Wyważona lista i dużo demagogii
Trzeciego czerwca w siedzibie PAP odbyła się konferencja prasowa ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Głównie chodziło mu o odpieranie zarzutów posłanek opozycji, które podczas wizyty w stadninie w Janowie Podlaskim stwierdziły fatalną sytuację hodowanych tam zwierząt, zarówno koni, jak i bydła. Do demagogicznego wystąpienia ministra jeszcze wrócę. Druga część owej konferencji prasowej dotyczyła tegorocznej aukcji Pride of Poland. Ten wątek referował prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, Tomasz Chalimoniuk, doradca ministra ds. koni, a od dwóch lat główny organizator aukcji i narodowego czempionatu. Od tego wątku zacznijmy.
Po pierwsze tegoroczna aukcja i narodowy czempionat się odbędą (7-9 VIII). Tomasz Chalimoniuk podał zarówno nazwiska zagranicznych sędziów, którzy będą oceniać konie podczas narodowego pokazu, jak i listę koni wytypowanych na aukcję.
Lista jest – trzeba to podkreślić – wyważona. Po dwóch poprzednich latach, kiedy alarmowaliśmy, że próbuje się wyprzedawać najlepsze klacze w zbyt dużej liczbie ze stratą dla hodowli (na szczęście nie wszystkie poszły), tym razem jest inaczej. Oczywiście są gwiazdy, ale proporcje zostały zachowane. Proporcje między koniecznością sprzedawania i zarabiania pieniędzy przez stadniny, a koniecznością zachowania ciągłości hodowli na wysokim poziomie. Z czego wynika ta rozsądna lista aukcyjnych koni? Być może z faktu, że nie słychać tym razem o doradztwie Simone Leo, być może dlatego, że pan Chalimoniuk dużo się przez kilka lat nauczył, a być może dlatego, że pełniącemu obowiązki prezesa w Janowie Podlaskim doradza obecnie Anna Stojanowska. Pewnie wszystkie te czynniki zaważyły, tylko nie wiem, w jakich proporcjach, ale najważniejsze, że tym razem nie ma potrzeby podnosić alarmu.
Cała lista jest już dostępna na stronie ministerstwa rolnictwa i ja ją też załączam w postaci załącznika pdf. Teraz tylko zasygnalizuję, że gwiazdą nr 1 będzie białecka Perfinka, która niedawno sięgnęła po amerykańską potrójną koronę. Z janowskich zasobów największą atrakcją powinna być możliwość dzierżawy Atakamy, a jeśli chodzi o Michałów, to takimi atrakcjami będą zapewne: źrebak od Emandorii i zarodek od Wieży Mocy.
Innym, zaskakującym pozytywem jest fakt, że podczas narodowego pokazu pula nagród pieniężnych wyniesie blisko milion złotych. Biorąc pod uwagę, że większość tych pieniędzy trafi zapewne do państwowych stadnin, bo nadal mają najlepsze konie, jest to forma dotowania tychże stadnin. Ponieważ w świetle unijnych przepisów rząd nie może dotować państwowych stadnin, wytyczenie takiej drogi ich wspomożenia należy przyjąć z aplauzem. Nawet biorąc pod uwagę, że to będą zapewne pieniądze publiczne, czyli z naszych podatków. Ja w każdym razie nie mam nic przeciwko temu, aby pieniądze z moich podatków szły na ratowanie janowskiej stadniny.
W butach Jurgiela
Nie będę streszczał całej reszty konferencji prasowej z ogólnikowymi i bardzo ostrożnymi wypowiedziami naukowców z Puław włącznie. Zachęcam do przeczytania rzetelnej relacji Wojciecha Rogacina z „Polska The Times”: https://polskatimes.pl/minister-rolnic ... zc9WeTQN2yUJodIASgbnN772Q
Skupię się na demagogicznych wypowiedziach ministra Ardanowskiego, który tak się zaperzał w udowadnianiu, że w Janowie Podlaski nie dzieje się nic złego, a cały ten „kłamliwy wizerunek stanu hodowli to robota polityków z PO”, iż momentami nie zauważał, że sam sobie zaprzecza.
Bo potem jednak przyznał, że stan kopyt koni był zły. No ale wiadomo, to nie wina byłego prezesa spółki, tylko koronawirusa.
Kiedy po wystąpieniu profesora z Puław pan minister podchwycił, że kondycja koni w dniu, w którym panie posłanki wizytowały stadninę, była niezła, wygłosił spicz, że aby się o takich sprawach wypowiadać, trzeba być albo naukowcem z obszaru rolnictwa, albo zootechnikiem, albo lekarzem weterynarii, a cóż mogą o tym wiedzieć dwie posłanki. A tymczasem Dorota Niedziela z PO, wiceprzewodnicząca komisji rolnictwa w poprzedniej kadencji, jest lekarzem weterynarii. To co Panie Ministrze – może się wypowiadać, czy nie?
Najgorsze w tym wszystkim było to, że minister Ardanowski powrócił do zarzutów w stosunku do Marka Treli, jakie masowo produkował jego poprzednik, Krzysztof Jurgiel. Swoją drogą to charakterystyczne, że na konferencji dotyczącej obecnej sytuacji w stadninie janowskiej, minister najwięcej uwagi poświęcił Markowi Treli, który już od 4 laty nie ma nic wspólnego z tą stadniną i od 4 lat pracuje za granicą. Nazwisko Treli padło z ust ministra kilkadziesiąt razy! A nazwiska Marka Skomorowskiego, Sławomira Pietrzaka ani razu, a Grzegorza Czochańskiego tylko raz. A przecież do tego, że sytuacja finansowa spółki jest dramatyczna, a stan zwierząt (i koni, i bydła) 1 kwietnia, czyli w momencie, kiedy rządy przejmował Marek Gawlik, była bardzo zła, doprowadzili oni wszyscy. Nie Marek Trela.
Minister Ardanowski wrócił do obrzydliwego zarzutu, że organizowanie aukcji przez firmę Polturf odbywało się dlatego, że „komuś trzeba było dać zarobić.” Powiedział wręcz, że przecież to stadniny powinny organizować aukcję, a nie dawać „komuś zarobić”. No to się pytam – dlaczego teraz, Panie Ministrze, kiedy Pan rządzi, aukcję nie organizują stadniny? Dlaczego tę aukcję organizuje zewnętrzny podmiot, czyli Polski Klub Wyścigów Konnych? Dlaczego prezes tej organizacji (PKWK), Tomasz Chalimoniuk poświęca tak wiele czasu i energii na robienie czegoś, co powinny robić same stadniny? A przecież jest oczywiste, że te wielomiesięczne wysiłki pana Chalimoniuka muszą go odciągać od jego podstawowych obowiązków, czyli od kierowania sprawami środowiska wyścigowego. To się przecież musi odbijać niekorzystnie na tymże wyścigowym środowisku.
Wracając do tematu, że „komuś trzeba było dać zarobić”. Dlaczego Panie Ministrze na moje pytanie, kiedy poznamy wyniki audytu zarządzonego jeszcze przez ANR, a dotyczącego okresu, kiedy stadniną kierował Marek Trela, spuścił mnie Pan na drzewo, mówiąc, że mam się w tej sprawie zwrócić do Jurgiela. Pan, ministerialny urzędnik, który musi reprezentować ciągłość władzy, mówi, że to nie Pana sprawa? Ale na raporty CBA i NIK, których używał Jurgiel, to się Pan może powoływać?
A zapytałem o audyt janowski, bo to jest jeden z najbardziej ukrywanych dokumentów za rządów PiS. Dlaczego? Bo w nim jest napisane to samo co w audycie michałowskim, że umowa między stadninami a firmą Polturf co do organizacji aukcji i czempionatu była z punktu widzenia zasad obowiązujących w biznesie w porządku. Przypomnijmy, że chodzi między innymi o 12% prowizji za sprzedaż koni, w sytuacji, kiedy domy aukcyjne sprzedające obrazy biorą 18-20%! A pracy i kosztów związanych z aukcją obrazów jest znacznie mniej, niż w przypadku zorganizowania aukcji koni oraz narodowego czempionatu. No i w janowskim audycie zapewne jest też napisane, że w samej stadninie nie było żadnych nieprawidłowości. Ale gdyby to się wydało, to stałoby się oczywiste, że śledztwo – przedłużone już chyba po raz ósmy – w sprawie rzekomych nieprawidłowości w janowskiej stadninie jest tylko bardzo mocno naciąganym chronieniem „dobrego imienia” byłego ministra Jurgiela.
O wspomnianych raportach CBA i NIK, o tym, co się w nich ukrywało, a co wyrywało z szerszego kontekstu z czasów Jurgiela, aby udowodnić jakąś tezę, pisałem już na moim blogu wiele razy, w 2016 roku, choćby w tekście pt. „Ministerialne i agencyjne manipulacje” (11 III 2016). Nie chce mi się już do tego wracać.
Powiem tylko tak. Panie ministrze, w przypadku Pana mało lotnego poprzednika być może było tak, że on sam wierzył w to co dukał publicznie, a co mu podsuwali usłużni urzędnicy. Pan jest jednak znacznie inteligentniejszy, Pan dobrze wie, jak jest i jak było naprawdę. Pańskie zakłamywanie rzeczywistości jest więc gorsze, bo w pełni cyniczne.
Za taką cyniczną oceniam insynuację, że dyskredytowanie polskiej hodowli to robota pośredników, którzy celowo działają na rzecz obniżenia wartości polskich koni, bo wówczas więcej zarobią na pośrednictwie. Kto jest tym pośrednikiem? Marek Trela? On przecież nie działa jako pośrednik. Anna Stojanowska i Jerzy Białobok? Oni faktycznie złożyli firmy konsultingowe i doradzają zagranicznym stadninom. Jeśli to oni tak szkodzą z niskich pobudek polskiej hodowli, to dlaczego nie siedzą od dawna w więzieniu, a mało tego, powołał ich Pan do swojej rady ds. hodowli koni? Anna Stojanowska doradza obecnie nowemu prezesowi janowskiej stadniny, no to chyba nie o nią chodzi? A więc o kogo? Niech Pan wskaże palcem tych paskudnych pośredników, którzy szkodzą polskiej hodowli uprawiając dyfamację (ulubione słowo ministra).
A swoją drogą, to pismo Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich, na które powoływał się minister, jest kuriozalne. Czy stwierdzanie faktu, że sytuacja w jednej stadninie państwowej jest zła – bo jest zła - jest równoznaczne ze szkodzeniem całej polskiej hodowli koni arabskich? Czy informowanie opinii publicznej o tym, że konie z Janowa miały kiepską paszę, niesprzątany obornik i zaniedbane kopyta, ma wpływać negatywnie na ewentualną cenę za konie z prywatnej hodowli? Z hodowli, w której jest obecnie więcej klaczy niż w państwowych stadninach. Czy zła sytuacja w Janowie nie pozwala prywatnym hodowcom wyhodować swojej „Pepity”, swojej „Pianissimy”? Wypromować je i potem sprzedać za rekordowe ceny?
A propos Pepity. Podczas omawianej konferencji minister Ardanowski powrócił do narracji, którą już przedstawił publicznie kilka razy, że wynik finansowy janowskiej stadniny za rok 2015 byłby fatalny, gdyby nie to, że Marek Trela wystawił na aukcję „najlepszą klacz”, czyli Pepitę. No i ta rekordowa cena – przypomnijmy 1,4 mln euro – uratowała stadninę. Ale jakim kosztem – grzmiał minister. Przecież najlepszych klaczy nie powinno się sprzedawać!
No to pytam, dlaczego na tegoroczną aukcje została wystawiona Perfinka? Jest to niewątpliwie najlepsza klacz w historii stadniny w Białce. Przecież najlepszych klaczy nie powinno się sprzedawać – to są Pańskie słowa!
Ale wróćmy do Pepity, przy okazji której pan minister był uprzejmy powiedzieć, cytuję: „chcę wierzyć, że tak wysoka cena to była zapłata za klacz, a nie za inne świadczenia.” O co chodziło w tej insynuacji, trudno zgadnąć, bo przecież pieniądze za Pepitę nie trafiły do prywatnej kieszeni, a do kasy stadniny.
A teraz określenie „najlepsza klacz”. Czy Pepita była faktycznie najlepsza w 2015 roku? Pepita miała wówczas 11 lat i była do tego momentu czempionką Polski, wiceczempionką Pucharu Narodów i wiceczempionką Europy. W tym samym 2015 roku były w Janowie Podlaskim cztery klacze, które miały jeszcze większe sukcesy na najważniejszych pokazach na świecie. To Pianissima, Pinga, Palmeta i Primera.
Jeżeli miarą jakości klaczy miałby być jej sukcesy na prestiżowych pokazach, to Pepita była wówczas, w 2015 roku, klaczą nr pięć w stadninie. A jeśli brać pod uwagę wycenę, to powinna być numerem dwa. Przecież jak padła (na skręt jelit) Pianissima, to minister Jurgiel grzmiał, że brak właściwej opieki weterynaryjnej doprowadził do tego, że skarb państwa stracił 3 mln euro, bo na tyle eksperci wyceniali tę zjawiskową klacz. No i m.in. dlatego należało wyrzucić Marka Trelę.
A tak na marginesie, sądzę, że nawet Marek Trela nie przypuszczał, że Pepita osiągnie tak wysoką cenę. To było zaskoczenie dla wszystkich. Był w tym zapewne jakiś szczęśliwy – dla stadniny – zbieg okoliczności. A tymczasem Primera, która w 2014 roku została czempionką Europy, pokonując właśnie Pepitę, została sprzedana na ubiegłorocznej aukcji za 90 tys. euro. Porównanie tych cen jest wymowne. Minister Ardanowski pytał retorycznie podczas konferencji prasowej – „kto popsuł opinię polskiej hodowli koni?”, sugerując, że to politycy opozycji (no i ci paskudni pośrednicy, jak się potem okazało).
A ja odpowiem Panu Ministrowi tak. Po pierwsze, to nie chodzi o popsutą opinię o polskiej państwowej hodowli, bo ta – siła rozpędu – ma się jeszcze całkiem dobrze. To chodzi o zepsutą reputację Pride of Poland. A tę, w 2016 roku zepsuli ludzie, których nominował Pański poprzednik. Chodzi o wiceprezesa ANR Karola Tylendę i Mateuszka-kłamczuszka. To oni, wspomagani przez nieuczciwego aukcjonera z USA, wyreżyserowali nieudolny spektakl pt. „Jak się teraz oszukuje na aukcji w Janowie Podlaskim”. To oszukańcza aukcja z 2016 roku spowodowała, że na dwóch następnych było mało chętnych do tego, aby dać się nabijać w butelkę. Dopiero aukcja z 2019 roku poprawiła tę sytuację, zaczęła odrabiać tę niekorzystną opinię o Pride of Poland. Niestety, Zimowa Aukcja Gwiazd, zorganizowana na Służewcu w grudniu ubiegłego roku, ponownie rujnuje reputację Polski, jako strony sprzedającej konie z państwowej hodowli. Dlaczego? Bo niby-sprzedaż Adelity, Amareny, Bambiny i niby-dzierżawa Pingi, w sumie za 404 tys. euro, okazała się jakąś wydmuszką.
A zaczęło się od tego, że jakiś klient złożył ofertę na Adelitę za 240 tys. euro. Tylko czy Pan, Panie ministrze wie, że podczas czempionatu świata, gdzie kiepsko przygotowana Adelita zajęła 6. miejsce w swojej grupie i nie weszła do rozgrywki czempionatowej, ta oferta została wycofana? Taką informację Grzegorzowi Czochańskiemu miał przekazać jeszcze w Paryżu Gerlad Kurtz. Mnie to przekazał ktoś, kto słyszał to od samego Kurtza. Jakkolwiek udało mi się z panem Kurtzem nawiązać kontakt i rozmawialiśmy długo, nie chciał ani zaprzeczyć, ani potwierdzić tej informacji. Ale Pan może w drodze polecenia służbowego odpytać pana Czochańskiego, czy faktycznie tak było. Bo jeśli tak było, to by oznaczało, że cała niby-aukcja zimowa w momencie jej przeprowadzania była już tylko kosztowną wydmuszką. Wydmuszką, która wystawiła Pana na pośmiewisko.
Marek Szewczyk
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 04.06.2020, 11:40 Uaktualniono: 04.06.2020, 11:57 |
Aukcja
Perfinka i Wołogda na sprzedaż....
Anna. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|