„Afera mailowa”
czyli nierzetelność dziennikarska
Wczoraj (4 grudnia) na dwóch najważniejszych portalach informacyjnych, czyli Onet.pl oraz Wirtualna Polska (wp.pl) ukazał się prawie jednobrzmiący tekst. Różni się pojedynczymi słowami. Nawet tytuły są prawie takie same. I tak na onet.pl brzmi on: Afera mailowa. Wyniki kontroli CBA w stadninie w Janowie Podlaskim, a na wp.pl – Afera mailowa. Wypłynęły wyniki kontroli w stadninie w Janowie Podlaskim.
Wygląda na to, że tekst napisała jedna osoba, a zamieściły ją dwa niezależne portale. Tekst na onet.pl nie jest w ogóle podpisany, a ten na Wirtualnej Polsce” „opracowała” Joanna Zaremba.
Otóż zarzucam pani Joannie Zarembie oraz szefostwu obu portali, że w pogoni za tanią sensacją oraz tzw. klikalnością dopuścili sie nierzetelności dziennikarskiej! Na czym ona polega?
Oba portale zacytowały treść kolejnych maili, jakie wyciekły z prywatnej skrzynki ministra Michała Dworczyka. Jak pamiętamy, szef kancelarii premiera używał prywatnej skrzynki do kontaktów służbowych, co zostało ujawnione przez portal „poufnerozmowy.com”. Co i rusz ukazują się tam kolejne maile odsłaniające kuchnię polityczną rządzącej ekipy i ich prawdziwe intencje.
Czytelnicy odczytują treść tych maili jako coś, co władza robi naprawdę, ale próbuje ukryć przed opinią publiczną. W tej sytuacji treści zawarte w mailu dotyczącym sytuacji w stadninie koni w Janowie Podlaskim wysłanego przez Centralne Biuro Antykorupcyjne do ministra spraw wewnętrznych, Mariusza Kamińskiego, czytelnicy odbiorą dosłownie.
A w tekście na onet.pl i wp.pl czytamy, że:
Władze słynnej stadniny w Janowie Podlaskim przez wiele lat zawierały niekorzystne umowy z organizatorem aukcji koni. Przez ten czas Agencja Nieruchomości Rolnych, która nadzorowała stadninę, nie ukróciła procederu — wynika z informacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego przesłanej do ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego. A dalej:
Jak wynika z e-maila zawierającego wyniki kontroli, od 2001 r. organizatorem targów koni była firma Polturf. Według śledczych w zawieranych umowach strony nie określały górnej kwoty wpływów Polturfu, a prowizja wysokości 12 proc. od ceny sprzedaży koni została ustalona w sposób nieprzejrzysty — czytamy w informacji wysłanej przez szefa CBA.
Jak wynika z dokumentów firmy, tylko w 2015 r. Polturf otrzymał prowizję w wysokości ponad 2 mln zł. Naraziło to niewątpliwie finanse stadnin na utratę dochodów z tej prestiżowej imprezy — konkludowali kontrolerzy.
Osoby zarządzające państwowymi stadninami w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce, podpisywały z firmą Polturf w latach 2001-2015 umowy zawierające niekorzystne ekonomicznie dla tych stadnin przepisy. Z drugiej strony realizująca nad nimi nadzór właścicielski Agencja Nieruchomości Rolnych nie podjęła żadnych działań mających na celu zmianę sposobu wyboru organizatora (...). Uzyskane przez CBA informacje wskazują, że jednym z powodów niewłaściwego nadzoru ANR nad umowami zawieranymi z Polturfem mogą być powiązania między właścicielem tej firmy a pracownikiem Zespołu Nadzoru Właścicielskiego Agencji" — czytamy.
Kłamstwa i manipulacje
A tymczasem wszystkie te „fakty” czy „tezy”, zawarte w cytowanych mailach, są kłamstwami lub manipulacjami. Owe manipulacje zostały dokonane już po 16 lutym 2016 roku, a więc już po fakcie zwolnienia prezesów obu stadnin arabskich, Jerzego Białoboka i Marka Treli, a także Anny Stojanowskiej z ANR, gdzie pełniła funkcję tzw. inspektora ds. hodowli koni właśnie w arabskich stadninach. Chodziło o to, aby „dorobić dokumentację”, którą można by poprzeć tezę ówczesnego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, że nie miał innego wyjścia, tylko musiał zwolnić wspomnianych prezesów, bo działali na szkodę państwowej hodowli, na szkodę zarządzanych przez nich spółek. Kulminacją tych kłamliwych tez było owe słynne zdanie, jakie padło na posiedzeniu komisji sejmowej, że za złodziejstwo, a nie za brak fachowości zwolniłem.
Zdanie, ze które Marek Trela podał ministra Jurgiela do sądu, ale ten schował się (i nadal się chowa) za poselskim immunitetem i nie zamierza poddać się sądowemu werdyktowi.
Panią redaktor Joannę Zarembę, a także wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć, na czym owe manipulacje polegały, zachęcam do lektury mojego tekstu z 11 marca 2016 roku pt. „Ministerialne i agencyjne manipulacje”
Ministerialne i agencyjne manipulacje - Felietony - Blog - HipoLogika Marka Szewczyka
Ponieważ jest to długi tekst no i sprzed 5 lat, muszę powtórzyć jego najważniejsze fragmenty, aby ci, którzy przeczytali owe niefortunne teksty o „aferze mailowej” na onet.pl i wp.pl, dowiedzieli się, jak to było naprawdę.
Raport CBA – ale który?
„Protokół z kontroli Centralnego Biura Antykorupcyjnego ws. rozporządzania mieniem przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Kontrola dotyczyła podejmowania i realizacji wybranych decyzji w zakresie rozporządzania mieniem przez ANR w latach 2010–2015.” Tak brzmi tytuł pierwotnego raportu CBA, a kontrola została przeprowadzona w dniach 4 marca 2015 – 28 września 2015. Ta data jest istotna.
Raport ów liczy blisko 60 stron. Funkcjonariusze CBA badali zarówno samą centralę ANR, jak i niektóre stadniny. Szczególnie dużo miejsca poświecono stadninom arabskim oraz umowie, jaką mają zawartą z firmą Polturf na organizację Dni Konia Arabskiego oraz słynnej na cały świat aukcji Pride of Poland.
Cały raport kończy się tylko jednym zarzutem. Dotyczy on naruszenie przepisów zamówienia publicznego na kwotę 163 250 zł na dostawę do ANR trzech nowych samochodów osobowych marki Hunday, a osobą odpowiedzialną za tę nieprawidłowość jest prezes ANR z tego okresu.
Nie ma żadnego zarzutu ani do któregokolwiek z prezesów (Jerzego Białoboka, MarkaTreli), ani do pracownicy ANR Anny Stojanowskiej, ani do Polturfu, ani do umów z Polturfem. Nie ma żadnych innych wniosków bądź zaleceń.
Nowe wnioski ze starego raportu – czyli manipulacja
Na konferencji prasowej zorganizowane w ministerstwie rolnictwa 8 marca 2016 roku, której głównym celem był dostarczenie opinii publiczne „niezbitych dowodów”, że minister Jurgiel musiał zwolnić prezesów stadnin, dziennikarze dostali dokument liczący 3 strony, a zatytułowany: Informacja dotycząca przejmowania wpływów z tytułu organizacji Dni Konia Arabskiego w Janowie Podlaskim przez prywatny podmiot ze szkodą dla spółek Skarbu Państwa zajmujących się hodowlą koni arabskich, nadzorowanych przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Do tej „informacji” dołączone jest pismo przewodnie datowane na 4 marca 2016, a podpisane przez Ernesta Bejdę, ówczesnego szefa CBA.
Na pierwszy rzut oka sprawia to wrażenie, że CBA przeprowadziło nową kontrolę i dlatego mamy nowe wnioski. Tymczasem okazuje się, że to nieprawda. Nie było żadnej nowej kontroli, tylko zostały wyciągnięte „nowe” wnioski z poprzedniej kontroli.
Nie znam się na tym, jak powinno funkcjonować Centralne Biuro Antykorupcyjne, ale wydaje mi się, że dopisywanie nowych wniosków do raportu sporządzonego jakiś czas temu, jest co najmniej złamaniem procedury, jaka powinna obowiązywać taki organ. Nie mam zaś żadnych wątpliwości, że jest to – z dziennikarskiego i czysto ludzkiego punktu widzenia – manipulacja.
I to te wnioski, podane bezkrytycznie (bez komentarza) przez onet.pl i wp.pl., zostały teraz przedstawione opinii publicznej, jako „afera mailowa”.
Niekorzystna umowa – kolejne kłamstwo
Koronnym argumentem na to, że prezesów stadnin minister musiał zwolnić, była teza, że umowa między stadninami a firmą Polturf na organizację Dni Koni Arabskiego oraz aukcję Pride of Poland, była niekorzystana dla państwowych spółek. Jednym słowem była okradaniem państwowych spółek. O tym, że teza ta jest kłamstwem świadczą dwa fakty.
Pierwszy - prokuratorzy z Lublina już od ponad 5 lat prowadzą śledztwo w sprawie (właśnie „w sprawie”, a nie przeciwko Markowi Treli) o niegospodarność w janowskiej stadninie, kiedy on ją kierował. Prokurator, który chciał sprawę umorzyć, został odsunięty od niej i zdegradowany, a jego następczyni co i raz ogłasza decyzję, że śledztwo musi zostać przedłużone, bo coś tam.
A o tym, że nie można udowodnić tezy, iż umowa między stadninami a Polturem była niekorzystana dla państwowych spółek, pani prokurator dobrze wie, bo ma w biurku audyt firmy BDO. Firma ta wspomniany audyt przeprowadziła w obu stadninach (Michałowie i Janowie Podlaskim) na zlecenie ANR. Ten dotyczący Michałowa poznaliśmy bez problemów, zaś ten dotyczący Janowa Podlaskiego było jedną z największych tajemnic pilnie strzeżonych przez rządzących przez długi czas. Dopiero minister Jan Krzysztof Ardanowski zdecydował się opublikować go w 2020 roku.
Można go przeczytać w całości (jest załącznikiem) pod tekstem „Może być powodem do dumy dla Marka Treli” (14 VI 2020,
Może być powodem dumy dla Marka Treli - Felietony - Blog - HipoLogika Marka Szewczyka
Przytoczę najważniejsze fragmenty tego audytu dotyczące umowy między stadninami a Polturfem.
W drugim podrozdziale pt. Model wzajemnych rozliczeń znajdziemy taką o to ocenę tych relacji:
Konstrukcja umów z Organizatorem od 2002 roku w praktyce oznaczała outsourcing usługi polegającej na organizacji imprezy z pełnym przeniesieniem na Organizatora ryzyka biznesowego związanego z jej organizacją. Wszystkie przychody i koszty pozostawały po stronie organizatora imprezy.
A na koniec tego podrozdziału:
W trakcie prowadzonego przez BDO audytu na podstawie udostępnionych dokumentów i informacji nie stwierdzono nierzetelnego wywiązywania się z umowy w zakresie modelu wzajemnych rozliczeń lub nieprawidłowości wynikających z przyjętego rozwiązania.
Jeśli chodzi o wysokość prowizji dla firmy Polturf to w audycie czytamy:
Podsumowując zakres organizowanej imprezy i koszty ponoszone przez Organizatora bez jakiejkolwiek formalnej gwarancji ich zwrotu w przypadku braku chętnych na nabycie oferowanych koni, wynagrodzenie prowizyjne można przypisać formule „Success fee” – która jest swoistą premią od sukcesu i jest powszechnie stosowana między kontrahentami gdzie poza celem ogólnym zdefiniowany jest cel dodatkowy w postaci zawarcia transakcji na najbardziej korzystnych warunkach. W wypadku aukcji celem dodatkowym jest taki dobór uczestników, aby konie oferowane przez Stadniny oraz hodowców indywidualnych osiągnęły jak najwyższe ceny sprzedaży.
Zgodnie z informacjami uzyskanymi od Pana Mateusza Leniewicz–Jaworskiego prowizje za czynności agenta pośredniczącego w transakcjach sprzedaży koni kształtują się pomiędzy 10% a 30%, przy czym górna granica charakterystyczna jest dla rynku amerykańskiego.
A ja przypomnę to, co już pisałem kilkakrotnie – domy aukcyjne sprzedające obrazy biorą 18-20%.
„Powiązania” – kolejna kłamliwa sugestia
Przypomnę, co na ten temat można było przeczytać w dokumentach dostarczonych na konferencję prasową ministra Jurgiela w 2016 roku, co teraz bezkrytycznie powtórzyły onet.pl i wp.pl.
Uzyskane przez CBA informacje wskazują, że jednym z powodów niewłaściwego nadzoru ANR nad umowami zawieranymi z Polturfem mogą być powiązania między właścicielem tej firmy a pracownikiem Zespołu Nadzoru Właścicielskiego Agencji.
Chodzi o powiązanie między Barabrą Mazur, właścicielką firmy Polturf, a Anną Stojanowską, inspektorem hodowli koni z ANR.
Po pierwsze, w pierwotnym (jedynym) raporcie CBA nie ma na temat powiązań obu pań ani słowa. Gdzie, kiedy i kto więc „uzyskał informacje” o tych powiązaniach. Jeśli jednak są, czy były jakieś, to dlaczego nie zostało podane – jakie konkretnie? Na czym te powiązania miałyby polegać?
Ja wiem, co piszący tę insynuację, miał na myśli. Obie pani studiowały Zootechnikę na SGGW w Warszawie, choć nie na tym samym roku. Czy poważna instytucja, jaką powinno być CBA, ma prawo pisać, że „uzyskał informacje”, mając w zanadrzu, że jedynym „powiązaniem” jakie może wykazać, jest to, że obie panie skończyły ten sam wydział na SGGW? Oceńcie Państwo sami.
Jestem dziennikarzem. Jest mi wstyd za panią Joannę Zarembę i za kierownictwo portali onet.pl oraz wp.pl, że bezkrytycznie powieliły maile ze skrzynki ministra Dworczyka w sprawie stadniny koni Janów Podlaski oraz umowy stadnin z firmą Poltur.
Podsumuję - kłamliwa treść tych maili została spreparowana w marcu 2016 roku, po to, aby minister Jurgiel miał usprawiedliwienie, dlaczego zwolnił wybitnych fachowców. Powielanie tych maili bez komentarza, bez odróżnienia tego, co jest prawdą (sam fakt wycieku tych maili), a co kłamstwem bądź manipulacją (ich treść), jest stawaniem po stronie ministra Jurgiela. Człowieka, który wyrządził państwowej hodowli koni wielkie szkody.
Marek Szewczyk