posłankom). A tam najistotniejszy fragment brzmi tak:
Niniejszy raport jest dokumentem poufnym, służy Zarządowi Spółki i nie może być udostępniany osobom trzecim bez zgody BDO za wyjątkiem organów Spółki oraz organów administracyjnych lub sądowych.
Swoją drogą, czy posłów na Sejm nie należałoby traktować jako organów administracyjnych? Nie wiem, nie znam się na tym. Ale wiem od p. Joanny Kluzik-Rostkowskiej, że tłumaczyła p. Czochańskiemu, że ona, jako posłanka, w ministerstwie obrony narodowej bez problemów przeglądała dokumenty związane z kontraktem na francuskie helikoptery Caracale (głośna afera z 2017 r.), choć mogłoby się wydawać, iż sprawy związane z wojskowością są szczególnie poufne. A co może być tajnego w państwowej stadninie koni? Przecież broni atomowej się tam nie produkuje, a jedynie hoduje konie i pozyskuje mleko od krów. Dlaczego audyt dotyczący spraw gospodarczo-finansowym ma być tajny?
Oczywiście jest wytłumaczenie. Gdyby ten audyt przekazany został mediom i upubliczniony, a następnie by się okazało (a zakładam, że tak właśnie jest), że żadnej niegospodarności firma BDO w spółce za rządów Marka Treli nie stwierdziła, to upadłby ostatni argument, jakiego używał minister Krzysztof Jurgiel za jego odwołaniem. Wówczas wszyscy by zobaczyli, że król jest nagi, a jego haniebne słowa, że za „złodziejstwo zwolnił” nie mają pokrycia w faktach. A tak, ciągle można mydlić oczy opinii publicznej, że coś tam jednak musiało być, bo skoro prowadzone jest śledztwo…
A prokuratorzy (liczba mnoga jest uzasadniona), ciągną to śledztwo na zamówienie polityczne, aby chronić „dobre imię” byłego ministra (cudzysłów użyty jak najbardziej świadomie). Przecież gdyby w interesującym nas audycie było coś, co świadczyłoby o „złodziejstwie”, to już dawno to śledztwo zamieniłoby się z tego „prowadzonego w sprawie” na „prowadzone przeciwko” Markowi Treli. Skoro tak się nie dzieje, to mamy jasność, że w audycie nie ma żadnych dowodów na „niegospodarność”, a tym bardziej na „złodziejstwo”. Kolejnym dowodem na bezsens przedłużania śledztwa jest fakt, że pierwszy prokurator, który tę sprawę prowadził i chciał ją umorzyć, został zdegradowany i zastąpiony innym prokuratorem (widocznie bardziej spolegliwym wobec prokuratora generalnego, rządowego kolegi Jurgiela).
Ciągle więc nie znamy treści audytu SK Janów Podlaski, ale przypomnę, że znamy wyniki audytu przeprowadzonego w tym samym czasie, przez tę samą firmę w Stadninie Koni Michałów. Udało mi się ten dokument zdobyć i go upubliczniłem. Jest załącznikiem do felietonu pt. „Nie „może podważać”, a podważa” (12 IX 2016). Tam mogą czytelnicy przeczytać tę samą klauzulę na tej samej stronie, której kopię otrzymali posłowie.
Ale co najistotniejsze – tam jest opinia firmy BDO co do umowy między państwowymi stadninami a firmą Poltur w kwestii wynagrodzenia dla niej za organizację aukcji oraz pokazu narodowego. Zachęcam czytelników do przeczytania mojego tekstu sprzed dwóch lat, a co bardziej dociekliwych, aby przeczytali cały audyt SK Michałów(załączam go ponownie).
Audyt janowski od michałowskiego oczywiście musi się różnić w części dotyczącej chociażby wyników finansowych, spraw gospodarczych, zawieranych umów, bo to przecież dwa odrębne podmioty, ale ta część, kiedy firma BDO analizuje sposób rozliczania z Polturfem, musi być taka sama. A przypomnijmy – były minister rolnictwa Jurgiel zarzucał zwolnionym prezesom, że „wysoka, nieuzasadniona prowizja oraz niejasne rozliczenia ze sprzedaży koni obniżały dochody stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie.” Ta „wysoka, nieuzasadniona prowizja” dla firmy Polturf organizującej nie tylko aukcję, ale także narodowy czempionat, wynosiła 12% od wartości sprzedanych koni. Przypomnę po raz kolejny, że firmy organizujące aukcje obrazów biorą 18-20%!
A jak firma BDO oceniła ten aspekt? Proszę przeczytać, czy to w moim przywoływanym tekście, czy w dokumencie pdf, gdzie jest cały michałowski audyt. W każdym razie nie zjadą tam Państwo potwierdzenia, że prowizja dla Polturfu była "nieuzasadnienie wysoka". Wręcz przeciwnie, że ona była zgodna z zasadami rynkowymi. Zacytuję najważniejszy fragment oceny firmy BDM:
Podsumowując zakres organizowanej imprezy i koszty ponoszone przez Organizatora (czyli przez Polturf – przy. M.Sz.) bez jakiejkolwiek formalnej gwarancji ich zwrotu w przypadku braku chętnych na nabycie oferowanych koni, wynagrodzenie prowizyjne można przypisać formule „Success fee” – która jest swoistą premią od sukcesu i jest powszechnie stosowana między kontrahentami gdzie poza celem ogólnym zdefiniowany jest cel dodatkowy w postaci zawarcia transakcji na najbardziej korzystnych warunkach. W wypadku aukcji celem dodatkowym jest taki dobór uczestników aby konie oferowane przez Stadniny oraz hodowców indywidualnych osiągnęły jak najwyższe ceny sprzedaży.
Pytanie nr 4
Na jedno pytanie (z tych najistotniejszych, bo wszystkich było więcej) p.o. prezesa Grzegorz Czochański odpowiedział. Potwierdził, że 80 tys. euro, należne janowskiej stadninie z tytułu wygranego przez Pingę pokazu na Bliskim Wschodzie, dotychczas nie wpłynęły do kasy spółki. Tłumaczył, że na razie wysyła monity i będzie się zastanawiał nad kolejnymi krokami.
Jakoś dziwnie opieszale bierze się za wyjaśnianie tej sprawy, biorąc pod uwagę, że spółce grozi bankructwo! Przecież 80 tys. euro byłoby poważnym zastrzykiem finansowym dla spółki.
Podsumowując – posłowie zostawili na piśmie wszystkie pytania i p.o. prezesa ma dwa tygodnie na udzielenie na nie odpowiedzi. W tym także na te, które wymieniłem w tym tekście. Jeśli nie udzieli na nie odpowiedzi, zapewne Dorota Niedziela, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji rolnictwa zrobi to samo, co uczyniła w przypadku SK Michałów. Jak były już prezes tej stadniny, Maciej Grzechnik, odmówił odpowiedzi na jej pytania w sprawie finansowych aspektów współpracy SK Michałów z Simone Leo, złożyła skargę do sądu administracyjnego i sprawę wygrała. Wyrok jest już prawomocny.
Tak więc odpowiedzi na te pytania prędzej czy później poznamy, choć może to trochę potrwać. A jak będą znane, to oczywiście nie omieszkam podać ich do publicznej wiadomości.
A panu p.o. prezesa Grzegorzowi Czochańskiemu, zaleciłbym, aby mniej się przejmował warkotem prawnika (który przecież nie jest jego zwierzchnikiem, tylko wynajętym przez jego firmę doradcą) i się rozluźnił, jak choćby w roli, jaką odegrał na tym wideoklipie z piosenką disco polo „Ona ma krótką sukienkę” (https://www.youtube.com/watch?v=5HEG1- ... yTOUfaSuqXP-W6lx88nB5RDao).
Marek Szewczyk



|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 06.12.2018, 17:44 Uaktualniono: 06.12.2018, 19:38 |
![]() W myśl zasady : "lepiej zapobiegać, niż leczyć", uważam, że owe trzy "latające" posłanki (Kluzik-Rostkowska, Mucha i Niedziela) powinny w najbliższym - prewencyjnie - zjawić się także w SK Michałów. Powinny się tu zjawić, by zapytać wyznaczoną przez KOWR na p.o. Prezesa, panią Monikę Słowik o jej wizję (plany) poprowadzenia rzeczonej placówki hodowlanej... Myślę, że jest pilna potrzeba takich działań, o czym świadczy choćby lista klaczy zapisanych na III Zimową Aukcję w Michałowie, która musi budzić spore znaki zapytania odnośnie tego, czy ktoś tam ma jakieś pojęcie w temacie i panuje nad stanem rzeczy (?) Przypomnę tu, że pani Monika Słowik, jako kolejna już za "dojnej zmiany" została skierowana do państwowej stadniny arabskiej bez stosownej wiedzy (świadomości) w temacie, gdyż nie można jej odmówić zdolności menadżerskich (niczego z tego nie miał nijaki Pietrzak, którego świadomie nie nazwę "profesorem", bo mi nie przejdzie przez gardło). Te ostatnie jednak, bez stosownej wiedzy merytorycznej czy też podparcia się kimś, kto ma należyte pojęcie w temacie, to zdecydowanie za mało, by poprowadzić mądrze i właściwie stado arabskie pod kątem hodowlanym. Panie posłanki powinny więc się zwrócić do p.o. prezesa z takimi pytaniami, jak np. kto jej doradza odnośnie bieżącego prowadzenia stada (w tym wyznaczania klaczy do sprzedaży) i strategii hodowlanej (niebawem rozpoczyna się kolejny sezon rozpłodowy) oraz o to, jaką ma wizję - co chcę osiągnąć i do czego zmierzać odnośnie choćby stada matecznego? To ostatnie pytanie jest o tyle zasadne, iż wspomniana przeze mnie lista aukcyjna budzi zasadnicze kontrowersje wobec dokonanych wyborów... Tytułem dygresji ujawnię, iż widząc co się "dzieje" aktualnie w Michałowie i wiedząc, że kierująca nim osoba nie ma żadnej wiedzy i świadomości odnośnie koni arabskich, zwróciłem się do niej mailem (dwoma) z propozycją, iż mogę (społecznie) służyć jej radą w przygotowaniu najbliższego sezonu stanówkowego. Zrobiłem to w przekonaniu, iż skoro sam śp. I. Jaworowski doceniał mą wiedzę, wizje i pomysły (miał czas i chęć, by mi odpisać listownie); skoro Pani Urszula Białobok postanowiła mnie wysłuchać w idei sprowadzenia do Polski reprezentanta rodu Mirage or.ar. oraz wdrożono mój pomysł z użyciem Dostatoka w państwowych stadach, to tym bardziej Monice Słowik "korona by z głowy nie spadła", gdyby zapytała mnie czasem o zdanie. Niestety, odpowiedzią na moją propozycję było głuche milczenie (które odbieram jako pogardliwe i aroganckie)... To w sumie nic nowego, gdyż pychę i pogardę wobec "tych innych", spoza tego czy innego układu, okazywali bez wyjątku wszyscy włodarze SK Michałów (poza rzeczonym śp. I. Jaworowskim, no ale na to, by zdobyć się na odpowiedź "małemu", trzeba być wielkim); tyle tylko, iż akurat pani Słowik ma najmniej danych merytorycznych, by kultywować tę niechlubną tradycję. Tak czy inaczej źle wróży nadnidziańskiej hodowli fakt, że na jej czele stoją urzędnik nie tylko bez określonej wiedzy, to też bez elementarnej kultury postaw. Niezależnie jak niesympatycznie zostałem potraktowany przez obecną zarządczynię SK Michałów, to chcę powiedzieć, że wystawienie przez jedną stadninę na aukcję jednorazowo 20 elitarnych klaczy stadnych (1/5 stada matecznego), to nie jest dobry pomysł. Wręcz jest to zła decyzja, gdyż - poza wszystkim - wygląda to na jakąś dramatyczną wyprzedaż materiału zarodowego, która jeszcze bardziej obniży i tak już dramatycznie niskie notowania polskiej hodowli koni arabskich w ostatnich 3 latach (no chyba, że się mylę)... R.Raznowiecki
|
|
![]() |