Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

« 1 ... 54 55 56 (57) 58 59 »
Nadesłany przez Marek Szewczyk 16.02.2014, 13:36:42 (3365 odsłon)

Sportowcy mają wiele motywacji do tego, aby rywalizować. Jedną z nich jest sława, co w dzisiejszych czasach przekłada się na kontrakty reklamowe, a więc bogactwo. Jest też chęć godnego reprezentowania swego kraju. Znalazłoby się jeszcze kilka innych. Ale oczywiście tym najważniejszym czynnikiem jest po prostu czysta sportowa ambicja. Chęć bycia lepszym od innych. Jak wielka potrafi być sportowa ambicja, najlepiej pokazuje nam Justyna Kowalczyk

Czytaj więcej... | 4952 znaków więcej | Komentarze?
Nadesłany przez Marek Szewczyk 12.02.2014, 12:30:00 (6955 odsłon)

Władysław Byszewski napisał ostatnio („Hodowca i Jeździec” nr 1/40/2014) artykuł pod takim właśnie tytułem, a zwrócił w nim uwagę na niepokojące zjawisko – że polscy hodowcy praktycznie przestali używać  ogierów pełnej krwi angielskiej. I nie dlatego, że w Polsce nie można znaleźć folblutów, które spełniłyby wymogi, jakie się stawia reproduktorom w hodowli półkrwi. Najlepszy dowód, że takie konie pełnej krwi angielskiej urodzone w polskich stadninach, jak: Barnauł, Cyrkon, Kreator, Trachit, czy ostatnio San Moritz, Niemcy dopuścili do hodowli w swoich związkach. Dopuścili też wyhodowanego na Słowacji Heraldika, który okazał się epokowym reproduktorem w produkcji koni sportowych w Niemczech, przede wszystkim do WKKW, ale i do skoków, czy ujeżdżenia (vide Ekwador Katarzyny Milczarek) również.

 

Pan Byszewski napisał też ważne zdanie, od którego chciałbym zacząć swoje wywody pod tym samym wezwaniem. A zdanie to brzmi: Dziś wszystkie konie wyhodowane na Zachodzie mają dobry rodowód. No właśnie. Dziś nie jest zaskoczeniem, że w Polsce, nawet na zawodach krajowych, pod polskimi zawodnikami, pojawiają się konie, w rodowodach których znajdziemy wielkie sławy, jak: For Pleasure, Quidam de RevelNabab de Reve, Cassini I, i inne. Dziś trzeba jeszcze zwracać uwagę na to, co taki koń potrafi, czym się wyróżnia?

Czytaj więcej... | 8878 znaków więcej | Komentarzy: 3
Nadesłany przez Marek Szewczyk 8.02.2014, 14:55:14 (4080 odsłon)

Okazuje się, że nie jest łatwo wymyślić coś nowego, oryginalnego, czego jeszcze świat nie widział. Mowa o ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Soczi. W trakcie oglądania tego widowiska cały czas przypominało się otwarcie z Londynu. Ten sam pomysł: opowiedzieć historię kraju ruchomymi obrazami. Nie znaczy to, że widowisko z Soczi było nudne czy nieudane. Było bajkowe i kolorowe. Co prawda premier Dmitri Miedwiediew przysypiał podczas tego blisko 3-godzinnego spektaklu – co skwapliwie wychwyciły światowe media - ale to pewnie dlatego, że on to już znał. Znał dobrze scenariusz i widział próbę generalną, a przed otwarciem zapewne musiał pełnić honory jednego z gospodarzy, a w Rosji takie obowiązki, to wiadomo… bez wódki się nie obejdzie.

Czytaj więcej... | 3486 znaków więcej | Komentarzy: 4
Nadesłany przez Marek Szewczyk 5.02.2014, 14:46:56 (10545 odsłon)

Los zespołu torów wyścigów konnych na Służewcu jest niepewny od 20 lat („zespołu”, bo to nie tylko zielony tor wyścigowy, ale też treningowy, co jest istotne w tym wypadku). Po odejściu w niebyt na początku 1994 roku socjalistycznych Państwowych Torów Wyścigów Konnych, niepewność brała się  głównie z nieporadności organizacyjnej nowej struktury organizacyjnej. Dochodowe wyścigi konne zaczęły przynosić straty! Rzecz nie do pomyślenia w czasach PRL. Kolejne sezony wyścigowe stawały pod znakiem zapytania. Gdyby choć przez rok sezon wyścigowy z regularnymi gonitwami i nagrodami  nie odbył się, to wyścigi niechybnie upadłyby, a unikatowy zespół torów w Warszawie trafiłby w ręce deweloperów. W 2006 roku, kiedy sytuacja była krytyczna, na ratunek rzucił się Michał Wojnarowski, prezes Stada Ogierów w Łącku, które zostało organizatorem wyścigów konnych na Służewcu! Zarówno Stado Ogierów, jak i Michał Wojnarowski zapłacili za to wysoką cenę.

Czytaj więcej... | 8837 znaków więcej | 1 komentarz
Nadesłany przez Marek Szewczyk 3.02.2014, 12:06:07 (5022 odsłon)

 

Walka z dopingiem w sporcie przypomina poczynania Syzyfa. Do opinii publicznej trafia tylko wierzchołek góry lodowej. Pod powierzchnią wody nadal trwa niekończący się wyścig policjantów i złodziei, w którym ci drudzy stale są o kilka długości z przodu. Niedawno włoski kolarz Danilo Di Luca przyłapany na dopingu stwierdził: że 90% pro­cent ko­la­rzy ry­wa­li­zu­ją­cych w ubie­gło­rocz­nym Giro d’Ita­lia sto­so­wa­ło nie­do­zwo­lo­ne środ­ki. Dla po­zo­sta­łych 10% Giro nie było wy­ści­giem do­ce­lo­wym. Oni przy­go­to­wy­wa­li się do ko­lej­nych star­tów, więc nie mu­sie­li je­chać na do­pin­gu. Ukoń­cze­nie Giro d’Ita­lia w czo­ło­wej dzie­siąt­ce bez do­pin­gu jest nie­moż­li­we.

Danilo Di Luca (38 lat) wpadł (EPO) po raz trzeci w swej karierze i został zdyskwalifikowany dożywotnio, może więc mówić szczerze, bo nic więcej już mu nie grozi. A wydawało się, że po głośnej aferze sprzed roku z Lancem Armstrongiem w roli głównej (patrz wpis pt. „Armstrong a konie”), doping w kolarstwie przestanie być regułą. Gdzie tam!

 

Świat jeździecki też stale jest wstrząsany aferami. Ale o aferach mówimy tylko wtedy, gdy rzecz dotyczy znanych nazwisk. Kiedy mało znani jeźdźcy są zawieszanie za to, że u koni, na których startowali, wykrywane są zakazane substancje, media z tego powodu nie robią szumu. A takich spraw jest w skali FEI kilkaset rocznie. Ale kiedy popadnie na jeźdźców ze ścisłej światowej czołówki, wtedy o sprawie robi się głośno. Niedawno głośno zrobiło się o zwycięzcy CCI**** Burghley 2013. Nowozelandczyk Jonathan Pagent wygrał bowiem te zawody na koniu pełnej krwi angielskiej Clifton Promise, który był pod wpływem reserpine, czyli środka uspokajającego (o tej sprawie pisałem w tekście pt. „Nie tylko w Polsce”).

Teraz głośno zrobiło się o Isabell Werth. Sprawa toczy się od czerwca 2012 roku, werdykt jeszcze nie zapadł, skąd więc ten nagły hałas? Ano dlatego, że w sprawie głos zabrał sponsor. Firma AGCO/Fendt, która sponsoruje niemieckie reprezentacje w konkurencjach olimpijskich, opowiedziała się jednoznacznie po stronie krzywdzonej ich zdaniem zawodniczki, a przeciw Niemieckiej Federacji Jeździeckiej! Ton tego oświadczenia jest bardzo ostry, a jego kluczowy fragment brzmi: Sprzeciwiamy się nieuczciwemu traktowaniu światowej klasy zawodniczki i żądamy natychmiastowego oddalenia zarzutów.! Tego jeszcze nie było!

Czytaj więcej... | 10987 znaków więcej | Komentarze?
Nadesłany przez Marek Szewczyk 31.01.2014, 13:24:32 (4304 odsłon)

Czytam tekst o Korze, czyli Oldze Jackowskiej w „Magazynie Polska The Times”. Kobiecie jakby nie było wyrazistej, wielkiej artystce i indywidualności. I nagle trafiam na zdanie: Po przeprowadzce z rodzinnego Krakowa do Warszawy Olga poznała swojego obecnego partnera Kamila Sipowicza, któremu urodziła syna Szymona. Aż zgrzytnęło! Toż to seksizm w czystej postaci. Sprowadzenie kobiety do biologicznego tworu, którego zadaniem jest rodzenie dzieci mężczyznom. Najlepiej chłopców, bo wiadomo jak przyjmowane są dziewczynki w patriarchalnym świecie, a jest go większość (jeśli popatrzeć na kulę ziemską). 

Czytaj więcej... | 3246 znaków więcej | Komentarzy: 2
Nadesłany przez Marek Szewczyk 8.01.2014, 12:14:56 (2765 odsłon)

Nieczęsto mam okazję, aby na tych łamach kogoś czy coś pochwalić. Z tym większą przyjemnością to zrobię, a jest za co. Pisałem kilka dni temu o problemie badań lekarskich w jeździectwie, a tymczasem okazuje się, że się spóźniłem.

Czytaj więcej... | 1387 znaków więcej | Komentarze?
Nadesłany przez Marek Szewczyk 7.01.2014, 15:20:13 (11154 odsłon)

Wszyscy, którzy uprawiają sporty jeździeckie, a także sędziowie, wiedzą, jak uciążliwym obowiązkiem jest konieczność przeprowadzania co pół roku badań lekarskich. Czy aby jednak faktycznie dorośli ludzie muszą się badać co pół roku?

Weszła w życie nowa ustawa o sporcie i następujące po niej rozporządzenia wykonawcze, a my – czyli środowisko jeździeckie – nadal posługujemy się dawnym, utartym schematem: badać się trzeba co pół roku! A może wystarczy raz na rok?

Bo to, że w ogóle trzeba się badać, nie ulega wątpliwości w świetle obecnie obowiązującej ustawy o sporcie (w poprzedniej także). Ale gdzie jest napisane, że co pół roku?

Czytaj więcej... | 7863 znaków więcej | Komentarzy: 3
Nadesłany przez Marek Szewczyk 2.01.2014, 15:25:24 (4253 odsłon)

Prasa podaje, że od 1 stycznia kolejne zawody (z drugiej transzy) zaczynają podlegać ustawie deregulacyjnej. Te zawody, które nas, koniarzy, interesują, czyli instruktor sportowy oraz trener, zostały zderegulowane, czyli de facto zdegradowane 23 sierpnia 2013 roku.

Co to oznacza w praktyce dla jeździectwa (a także dla innych sportów)? Jak można próbować przeciwdziałać skutkom tego bubla prawnego, jakim jest upośledzony płód byłego ministra sprawiedliwości, Jarosława Gowina? Warto zobaczyć, jak sobie radzą z tym problemem inne związki sportowe.

Czytaj więcej... | 4531 znaków więcej | 1 komentarz
Nadesłany przez Marek Szewczyk 13.12.2013, 15:33:15 (3394 odsłon)

Na tym blogu czytelnicy mogą znaleźć teksty o nieprzyjemnych przypadkach z polskiego jeździectwa, o zawodnikach stosujących doping i o jeźdźcach, którzy oszukiwali innych, pośrednicząc w handlu końmi. Słabym „pocieszeniem” będzie to, że takie przypadki zdarzają się na całym świecie. A ostatnio wydarzyły się na samych szczytach. 

Pierwszy z nich (chronologicznie) dotyczy nowozelandzkiego wukakawisty Jonathana Pageta, który w sierpniu wygrał na koniu Clifton Promise CCI**** w Burghley. Straci jednak ten tytuł i będzie musiał oddać nagrody rzeczowe i pieniężne, gdyż u jego konia  wykryto niedozwoloną substancję.

Drugi przypadek dotyczy aktualnego wicemistrza Europy w skokach przez przeszkody, zawodnika, który przez kilka miesięcy był nr 1 rankingu FEI. Ben Maher został oskarżony przez swoich wieloletnich sponsorów o to, że ich oszukał przy sprzedaży koni na 700 tys. funtów szterlingów! Jako pierwszy w Polsce poinformował o tym portal „tylkoskoki”.

Czytaj więcej... | 12141 znaków więcej | 1 komentarz