Niespodziewanie dla mnie, pismo „Passa” wsparło mnie w kwestii dopingowania koni wyścigowych kobaltem przez wrocławskich trenerów. Zacytowało w całości mój drugi w tej sprawie artykuł („O kobalcie i wrocławskich trenerach c.d” z 19 lipca 2019), a pod nim wypowiedział się redaktor Tadeusz Porębski (całość można przeczytać pod tym linkiem: http://www.passa.waw.pl/artykul/konsk ... ki-niedozwolonego-dopingu,3752).
Czytaj więcej... | 3441 znaków więcej | Komentarzy: 2
Kiedy pisałem o przypadku stosowania kobaltu jako środka dopingującego przez trenera Roberta Świątka („Kobalt a wrocławscy trenerzy” 14 maja 2019) wspomniałem, że podobna sprawa dotyczy innego wrocławskiego trenera - Wiesława Kryszyłowicza. On również został „złapany” na podawaniu kobaltu i to aż trzem koniom. Jego sprawa przeszła już przez Komisję Techniczną (orzeczenie nr 166), odwoławczą (orzeczenie nr 10/2018), a następnie odwołanie od orzeczenia Komisji Odwoławczej trafiło za pośrednictwem tego samego adwokata, który reprezentował Roberta Światka, do Sądu Rejonowego w Warszawie. I ten sam sąd – ale inny sędzia (co jest istotne) – to odwołanie w całości odrzucił.
Postanowienie wydał 4 lipca tego roku, a ja mam w ręku uzasadnienie tego werdyktu i jego tezami chcę się z Państwem podzielić. Także jednym „ale”.
Czytaj więcej... | 8447 znaków więcej | 1 komentarz
Hanna Sztuka na portalu „polskiearaby.com” w swojej rubryce wzięła tym razem na celownik Stadninę Koni Janów Podlaski. Ponieważ jej tekstu pt. „Janów zasługuje na więcej” zamieszczonego na jej blogu, który jest integralną częścią portalu „polskiearaby.com”, nie można tamże komentować, więc ustosunkuję się do tegoż tekstu na moim blogu.
A zacznę nietypowo, bo od pochwał. Ktoś w jednym z komentarzy napisał, że Hanna Sztuka, że nie ma wykształcenia zootechnicznego, ma natomiast dyplom polonistki. I to widać. Muszę przyznać, patrząc okiem starego redaktora, który przez lata oceniał i poprawiał cudze teksty, że zarówno z punktu widzenia konstrukcji tekstu, jak i słownictwa, teksty pani Sztuki są wyśmienite. Napisane jasno i ładną polszczyzną, ze świetnie rozłożonymi akcentami, wiodą prostą do celu, czyli głównych tez. Tyle, że większość z nich (nie wszystkie) to kłamstwa i celowe przeinaczenia. Tym groźniejsze, że podane w bardzo strawnej formie. Ludzi, którzy nie są zorientowani w rzeczywistym stanie polskiej hodowli koni arabskich w państwowych stadninach, teksty pani Sztuki (także ten o Michałowie) mogą uwieść. Tym bardziej więc trzeba jej kłamstwa pokazywać.
Czytaj więcej... | 10985 znaków więcej | Komentarzy: 8
Najpierw o słodkościach. Dla mnie tegoroczne Derby miały słodki smak m.in. dlatego, że postawiłem na klacz Nemezis. A ta, prowadzona przez angielskiego dżokeja Fergusa Sweeneya, wygrała, prezentując na ostatnich metrach piorunujący finisz. A postawiłem na nią z dwóch powodów. W stawce 17 koni wyróżniała się najlepszym pochodzeniem. Urodzona w Irlandii klacz jest bowiem córką ogiera Sea the Stars, konia który wygrał najpierw 2000 Gwinei, a potem Derby w Anglii, wygrał Champion Stakes w Irlandii oraz triumfował (nomen omen) w Nagrodzie Łuku Triumfalnego.
Po drugie dlatego, że jej trenerem jest Andrzej Walicki. A ten wielokrotnie już udowadniał, że potrafi przygotować konie do najważniejszych gonitw, czy to Derby, czy PRM, czy Wielkiej Warszawskiej.
Pozytywnie trzeba ocenić oprawę tego dnia wyścigowego, na który składały się też inne prestiżowe gonitwy. Organizatorzy postarali się też o dodatkowe pieniądze na pulę nagród w Derby – do 175 tys. zł, kolejne 50 tys. dołożyła deweloperska firma Westminster. Świetna pogoda i tłumy widzów dopełniały obraz, jawiący się w jasnych kolorach. A teraz o ciemnych barwach.
Czytaj więcej... | 8181 znaków więcej | Komentarze?
Hanna Sztuka na portalu polskiearaby.com ma swój blog. Opublikowała na nim ostatnio artykuł „Okręt flagowy tonie! SOS dla Michałowa”. Tekst jest atakiem na obecną p.o. prezesa stadniny, Monikę Słowik i pośrednio na KOWR, który zdaniem pani Sztuki niczym orkiestra na Titanicu gra w najlepsze i nie reaguje na nieprawidłowości, które zdaniem autorki nie miały miejsca, gdy Maciej Grzechnik i ona kierowali stadniną. Pozostając przy marynistycznych analogiach autorki bloga: stadnina w Michałowie istotnie była dumą i „flagowym okrętem” ANR. Kłopoty się zaczęły, gdy z mostka kapitańskiego zrzucono w lutym 2016 roku dotychczasowego doświadczonego dowódcę Jerzego Białoboka, a na jego miejsce powołano Annę Durmałę, której doświadczenie ograniczało się do sterowania żaglówką. Ta jednak rozsądnie koło sterownicze oddawała pierwszym oficerom i statek jakoś dryfował. Dramat nastąpił, gdy jesienią 2016 roku statek flagowy „Michałów” został trafiony przez dwie torpedy o nazwach Maciej Grzechnik i Hanna Sztuka – wówczas zaczął nabierać wody. Obecnie niestety daleko mu do dawnej świetności – p.o. kapitana Monika Słowik kieruje statkiem jak umie najlepiej i stara się naprawiać skutki złych rządów poprzedników. Okręt nadal przecieka, choć łata się dziury, a załoga, zwłaszcza ta pamiętająca czasy świetności, kubłami wylewa wodę. Mam nadzieję, że szansa, iż statek nie pójdzie na dno, wzrosła.
Portal polskiearaby.com redagowany przez Monikę Luft nie dopuszcza dyskusji - Komentowanie jest zamknięte – taki komunikat widnieje pod tekstem. Informacje w artykule pani Sztuki są zmanipulowane i często nieprawdziwe. Wymagają riposty, ale póki co, fakty.
Czytaj więcej... | 19414 znaków więcej | Komentarzy: 4
Nie mogłem być na ostatniej konferencji prasowej poświęconej tegorocznej aukcji Pride of Poland. A szkoda, bo można się było dowiedzieć ciekawych rzeczy. Np. skąd się wzięły dziwne, zagraniczne ogiery, którymi zostały pokryte niektóre z klaczy wystawionych na tegoroczną aukcję Pride of Poland i na tzw. aukcję letnią. Otóż Alina Sobieszak z portalu „Araby Magazine” (tam odsyłam po więcej szczegółów) dowiedziała się, że pośrednikiem w negocjacjach z właścicielami „ogierów marzeń”, które to rzekomo wymarzyli sobie prezesi stadnin, był Simone Leo. Włoski handlarz i pośrednik (do niego jeszcze wrócę w związku z informacją o jego zarobkach w Polsce w 2017 roku), o którym pisałem, że to on wybierał klacze na aukcję.
Dlaczego ten włoski handlarz stał się głównym rozgrywającym podczas tegorocznej aukcji, pozostaje tajemnicą Tomasza Chalimoniuka, prezesa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, któremu z kolei organizację czempionatu narodowego i aukcji powierzył minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Dlaczego? Na to pytanie minister odpowiedział: „bo mam do niego zaufanie”. Skoro minister ma zaufanie do prezesa polskiego Jockey Clubu, a ten z kolei ufa włoskiemu handlarzowi, to pośrednio oznacza, że polski minister też zaufał włoskiemu handlarzowi. Czy dobrze zrobił? Czy decyzje Simone Leo, jakimi ogierami pokryć klacze aukcyjne są dobre dla polskiej hodowli?
Czytaj więcej... | 13723 znaków więcej | Komentarzy: 36
Pogoda dopisała – było ciepło, ale bez obezwładniającego upału i wyjąwszy krótki deszcz w sobotnie popołudnie – pogodnie. Mimo tego publiczności w sobotę było jak na lekarstwo, w niedzielę nieco więcej, ale i tak dużo mniej niż onegdaj. Obejrzeliśmy 90 koni. Państwowe stadniny w Janowie Podlaskim i Michałowie, które na ogół przywoziły ponad dwadzieścia koni każda, miały mniej liczną reprezentację. Michałów przywiózł 15 koni, a Janów Podlaski 14, ale za to pozwoliły one odnieść swojej macierzystej stadninie niekwestionowany wielki sukces. Janowskie konie zdobyły: tytuł Best in Show, trzy tytuły czempionów, jeden tytuł wiceczempiona, ponadto trzy konie weszły do Top Five. W sumie w czempionatach nagrodzono aż połowę przywiezionych koni!
Prezes Grzegorz Czochański publicznie podziękował załodze za trud włożony w przygotowanie koni do pokazu, co było miłym gestem. Stadnina w Michałowie za to poniosła klęskę – tylko jeden medal i to brązowy i dwa tytuły Top Five. Ludzie związani z tą stadniną mieli więc szczególny powód, by westchnąć „gdzie są Białki z tamtych lat”, gdy Michałów wracał do domu z workiem medali.
Czytaj więcej... | 12334 znaków więcej | Komentarzy: 35
Ekipa polskich wukakawistów wywalczyła prawo startu na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Miało to miejsce podczas zawodów międzynarodowych w Baborówku, gdzie konkurs tzw. czterech długich gwiazdek był wyznaczony przez FEI jako olimpijska kwalifikacja dla państw z grupy C, czyli z Europy Centralnej i Wschodniej oraz Azji Centralnej.
Duży sukces, bo ostatnio na IO w WKKW nasi zawodnicy startowali całą ekipą 16 lat temu – w Atenach.
Gdy sobie uświadomimy, że rywalami naszych zawodników były tylko dwie ekipy – Białoruś i Rosja – i ta druga przyjechała tylko w 3-osobowym składzie, można było pomyśleć, że nasi nie mają z kim przegrać. Ale to jest WKKW. Wystarczy sobie przypomnieć kadłubowe IO w Moskwie, gdzie Polacy byli faworytami w WKKW, a skończyło się zdekompletowaniem ekipy. Bo w WKKW można przegrać nie tylko z rywalami. Zdarza się – i to nie tak rzadko – że drużyna przegrywa, bo upadki, kontuzje sprawiają, że ekipa nie kończy zawodów. Co prawda obecnie to pojęcie – „nie kończy” – jest już nieaktualne, bo każda jest klasyfikowana, ale z wynikiem nie kilkaset punktów karnych, a kilka tysięcy punktów karnych, nie da się wygrać. A każdy zawodnik, który nie kończy zawodów, to obecnie 1000 pkt. k. I tego doświadczyli przede wszystkim nasi rywale.
Czytaj więcej... | 9845 znaków więcej | Komentarzy: 2
Zakończył się konflikt w Kujawsko-Pomorskim Związku Hodowców Koni. Pisałem o nim na marginesie rozważań szerszej natury w tekście pt. „Skostniała struktura PZHK” (1.04.2019). Jak się zakończył?
Czytaj więcej... | 1575 znaków więcej | Komentarze?
Zarząd Polskiego Związku Jeździeckiego podjął ostatnio dwie decyzje, które wzbudzają sporo kontrowersji. O jednej z nich, czyli o próbach dopingowych na zawodach regionalnych, nie będę pisał. Zrobił to kol. Sławomir Dudek na łamach portalu „Świat Koni”.
Chcę napisać kilka słów o drugiej kontrowersyjnej decyzji – nazwijmy ją w sprawie ograniczeń dla osób oficjalnych. W obu przypadkach intencje oceniam pozytywnie. Ale jak to w życiu – diabeł tkwi w szczegółach.
Czytaj więcej... | 4136 znaków więcej | Komentarze?
|