Chińskie fraki
We wtorek 9 lipca w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego z inicjatywy PZJ odbyło się spotkanie z zawodnikami nominowanymi na Igrzyska Olimpijskie w trzech konkurencjach jeździeckich. Tak się złożyło, że w tym samym czasie dotarł tam sprzęt zamówiony przez PZJ dla olimpijczyków. W tej liczbie były fraki ujeżdżeniowe. I od razu zrobił się problem.
Z czterech amazonek (trzy + rezerwowa) dwie zgłosiły zastrzeżenia do tych fraków. Przede wszystkim chodziło o ich dopasowania do sylwetek zawodniczek, a właściwie niedopasowanie. Również jakość materiału (plastikopodobny, nieoddychający) budziła zastrzeżenia.
Okazało się, że fraki zostały wyprodukowane w Chinach, ale nie były szyte na miarę, z wykorzystaniem konkretnych wymiarów członkiń kadry olimpijskiej, bo tych wymiarów nikt od zawodniczek nie pobierał i nie wysyłał do chińskiej firmy. Firmy, która nie ma żadnego doświadczenia w szyciu tego typu, bardzo specyficznego ubioru. Fraki oczywiście różnią się, bo jeden jest Xl, drugi L, a kolejny M, itp. Ale nie tylko o rozmiar chodzi. Oto jakie konkretnie zastrzeżenia do nowego fraka ma Katarzyna Milczarek.
Informuję, że otrzymany dnia 09.07.2024 sprzęt (frak) niestety nie jest dopasowany do mojej sylwetki, co krępuje moje ruchy podczas jazdy.
Ponadto obciążenia pół fraka, zamieszczone na ich zakończeniach obijając się o boki konia powodują u niego irytację, a po ich usunięciu (bo istnieje taka możliwość) nie podszyte podszewką poły fraka są zbyt lekkie i „fruwają” co powoduje jeszcze większe zdenerwowanie i lęk u konia.
W związku z powyższym, start w tym fraku może w znaczący sposób wpłynąć na obniżenie wyniku startu głównego na IO.
Z wyrazami szacunku
Katarzyna Milczarek
A prezes PZJ, Marcin Kamiński, do którego skierowany był powyższy mail, odpowiedział tak:
Z pokorą przyjmuję te informacje, oczywiście nie zmuszamy do udziału jeżeli w ocenie zawodnika jest to niebezpieczne.
Delikatnie mówiąc, odpowiedź mało elegancka.
Wydaje się, że skoro PZJ (kto konkretnie nie wiem) nawalił w tej sprawie, to teraz powinien zrobić wszystko, aby to naprawić. Zażądać od chińskiej firmy, aby szybko dokonała – nazwijmy to - poprawek krawieckich, zgodnie z wymiarami ciała zawodniczek (tych, które mają obiekcje), po uprzednim otrzymaniu od nich tych wymiarów. Czasu jeszcze trochę jest.
Nie sposób sobie wyobrazić, aby doszło do tego, że zawodniczka podczas startu olimpijskiego będzie odczuwała dyskomfort z powodu niedopasowanego sprzętu. Trudno też sobie wyobrazić, aby jedna czy dwie amazonki z naszej ekipy startowały w nowych frakach, a jedna czy dwie – w „starych”. Czyli takich, w których do tej pory startowały na zawodach międzynarodowych. Innego koloru i fasonu niż te olimpijskie, ale dopasowane, bo szyte na miarę.
Bo jak bywało do tej pory? Otóż zawodniczki z czołówki ujeżdżenia zamawiały fraki w renomowanych firmach zachodnich (znanych z tego, że szyją fraki wysokiej jakości) po uprzednim podaniu konkretnych wymiarów ciała, tych, jakie dana firma wymagała. A wówczas, choć bez przymiarki u producenta, taki frak pasował i zawodniczka się w nim dobrze czuła.
Jak to było np. przed IO w Londynie w 2012 roku? Jak mi powiedziała Katarzyna Milczarek, która była wówczas członkiem polskiej, trzyosobowej ekipy, PZJ przeznaczał na każdego zakwalifikowanego olimpijczyka konkretną sumę (zdaje się, że było to wówczas 20 tys. zł), za którą ów zawodnik mógł kupować to, co mu było niezbędne. Np. buty jeździeckie, siodło, czy frak. Oczywiście wszystko na miarę, z renomowanej firmy. A rachunki wysyłał do PZJ, który zwracał olimpijczykowi pieniądze do wysokości wyznaczonego limitu.
Czyż ta metoda nie była lepsza? Lepsza od tej, jaką obecnie zastosował PZJ, biorąc na siebie wybór firm, fasonów, rozmiarów itp? Nawiasem mówiąc fraki owej nieznanej na jeździeckim rynku chińskiej firmy były testowane przez polskie zawodniczki z kadry narodowej w 2023 roku i ich ocena tychże fraków była negatywna. Świadczy o tym mail z 20 października 2023 roku wysłany do Marcina Kamińskiego przez Bartosza Jurę, który pisał w imieniu grupy kilku zawodniczek, w tym swojej żony.
Z frakami ujeżdżeniowymi chińskiej firmy mogą być niebawem dalsze problemy. Bo fraki te zostały zamówione także dla zawodników (a właściwie zawodniczek) z kadr: młodzieżowej, juniorskiej czy młodzieży startującej na kucach. A seria ich mistrzostw Europy zaczyna się na dniach. Można się spodziewać kolejnych sytuacji, że mogą nie pasować do sylwetek konkretnych amazonek.
Całe zamieszanie z frakami ujeżdżeniowymi dla zawodniczek, które będą startować na IO w Paryżu, pokazuje jedno – brak profesjonalizmu władz PZJ. Kogo konkretnie – nie wiem, ale odpowiedzialność spada na cały zarząd PZJ.
Marek Szewczyk
Sprostowanie
Firma szyjąca fraki nie jest chińska, a francuska i nazywa się Harcour, co nie zmienia faktu, że fraki szyte są w Chinach. Za ten błąd przepraszam.
Po tym tekście zadzwoniło do mnie wiele osób z różnego rodzaju wyjaśnieniami, uzupełnieniami. Wynika z nich, że największym problemem jest nie to gdzie i przez kogo są szyte fraki, tylko to, że docierają do zawodników tuż przed najważniejszymi startami, co utrudnia ewentualne poprawki, bo że nie są szyte na miarę, jest teraz normą